EWA WOYDYŁŁO
"Kiedy rodzi się nawyk, mózg przestaje w pełni uczestniczyć w podejmowaniu decyzji.” Charles Duhigg
Ostatnie lata, zwłaszcza dwa, życie wypełniał mi smutek, ból i rozpacz, ale także poczucie straty, siebie samej i szczęścia. Paliatywna opieka nad tatą, obecność przy śmierci, opieka nad mamą z Alzheimerem i afazją, okres, kiedy nie byłam przy niej, bo byłam przy drugim rodzicu, rodził ogromne wyrzuty sumienia. I powrót do troszczenia się o mamę. Z jednej strony ulga, że stać mnie na prawdziwe człowieczeństwo, zaskakujące odkrycie, że wiele sobą reprezentuję w sferze emocji, zdolna jestem do ofiarnego działania, kiedy pojawia się ku temu konieczność.
Z drugiej strony świadomość utraty części życia w zamian za poświęcenie dla kogoś, wypalenie chęci do celebrowania codzienności, brak możliwości realizowania marzeń i zawodowych planów, ze względu na brak spokoju, czasu, snu i sił. Wielki uszczerbek na życiu psychicznym, fizycznym i społecznym, ale gdybym zawróciła czas, postąpiłabym tak samo, bez wahania i wątpliwości. I to właśnie trzymało mnie w poczuciu miłości, oddania, zrozumienia i pomocy dla rodziców. Chociaż towarzyszyła mi świadomość słusznego postępowania, w zgodzie z moją hierarchią moralną, to bardzo, ale to bardzo, brakowało mi, nie wsparcia bliskich i nie wiedzy koniecznej do zajęcia się ciałem i umysłem chorych, bo jedno otrzymałam a drugie zdobyłam, nawet nie zwykłych dni, bo o nie siłą rzeczy ekstremalnie trudno w takich okolicznościach, ale poczucia styku z prawdziwym szczęściem. Szczęściem z perspektywy, no właśnie, dbania o umysł i ciało, wolnej i zdrowej duszy, o czym pisze Ewa Woydyłło w książce „Wszystkiego najlepszego!”.
Teraz, kiedy przepracowałam etapy żałoby po tacie, w jakimś stopniu pogodziłam się z chorobą mamy, skonkretyzowałam plany na obecność w jej życiu i fachową pomoc, nabrałam więcej sił, najwyższy czas pomyśleć o sobie w szerszym zakresie, powrócić do dawnych pasji i ambicji. Kieruję się przyjętą z pełną świadomością wytyczną życia tu i teraz, nie rozkładam na czynniki pierwsze przeszłości i nie buduję strategii przyszłości. Aby w pełni wykorzystać własny potencjał, w tym twórczy i samodoskonalenia, bo je traktuję jako potężne filary esencji życia, podnieść jakość nadszarpniętej trudnymi doświadczeniami kondycji psychicznej, budzić się z wewnętrznym uśmiechem, witać nowy dzień z entuzjazmem należnym nowym możliwościom, entuzjastycznie podchodzić do otoczenia i siebie samej, pracuję nad sobą i czerpię radość z tego procesu.
Dlatego z zainteresowaniem sięgnęłam po poradnik, licząc na wyjaśnienia i wskazówki. Była to słuszna decyzja, wiele skorzystałam na spotkaniu, nie tylko z książka, ale i z samą sobą, do czego zachęciła. Miałam okazję spojrzeć bliżej na różnorodne zagadnienia składające się na szczęście, a przede wszystkim na to, co je burzy, zakłóca i nie dopuszcza do pierwszego głosu. Nie zdawałam sobie sprawy, jak wiele w moim życiu pojawiło się elementów świadczących o tym, że nie podchodziłam do równowagi i szczęścia z należytą troską i dbałością. Nie były to błędy wielkiego kalibru, ale z pewnością drzazgi, które uwierały, dokuczały i przypominały o sobie.
Ewa Woydyłło niesamowicie przystępnie przemawia do odbiorcy, nie ocenia i nie osądza. Podaje kluczową myśl, rozwija i wspomaga zrozumienie przykładami z życia wziętymi, adekwatnymi cytatami i fragmentami literatury. Pojawia się również psychozabawa i uniwersalna recepta na szczęście. Autorka gorliwie agituje do szczęścia z humanistycznych pobudek, życzliwie zaprasza do pisanego gabinetu terapeutycznego, przybliża sposoby na świadome kierowanie własnym życiem, programowanie szczęścia i akceptacji samego siebie. Celnie zniechęca do toksycznych, niepożytecznych, psujących samopoczucie i obniżających efektywność praktyk w radzeniu sobie z krzywdami, przykrościami i trudami. Ukazuje jakie zło się w nich kryje i jak je pokonać.
Spojrzałam na oduczanie się złych nawyków jak na możliwość nauczenia się czegoś innego, nie podchodziłam do zagadnienia w ten sposób, a jak wiele ułatwia takie nastawienie. Chcę więcej myśleć o sobie, kiedy trudno przychodzi mi przebaczanie doznanych krzywd, a w szczególności wybaczanie samej sobie. Utwierdzam się w przekonaniu, że postawa nieużalanie się nad sobą, nierozpamiętywania porażek i naprawianie win, to mądry wybór. Zgrzyta u mnie w sferze honoru i poczucia wartości, krytykowania, nawet jeśli konstruktywnego. Malkontenctwo i narzekanie już dawno doprowadziłam do zminimalizowanej wersji, przekonałam się, że to autosabotaż.
Co do ujawniania sekretów, nietłamszenia ich w sobie, nie muszę już się uczyć, uznaję, że to jedyna droga prowadząca ku szczerości w relacji z bliskimi, podobnie jak właściwe wyrażanie emocji. Tematyka uzależnień i współuzależnień mnie nie dotyczy, ale może zainteresować wielu czytelników. Ciekawe przedstawienie złości, która niekoniecznie musi wpaść w agresję, sposoby na jej rozładowanie, przydadzą się każdemu z nas, w końcu, kto ich nie doświadcza. Długie lata uczyłam się asertywności, z sukcesem, o ile jest z nią łatwiej. I rzecz o humorze, wspaniałym lekarstwie nie tylko dla duszy, ale i dla ciała, obie sfery potrzebują fizycznej aktywności.
5/6 - koniecznie przeczytaj
poradnik, psychologia, 210 stron, premiera 30.07.2025
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.

asertywność to ważna umiejętność, chętnie sięgnę po tę wstążkę, autorkę paną doktor psychologii i psychoterapeutkę kojarzę z rolek, podcastów...
OdpowiedzUsuńAsertywność to umiejętność wyrażania własnego zdania,
OdpowiedzUsuńnie zawsze własnego zdania, to umiejętność bronienia granic co oznacza czasem zgodę, czasem odmowę.
UsuńJeśli ktoś szuka mądrej książki o odzyskiwaniu siebie, o odbudowie po kryzysach i o praktycznym patrzeniu na szczęście, to „Wszystkiego najlepszego!” w takiej interpretacji naprawdę zachęca, by po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńLubię takie lektury, które nie tylko coś tłumaczą, ale też skłaniają do zatrzymania się i zajrzenia w głąb siebie. Wygląda na to, że Ewa Woydyłło potrafi mówić o trudnych emocjach z ogromną empatią i mądrością.
OdpowiedzUsuńTakie książki są bardzo ważne, dają zawsze dużo do myślenia.
OdpowiedzUsuńWartościowy przekaz. Na pewno sięgnę po tą książkę.
OdpowiedzUsuńTo poruszająca, pełna odwagi refleksja o odzyskiwaniu siebie po latach bólu i poświęcenia, która pokazuje, jak ważne jest świadome budowanie własnego szczęścia.
OdpowiedzUsuńTwoja historia bardzo mnie poruszyła. Droga przez cierpienie i chorobę Najbliższych do budowania własnego szczęścia. Podziwiam bardzo. Wielki szacunek za tyle odwagi, siły i człowieczeństwa. Książka może być dopełnieniem Twojej drogi.
OdpowiedzUsuńGenialny cytat na początku wpisu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Iza M.