ELRYK SAGA tom 1-4
(ELRYK Z MELNIBONÉ, PERŁOWA FORTECA, ŻEGLARZ NA MORZACH PRZEZNACZENIA, KLĄTWA BIAŁEGO WILKA)
MICHAEL MOORCOCK
„Jakże słaby nienawidzi słabości. … I jakże silny nienawidzi siły.”
Klasyka fantasy, po którą wcześniej nie miałam okazji sięgnąć, napotykałam różne o niej wzmianki i odniesienia, lecz jakoś tak nie składało się, aby nasze spotkanie doszło do skutku, a przekonałam się, że powinnam znacznie wcześniej zabrać się za jej poznawanie, ponieważ gwarantuje przyjemne i ciekawe czytanie, jednak dla nieco młodszego odbiorcy. Nie należała do mega wciągającej przygody przez cały czas, czasami potrafiła lekko znużyć, ale nie ulegało wątpliwości, że więcej było w niej zajmujących aspektów niż spodziewałam się. Sceny mało rozbudowane, jednakże przyciągały moralnymi aspektami, zaskakującym wydźwiękiem zdarzeń i pozytywnym schematyzmem ujęcia tła.
Bohater stosunkowo płasko scharakteryzowany, chociaż nie można mu było odmówić skrajności tak reprezentacyjnej dla gatunku człowieka zanurzonego w mrocznej przeszłości, niebezpiecznej magii i przyjaźni z mieczem. Podobało mi się, że Michael Moorcock potrafił wystawić Elryka do ostrej walki nie tylko z wrogami zewnętrznymi, ale również samego z sobą. Pragnienie poznania prawdy, tego, co się zdarzyło, sensu istnienia, pomruków przyszłości, wystawiało postać na ciężkie zmagania, lawirowanie w odcieniach czerni i bieli. Raz zadziwiała prędkość w dobywaniu runicznej broni, okrutności wobec przeciwników, bezpardonowego przelewania krwi. Miała swoje uzasadnienie w osobliwej duszy mocy władającej młodym cesarzem wyspiarskiej społeczności. Kiedy indziej zaskakiwała osobliwą łagodnością i zrozumieniem okazywanym najzagorzalszemu wrogowi. Rubinowy Tron dopominał się o innego władcę, bardziej nastawionego na brutalność i pragnienie podporządkowania sobie świata, a nie człowieka z rozrzedzoną krwią, gotowego w poszukiwaniu wiedzy wyruszyć w życiową podróż w nieznane krainy.
Każdy tom wnikał w nieco inny klimat, nie brakowało ostrych starć, morskich bitew, pustynnej wędrówki, wchodzenia w wieloświaty i różne wymiary czasu, poszukiwań skarbów, walki o spełnienie miłości, wymazywania klątwy, opierania się woli duchów powietrza, ognia, ziemi i wody, zwyciężania demonów, oszukiwania prastarego zła. Pradawny czarodziejski język do kontaktu z nadprzyrodzonymi istotami, magiczne przedmioty o małej i dużej skali, przedwieczne pakty z osobliwymi stworzeniami, lawirowanie między Chaosem a Ładem, złodziejskie sny, sieci intryg i spisków. A w tym wszystkim jednostka, która pragnęła zmienić porządek świata, mentalność upadającego królestwa spowitego czernią, przywrócić chwałę i dumę sprzed dziesięciu tysięcy lat, sprawić by Imperium promieniowało blaskiem rozumu i dobrej woli. Czy udało się Elrykowi odnaleźć sens życia, znaleźć wewnętrzny spokój? Czy przeznaczenie mogło wpleść kilka dodatkowych nici w swoją tkaninę i mimo tego osiągnąć pierwotny cel? Na książkę warto było poświęcić więcej czasu, podzielić na kilka wieczorów czytelniczych, konstrukcja zawartości sprzyjała takiemu podejściu. Przyjazny relaks z udziałem nadprzyrodzonych sił, magii, miecza, prastarego rodu i przypieczętowanego krwią sojuszu.
4/6 – warto przeczytać
fantasy, 648 stron, premiera 27.02.2024 (1960-1977), tłumaczenie Danuta Górska
Tekst powstał w ramach współpracy z PapieroweMotyle.pl
Znam kogoś kto lubi takie powieści. Ja raczej fantasy nie czytam.
OdpowiedzUsuńMimo, że książka jest bardzo bogata i różnorodna, a także posiada wiele ciekawych wątków, to jakoś nie jestem szczególną wielbicielką tego gatunku i bardzo rzadko sięgam po fantastykę.
OdpowiedzUsuńCoś dla mojego partnera. On lubi takie klimaty i często po nie sięga.
OdpowiedzUsuńWcześniej nie miałam okazji słyszeć o tym fantasy, więc tym bardziej będę chciała to zmienić.
OdpowiedzUsuńLubię powracać do tej klasycznej fantastyki, zawsze ma w sobie "to coś".
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten gatunek, ale akurat miałam okazję czytać tą pozycję i ta niestety mi nie siadła. Odnoszę wrażenie, że oryginalna fantastyka już się skończyła. Angela
OdpowiedzUsuń