sobota, 19 października 2024

KANION ŚMIERCI

FRANKIE ELKIN tom 2

LISA GARDNER

„Cierpienie prowadzi do dziwnych sojuszy.”

Dwa lata temu sięgnęłam po pierwszy tom („Zanim zniknęła”) i zaciekawiła mnie kluczowa postać. Frankie Elkin od dziesięciu lat charytatywnie zajmuje się poszukiwaniem zaginionych osób, o których zapomniały już media i policja. Bez odpowiedniego wykształcenia i zaplecza finansowego stara się dociec, co stało się z zaginionymi i przynieść rodzinom ofiar choćby częściowe zaleczenie ran związane z odkryciem prawdy. Niedawno prezentowałam na Bookendorfinie trzeci tom serii („Wszędzie cię widzę”) z głównym udziałem, zaś teraz uzupełniłam znajomość drugim. Zrobił dobre wrażenie, jednak jak poprzednicy pozostawił z niedosytem emocji i napięcia. 

„Kanion śmierci” odbywał się w klimacie górskiej izolacji, zła czającego się z każdej strony, surowości przyrody i niebezpieczeństwa ze strony ludzkich istot. Pięć lat wcześniej mieszkańcy niewielkiego Wyoming długo poszukiwali zaginionego młodzieńca, który nie wrócił z górskiej wycieczki. Suto zaprawiany alkoholem wieczór kawalerski skończył się tragedią. Czterech towarzyszy zdawało się nie pamiętać zdarzeń poprzedzających zniknięcie. Ojciec zaginionego nie odpuszczał, nieustannie organizował wyprawy, najpierw ratunkowe, później poszukiwawcze, pragnąc dotrzeć do ciała syna, a w ostatniej zdecydowała się wziąć udział Frankie. Szybko przekonała się, że im wyżej wchodzili w góry, tym więcej zagadek pojawiało się w grupie poszukiwaczy. Odludne, umiejscowione poza cywilizacją tereny, bez możliwości kontaktu komórkowego, pokrywały się mrokiem tajemnic. Intensyfikowało się wyczuwalne w powietrzu napięcie, do głosu dochodziły dawne lęki i nowe niepokoje. A jednak Elkin nie odpuszczała. 

Fabuła momentami mocno naciągana, często przewidywalna, stopniowo odsuwała kolejne zasłony zakrywające indywidualne prawdy uczestników. Nie zawsze przekonywały motywacje postaci, czasem ich portrety traciły na wyrazistości, niekoniecznie dawało się je zrozumieć. Wyjaśnienie zagadki nie satysfakcjonowało, wyczekiwałam mocniejszych akcentów. Doceniłam konsekwentne prowadzenie osobowości i przekonań głównej bohaterki, atrakcyjny pomysł na fabułę, ale trochę zawiodłam się na przedstawieniu historii, liczyłam na więcej czytelniczej adrenaliny. „Kanion śmierci” z dreszczykiem i w mrocznym kryminalnym klimacie wypełnił wieczór, zaciekawił, przyjemnie wciągnął, wiele się działo, ale niczym szczególnym się nie wyróżnił. Sprawdził się jako przerywnik między bardziej rozbudowanymi i trzymającymi w napięciu thrillerami. 

Zerknij na odczucia po poznaniu innych książek Lisy Gardner (seria z rolą główną detektyw D.D. Warren: "Kochać mocniej", "Dziecięce koszmary", "Nie bój się", "Złap mnie", "Samotna", "W ukryciu", "Sąsiad", "Kochać mocniej", "Powiem tylko raz", "Czyste zło", "Znajdź ją"), miksującej thriller z kryminałem serii z udziałem Quinciego i Rainie ("Zaginiona", "Pożegnaj się").

4/6 – warto przeczytać
thriller kryminalny, 422 stron, premiera 14.06.2023 (2022), tłumaczenie Jerzy Żebrowski
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.

3 komentarze:

  1. Nie jestem fanką fabuł, które da się przewidzieć. Uwielbiam elementy zaskoczenia! Znacznie bardziej fascynują mnie książki, które do ostatniej niemal strony trzymają w niepewności.

    OdpowiedzUsuń
  2. cierpienie kieruje w różne nei zawsze najlepsze kierunki

    OdpowiedzUsuń
  3. A zapowiadało się tak dobrze, pomysł ciekawy tylko realizacja troszkę szwankuje...

    OdpowiedzUsuń