środa, 17 września 2025

COAST ROAD

ALAN MURRIN

„Bardzo łatwo stać się duchem we własnym życiu.”

Powieść sprawiła wiele przyjemności. Zgrabnie rozłożony scenariusz zdarzeń, z ciekawie zaplecioną intrygą, atrakcyjnymi kobiecymi postaciami. Alan Murrin nie tyle koncentrował się na odmalowaniu portretów bohaterek, co na ich przykładzie, oddaniu klimatu prawnego i społecznego sprzeciwu wobec rozwodów w Irlandii połowy lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Odniosłam wrażenie, że celowe oszczędne uszczegółowienie osobowości, w zamian koncentracja na temperamentach, postawach i wewnętrznym konflikcie, do pewnego stopnia oddawało ówczesne przedmiotowe traktowanie kobiet przez męską część społeczeństwa. Stabilna dominacja mężczyzn naznaczała każdy aspekt życia, związany z przyporządkowaną rolą gospodyni domowej i opiekunki rodzinnego życia, oraz pozbawienia swobody decydowania o własnym losie i wolności realizacji marzeń.

Alan Murrin wplótł w fabułę przykłady tłamszenia ambicji kobiet, niedoceniania ich siły na polu zawodowym, uniemożliwiania realizacji własnych ambicji. Małżeństwo stało się nierozerwalnym węzłem dwójki osób, jakże często tak naprawdę obcych sobie, pozbawionych wzajemnego zaufania, nie wspominając o szczerości, przywiązaniu, przyjaźni, a tym bardziej miłości. Zadziwiające, że dopiero w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym piątym roku społeczeństwo Irlandii zagłosowało w referendum za zniesieniem wpisanej do konstytucji niedopuszczalności rozwodów. Ale czy mentalnie społeczeństwo nadąża za prawnymi zmianami? Trzeba sporo czasu, nawet dwóch lub trzech pokoleń, aby silny, oparty na katolicyzmie, element tradycji, dostosował się do oczekiwań i transformacji świadomości praw jednostki. Z innego ujęcia, czy nie za szybko i za łatwo rozwiązywane są obecnie więzy małżeńskie, traktowane nie jako coś wyjątkowego, a jako zwykła umowa z opcją trwania tylko na jakiś czas?

Autorowi udało się przybliżyć utarte zasady funkcjonowania w małej społeczności, w których wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, a plotka jest potężnym narzędziem komunikowania i kształtowania opinii, a także narzędziem ośmieszania, pogardy i wykluczenia. Colette jako wolny duch artystyczny musiała mierzyć się nie tylko z własnymi demonami i wyrzutami sumienia, ale i społecznym ostracyzmem. Upodlające zniżanie się do poziomu zbiorczych oczekiwań, pogarda dla wykraczających poza oczekiwane czynów, podporządkowania się w imię szansy relacji z dziećmi, rezygnacja z muzyki duszy, tracenie wiary i nadziei, przygnębiająco przedstawiało się. Jednak nie można było nie dostrzec jak silną osobowością była ta kobieta, co pragnęła zmienić we własnym życiu i u lokalnych mieszkańców. Z kolei, Izzy związana z polityką bardziej niż by sobie tego życzyła, tracąca własne ja dla kogoś, kto jej nie rozumiał, szukająca pocieszenia w duchowej bliskości z kimś spoza rodziny, od czasu do czasu wystawiała głowę nad przeciętność, aby złapać świeży oddech i móc przetrwać kolejne lata małżeństwa. Czy akceptacja jest równoważna z poddaniem się? Czy jest kluczem do pogodzenia się samej z sobą? Czy rezygnacja z części siebie to siła oddania, a może świadectwo przegrania walki?

4.5/6 – warto przeczytać
literatura obyczajowa, 270 stron, premiera 05.05.2025 (2024), tłumaczenie Mikołaj Denderski
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Uniwersytetu Jagiellońskiego.

7 komentarzy:

  1. Same książki u ciebie - kiedy to czytasz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Literatura obyczajowa nie wpisuje mi się w moje gusta ale polecę książkę mojej mamie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już pierwsze zdanie – „Bardzo łatwo stać się duchem we własnym życiu” – mocno mnie zatrzymało. Choć rozumiem, że w kontekście książki odnosi się ono do społecznego wykluczenia, tłamszenia tożsamości kobiet i braku sprawczości, dla mnie te słowa wybrzmiały inaczej – bardziej uniwersalnie. To przypomnienie, jak łatwo możemy przestać być obecni w swoim własnym życiu. Jak łatwo dać się wciągnąć w oczekiwania, rutynę, zobowiązania i zatracić siebie – swoje „dlaczego”, swoje potrzeby, swój wewnętrzny głos.

    Cenię Twoje wpisy właśnie za to, że potrafisz mówić o książkach nie tylko od strony literackiej, ale też przez pryzmat wartości, emocji i tematów, które wykraczają daleko poza fabułę. To nie jest tylko recenzja – to rozmowa o tym, co w życiu ważne. I właśnie za to lubię tu zaglądać.

    Jeśli chodzi o samą książkę – przyznam, że wcześniej o niej nie słyszałam, ale po Twoim opisie czuję, że może warto po nią sięgnąć. Lubię literaturę, która nie daje prostych odpowiedzi, ale zostawia z pytaniami, które jeszcze długo „pracują” w człowieku. I wydaje się, że to właśnie jedna z takich historii.

    OdpowiedzUsuń
  4. Literatura obyczajowa wpisuje się w mój gust literacki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo podoba mi się Twoje spostrzeżenie, że autor nie tyle budował pełne portrety psychologiczne, ile raczej poprzez postawy i wybory bohaterek oddawał realia tamtej epoki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo poruszająca książka pokazuje nie tylko osobiste dramaty kobiet, ale też szerszy obraz Irlandii lat 90., gdzie tradycja i religia zderzały się z pragnieniem wolności. Mocna, refleksyjna lektura. 📖✨

    OdpowiedzUsuń
  7. przyznam, że Twoja recenzja dość mocno mnie zaciekawiła. Podoba mi się przedstawienie bohaterów
    dyedblonde

    OdpowiedzUsuń