ODYSEJA KOSMICZNA tom 3
„Tylko czas jest uniwersalny, noc i dzień to lokalne osobliwości, występujące jedynie na tych planetach, których siły pływowe jeszcze nie pozbawiły ruchu obrotowego.”
Trzecia część serii, po znakomitej „Odysei kosmicznej 2001” i „Odysei kosmicznej 2010”, wypada stosunkowo blado na ich tle. W zasadzie powiela sprawdzone szlaki akcji, zmieniając jedynie miejsca docelowe misji, wytracając wartki impet na rzecz spokojnych rozważań. Jednak lubię wchodzić w kosmiczne klimaty, zwłaszcza jeśli autor zwraca uwagę na osiągnięcia naukowe i potrafi zgrabnie wpleść je w bazę fabuły. Książka napisana trzydzieści sześć lat temu, zatem sporo aspektów wymagałoby aktualizacji, ale straciłaby na tym fabuła, zaś taki nieco klasyczny rzut oka na ludzkie odkrycia ma urok.
Wyobraźnia Arthura C. Clarka szybuje daleko w międzygwiezdne przestrzenie. Dociera do komety Halleya, pozwala na zbadanie jej przez człowieka, a nawet postawienia na niej ludzkiej stopy. „Universe”, pierwszy liniowiec pasażerski zdolny odbywać loty do Saturna, tym razem pozwala z bliska przyjrzeć się 1P/Halley, która każdego przelotu w pobliżu Słońca traci miliony ton materii. Dość szybko eksploracyjna akcja zmienia się w ratunkową, kiedy pomimo tajemniczej siły obcej inteligencji zakazującej pobyt na Europie, za sprawą spiskowego ciągu zdarzeń człowiek łamie restrykcyjne ograniczenie. Czy faktycznie to, co znajome, może być równie szokujące jak to, co obce?
Pomimo, że walka o życie, międzyplanetarna intryga, nie czułam większych dreszczy emocji. Weteran misji na Jowisza, doktor Heywood Floyd, tak naprawdę niewiele miał do powiedzenia, szkoda, że autor nie wykorzystał lepiej legendarnego bohatera. Atrakcyjnie biegły myśli mutimilionera i wizjonera Lawrenca Tsunga, z entuzjazmem realizował ambitne kosmiczne plany, uatrakcyjnił pulę stosunkowo nudnych postaci. „Odeseja kosmiczna 2061” zapewniła lekką rozrywkę w sensacyjnych barwach kosmicznych, lecz nie dostarczyła materiału na frapujące rozważania o wszechświecie, miejscu człowieka w nim, obrazie ludzkiej cywilizacji. Zerknijcie również na wrażenia z poznania "Końca dzieciństwa" tego autora.
3.5/6 – w wolnym czasie
science fiction, 308 stron, premiera 25.07.2023 (1987), tłumaczenie Radosław Kot
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis.
Zaciekawiła mnie ta książka, bo chyba czytałam te pierwsze części, a że trochę czasu minęło, to też dobrze. Tym bardziej, że lubię książki SF.
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam nic z tego gatunku, nie jestem przekonana, czy chcę spędzić czas z tym tytułem.
OdpowiedzUsuńMój tata bardzo lubił czytać książki tego typu, a mnie rzadko się zdarza ten gatunek.
OdpowiedzUsuńSc-fi to nie moja bajka. Jakoś nie mogę się do tych książek przekonać, choć kilka razy próbowałam.
OdpowiedzUsuńMojemu synkowi by się spodobało, ale jeszcze za mały na takie ksiązki
OdpowiedzUsuńW sci-fi uwielbiam właśnie to naukowe podejście. Czasem udaje się bowiem autorowi przewidzieć przyszłość!
OdpowiedzUsuńNie jest to mój gatunek i jakoś nigdy się do niego nie przekonam. Mam nadzieję, że inni jednak będą zachwyceni tą książką.
OdpowiedzUsuń