wtorek, 30 września 2025

WICHROWE WZGÓRZA

EMILY BRONTË

"Ludzie pozbawieni serca nic już czuć nie mogą, jakże więc mogę mu współczuć?"

Kolejne klimatyczne i oddziałujące na wyobraźnię wydanie klasyki zaproponowane przez Wydawnictwo MG, warto zwrócić na nie uwagę. Odczuwam ogromny sentyment do "Wichrowych wzgórz", pamiętam ogrom wrażeń dostarczanych podczas pierwszego czytania, ale i teraz, po wielu latach, nadal fantastycznie odnajduję się w powieści, co więcej, z przyjemnością powracam. Może dlatego, że przekonuje mnie tajemniczy mrok ludzkiej duszy, zaglądanie w najciemniejsze zakamarki różnych osobowości, przyglądanie się, dokąd prowadzają skrajne emocje, zastanawianie się, czy warto poddawać się im, czy życie bez nich świeciłoby intensywnym blaskiem. Miłość, wyniesiona na piedestał, z przypisanymi jedynie pozytywnymi cechami, gdzieś w ferworze i chaosie niezrozumienia, wątpliwości i odrzucenia zmienia się w szkaradną kompozycję, boleśnie raniącą, przywołującą tragedie, nieczułą na wezwanie rozsądku. Nakręcająca się spirala nieprzemyślanych decyzji i dramatycznych konsekwencji, obejmująca trzy pokolenia, tak trudna do zawrócenia ze źle obranego szlaku. 

Wśród angielskich wzgórz, na przełomie osiemnastego i dziewiętnastego wieku, dostrzegam sidła wyjątkowej namiętności, nie w pełni przekonującej od strony logicznej, ale niewątpliwie wypełnionej żarem. Nie ma mowy o sielankowości. Zwrot następuje w stronę obsesji, rozszalałej brutalności, niepohamowanej bezpośredniości. Niszczycielska siła raz wypuszczona w świat nie chce poddać się kontroli. Rodzi się mnóstwo zazdrości, podłości i nienawiści. Jednak los potrafi zmusić postaci, aby niejako z przekorną drwiną, zatoczyły koło historii, doprowadziły do nowego punktu wyjścia. Może uda się oddalić od toksycznych wzorców i obłąkańczych dowodów miłości. Jeśli więź wytworzona się między Katy a Heathcliffem, jest szczerą miłością, a nie zaledwie fizycznym zauroczeniem, mającym niewiele wspólnego z prawdziwym gorącym uczuciem, wówczas powstaje szansa na oczyszczenie relacji z dzikiego szału i trującego jadu, zaś zadane przez nie rany przypisać czarnemu ogniu rozgniewanego i upokorzonego serca. Zerknij również na "Profesora" i "Dziwne losy Jane Eyre" Charlotte Brontë i "Lokatorkę Wildfell Hall" i "Agnes Grey" Anne Brontë, przedstawione na Bookendorfinie.

5/6 - koniecznie przeczytaj
klasyka, literatura obyczajowa, 364 strony, premiera 24.09.2025 (1847)
tłumaczenie Janina Sujkowska, ilustracje Percy Tarrant, A. Cooper
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MG.

poniedziałek, 29 września 2025

ROZWAŻNA I ROMANTYCZNA

JANE AUSTEN

„Nigdy nie potrafiła kochać inaczej jak całym sercem.”

Wydawnictwo MG z elegancją dba o oprawę klasyki, wydawana książka przyciąga ładną oprawą graficzną okładki i niezwykle klimatycznymi, wystylizowanymi w zgodzie z epoką powieści, ilustracjami. Chwytając za plastyczne wydania mam wrażenie, że przenoszę się w przygodę czytelniczą nie tylko wyobraźnią inspirowaną słowami, ale również cieszącymi oko rysunkami. "Rozważna i romantyczna" to moja ulubiona książka Jane Austen, głównie ze względu na fantastyczną kontrastowość postaci, diametralnie różne podejścia do życia dwóch sióstr. Jedna kierująca się uczuciami, spontaniczna i ekspresyjna, z obliczem prawdy na twarzy. Druga ostrożna, spokojna, skrywająca emocje, stawiająca przede wszystkim na rozsądek. Jane Austen fantastycznie ukazuje, że zarówno rozwaga, jak i romantyzm duszy, nie stanowią żadnej bariery dla szczerej miłości. Szybko i gorąco bijące serca szybko przecierają szlaki wspólności i jedności.

Szczególną sympatią obdarzam Eleonorę, bohaterkę rewelacyjnie poprowadzoną, szalenie przekonująco. Marianna natomiast imponuje osobowością, wiele kobiet znajduje z nią wspólne cechy. Autorka realnie odmalowuje realia minionej epoki, w której położenie kobiet uzależnione było od pozycji i bogactwa rodziny. Nawet po latach z zainteresowaniem wchodzę w powieść, czytanie sprawia uroczą przyjemność. Im bogatsze zdobywam życiowe doświadczenie, tym bardziej przekonuję się, jak wspaniałą obserwatorką była Jane Austen. Nic dziwnego, że kolejne pokolenia kobiet sięgają po jej książki i przekonują się, że tak atrakcyjnie napisane historie potrafią wzruszyć, cieszyć i bawić, nawet jeśli dalekie już od współczesnych społecznych norm i kulturowych wzorców. Zerknij na  "Emmę", "Opactwo Northanger", "Dumę i uprzedzenie" i "Perswazje", inne powieści autorki przedstawione na Bookendorfinie.

5.5/6 - koniecznie przeczytaj
klasyka, literatura obyczajowa, 358 stron, premiera 24/09.2025 (1817)
tłumaczenie Anna Przedpełska-Trzeciakowska, ilustracje Hugh Thomson
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MG.

niedziela, 28 września 2025

SZPITAL BELLEVUE

ROBIN COOK

„Wszak w dziejach ludzkości nie brakowało zdarzeń, których nie spodziewał się absolutnie nikt – a jednak zaistniały.”

Bardzo lubię sięgać po książki Robina Cooka, zapewniają nie tylko sporo dreszczyków emocji, ale również dostarczają wiedzy ze strefy medycyny. Uszczegółowienia wciągają, nawet jeśli mam świadomość, że nie spamiętam naukowej terminologii i informacji. Znakomicie tworzą klimat, intensywnie odbierany, wszak zdrowie, choroby, operacje i opieka medyczna, w mniejszym lub większym stopniu, dotyczą każdego. Z zainteresowaniem śledzę funkcjonowanie amerykańskich instytucji badawczych, ośrodków zdrowia i szpitali skąpanych w biznesowej otoczce. Widać, co już zaczyna z ich realiów dotykać i polskie. 

W „Szpitalu Bellevue” stykamy się z blisko trzystuletnią historią i tradycją, wielkimi nazwiskami, przełomowymi metodami i kontrowersyjnymi osiągnięciami. Dwudziestotrzyletni Michael podąża śladem przodków, jest piątym pokoleniem chirurgów w rodzinie Fullerów związanych z Bellevue. Zaczyna pracę jako rezydent i od razu trafia w zdradliwy nurt wymagającej i wyczerpujących dyżurów. Presja wiąże się ze specyfiką wykonywania zawodu, oraz osobliwymi zjawiskami i złowrogimi omenami. Autor wprowadza wiele paranormalnych elementów do fabuły, dziwnych mocy, zjaw i halucynacji. Stopniowo zagęszcza doznania kluczowej postaci. Otrzymuję dokładne relacje, co dzieje się wokół i w wyobraźni Mittego. Intryga efektownie zahacza o horror, zwłaszcza w końcowej odsłonie, a stary budynek szpitalny skrywa wiele zatrważających tajemnic. 

Książkę dobrze mi się czyta, przyjazna narracja, logicznie skonstruowany scenariusz zdarzeń, zręcznie narastająca atmosfery lęku. Główny bohater w odsłonie temperamentu i osobowości niczym szczególnym nie wyróżnia się, ale dysponuje szczególnymi zdolnościami prekognicji i wyczuwania myśli innych. Pisarz zręcznie stawia na nieciągłość predyspozycji Michaela i nie mogę być pewna interpretacji incydentów. Pomimo wielu atutów, „Szpital Bellevue” nie trzyma mocno w napięciu, wywołuje stonowane podekscytowanie, niespecjalnie zaskakuje, lecz pozwala przyjemnie spędzić wieczór. Mniej frapuje przebieg zdarzeń, więcej wydźwięk możliwości, podobają mi się brzmienia thrillera. Finałowa odsłona na plus, różne wnioski mogę wyciągnąć. 

Zerknijcie na inne tytuły Cooka zaprezentowane na Bookendorfinie. Lawina przypadków śmierci w "Oświeceniu", cykl tragedii w „Pandemii”, zaskakujące obroty spraw w „Znieczuleniu”, sprytnie zaciskana pętla niepewności w „Szarlatanach”, seria zagadkowych incydentów w „Polisie śmierci”, intryga wokół osiągnięć genetyki w "Genezie", demaskacja pazerności firm ubezpieczeniowych w „Wirusie”, klasykę thrillera medycznego „Epidemia”, trzymający do końca w sensacyjnym napięciu "Nocny dyżur", oraz "Przyczyna zgonu" z serią nieoczywistych przypadków samobójstw w zagęszczonym czasie. 

4/6 – warto przeczytać
thriller medyczny, 266 stron, premiera 19.09.2025 (2024), tłumaczenie Maciej Szymański
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis.

czwartek, 25 września 2025

JEZIORO TRUMIEN

URSZULA KUSZ-NEUMANN

„Gra pomiędzy ludźmi nigdy nie ma końca.”

Niesamowite wrażenia czytelnicze, niczego nie mogłam być pewna, co chwilę zaskakujące zwroty akcji, a dynamika scen mocno trzymała w niecierpliwości poznawania. Urszula Kusz-Neumann sprawiła, że szczelnie przywarłam do książki i oderwałam się dopiero w finalnej odsłonie. Bardzo mi się podobało, nie spodziewałam się, że dam się omotać akcji, mocno wciągnąć się w atrakcyjny scenariusz zdarzeń. Autorka na wysokim poziomie prowadziła z odbiorcą grę interpretacji i przypuszczeń. Pełna niuansów historia. Kiedy zaczynałam układać w głowie najbardziej prawdopodobny ciąg przeszłości i teraźniejszości, okazywało się, że nie miałam racji. Poszłam błędną ścieżką domysłów, dałam się złapać w sidła pułapek dowodów i wyjaśnień. Pomysł na frapującą opowieść w pełni wykorzystany od strony zagęszczania intrygi, wkraczania w głąb mrocznej natury człowieka, eskalacji grzechów i winy, odwetu i zemsty. Mniejsze wrażenie wywarło umocowanie powieści w prawdopodobieństwie zdarzeń, ale wybieganie poza linię realności charakterystyczne dla gatunku thrillera. Drażniła nielogiczność zachowań bohaterów, zwłaszcza kluczowej policyjnej kobiecej postaci. Miłość rządziła się swoimi prawami, lecz wydawała się naciągnięta do lekkiej paranoi.

Prolog powieści wprowadził w piekielne macki ognia, a po nich wśród ciężkiej i gorzkiej ciszy powoli dawał o sobie znać upiorny mrok wciągający w piekło zbrodni. Michał Gryska, pracownik opieki społecznej, został zmuszony do uczestnictwa w chorej rozgrywce, stawiającej twarde warunki, nieznającej zrozumienia, a tym bardziej litości. Kiedy porwano żonę i dwójkę dzieci mężczyzna zmuszony był powrócić w rodzinne strony, gdyż tylko tam mógł odnaleźć klucz do prawdy z przeszłości i otworzyć drzwi do ratowania bliskich. To, co działo się przed dwoma dekadami, upomniało się, aby ujrzeć światło dzienne. Ińsko hipnotyzowało legendą o jeziornym raku, rozpaczliwie domagało się sposobności wymierzenia sprawiedliwości, przeszywało na wskroś dziecięcymi tragediami. W karuzeli dziwnych myśli i obrazów, szalonym wirze pozorów i uników, towarzyszyła Michałowi Milena. Osobliwy duet, połączony uczuciem i skrajnie surowymi zasadami gry, zmierzył się nie tylko z nieznanym wrogiem, ale również z nieokiełznanymi demonami relacji. Autorka interesująco oplotła losy postaci pajęczyną niedomówień i fałszu, zawiesiła nad widmem śmierci i moralnej agonii, wprowadziła w domino krwawych incydentów. Co było prawdziwą stawką w grze iluzji i kłamstw? Czy udało się ją wystarczająco podbić, aby mieć szansę na wygraną? Jak szerokie kręgi zataczały grzechy sprzed dwudziestu lat?

5/6 - koniecznie przeczytaj
thriller, 350 stron, premiera 28.05.2025
Tekst powstał w ramach współpracy z Secretum.pl

środa, 24 września 2025

OGAR

[PRZEDPREMIEROWO]  

KRYSTIAN STOLARZ

JULIA MARZEWSKA I MARCIN RAU, tom 2

„Nie wierzyła w nic oprócz bestialstwa ludzi.”

Trudno było wpasować się w kryminał, może po części spowodowano to było nieznajomością pierwszego tomu „Zbawca”. Weszłam w świat tak dużego mroku od strony psychiki kluczowych bohaterów, że nie do końca rozumiałam ich wewnętrzne rozterki, przeżycia i impulsy. Julia Marzewska nie podeszła mi w obsesyjnej i samoniszczącej odsłonie. Przerażała myśl, że śledczy po ogromnych zawodowych, a w dużej części, również osobistej traumie, mogliby pozostawać bez odpowiedniego wsparcia psychologicznego. W jakim wymiarze pokrywało się to z faktyczną sytuacją w policji? Normalny człowiek, prowadzący zwykłe życie, wzdryga się na informacje o zbrodniach, unika jak ognia znalezienia się nawet w najdalszym ich otoczeniu, a pracownik wydziału zabójstw, będący aktywną częścią starcia z mrokiem, musi praktycznie radzić sobie sam. A przecież niebezpieczna i niewdzięczna praca silnie odciska się na mentalności policjanta. Być może właśnie z tego powodu świat Julii stał się jednym wielkim chaosem, w którym nie było już miejsca na zdroworozsądkową logikę, pełen profesjonalizm, trzeźwy osąd i elastyczną zdolność do współpracy z innymi. Przekroczone zostały granice reagowania na traumę i wydawało się, że nie ma powrotu do normalności. Kluczowa postać męczyła się sama z sobą, a ja podchwytywałam negatywne wibracje. Wcześniejsze starcie z Ogarem i Zbawcą zniszczyło Julię, a w tak słabej kondycji psychicznej trudno było nie wejść w omamy osobliwej obsesji i zwodniczego egoizmu w pogoni za czarnym charakterem. W moim odczuciu, autor za daleko zaprowadził Julię w gęstą koszmarną ciemność, abym uwierzyła w nią.

Pomysł na fabułę zaliczyłam do ciekawych. Niekoniecznie podszedł mi styl pisania, ale to już osobiste preferencje, wyczekiwanie na rozbudowane opisy i zwinność w narracji. Bardziej przeszkadzały liczne nielogiczności w zachowaniu policjantki, osobliwe przystawanie na pewne okoliczności, nonszalancja w podejściu do procedur policyjnych. Nie mogłam uwierzyć w opowieść, nawet uwzględniając literacką fikcyjność. Na plus prolog, znakomicie wzbudził zainteresowanie i wprowadził sporo napięcia w interpretacji tego, co doprowadziło do kulminacji dramatycznego momentu w scenariuszu zdarzeń i czy udałoby się w jakiś sposób wymknąć ostateczności. Zawiodłam się na uzasadnieniu motywów kierujących czarnym charakterem, za mało było solidnych podstaw do takiego a nie innego zachowania. Ale czyż niektórym spaczonym zwyrodnialcom nie potrzeba drobnej iskry z przeszłości lub emocjonalnego impulsu, aby przystąpić do dzieła zabijania i uczynienia z tego demonicznej sztuki? Zastanawiające, czy każdy z nas rodzi się z ziarnem nieokiełzanej żądzy, psychopatycznej bezwzględności, spaczonego bestialstwa, które w odpowiednich warunkach wypływają na powierzchnię realności i w najgorszych czynach potwierdzają eskalację? Miałam wrażenie, że „Ogar” nie został w pełni dopracowany, ale to krok w serii, która może jeszcze prowadzić w bardziej intrygujące obszary. Kilka ciekawych aspektów stworzyło potencjał na zajmujący ciąg dalszy. Wytrawny smakosz kryminałów mógł czuć niedosyt prowadzenia akcji i wzmacniania napięcia, jednak czytelnik mniej wymagający wobec sylwetek bohaterów i stopnia realności mógł z zaciekawieniem wejść w scenariusz zdarzeń i poczuć dynamiczność incydentów. Po trzech miesiącach przerwy morderca uderzył, już raz udało mu się uciec przed obławą, czy i tym razem zdołał tego dokonać?

3/6 – w wolnym czasie
kryminał, 296 stron, premiera 26.08.2025
Tekst powstał w ramach współpracy z Secretum.pl

poniedziałek, 22 września 2025

KSIĘŻYCOWY PYŁ

[PRZEDPREMIEROWO]

ARTHUR C. CLARKE

„Umysł ma wiele psów stróżujących i chociaż czasem szczekają bez potrzeby, mądry człowiek nigdy nie ignoruje ich ostrzeżenia.”

Przyjemna przygoda, prosta, ale wciągająca, bez udziwnień, za to z wizją kosmicznych podróży człowieka. Ludzie w dziesiątkach tysięcy zamieszkują bazy miasta na Księżycu, przemieszczają się między planetami, jednak wciąż, pomimo badań naukowych, mało wiedzą o naturalnym satelicie Ziemi. Niektóre obszary księżycowego krajobrazu pozostają nieznane, zaskakują odkrywców, pionierów, badaczy, firmy nastawione na biznes, turystyczny jak w przypadku tej historii. Ludzie szybko zapominają, że Księżyc to dziwny i piękny świat, potrafi zachwycić i okazać się bezwzględnym zabójcą.

Scenariusz zdarzeń nie należy do skomplikowanych. Dwadzieścia dwie osoby, po nagłym wstrząsie księżycowej materii, pochłania pył o specyficznych właściwościach. Wycieczka turystyczna, baza do cudownych wspomnień, za sprawą naturalnego kataklizmu, staje się walką o przetrwanie. Monotonna, pozbawiona cech szczególnych, powierzchnia Morza Pragnienia, nie ułatwia pracy ekipie poszukiwawczej. Pat Harris, kapitan uwięzionego pojazdu, stara się za wszelką cenę nie tracić ducha i nadziei na ocalenie pasażerów. Zdaje sobie sprawę, że szanse na przeżycie są minimalne a sytuacja wymaga walki nawet z groźnym przeciwnikiem.

Obserwuję próby bohaterów utrzymania się przy życiu od strony fizycznej i psychicznej. Zachowania ofiar trzęsienia atrakcyjnie ukazują mentalność i naturę człowieka w przerażającej sytuacji praktycznie bez wyjścia. Odzywają się naturalne instynkty, ambicje i pragnienia, do głosu dochodzą różne temperamenty, ale też rodzi się coś szczególnego. Athur C. Clarke frapująco ukazuje łatwość, z jaką ludzie zapominają ziemskie wspomnienia, wystarczy kilka pokoleń, aby historia macierzystej planety zatarła się w pamięci, świadectwach i podręcznikach. Jest w tym coś surowo prawdziwego a zarazem przewrotnego. Daje do myślenia z perspektywy życia jednostki, cywilizacji i gatunku ludzkiego. Co więcej, aby docenić własny świat ludzie muszą zobaczyć go z kosmosu. Przekazy powieści wciąż pozostają aktualne, nie starzeją się.

Autor interesująco, w żartobliwej odsłonie, przedstawia społeczną fascynację spiskowych teorii powiązanych z niezidentyfikowanymi obiektami latającymi. Socjologiczne spojrzenie na to, co działo się w amerykańskiej mentalności lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Liczyłam na odmienne brzmienie finałowej odsłony, lecz nie narzekam, elementy księżycowej układanki dobrze do siebie pasują, chociaż pod koniec czuć pospiech dopasowywania. Ciekawie spogląda się na przyszłe wizje znajomości kosmosu i technologie zdobywania, biorąc pod uwagę, że książka powstała w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym roku. Nauka bardzo rozwinęła się, ale natura człowieka niczym nie zaskakuje. Z jednej strony to atut, specyficzna pewność, trwałość i znajomość, z drugiej coś ograniczającego, zawadzającego i kolidującego z planami ekspansji. 

Inne dotychczas przedstawione na Bookendorfinie tytuły z serii Wehikuł czasu: "Wszystko jest iluzją", "Filmowy wehikuł czasu", "Poranek dnia zagłady", "Najazd z przeszłości", "Powtórka", "...i ujrzeli człowieka", "Kukułcze jaja z Midwich", "Czarna chmura", "Odyseja kosmiczna 3001. Finał", „Odyseja kosmiczna 2001”, „Odyseja kosmicznej 2010”, "Odyseja kosmiczna 2061", "Spotkanie z Ramą", "Rama II", "Koniec dzieciństwa", "Bill, bohater galaktyki", "Biada Babilonowi", "Olśnienie", "Równi bogom", "Klany księżyca Alfy", "Radio Wolne Albemuth", "Czas jest najprostszą rzeczą", "Umierając żyjemy", "Ziemia trwa", "Opowiadania najlepsze", "Osa", "Kwestia sumienia", "Ostatni brzeg", "Człowiek do przeróbki", "My", "Gdzie dawniej śpiewał ptak", "Gwiazdy moim przeznaczeniem", "Drzwi do lata", "Wieczna wojna", "Cieplarnia", "Przestrzeni! Przestrzeni!", "Non stop", "Aleja potępienia", "Kwiaty dla Algernoma", "Hiob. Komedia sprawiedliwości", "Rój Hellstroma", "Wieczna wolność", "Więcej niż człowiek", "Gwiazdy jak pył", "Prądy przestrzeni", "Kamyk na niebie", "Koniec wieczności".

4.5/6 – warto przeczytać
science fiction, 284 strony, premiera 23.09.2025 (1961), tłumaczenie Radosław Kot
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis.

W GŁĘBINIE

[PRZEDPREMIEROWO]

WILL DEAN

„Wyglądaj na silnego, gdy jesteś słaby, i na słabego, gdy jesteś silny.”

Książka miała w sobie coś, co sprawiało, że zanurzyłam się w jej głębinach z poczuciem zagadkowo spędzanego czasu. Odczuwałam grozę sytuacji, w której znalazła się główna bohaterka, narratorka opowieści. Intensyfikujący się strach przed czymś co nie powinno stać się, niemożność decydowania o własnym losie, całkowite uzależnienie od załogi. Will Dean poradził sobie z intensyfikowaniem niepokoju i kryminalnej intrygi. Oddał atmosferę zaglądania w otchłań czegoś, co przyciągało i jednocześnie niszczyło krok po kroku. Z jednej strony środowisko zmieniające perspektywę postrzegania, z drugiej ludzki umysł walczący o przetrwanie. Nie wiadomo było, czego bardziej bać się, oceanicznych zagrożeń czy intencji człowieka. Intryga stwarzała pole do interpretacji źródeł postaw postaci. Nić tajemnicy oplatała poznawane prawdy, a źródło światła niewiele ujawniało. Finałowa odsłona także niosła w sobie coś zwodniczego i zdradliwego.

Dobrze bawiłam się przy thrillerze ze sprawnie rozbudowaną sferą psychologiczną i atrakcyjnie zróżnicowanymi postaciami. Co prawda, w pewnym momencie schemat incydentów scenariusza zdarzeń powielał się, jednakże nie czułam znudzenia a frapującą ciekawość. Atrakcyjny pomysł na fabułę, zręczne oddanie specyfiki nurkowania głębinowego i wszelkiego niebezpieczeństwa z tym powiązanego, to mocne atuty powieści. Sześciu nurków głębinowych zostało zatrudnionych przez spółkę naftową do prowadzenia przez niemal miesiąc prac sto metrów pod powierzchnią wód Morza Północnego. Kiedy słona woda i ropa naftowa sterowały życiem głębinowym wszystko mogło zmienić się w mgnieniu oka. Zamknięta ciasna przestrzeń nie była niczym nowym dla „szczurów komorowych”, a jednak niemal od początku nie wszystko szło zgodnie z planem. Do niemogącej tolerować żadnego błędu walki z przeciwnościami morskiego środowiska docierała przerażająca świadomość konieczności walki o przetrwanie w zagrożeniu z ludzkich rąk. Kiedy jeden z nurków został odnaleziony martwy, nikt nie spodziewał się kierunku, w jakim potoczą się losy innych. „W głębinie” wsysało w katastroficzny wir mrocznych czynów, klaustrofobiczną mieszankę lęków, nienasycony nurt zwodniczej ludzkiej wyobraźni. Przydatny okazał się mini słowniczek nurkowania głębinowego i poglądowy schemat jednostki wsparcia dla grupy nurków.

4.5/6 – warto przeczytać
thriller psychologiczny, 336 stron, premiera 23.09.2025 (2024), tłumaczenie Radosław Kot
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis.

niedziela, 21 września 2025

MOC ZAUFANIA SOBIE

CURRO CAÑETE

„Szczęście się wypracowuje, sukces się tworzy, radość się trenuje.”

U każdego pojawia się moment, że nie tylko zadaje sobie pytanie o sens własnego życia, ale usilnie stara się znaleźć odpowiedź, nie według tego, czego od niego oczekuje środowisko społeczne, ale we własnych myślach, a co najważniejsze, w zgodzie z samym sobą. Jednak by tego dokonać, gdyż wbrew pozorom nie jest to łatwe wyzwanie, trzeba najpierw dokładnie poznać samego siebie, dotrzeć na najgłębszych warstw świadomości, tam gdzie człowiek potrafi doskonale ukrywać się i maskować nawet przed sobą. Niektórzy rodzą się z lekkością samopoznawania, inni potrzebują uzbierać więcej przeżyć życiowych, aby kształtować tę umiejętność, a jeszcze inni zamykają się na wszelki szczery dialog samego ze sobą. Mam wrażenie, że dużo pracy nad sobą za mną, ale wciąż podlegam samodoskonaleniu w sferze intymnej prawdy o sobie, tego, czego pragnę naprawdę, co przynosi mi nie chwilową radość, ale długotrwałe szczęście. 

Pierwsza transformacja z miałkich celów i osądów miała miejsce we wczesnej dorosłości, później w dojrzałości, kiedy pojawiły się dzieci. Nie zmieniła się diametralnie piramida życiowych priorytetów, ale zmieniłam się ja. Jestem dumna, że nauczyłam się między innymi asertywności i zdobyłam odwagę na zerwanie więzów z toksycznymi ludźmi. Ostatnia mentalna ewolucja związana była z opieką nad paliatywnym tatą i mamą chorą na Alzheimera, kiedy nie tyle doszło do przemiany, co zdobyciu potwierdzenia słuszności objętego kursu samodoskonalenia, wagi poznawania własnych możliwości, a co z tym powiązane, własnej wartości. Wtedy pojawiło się silne zaufanie do samej siebie, nie przed laty, kiedy życie zawodowe i naukowe przebiegało w splendorze sukcesu, nawet nie wobec wyzwań zdrowotnych, a właśnie gdy bazą stała się najściślejsza sfera osobista, wówczas poczułam głęboką więź samej z sobą. Czy zakończyłam pracę nad sobą? Oczywiście, że nie. Jeszcze dużo mam do przemyślenia i wprowadzenia w życie, wciąż za słabo kocham siebie, ale cieszę się, że proces zmieniania nastawienia do pewnych spraw, odchodzenia od złych nawyków i wyrabiania dobrych, nadal trwa. Przekonałam się, że to mega satysfakcjonująca aktywność w różnych ujęciach samodoskonalenia, osobowości i temperamentu, bez względu na wiek i etap w życiu. Dlatego z zainteresowaniem sięgam po publikacje bazujące na neurologii, psychologii, filozofii, historii, socjologii, językoznawstwie, archeologii, antropologii, a nawet ostatnio szeroko rozumianej kultury i sztuki.

„Moc zaufania sobie” jest poradnikiem, w którym każdy znajdzie potwierdzenie własnych rozterek, wskazówki do ich rozstrzygnięcia, techniki uświadamiające jakie kierunek powinny przyjąć pożądane zmiany, nie w ujęciu wszystkich, ale we własnych oczach. Kiedy szczerze analizuje się stopniowe zdobywanie wiedzy o sobie, popełnianych błędach, braku lub zbyt krytycznym podejściu do siebie, książka wiele wnosi i uświadamia. Co prawda, drażnią liczne powtórzenia tego samego, ale rozumiem, że ważne przesłania warto powielać według różnych form, aby odbiorca wybrał tę, która brzmi dla niego najbardziej przekonująco. Liczne przykłady z doświadczeń autora i historie innych wspomagają podkreślenie ważnych myśli, udowadniają, że wydobycie tego, co jest w nas samych, wiara w siebie, ucieczka od ograniczeń, zarządzanie myślami, reakcjami i emocjami, dostępne są dla każdego. Przyznałam przed sobą, że Curro Cañete wzmocnił we mnie pragnienie kontynuacji pracy nad sobą, uczynienia wnętrza mnie bardziej komfortowego, sprawienia, aby pryzmat moich przekonań nie determinował postrzegania świata, bym swobodniej potrafiła odrzucać i eliminować ograniczenia. Wynotowałam aspekty do przemyśleń, cenny wskazówki, w tym, że jeśli zmodyfikujemy zachowanie poprzez siłę woli bez zmiany przekonania, prędzej czy później do niego wrócimy. Niby to czułam, niby wiedziałam, niby wdrażałam, ale właśnie w słownej odsłonie nabrało wiarygodnej mocy. Zachęcam do poznania tego tytułu, bez względu na to, czy lubisz czy nie poradniki, od czasu do czasu warto przyjrzeć się sobie w neutralnych oczach kogoś innego, oferującego wsparcie w samodoskonaleniu. Ile wyciągniemy dla siebie, zależy od nas samych, bo każde życie jest unikalne i mimo podobnych scenariuszy wykształcamy różnice. To jednostka wymyśla własne życie, jeśli czyni to świadomie, w końcu staje się ono wewnętrzną prawdą.

4.5/6 – warto przeczytać
poradnik, psychologia, 264 strony, premiera 09.04.2025 (2019), tłumaczenie Ima Samson
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Bellona.

sobota, 20 września 2025

PIASECZNIKI

GEORGE R.R. MARTIN

„Ale prawda jest zimna, pusta i straszna, a kłamstwa bywają piękne i pokrzepiające.”

Czytanie twórczości George R.R. Martina sprawia wiele przyjemności i radości, dotyczy to krótkich i długich form literackich. Na antologię „Piaseczniki” zwróciłam uwagę wiedziona pragnieniem ponownego spotkania z niezwykłymi niby insektami, jakże mocno wkraczającymi w znajomość psychiki człowieka. Osobliwe stworki, będące odbiciem myśli i czynów gatunku ludzkiego, zaimponowały mi już wiele lat temu. Chętnie do nich powracam, gdyż opowiadanie ma wszystko to, co lubię w solidnie napisanej fantastyce, świetny pomysł na fabułę, znakomitą prezentację twórczej wyobraźni, rewelacyjnie sportretowanego złego bohatera, garść ciekawych refleksji do podchwycenia. Zachęcam gorąco do poznania, wejścia w klimat ubarwiony thrillerem, mroczną odsłoną konsekwencji czynów, szczególną aurą obcego kosmicznego życia.

Bardzo spodobało mi się „W Domu Robaka”, akcja nasycona sensacją, mrokiem i wilgocią podziemnych korytarzy, bezwzględną walką o przetrwanie, frapującą przemianą obcych ras. Cenne, że utwór zachęcał do poświęcenia chwili na myśl, że zemsta może prowadzić ku temu, co dotąd było niezrozumiałe. Z kolei, „Mroźne kwiaty” przenikały lodowatym zimnem, przedziwnym letargiem pragnień i marzeń, światem iluzji łapiącym w pułapkę wymieszania prawdziwości i nieprawdziwości, wampirów i wiatrowilków. Autor frapująco oddał wątek samotności, i ponownie, odbicia walki o życie. Rewelacyjnie od strony psychologicznej poprowadził z jednej strony unikalną, z drugiej całkiem zwyczajną, przewrotną grę wymieszania kłamstw i prawd, wiary i niewiary, herezji i prawowierności. A wszystko w kosmicznej otoczce klimatycznej. 

Koncepcja rozwijania wyjątkowych zdolności przez człowieka, podstaw powstawania nowego gatunku, pragnienia przemierzania wszechświata w zdobywaniu wiedzy i władzy, pojawiła się w „Szybkich pomocnikach”. Zamysł roli anielicy jako odpowiedzi na samotność w pozaziemskiej podróży ciekawie ubarwił opowiadanie, podobnie jak spotkanie energii i materii, ale nie w pełni przekonał. Wędrówka po gwiazdach, po pajęczynie czasu i przestrzeni, zatrzymanie się na skrzyżowaniu kosmicznych szlaków, wejście w długie cienie „Kamiennego miasta” wyrzutków, poznanie lisoludków, przyciągnęło uwagę od strony narodzin, trwania i przemijania światów różnorodnych cywilizacji. Nie poczułam się wygodnie w towarzystwie „Gwiezdnej Pani”, jednak doceniłam pomysłowość pisarza na zobrazowanie gwiezdnych slumsów i utrzymanie się przy życiu w skrajnie niesprzyjających warunkach. 

Zerknijcie również na wrażenia po spotkaniu z innymi książkami George R.R. Martina "Gra o tron" (marzę, aby wreszcie wpadła w moje ręce jej komiksowa wersja), "Starcie królów", "Nawałnica mieczy: stal i śnieg", "Nawałnica mieczy: krew i złoto", "Panowanie smoka" (pierwszy tom ilustrowanej historii dynastii Targaryenów"), "Aforyzmy i mądrości Tyriona Lannistera", a także odrębną powieścią, choć także z gatunku fantastyki, "Światło się mroczy". Natomiast miłośnikom krótkich form literackich utrzymanych w klimacie fantasy proponuję spotkanie z "Księgą magii". Wrażenia z tych przygód czytelniczych na Bookendorfinie.

4.5/6 - warto przeczytać
antologia, fantastyka, 288 stron, premiera 20.05.2025 (1973-1978)
tłumaczenie Danuta Górska, Michał Jakuszewski, Darosław J. Toruń
Tekst powstał w ramach współpracy z Secretum.pl

piątek, 19 września 2025

PUNKTY PRZECIĘCIA

PAULINA CEDLERSKA

„Przeszłość potrafi zmieniać przyszłość. Ale to zawsze my mamy ostatnie słowo.”

Mega satysfakcjonująca przygoda czytelnicza, podkręcała wyobraźnię w interpretowaniu zdarzeń i zachowań, zgrabnie wciągała w zabawę wysuwania domysłów i przypuszczeń. Od pierwszej do ostatniej strony trwałam w oczekiwaniu na postępujący bieg scenariusza zdarzeń. Pozytywnie szalona wzorzysta fabuła. Intryga wyjątkowo mocno zaplątana. Wątki pozszywane frapującymi nićmi akcji. Wiele się działo, sporo na pierwszym i drugim planie. Paulina Cedlerska co chwilę zaskakiwała obrotem spraw, jednocześnie konsekwentnie trzymała się wytyczonego szlaku prowokowania czytelnika do mylenia tropów i gubienia wskazówek. Długo nie potrafiłam domyśleć się dokąd wszystko zmierza, jakie barwy przyjmie, jaki obraz pokaże w finałowej odsłonie. A w finałowej odsłonie, podobnie jak w całej powieści, poczułam sporo czytelniczej przyjemności i satysfakcji. 

Porwała mnie psychologiczna odsłona kluczowej kobiecej postaci. Wspaniale się ją rozgryzało. Niczym detektyw uczepiałam się każdej myśli, słowa i wspomnienia Luizy. Wnikałam w osobiste odczucia. Wydawało mi się, że chwyciłam klucz do jej duszy, lecz po chwili przekonywałam się, że jeszcze czaiło się kilka niespodzianek. Autorka zgrabnie łączyła przeszłość z teraźniejszością, trochę za szybko, jak dla mnie, następowały zmiany czasowe, ale żywiołowość przyciągała. Stworzyła solidny thriller psychologiczny, znakomicie podszyty kryminalnymi mocnymi akcentami, z ciekawą paletą bohaterów. Zastrzeżenia, ale naprawdę drobne, miałam wobec kilku wtrąceń opisów, zbyt naprowadzających na właściwy trop, przykładowo opis schowania pieniędzy użyty w dialogu. Nie do końca wykazywałam się zrozumieniem wobec osobliwej relacji Luizy z mężem, lecz ludzie mają prawo żyć według własnych postanowień, reguł i umów. 

Wszystko zaczęło się od odnalezienia na morskiej plaży zgwałconej, okaleczonej i zabitej dziewczyny, o ironio, tropiącej w realu mroczne sekrety historii i zamieszczającej je w social mediach. Później mroczne incydenty zagęszczały się, zaś Luiza musiała skonfrontować się z własną dramatyczną przeszłością. Jak duży wpływ na bieżące interpretowanie rzeczywistości, miejsc i osób mają podlegające metamorfozie wspomnienia? Czy możemy oprzeć się na nich w poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące nas pytania o przeżycia, zwłaszcza traumatyczne? Dokąd prowadzi zmienna i poszatkowana pamięć w meandrach lęku i zaprzeczenia? W jakim stopniu pozwala kreować to, kim jesteśmy? Jestem zdecydowanie na tak, abyście podchwycili „Punkty przecięcia” i świetnie się bawiąc rozszyfrowali, o co tak naprawdę w przybliżanej historii chodziło. 

5/6 - koniecznie przeczytaj
thriller psychologiczny, 382 strony, premiera 30.07.2025
Tekst powstał w ramach współpracy z Secretum.pl

czwartek, 18 września 2025

NERON

CONN IGGULDEN

NERON tom 1

„Imię może być nieśmiertelne, ale już nie wspomnienie o człowieku, bo ono rozwiewa się jak pył na wietrze.”

Mam słabość do książek autora, znakomicie się przy nich relaksuję, zdobywam wiedzę, zaglądam przez okno historii w różnych barwach intrygi. Conn Iggulden posiada niezwykłą zdolność do przekonującego odmalowywania obrazów epoki, miejsc, zdarzeń i postaci. Uwzględnia w fabule jak najwięcej faktów, wydobywa z historycznych dowodów to, co wydaje się prawdziwe, sięga po charakterystyczne cechy i symbole, nie unika bazowania na rozmaitych przekazach i legendach. Dzięki temu wprowadza czytelnika w wybrany klimat historyczny. Pierwszy tom trylogii o Neronie natychmiast przyciągnął moją uwagę. Z ogromnym zainteresowaniem wkraczałam w starożytność, z której współczesna cywilizacja wiele czerpie a osiągnięcia imponują. Życie cesarzy leży w moich bliskich zainteresowaniach, frapująco poznaje się zwykłe i niezwykłe aktywności, światły i mroczny dorobek. Koło losów i stanowisk nieustannie się obracało, jedni rośli w potęgę, inni upadali, bez gwarancji uznania i sprawiedliwości, poparcia rodziny i przyjaciół. Jakże przewrotny okazywał się scenariusz stawania na politycznym szczycie lub upadku z niego.

Conn Iggulden wyszedł w powieści od trzydziestego siódmego roku a zakończył w czterdziestym trzecim. Jedną z głównych bohaterek była matka Agrypina Młodsza. Pisarz poświęcił jej sporo miejsca i to jej sylwetkę najszczegółowiej przedstawił. Czułam lekki niedosyt portretowania innych postaci, niedostatecznie poświęcił im uwagi, jednak do pewnego stopnia rozumiałam przyjętą koncepcję. Udało się ukazanie świata, w którym wiodącą rolę odgrywały ambicje realizowane z bezwzględnością, podobnie jak naginanie woli innych, czy toczenie bitw bez udziału dźwięków, zaś torowanie drogi do władzy licznymi morderstwami. Oczekiwałam więcej migawek z Miasta Siedmiu Wzgórz, jakże atrakcyjnego nie tylko od strony społecznej, hałaśliwego, awanturniczego i pękającego w szwach, ale również imponującej architektury i rozwiązań budowlanych, chociaż nie Rzymowi poświęcona była książka. Czułam strach i terror rozlewające się po ulicach miasta, najpierw za panowania Tyberiusza, później Kaliguli, i chwilę pozornego oddechu przy Klaudiuszu. Publikacja wzbogacona o notę historyczną, mapy i drzewo genealogiczne dynastii julijsko-klaudyjskiej. Zerknij na inne tytuły Conna Igguldena przedstawione na Bookendorfinie ("Lew", „Bramy Aten”, „Protektor”, „Sokół spartański”).

4.5/6 – warto przeczytać
powieść historyczna, 428 stron, premiera 17.06.2025 (2024), tłumaczenie Katarzyna Karłowska
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis.

środa, 17 września 2025

COAST ROAD

ALAN MURRIN

„Bardzo łatwo stać się duchem we własnym życiu.”

Powieść sprawiła wiele przyjemności. Zgrabnie rozłożony scenariusz zdarzeń, z ciekawie zaplecioną intrygą, atrakcyjnymi kobiecymi postaciami. Alan Murrin nie tyle koncentrował się na odmalowaniu portretów bohaterek, co na ich przykładzie, oddaniu klimatu prawnego i społecznego sprzeciwu wobec rozwodów w Irlandii połowy lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Odniosłam wrażenie, że celowe oszczędne uszczegółowienie osobowości, w zamian koncentracja na temperamentach, postawach i wewnętrznym konflikcie, do pewnego stopnia oddawało ówczesne przedmiotowe traktowanie kobiet przez męską część społeczeństwa. Stabilna dominacja mężczyzn naznaczała każdy aspekt życia, związany z przyporządkowaną rolą gospodyni domowej i opiekunki rodzinnego życia, oraz pozbawienia swobody decydowania o własnym losie i wolności realizacji marzeń.

Alan Murrin wplótł w fabułę przykłady tłamszenia ambicji kobiet, niedoceniania ich siły na polu zawodowym, uniemożliwiania realizacji własnych ambicji. Małżeństwo stało się nierozerwalnym węzłem dwójki osób, jakże często tak naprawdę obcych sobie, pozbawionych wzajemnego zaufania, nie wspominając o szczerości, przywiązaniu, przyjaźni, a tym bardziej miłości. Zadziwiające, że dopiero w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym piątym roku społeczeństwo Irlandii zagłosowało w referendum za zniesieniem wpisanej do konstytucji niedopuszczalności rozwodów. Ale czy mentalnie społeczeństwo nadąża za prawnymi zmianami? Trzeba sporo czasu, nawet dwóch lub trzech pokoleń, aby silny, oparty na katolicyzmie, element tradycji, dostosował się do oczekiwań i transformacji świadomości praw jednostki. Z innego ujęcia, czy nie za szybko i za łatwo rozwiązywane są obecnie więzy małżeńskie, traktowane nie jako coś wyjątkowego, a jako zwykła umowa z opcją trwania tylko na jakiś czas?

Autorowi udało się przybliżyć utarte zasady funkcjonowania w małej społeczności, w których wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, a plotka jest potężnym narzędziem komunikowania i kształtowania opinii, a także narzędziem ośmieszania, pogardy i wykluczenia. Colette jako wolny duch artystyczny musiała mierzyć się nie tylko z własnymi demonami i wyrzutami sumienia, ale i społecznym ostracyzmem. Upodlające zniżanie się do poziomu zbiorczych oczekiwań, pogarda dla wykraczających poza oczekiwane czynów, podporządkowania się w imię szansy relacji z dziećmi, rezygnacja z muzyki duszy, tracenie wiary i nadziei, przygnębiająco przedstawiało się. Jednak nie można było nie dostrzec jak silną osobowością była ta kobieta, co pragnęła zmienić we własnym życiu i u lokalnych mieszkańców. Z kolei, Izzy związana z polityką bardziej niż by sobie tego życzyła, tracąca własne ja dla kogoś, kto jej nie rozumiał, szukająca pocieszenia w duchowej bliskości z kimś spoza rodziny, od czasu do czasu wystawiała głowę nad przeciętność, aby złapać świeży oddech i móc przetrwać kolejne lata małżeństwa. Czy akceptacja jest równoważna z poddaniem się? Czy jest kluczem do pogodzenia się samej z sobą? Czy rezygnacja z części siebie to siła oddania, a może świadectwo przegrania walki?

4.5/6 – warto przeczytać
literatura obyczajowa, 270 stron, premiera 05.05.2025 (2024), tłumaczenie Mikołaj Denderski
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Uniwersytetu Jagiellońskiego.

wtorek, 16 września 2025

WSZYSTKO JEST ILUZJĄ

HENRY KUTTNER

„To zdumiewające, jak człowiek może się nauczyć ignorować fakty niezgodne z jego przekonaniami.”

Zbiór opowiadań, przy których łapie się chwile sympatycznego czytania, osadzone w klimacie fantastyki. Znajomość pierwszego tomu („Czytelniku, nienawidzę cię”) nie jest konieczna, aby podążać w zgodzie z drugim, jednak zachęcam do poznania, wiele oferują. We "Wszystko jest iluzją" pojawiają się nawiązania do poprzednich bohaterów, członków osobliwej rodziny Hogbenów, ale jako ubarwienie opowieści. Generalnie, to, co dzieje się w życiu mutantów, z rodowodem sięgającym aż Atlantydy, przedstawione jest z zabawnej, pełnej atrakcyjnego humoru, strony. Nie sposób nie uśmiechnąć się, zwłaszcza, kiedy patrzy się na poczynania nie całkiem rezolutnego Hueta, jego obdarzonych osobliwymi zdolnościami dziadka, wujka, ojca i matki. Wojskowe ambicje, profesorskie perypetie, stos kłopotów, zemsta w rozmiarze maksi, manipulowanie genami, to komiczne mini opowieści. Absurdalne sytuacje, szalone pomysły, głupota wymykająca się kontroli, niezwykłe moce, tajemnicza przeszłość, dobre i złe intencje, a nade wszystko rodzinny honor i pragnienie spokojnego życia.

Pozostałe opowiadania obracają się w klimacie lekkiego thrillera. Henry Kuttner wykazuje się znakomitym wyczuciem społecznych trendów, wizualizacji przyszłości nauki i jej osiągnięć. Moim faworytem jest „Wstrząs” z przybyszem z przyszłości, kluczem do idealnego świata, z fenomenalnie zaskakującym zakończeniem. Podoba mi się „Twonk”, który udanie wpisuje się we współczesne obawy dotyczące użytkowania sztucznej inteligencji. Co prawda, w opowiadaniu mamy do czynienia z przykładem wysoko rozwiniętej kultury obcych, jednak charakter i trend zmiany cywilizacji wybrzmiewa podobnie. Duży plus za ciekawe zawieszenie w finałowej odsłonie. Z kolei, „Problem mieszkaniowy” (1944) traktuję jako inspirację dla powstania „Piaseczników” (1979) George’a R.R. Martina, które wręcz uwielbiam. Jakże zbliżone w wydźwięku i przesłaniu historie, osobliwi miniaturowi mieszkańcy zamkniętego świata, połączeni niewidzialną nicią z właścicielami domu, adekwatnie do okoliczności reagujący na otoczenie. Wiele sondowania mrocznej ludzkiej natury, nawet z pozoru niepozornej i niewinnej.

Wyśmienitym wybieganiem wyobraźnią w przyszłość jest „Tajemnica poliszynela”, z udziałem inteligentnych robotów, manipulowania rzeczywistością, sterowania zachowaniem człowieka, zmierzania ludzkości ku nieznanej zagładzie. Utwór powstał w 1944 roku, kiedy wydawało się, że ludzie nie sięgną gwiazd, a jednak udało się to w przypadku naturalnego satelity Ziemi, a marzenia podboju kosmosu oscylują wokół praktycznych rozwiązań. Ciekawy klimatycznie jest „Rytuał”, iluzorycznie ściągający w fantasy z korporacyjną magią będącą podstawą cywilizacji, oferujący materiał do refleksji. „Oto dom” dotyka metafizycznych wątków postrzegania świata, sporo emanacji niepokoju, nieokreślonej i nieuchwytnej siły. Atrakcyjne zakończenie kojarzy się z funkcjonowaniem jednostki ogarniętej nie tyle lękiem przed domowym zaciszem, co psychicznym podporządkowaniem social mediów. Podobna otępiałość i bezwolność, niejako na własne życzenie. Autor zaprasza czytelnika do podziemia kopalni, gdzie żyją gnomy, człowiek i tam potrafi destrukcyjnie namieszać. Tytułowe „Wszystko jest iluzją” to typowa bajka dla dorosłych, z moralnym przesłaniem, diabelskim wymiarem kary za hardość i zwątpienie, pytanie tylko, czy odpowiednio dawkowaną nauczką. 

Inne dotychczas przedstawione na Bookendorfinie tytuły z serii Wehikuł czasu: "Filmowy wehikuł czasu", "Poranek dnia zagłady", "Najazd z przeszłości", "Powtórka", "...i ujrzeli człowieka", "Kukułcze jaja z Midwich", "Czarna chmura", "Odyseja kosmiczna 3001. Finał", „Odyseja kosmiczna 2001”, „Odyseja kosmicznej 2010”, "Odyseja kosmiczna 2061", "Spotkanie z Ramą", "Rama II", "Koniec dzieciństwa", "Bill, bohater galaktyki", "Biada Babilonowi", "Olśnienie", "Równi bogom", "Klany księżyca Alfy", "Radio Wolne Albemuth", "Czas jest najprostszą rzeczą", "Umierając żyjemy", "Ziemia trwa", "Opowiadania najlepsze", "Osa", "Kwestia sumienia", "Ostatni brzeg", "Człowiek do przeróbki", "My", "Gdzie dawniej śpiewał ptak", "Gwiazdy moim przeznaczeniem", "Drzwi do lata", "Wieczna wojna", "Cieplarnia", "Przestrzeni! Przestrzeni!", "Non stop", "Aleja potępienia", "Kwiaty dla Algernoma", "Hiob. Komedia sprawiedliwości", "Rój Hellstroma", "Wieczna wolność", "Więcej niż człowiek", "Gwiazdy jak pył", "Prądy przestrzeni", "Kamyk na niebie", "Koniec wieczności".

4.5/6 – warto przeczytać
fantastyka, 378 stron, premiera 27.05.2025 (1941-1977)
tłumaczenie Danuta Górska, Jolanta Kozak, Zbigniew A. Królicki, Zofia Uhrynowska-Hanasz
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis.

poniedziałek, 15 września 2025

MORDERCZA PANI SHIM

JIYOUNG KANG

„Nie ma złych ludzi, są jedynie złe uczynki.”

Z dużym zaciekawieniem sięgam po koreańską twórczość. Posiada niesamowitą moc przyciągania. Wchodząc w nią czuję, że przemierzam mało uczęszczanymi ścieżkami literatury. Powieści cechuje niezwykła schludność narracyjna, wparta ogromną wrażliwością na ludzkie emocje, wyjątkową spostrzegawczością szczegółów zwykłego życia, bystrością wyłapywania i zrozumienia społecznych uwarunkowań i trendów. Wydaje się, że każdy detal ma znaczenie. Pozornie proste scenki niosą wiele ciekawych przekazów i materiału do refleksji. Niemal zawsze w tle odzywa się radość ze spotkania z przyrodą, bliskość obcowania ze sztuką, celebracja tradycji kulinarnych. Dominuje szacunek wobec człowieka, znajomość wartości doświadczeń życiowych i stałego cyklu życia.

„Mordercza pani Shim” znakomicie wpisuje się w powyższy opis, jednak w unikalny, zadziorny i przewrotny sposób. Jiyoung Kang perfekcyjnie łączy thriller, kryminał i komedię. Który z klimatów powieści jest wiodący, zależy tak naprawdę od czytelnika, podejścia wobec kierunku przebiegu fabuły, wyczucia kontekstu zbrodni, interpretacji osobowości i postaw bohaterów. Autorka przybliża atrakcyjnie zagmatwaną intrygę z perspektywy kilku postaci. Każda z własną historią, osadzoną w różnorodnych źródłach półmroku lub mroku, zgrabnie włącza się w główny nurt scenariusza zdarzeń. Zaskakujący obrót spraw odbija w krzywym zwierciadle mrok ludzkiej duszy, ambicji i pragnień. Opowieść o biurze detektywistycznym, zajmującym się nie tylko poszukiwaniem zaginionych, czy potwierdzaniem niewierności, ale również absurdalnym szkarłatem polowania na ofiary, wbrew pozorom niesie dużo ujmującego ciepła rodzinnego. Tytułowa pani Shim, wdowa i matka dwójki dzieci, mierzy się z prozą życia w niecodziennym wymiarze rozwiązywania problemów innych. Jest perfekcyjnie sprzymierzona ze stalowymi ostrzami. Spotkanie z książką zapewnia satysfakcjonującą rozrywkę w morderczej atmosferze i osobliwej celebracji życia, warto na nią zwrócić uwagę, zwłaszcza miłośnicy czarnego humoru.

5.5/6 – koniecznie przeczytaj
thriller, 356 stron, premiera 10.09.2022, tłumaczenie Klaudia Szary
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.

piątek, 12 września 2025

PORANEK DNIA ZAGŁADY

C.L. MOORE

„Być może to czasy tworzą człowieka.”

Powieść zaciekawiła, przyjemnie się w nią wchodziło i śledziło dobrze rozpisaną intrygę. Z jednej strony atrakcyjna przygoda czytelnicza, z drugiej wyraźnie słyszalne echa czasów lat pięćdziesiątych, klimatu lęku przed wojną atomową i rywalizacją dwóch supermocarstw. To również przyjrzenie się politycznej ideologii opartej na reżimie, etapach i konsekwencjach jego aktywności. Komus z prezydentem Andrew Raleighem, starzejącym się i schorowanym dyktatorem, konfrontował się z kalifornijskim Anty-Komusowym podziemiem, rebeliantami dzierżącymi klucz do unicestwienia przeciwnika. 

Wielka stalowa propagandowa i kontrolna sieć komunikacji i łączności USA wobec totalnej zagłady, nieczuła na społeczne frustracje, pragnęła utrzymać status quo i za wszelką cenę zgładzić ruch oporu. W tym celu organizowała tajemnicze spektakle uliczne. Do jednego z teatrów zaangażowała Rohana Howarda, kiedyś aktora z najwyższej półki, teraz Żniwiarza z najniższej warstwy społecznej. Czterdziestoletni Rohan nie pozbierał się po śmierci żony Mirandy sprzed trzech lat. Autorka przedstawiła przemianę wartości kluczowej postaci, mieszaną motywację, rozumienie wspomnień, podążanie za tożsamością, świadomością społeczną i polityczną. Uwierzyłam w głównego bohatera, zgrabnie przedstawiał się zbiór cech charakteru, osobowości i postaw. Entuzjastycznie podchodziłam do teatru widzianego od kulis, zasad gry aktorskiej, budowania napięcia, sztuki w oczach publiczności i z perspektywy wnętrza. 

C.L. Moore stworzyła historię, w której aspekty scenariusza zdarzeń domykały się, oddawały wizję świata zdominowaną przez niegdyś wybawcę po Wojnie Pięciodniowej a teraz dyktatora z systemem symboli popularyzacji i manipulacji opinią społeczną. Jednokierunkowa fabuła uwzględniała nieco sensacji, w stonowanym tempie i tonie. Sporo działo się dopiero w finalnej odsłonie, mniej zaskakująco, bardziej refleksyjnie. Obecnie cenimy powieści solidniej i bardziej szczegółowo umocowane, ale w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku prosty i przejrzysty styl twórczości dominował w fantastyce. Mnie się podoba, chętnie mu się poddaję ze świadomością, że to rys dla wyobraźni, który mogłam kształtować i rozwijać według własnych preferencji, pod warunkiem trzymania się ogólnych wytycznych fabuły. Powieść niebezpośrednie, ale świadectwo stosunkowo niedawnej przeszłości, podrzucała pod rozwagę niestarzejące się przekazy.

Inne dotychczas przedstawione na Bookendorfinie tytuły z serii Wehikuł czasu: "Filmowy wehikuł czasu", "Najazd z przeszłości", "Powtórka", "...i ujrzeli człowieka", "Kukułcze jaja z Midwich", "Czarna chmura", "Odyseja kosmiczna 3001. Finał", „Odyseja kosmiczna 2001”, „Odyseja kosmicznej 2010”, "Odyseja kosmiczna 2061", "Spotkanie z Ramą", "Rama II", "Koniec dzieciństwa", "Bill, bohater galaktyki", "Biada Babilonowi", "Olśnienie", "Równi bogom", "Klany księżyca Alfy", "Radio Wolne Albemuth", "Czas jest najprostszą rzeczą", "Umierając żyjemy", "Ziemia trwa", "Opowiadania najlepsze", "Osa", "Kwestia sumienia", "Ostatni brzeg", "Człowiek do przeróbki", "My", "Gdzie dawniej śpiewał ptak", "Gwiazdy moim przeznaczeniem", "Drzwi do lata", "Wieczna wojna", "Cieplarnia", "Przestrzeni! Przestrzeni!", "Non stop", "Aleja potępienia", "Kwiaty dla Algernoma", "Hiob. Komedia sprawiedliwości", "Rój Hellstroma", "Wieczna wolność", "Więcej niż człowiek", "Gwiazdy jak pył", "Prądy przestrzeni", "Kamyk na niebie", "Koniec wieczności".

4.5/6 – warto przeczytać
fantastyka, 312 stron, premiera 17.06.2025 (1957), tłumaczenie Jerzy Moderski
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis.

wtorek, 9 września 2025

RIESE

KRZYSZTOF PIERSA

„Nie obawiaj się człowieka udającego wilka. Obawiaj się wilka, który wciąż udaje człowieka.”

Sympatycznie spędziłam czas z książką. Ubarwiła wieczór czytelniczy tajemnicą o wielkiej wadze, nawet po kilku dziesięcioleciach domagającą się wyjaśnienia. Odwoływała się do wojennej śląskiej historii i poszukiwanego skarbu o wielkiej wartości. Z przyjemnością udałam się w klimat czegoś pobudzającego wyobraźnię, żądzę odkrywania i marzenia o zapisaniu się na kartach historii. Krzysztof Piersa wprowadził w fabułę trójkę różnorodnych kluczowych postaci, wypełnionych pragnieniem przeżycia czegoś niesamowitego. Tomek Ginlet, przewodnik muzealny, Kornelia Jędrzejczyk, była policjantka, Miłosz Matuszyński, pasjonat niesamowitych historii. Trio zdecydowane na wszystko w imię poznania choćby części sekretów krążących wokół Projektu Riese. Jednak niezdające sobie sprawy w jak wielkie niebezpieczeństwo wpakuje się i z kim przyjdzie mu stoczyć walkę na śmierć i życie. A wszystko miało początek w kolejowych tragediach mających miejsce w odstępie zaledwie dwóch tygodni. Na szynach giną barwna postać lokalnej społeczności i prywatny detektyw. 

Spodobało mi się mocne i odważne otwarcie powieści, lubię kiedy pióro pisarskie podkręca atmosferę zdecydowanej niepewności wobec losów postaci. Zakodowany testament do rozszyfrowania, tajemnica jednego z największych skarbów drugiej wojny światowej. Morderca nieustannie czający się obok głównych bohaterów i nie obawiający się wykrycia. Mieszanka elementów powieści, wciągających i sprawiających, że chciałam poznawać ciąg dalszy. Jednak w miarę przechodzenia przez kolejne rozdziały, zaczęła przeszkadzać mi powierzchowność portretów postaci, zbyt przewidywalne incydenty, wygodne rozwiązania akcji, nieadekwatność zachowania chorej na Alzheimera bohaterki. Liczyłam na mocniejszy trzon umocowania powieści i wyciągnięcie więcej z sensacji. Powstał niedosyt wrażeń czytelniczych i znalazł odzwierciedlenie w ocenie książki. Nie zniechęcam do poznania "Riese", ponieważ ma wiele dobrych atutów, nie do końca wykorzystanych, lecz wprowadzających w intrygującą atmosferę i zachęcających do zagłębienia się w prawdziwą historię podziemia Gór Sowich, jakże szczelnie owianą legendami i przypuszczeniami. Wakacje sprzyjają powieściom przywołującymi miejsca wabiące kolorytem historycznych śledztw.

3.5/6 – w wolnym czasie
sensacja, 366 stron, premiera 04.06.2025
Tekst powstał w ramach współpracy z Secretum.pl

poniedziałek, 8 września 2025

SKÓRA

PIOTR KOŚCIELNY

„Człowiek jest uczniem, cierpienie jest jego nauczycielem.” 
Alfred Louis Charles de Musset

Szkarłatny kryminał. Szybko się w nim poruszałam, frapująco penetrowałam tajemnice zbrodni i docierałam do tożsamości mordercy. Autor dość luźno trzymał w niepewności poznawania i stawiania właściwych hipotez. Na plus, podczas śledztwa morderca narzucał policji wyjątkowo silną presję czasu, tylko zastanawiałam się, czy to fizycznie byłoby wykonalne. Liczne makabryczne zbrodnie sprawiały, że poruszałam się w brejowatej masie okrucieństwa i sadyzmu. Uszczegółowiony krwawy opis zbrodni zachęcał do zajrzenia w najmroczniejszą sferę ludzkiej natury. 

Intrygująco bawiłam się podczas prób typowania nazwiska seryjnego mordercy, ale tylko do pewnego momentu. Tuż przed połową książki wpadłam na właściwy trop, chociaż Piotr Kościelny zastosował ciekawą zmyłkę obocznego wątku, a przy tym podsuwał fałszywe ślady i dowody. Doceniłam mnogość różnorodnych postaci zręcznie wprowadzanych do akcji od początku powieści. Często przeszkadzało mi schematyczne podejście do obstawionych ról w opowieści i niska skala emocjonalnych przeżyć. Napotykałam nieścisłości w zachowaniu bohaterów. Przykładowo w dziennikarskiej odsłonie, w decydującym momencie kariery i braku narzędzia komunikacji. Nie do końca byłam w stanie uwierzyć w zachowanie kobiety, chociaż domyślałam się, czym kierował się autor, by wzmocnić napięcie w kolejnych odsłonach krwawej historii. Także rażąca niespójność profesjonalizmu i niedomyślności w aspekcie niemowlaka, czy wyładowania komórki we wrażliwym momencie, nie brzmiały wiarygodnie. Zupełnie nie mogłam uwierzyć w postać Marty, żony Majchrzaka, odebrałam jako hymn pochwalny wzmocniony marzeniem o idealnej partnerce. Pokazową akcję antyterrorystów uznałam za przesadzoną. Zawiodłam się na końcowej motywacji czarnego charakteru. Liczyłam na wnikliwsze społeczne i psychologiczne uzasadnienie, aby przekonać się do źródeł zwyrodnienia i podłoża motywów. 

Komisarz Władysław Majchrzak, as wydziału zabójstw, legenda w policyjnym środowisku, okazał się człowiekiem o silnej osobowości, bezwzględnie dążącym do rozpracowania nieprzeciętnie skutecznego psychopaty. Niekoniecznie polubiłam przejaskrawione szarżowanie śledczego wobec świadków i przełożonego, lecz do pewnego stopnia postawa miała uzasadnienie w przekonaniach mężczyzny. Interesujący wydał się sposób powiązania ze sobą ofiar dokonany przez sprawcę inscenizującego zbrodnie, próbującego dotrzymać kroku spaczonej wyobraźni i żądzy krzywdzenia. Szkoda, że autor potraktował ten motyw nieco taśmowo, mniejszy ilościowo a bardziej osadzony w prowokacji robiłby większe wrażenie. Podobne odczucia miałam wobec grupy specjalnej, żałowałam zmarnowanego wątku, można było więcej wycisnąć napięcia. Wszystko zaczęło się od przypadkowego natrafienia nad brzegiem rzeki na ludzkie szczątki. Makabrycznego odkrycia dokonało ośmioletnie dziecko podczas wędkowania z dziadkiem. Nie tyle seryjny zabójca nad Wisłą, jak pomyślał nadkomisarz Piotr Nowacki, co seryjny zabójca nad Odrą. Wrocławski wydział zbrodni mierzył się z brakiem świadków, motywu i dowodów procesowych. Rozwiązanie sprawy wydawało się odległym punktem na horyzoncie. Zerknij również na inne książki Piotra Kościelnego przybliżone na Bookendorfinie. „Szymek”, okopcony dymem papierosowym i unoszący się w oparach alkoholu. „Układ” mieszający w kotle spisków, korupcji i morderstw, balansujący na styku polityki, biznesu, religii i policji.

3.5/6 - warto przeczytać
kryminał, 476 stron, premiera 16.06.2025
Tekst powstał w ramach współpracy z Secretum.pl

niedziela, 7 września 2025

GERDA

KRZYSZTOF ZAJAS

TRYLOGIA POMORSKA tom 2

„Czasem ważniejsze od szukania sprawcy jest znalezienie ofiary.”

Po chwilowym zachwianiu oceny poprzedniego tomu, znakomity powrót do kryminału wysokich lotów, w takim stopniu, w jakim oczekiwałam po twórczości autora. Podobały mi się obie perspektywy, jedna związana z wojenną przeszłością, druga ukazująca teraźniejszość. Efektownie opisywały scenariusz zdarzeń, oddziaływały na wyobraźnię, trzymały w napięciu. Domyślałam się przebiegu pewnych elementów fabuły, jednak i tak byłam zaskakiwana. Kiedy wydawało się, że chwytam sposób na rozwikłanie supłów prawdy i kłamstw, coś pokazywało, że podążałam błędnymi ścieżkami. 

Dynamiczna akcja, ubrana w szaty sensacji, nie pozwalała oderwać się od stron powieści. Zgrabnie przeplatane i łączone wątki. Zręcznie tkane trzy główne nitki zależności. Udanie podsycane zainteresowanie losami kluczowych postaci. Ciekawe zachowania reprezentantów gangsterskich i policyjnych środowisk. Plastyczne i przekonujące odmalowanie historycznego i współczesnego klimatu Ziem Odzyskanych. Moc destrukcji przemilczanych spraw, dalekich w czasie i bliskich, nie miała sobie równych. Czy udało się Andrzejowi Krzyckiemu i Lucjanowi Bałysiowi przeciąć mrok i dotrzeć do praźródeł morderstw i bestialstwa? Czy potomkini pomorskich Niemców otrzymała odpowiedzi na to, co stało się z jej siostrą Gerdą przed siedemdziesięcioma trzema latami? A co z mieszkańcami Grębówka, czy złamali zmowę milczenia, oddzielili się od przestępczych interesów, poskromili głód zemsty, dotarli do skarbu? Jakie koszmary wyłoniły się z ciemności ludzkiej natury? Jakie role odegrali bohaterowie żywi i umarli? I nić refleksji, czy można żyć w śmierci i umierać w życiu? Zerknij na wrażenia ze spotkań z poprzednimi tomami trylogii pomorskiej ("Wiatraki", "Skowyt nocy") i z trylogią grobiańską ("Ludzie w nienawiści", "Mroczny krąg", "Z otchłani").

5/6 – koniecznie przeczytaj
kryminał, 476 stron, premiera 09.06.2023
Książka wypożyczona z biblioteki.

wtorek, 2 września 2025

SKOWYT NOCY

KRZYSZTOF ZAJAS

TRYLOGIA POMORSKA tom 2

„Los oferuje tyle nieoczekiwanych zwrotów akcji.”

Tom drugi nie do końca przekonał, liczyłam na większe, nie tyle emocje, bo było sporo, co urozmaicenia intrygi. W połowie książki poczułam znużenie monotonią szaleńca walczącego z szaleńcem. Inspektor Andrzej Krzycki wymykał się wszelkim regułom przetrwania, wracał niejako zza światów, co oczywiście w przypadku klasycznej sensacji i oczekiwanego wizerunku kluczowej postaci nie powinno dziwić, tego oczekuje się po mimowolnym superbohaterze, jednak za daleko poszło w kierunku jeden przeciwko całemu światu, a nawet sobie samemu. Podkomisarz Lucjan Bałyś mentalnie towarzyszył Krzyckiemu w igraniu z kostuchą i wyszarpywaniu nadziei na cud. Każdy z mężczyzn na swój sposób pogrążony był w letargu życia i bliskości ze śmiercią. Nie podeszły mi psie tragedie, jak najbardziej wpasowujące się w tytuł, lecz dla mnie było ich za dużo. Doceniam sugestywny styl narracji, plastyczne opisy, wyjątkowo zgrabne łączenie dramatu z lekką, acz wyrazistą, nutą humoru, a także refleksyjne rozmowy z psem i osobiste rozliczenia. 

Mroczny ciężar drugiej odsłony trylogii pomorskiej intensyfikowała presja czasu, liczny zbiór niewiadomych, sypiąca się osobowość, bezpośrednie zagrożenie życia. Szkoda, że autor z dużą dysproporcją obdarzał i odbierał ładunki szczęścia i uśmiechy losu, a i czynnik wybawicielski w kobiecej formie umniejszył moc oddziaływania i wiarygodność scenariusza zdarzeń. Zachowanie Doroty rozumiałam, zaś z racjami Dominiki mijałam się. Wariant fabuły „Skowytu nocy” nie podszedł mi, lecz nie żałowałam czasu poświęconego na poznanie go. Nieco inna propozycja intrygi, niejako z innej perspektywy, pokazała, że pomysł oddalenia od siebie policyjnych partnerów niekoniecznie zadziałał na plus, że tylko jako zgrany team miał siłę oddziaływania na czytelniczą wyobraźnię. Liczę, że w kolejnym tomie Bałyś i Krzycki dojdą do psychicznej równowagi po dramatycznych wydarzeniach, i znów wspólnie, oczywiście każdy w swoim stylu, poprowadzą ścieżką prawdy w mroku ludzkich przywar i pragnienia zemsty, a w tle klimat słupskiej mafii, majestatycznych wiatraków, poniemieckich bunkrów i wojennej przeszłości. Pierwszy tom nosił tytuł "Wiatraki", także przedstawiony został na Bookendorfinie. Zerknij na wrażenia ze spotkań z trylogią grobiańską tego autora ("Ludzie w nienawiści", "Mroczny krąg", "Z otchłani").

4/6 – warto przeczytać
kryminał, 438 stron, premiera 22.01.2020
Książka wypożyczona z biblioteki.

poniedziałek, 1 września 2025

WIATRAKI

KRZYSZTOF ZAJAS

TRYLOGIA POMORSKA tom 1

„Śmierć nie jest absurdem, tylko generatorem absurdu.”

Późno odkryłam twórczość autora, ale z każdą książką (trylogia grobiańska: "Ludzie w nienawiści", "Mroczny krąg", "Z otchłani") przekonuję się, że bardzo mi się podoba, sprawia radość i przynosi satysfakcję czytelniczą. Styl narracji przekonujący, wysoko oceniany, na równi z frapującym pomysłem na fabułę. „Wiatraki” to kryminał mocno spleciony z sensacją, atrakcyjnym wzorem intrygi, krwawymi sznurkami incydentów i supłami ludzkich losów. Morderstwa oddane z plastyczną i osobliwą inscenizacją. Źródła skomplikowanych węzłów relacji ocierają się o przeszłość i manipulują teraźniejszością. Dynamiczny rytm scenariusza zdarzeń, intensyfikujące się napięcie, zdradliwe sekrety i zaskakujące obroty spraw, zdecydowanie na plus. 

Czytam z ogromnym zainteresowaniem i przyjemnością, połykam wyobraźnią kolejne strony. Im głębiej wchodzę w powieść, tym bardziej odczuwam moc i siłę uderzenia ludzkich emocji, nadziei, skaz, zdrad i wyrzutów sumienia. Postaci pozornie zwykłe, ale w zwyczajności kryje się nienawiść targana porywistymi wiatrami, oślepienie błyskiem nieuświadomionych uczuć, miłość próbująca przebić się na szczyt zrozumienia, zabójstwa wpadające w burzę podstępności i bezwzględności. Pomorska farma wiatraków niejedno widziała, ale seria nieszczęśliwych wypadków wymyka się wszelkiemu wyobrażeniu. Zbrodnie, okoliczności i miejscowych cechuje specyficzność. Lucek Bałyś, wysłannik na wygłoszenie referatu w słupskiej szkole policyjnej, mistrz sztuk walki, wpada w kołowrót tańca łopat brawury i zaślepienia. Wiruje starając się coś udowodnić. Podkomisarz wiąga innych w swoiste szaleństwo i wystawia na niebezpieczeństwo. Stąpa po fundamencie zakłamania i korupcji. Nie zdaje sobie sprawy, o co naprawdę toczy się gra, jaki przyjmie obrót.

5/6 – koniecznie przeczytaj
kryminał, 750 stron, premiera 19.09.2018.04.2018
Książka wypożyczona z biblioteki.