niedziela, 26 września 2021

RYSOWANIE KROK PO KROKU. RELAKSUJĄCE BAZGROŁY

EWELINA PROTASEWICZ

"Wyprostuj się, weź głęboki wdech, a potem powoli wypuść powietrze. Teraz usiądź wygodnie i policz do dziesięciu."
A następnie rysuj, co tylko i jak tylko chcesz.

Książka przeznaczona dla dzieciaków od trzeciego roku życia, ale tak naprawdę każdy może po nią sięgnąć. Mnie przydała się podczas miłej pracy z rodzicem nad jego uciekającą pamięcią i podtrzymaniu umiejętności zwykłego rysowania. Przez kilka dni robiliśmy różnorodne zadania, dowolnie skakaliśmy po stronach i wybieraliśmy to, co w danym momencie pasowało. Na tyle się spodobała kolorowa oprawa graficzna i rysunkowe wzory, że z przyjemnością patrzyłam na zaangażowanie starszej osoby, jej sporą radość z wypełniania stron. Ćwiczyliśmy przy tym nazwy kolorów, liczb i kształtów, ale udało się również ze wskazywaniem zwierząt, roślin i przedmiotów. Dodatkowa korzyść płynęła z utrzymania książki w wyciszającym i rozluźniającym klimacie, nawiązania do pozytywnych kolorów, wesołych buziek, spokojnych barw.

Nauczyliśmy się rysować leniwca, wyciszonego kota, niespiesznego ślimaka, a także ryby, sowy i robaczki, przy tych ostatnich najdłużej gościł uśmiech rysującego. Było egzotycznie, owocowo, muszlowo, a nawet kosmicznie. Nie zabrakło kwiatów, liści, gałązek, piór, symboli pogody, ale też różnych przedmiotów. Zadania obejmowały kolorowanki, poprawianie śladów, wypełnianie stron, ozdabianie wzorami, uzupełnianie elementów, rysowanie z pamięci, dopełnianie szlaczków, nawet rozwiązywanie sudoku. "Rysowanie krok po kroku. Relaksujące bazgroły" to niewątpliwa pomoc w rozwijaniu zdolności manualnych, podkręcania wyobraźni, łapania perspektywy, intensyfikowania kreatywności i ćwiczenia spostrzegawczości. Jestem przekonana, że dzieciaki z entuzjazmem wkroczą w krainę przyjemnych i dających wiele satysfakcji zabaw. Wystarczą chęci, ołówki i kredki, no może jeszcze gumka, jak ktoś ceni biegłość w obrazkowym przedstawianiu.

4.5/6 - warto zrelaksować się przy rysowaniu
literatura dziecięca (choć nie tylko), rysowanie, wiek 3+, 80 stron, premiera 16.06.2021
miękka okładka, format 21,5cm x 25,0cm
ilustracje, projekt graficzny i tekst: Ewelina Protasewicz
Tekst ukazał się pierwotnie na Szkrabajki.pl


 

DIAMENT ŚMIERCI

MATTHEW HART

"Diamenty mają sekretny język, a kupujący wie, ze nigdy nie nauczy się nim mówić. Sprzedawca musi przekonać klienta, aby mu zaufał."

Trudno było mi wejść w styl narracji, ale w miarę poznawania kolejnych rozdziałów, oswoiłam się, a nawet polubiłam. Nie tyle odnoszę się do stylistyki językowej, co do frapująco wytworzonej atmosfery, opowieści z dreszczykiem, w której nic nie jest takim, jakim się na pierwszy rzut oka wydaje. Śledziłam scenariusz zdarzeń zapleciony intrygującym wzorem, przekładałam doświadczenia bohaterów w wyobraźni, a jednak wciąż byłam niejako poza obszarem sensacyjnej aktywności. I to miało swój urok, bo tak jak w prawdziwym życiu, nie można poznać do końca wszelkich okoliczności i motywów ludzi. Im głębiej wnika się w jakąś sprawę, tym więcej pojawia się niejasności, powiązań i zależności. A kiedy wchodzi się w obszar teorii spiskowych, nawet wobec wydawałoby się twardych dowodów, powstaje ogromne pole do interpretacji i wątpliwości. 

Matthew Hart świetnie gmatwał prawdę, chował w cieniu, spychał do trudno dostępnych sfer. Zajmująco ukazał odwieczne prawa rządzące polityką i biznesem, ale też ludzkimi słabościami i wybujałymi ambicjami. Mniej przekonująco wybrzmiewały pojedyncze incydenty, niektóre faktycznie niosły znamiona mocnej sensacji, w którą łatwo było uwierzyć, natomiast zdarzały się takie, które mało wnosiły do fabuły i klimatu, a poza tym cechowały się małym stopniem prawdopodobieństwa. Kluczowa postać nie w pełni ukształtowana, brakowało większego zbliżenia na charakterystykę osobowości, momentami wydawało się, że już ją chwytałam, by za chwilę stracić w sprzecznych ujęciach. Pomimo zastrzeżeń, uważam, że warto było zwrócić uwagę na tego autora. Powieść zawierała elementy, których potencjał nie został wykorzystany, lecz wiele aspektów intrygi porywało. Chętnie podążałam tropem wypełnionych mistyfikacją i śmiercią tajemniczej historii różowych diamentów, najcenniejszych kamieni szlachetnych na świecie, 

Alex Turner, pracownik Departamentu Skarbu, prowadził obserwację w imieniu służb skarbowych. Celem była likwidacja przestępczej operacji prania brudnych pieniędzy przywożonych do USA w postaci diamentów. Jednakże, w ramach zastawionej pułapki na terenie jednego z nowojorskich kościołów nie wszystko poszło zgodnie z planem, a w zasadzie, mało co odbyło się tak, jak powinno. Co więcej, jeden z tajnych kontaktów, młoda dziewczyna, została zamordowana przez nieznanego sprawcę. W tym czasie, Harry Nash, amerykański miliarder, zostaje kandydatem na urząd prezydenta, intensywnie udzielał się w mediach, zaś jego żona z dumą pokazywała prawdziwy skarb, diament zwany Rosyjskim Różem, zachwycający, ale i złowróżbny. Na Alexie Turnerze, znawcy diamentów, spoczywał ciężar dotarcia do przeszłości kamienia. Im bliżej odsłonięcia sekretów, tym dłuższe mroczne cienie i większe bezpośrednie niebezpieczeństwo.

4/6 - warto przeczytać
sensacja, 278 stron, premiera 10.08.2021 (2020), tłumaczenie Jan Pyka
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis.

sobota, 25 września 2021

DZIEWCZYNA, KTÓRA KLASZCZE

TOMASZ KOZIOŁ

"Miał wrażenie, że systematyczne, jednostajne klaskanie dobiega z pokoju, z którego przed chwilą wyszedł. Obrócił się na pięcie i zrobił krok przed siebie. Przystanął. Nadal słyszał klaskanie, teraz ciut intensywniejsze. Zrobił kolejny krok i znów zamarł. Odgłos narastał."

Mam mieszane odczucia po spotkaniu z książką, z jednej strony wiele elementów zrobiło pozytywne wrażenie, z drugiej kilka niedostatków. Przekonywał zgrabnie oddany klimat ciężkości mroku, początkowo zupełnie niedefiniowalny, wymykający się rozsądkowi, wielokrotnie przekraczający granicę jawy i snu. Z czasem coraz więcej ciemności osadzało się w wyobraźni, zaciskały się węzły iluzji wokół bohaterów, sugestywnie odbierałam ich wpadnięcie w pajęczynę niemocy, przyklejanie się niebezpiecznych sekretów. Odpowiadało mi końcowe zafiksowanie myśli postaci, bez możliwości ucieczki od wyimaginowanych obrazów. Tomasz Kozioł udanie pokazał, jak rzeczywistość może zmienić się w koszmar, a wyobrażenie przyjąć realną postać. Coś, co najpierw szokowało, stopniowo zbliżało się do percepcyjnej normalności. Zwątpienia i obawy były przenoszone do sfery przeświadczenia, podszytej niejednoznacznością i paranormalnością.

Sam pomysł na fabułę, nieoczekiwany spadek, nawiedzony dom, niezamieszkany przez ćwierć wieku, nie należy do nowych, wielokrotnie był już wykorzystywany, a jednak udało się autorowi wyjść nieco poza schemat, sprawdziło się dołączenie tajemnic skrywanych przez mieszkańców małej podlaskiej wsi, co ciekawe, trudnej do znalezienia na mapach, czy przytoczenia nazwy. Wymykająca się uchwyceniu ludzka osada, niejako zapomniana przez świat, chroniąca się szczelnie przed obcymi. Ale i w tym kryje się przerażający sekret, ciekawie się go poznawało. Rozrywkę psuło szybkie odkrywanie kart, przesadą było wystawienie staruszki na intensywne zeznania, gdyby podzielić je na fragmenty i wpleść między inne ze scenariusza zdarzeń, byłoby bardziej frapująco niż w ramach jednego ciągu. Za wcześnie też pojawiła się kobieta ostrzegająca przed niebezpieczeństwem. Miała wzmocnić aurę niepokoju, dziwnej atmosfery, podskórnego napięcia, oddać przygnębiającą moc okolicy, a jednak nie wniosła nic szczególnego.

Fantastycznie rozprzestrzeniały się niezrozumiałe dla bohaterów szepty i klaskania, szczelnie przylegały do incydentów, wywoływały nieprzyjemne myśli i wrażenie bycia obserwowanym, nakładały się na osobliwe zjawiska. Bohaterom przytrafiały się rzeczy dziwne i wymykające się interpretacji. Atmosfera gęstniała, dramatycznie ograniczały się pola manewru, wydawało się, że wszystko sprzysięgło się przeciwko Adamowi i Mirkowi. Popsuty nagle samochód, brak zasięgu sieci komórkowej, nieuzasadniona agresja mieszkańców, to łagodne niedogodności w porównaniu z kolejnymi. Szkoda, że autor nie wprowadził do pierwszego planu jeszcze kogoś, kto znacząco pojawiałby się równolegle do rozmów między mężczyznami. Ograniczenie się do dialogu między Adamem i Mirkiem nie do końca wybrzmiewało naturalnie. Natomiast zakończenie wyśmienite, zaskoczy niejednego czytelnika, przypasowało mi. Jak bardzo nieprzepracowane traumy z przeszłości, niewyjaśnione tajemnice, nieodkryte prawdy, potrafią zatruć życie człowieka?

3.5/6 - w wolnym czasie
horror, 352 strony, premiera 30.06.2021
Tekst ukazał się pierwotnie na Secretum.pl

OSTRZE

ANNE METTE HANCOCK

MROKI KOPENHAGI tom 1

"Anna często śniła o tym, jak go zabija... Czy już jest po wszystkim?"

Kryminał sprawia, że chętnie się w niego zagłębiamy, chociaż nie należy do wybitnych. Intryga ciekawie zawiązana, z przemyślanym konspektem na przebieg zdarzeń, uwzględnionymi atrakcyjnymi incydentami, okraszonymi sensacyjnymi barwami. Pomysł na fabułę zajmująco rozpracowany, poddajemy się grze snucia domysłów i przypuszczeń. Wiele elementów trzymanych jest przez dłuższy czas w ukryciu, co sprawia, że nie wpadamy szybko na właściwe tropy, a to podgrzewa niecierpliwe poznawanie. Momentami wkradają się thrillerowskie akcenty, mnożą się groźne okoliczności wokół kluczowej postaci, zatem nie brakuje napięcia. Otrzymujemy obraz sytuacji z dwóch zgrabnie wyważonych perspektyw, detektywistycznej i dziennikarskiej.

Narracja przyjemna, stawia na dynamikę akcji i relacji międzyludzkich, elastycznie dostosowuje się do przebiegu zdarzeń, chociaż brakuje sugestywnych opisów, tak aby można było nie tylko przebiegać po stronach książki, ale jeszcze mocno zaangażować się. Mankamentem są również nie w pełni przekonujące portrety bohaterów, jakby dopiero zaczęli być nakreślani, ale nie można im odmówić frapujących akcentów przeszłości, zwłaszcza Heloise. Znawcy kryminałów stwierdzą, że powieść niczym szczególnym nie wyróżnia się na tle jej podobnych, składnie włącza się w nurt lekkich kryminalnych klimatów, ale przyjemnie wypełnia czas, na tyle, że z zainteresowaniem sięgam po drugą odsłonę tej duńskiej serii.

Wrześniowa Kopenhaga nie rozpieszcza pod względem pogody, ponura kolorystyka przenosi się do dzielnic i ulic miasta, ale także wkracza w mroczne cienie ludzkiej natury. Starszy aspirant Erik Schäffer, po niespodziewanym pojawieniu się świadka, wraca do sprawy morderstwa prawnika wywodzącego się z bogatego rodu. Kobieta podejrzana o dokonanie zbrodni, Anna Kiel, wciąż wymyka się organom ścigania. Heloise Kaldan, dziennikarka śledcza zajmująca się sprawami gospodarczymi, otrzymuje osobliwe listy właśnie od Anny Kiel. Postanawia podążyć tropem podsuwanych informacji, dowiedzieć się, dokąd zaprowadzą, co tak naprawdę chce przekazać morderczyni, dlaczego stała się obiektem fiksacji psychicznie chorej zabójczyni. Także w życiu osobistym Heloise pojawiają się niepokojące brzmienia domagające się wyjaśnienia.

4/6 - warto przeczytać
kryminał, 370 stron, premiera 12.05.2021 (2017), tłumaczenie Edyta Stępkowska
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Mova.

piątek, 24 września 2021

ZABAWKA

ROBERT ZIĘBIŃSKI

"Ci, którzy zachodzą najdalej i mają największe ambicje, najczęściej ukrywają się za tymi, którzy błyszczą."

Moje drugie spotkanie z twórczością Roberta Ziębińskiego, wcześniej miałam okazję zapoznać się z "Stephen King. Instrukcją obsługi", teraz chciałam innej klimatycznie książki. Zwłaszcza, że "Zabawka" uwzględniała elementy prawdziwej mrocznej historii. Świadomość tego sprawiała, że natychmiast inaczej podchodziłam do fabuły, z większą dozą ostrożności spoglądałam na scenariusz zdarzeń i zachowania bohaterów. Nie kwestionowałam przeszłości, bo ta zawarta w aktach z pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, stała się niewątpliwym świadectwem dewiacji i brutalności człowieka. Natomiast, nie do końca przekonały mnie zachowania bohaterów, zwłaszcza reprezentantów policji. Zastanawiałam się, czy to celowy zabieg, zawoalowana forma podkreślania niekompetencji, czy nieznajomość specyfiki praw rządzących środowiskiem. A może to ja za dużo już przeczytałam kryminałów i nie czułam przy tej powieści ducha realności. Pomijam aspekt bliskich relacji, zupełnie nie wiedziałam, dlaczego się tu znalazł, w moim odczuciu, był niepotrzebny, ale może to był ukłon w stronę ducha czasów.

Odpowiadało mi przeplatanie nurtu zwykłej narracji z pamiętnikarskim, niecierpliwie wyczekiwałam kolejnych odsłon opowieści młodej dziewczyny zderzającej się z wykorzystywaniem seksualnym. Zgrabnie ukazano narastanie skrzywienia i manipulacji. Niekiedy kryminał zbliżał się do horroru, odpowiadał mi ten kierunek. Natomiast, nie do końca dobrze czułam się w narracji poza stronami pamiętnika, wydawał mi się zbyt prosty, w dużym stopniu rzutowały na to dialogi. Interesująco przebiegało prywatne śledztwo prowadzone przez Annę Kryńską, córkę biznesmena, którego przeszłość nagle została ujawniona w makabrycznych okolicznościach. Natomiast aspirant Kaja Olecka jakby nie do końca wiedziała, co miała czynić. A wszystko zaczęło się od znalezienia zwłok kobiety w Lasku Bródnowskim. Ofiara miała ręce związane specyficznym węzłem i ciało osobliwie okaleczone. Mroczna strona ludzkiej osobowości zdolna jest do wszelkich czynów. Diagnozy skali i uwarunkowań wykorzystania seksualnego dzieci w Polsce są zatrważające i alarmujące. Pomimo podejmowanych działań prewencyjnych, wciąż wiele dzieci, około siedmiu procent, wpada w sidła zwyrodnialców, a przeżyte dramaty trwale naznaczają życie ofiar. Dlaczego otoczenie nie wykazuje się dostateczną czujnością i właściwą reakcją na krzywdę? 

3.5/6 - w wolnym czasie
kryminał, 380 stron, premiera 24.03.2021
Tekst ukazał się pierwotnie na DużeKa.pl

DŁUGI ZEW

ANN CLEEVES

DWIE RZEKI tom 1

"...słyszał fale rozbijające się na plaży i krzyk mewy srebrzystej, dźwięk, który przyrodnicy nazywali długim zewem... sprawiający wrażenie nieartykułowanego wrzasku bólu..."

Bardzo ciekawie zapowiadająca się seria kryminalna. Błyskawicznie zaangażowałam się w pierwszy tom. Dostarczył odpowiedniej dawki emocji i napięcia, zaangażował w interpretację postaw bohaterów i rozwiązywanie zagadki zabójstwa. Ann Cleeves fantastycznie pogmatwała tajemnice krążące wokół postaci, atrakcyjnie splotła wątki, zręcznie sprawiła, że gubiłam się w domysłach i przypuszczeniach. Dynamiczne rytmy akcji, wiele się działo, incydenty nabierały spektakularnych cech. A wszystko zgrabnie rozłożone w poszczególnych częściach powieści. Przy tak giętkiej i sugestywnej narracji wręcz mknęłam po stronach książki, wiodła niecierpliwość poznawania kształtowania się scenariusza zdarzeń. Świetnie bawiłam się typując tożsamość czarnego charakteru i co pożądane, nie udało mi się przewidzieć pełnego obrazu i skali mrocznych sił, cieszyłam się, że byłam wodzona za nos.

Za starannie przemyślanym pomysłem na fabułę, nieco szablonową, ale wciągającą zagadką detektywistyczną, stały ciekawe portrety pierwszoplanowych i drugoplanowych postaci. Komisarz Matthew Venn ujmował elegancją i wrażliwością na ludzką krzywdę. Nie przejawiał cech superbohatera, jedynego zbawcy świata, ale skrupulatnie przykładającego się do pracy policjanta. Nie miał łatwego zadania, gdyż w dużym stopniu zawodowe zadania miksowały się z prywatnym życiem. Wiele stycznych między obiema sferami podkręcało atmosferę niepokoju i niepewności. Jego mąż, Jonathan Church, pełnił funkcję dyrektora generalnego Woodward Centre, ośrodka pomagającego w przysposobieniu społecznym niezaradnym i niepełnosprawnym umysłowo dorosłym, cierpiącym na zaburzenia uczenia się. I właśnie wokół tej placówki zaczął się cykl zatrważających zdarzeń. Najpierw morderstwo wolontariusza, a następnie zniknięcie podopiecznej. Trzeba przyznać, że autorka przekonująco nakreśliła obraz codziennego funkcjonowania osób dotkniętych chorobami i problemami psychicznymi, a także ich rodzin.

Fabuła intensywnie zahaczała o przeszłość komisarza, wychowanie w rodzinie religijnych bigotów, ucieczka przed fanatyzmem Bractwa Barum, dawała o sobie znać od pierwszych stron powieści. Mam nadzieję, że także sylwetka sierżant Jen Rafferty, rozwódki samotnie wychowującej dwójkę nastolatków, zostanie w kolejnych odsłonach jeszcze bardziej rozwinięta, polubiłam ją, ujęła mnie naturalnością i determinacją. Mieszane odczucia wyzwolił we mnie posterunkowy Ross May, wydaje mi się, że może jeszcze mocno namieszać w kolejnych tomach. Wiele niewiadomych wiązało się ze zwłokami odnalezionymi na plaży koło Crow Point w hrabstwie Devon. Ofiara morderstwa miała za sobą mroczną przeszłość, targana była wyrzutami sumienia i pragnieniem naprawy wyrządzonej krzywdy. Ale czy właśnie na tych przesłankach należało się skupić, aby dotrzeć do prawdy o powodach zabicia mężczyzny? A może dokładnej lustracji powinny podlegać liczne osobliwe zbiegi okoliczności? Czy udało się wrzucić na światło dzienne sekrety małej społeczności o silnie ustabilizowanych rolach i skomplikowanych zależnościach? Zerknij też na spisane na Bookendorfinie wrażenia po spotkaniu z "Dzikim ogniem", "Mglistym powietrzem" i "Grząską ziemią", te książki Ann Cleeves należą do serii kryminalnej "Kwartet szetlandzki".

5/6 - koniecznie przeczytaj
kryminał, 460 stron, premiera 11.08.2021 (2019), tłumaczenie Sławomir Kędzierski
Książkę "Długi zew" zgarnęłam z półki "kryminały" w księgarnia TaniaKsiążka.pl

czwartek, 23 września 2021

MÓZG INCOGNITO. WOJNA DOMOWA W TWOJEJ GŁOWIE

DAVID EAGLEMAN

"Gdyby nasz mózgi były na tyle proste, by dało się je zrozumieć, my nie bylibyśmy na tyle mądrzy, by je rozpracować."

Ciekawie zaprezentowany materiał o myślach naukowych krążących wokół zagadnień pracy mózgu. David Eagleman pisze przystępnie, koncentruje się na kluczowych przekazach, ale również wzbogaca je ciekawostkami, anegdotami, przykładami, cytatami, wynikami badań i eksperymentów. Dzieli się z czytelnikami spostrzeżeniami, poddaje je pod rozwagę, zachęca do snucia interpretacji. Nie brakuje kolorytu w postaci odwołań do pionierskich ujęć badania umysłu. Wszystko w przyjemnym i przyjaznym klimacie, bez naukowego żargonu.

Publikacja podzielona na siedem części, plus bibliografia i indeks. Aby przejść do następnego rozdziału, trzeba zapoznać się z poprzednikiem, ponieważ odwołuje się do wielu wysuniętych wniosków i podsumowań. Podoba mi się to, że autor nie ukrywa dużego stopnia niepewności w definiowaniu zjawisk i procesów związanych z funkcjonowaniem mózgu. Podkreśla istnienie ogromu obszarów, do których naukowcy jeszcze nie zajrzeli, lub z którymi wciąż się nie uporali w jednoznacznym wyniku. Mózg, jako centrum układu nerwowego, to spore wyzwanie do obserwacji, analizy i eksperymentowania. Mam wrażenie, że jeszcze kilka pokoleń minie zanim zbliżymy się do jego głębszego poznania, nie tylko w perspektywie biologicznej, ale również psychologicznej.

Autor atrakcyjnie omawia uświadomione i nieuświadomione obszary pracy mózgu, podkreśla ich niezależność, ale też punkty styczne. Pokazuje, że świadomość to zaledwie wierzchołek góry lodowej, najmniejszy trybik w mózgu, do której się odwołujemy w codzienności, znacznie więcej dzieje się w ukrytych i niedostępnych dla nas zakamarkach umysłu, będących odrębnymi systemami pracującymi w tajemnicy, właśnie one rządzą nami incognito. Wychodzi od tematyki doświadczeń jako świadectw zmysłów, dla lepszego ich zobrazowania proponuje szybkie mini eksperymenty. Co prawda, wcześniej już się z nimi zetknęłam, to jednak z uśmiechem do nich podeszłam. Fascynujące, jak dajemy się złapać w pułapkę złudzeń optycznych i luk w widzeniu.

Następnie Eagleman przechodzi do rozważań o rozumowaniu, przepaści między tym, co wiemy, a tym, czego jesteśmy świadomi, pamięci proceduralnej, ukrytej, zjawisk torowania, elastyczności przyswajania informacji, efektu czystej ekspozycji i prawdy utajonej. Rodzaje myśli, które da się pomyśleć, to zajmujące zagadnienia, niestety zbyt ogólnie je potraktowano, liczyłam na więcej odkrywczych myśli. Pokazanie mózgu jako grupy współzawodników, często skonfliktowanych, pasjonuje i zaskakuje. Oddzielenie rozumu i emocji, prawej i lewej półkuli, nauki i introspekcji, warto temu przyjrzeć się. Cieszy mnie, że uwzględniono zagadnienia rezerwy poznawczej.

Nie przekonał mnie rozdział o odpowiedzialności prawnej, tematyka ciekawa, lecz napuchła od powtarzających się spojrzeń i refleksji, uzasadnienie tezy nie wspierają silne argumenty, bardziej opisowo niż konkretnie. Nie ulega jednak wątpliwości, że wskazanym jest zastanowić się nad przytaczanymi opiniami, powiązaniami ze społecznymi realiami i możliwościami. Finalna część podsumowuje istotę poruszanych problemów, wskazuje też pozytywne aspekty detronizacji idei strategicznych dla rozwoju cywilizacji myśli ludzkich. Eagleman uzmysławia, że fraza "poznaj siebie" nabiera nowego znaczenia. Czy posiadamy duszę niezależną od fizycznej materii, czy raczej tworzymy skomplikowany biologiczny koktajl mechanicznie produkujący sny, przekonania, poglądy, nadzieje, aspiracje, pragnienia, humor i namiętności? Czy widzimy świat, czy to, co każe nam widzieć mózg subiektywnie generujący poprzez obszary, do których nie mamy dostępu? 

Zerknijcie również na inne propozycje czytelnicze krążące wokół zagadnień ludzkiego mózgu, przedstawione na Bookendorfinie, "Mózg. Władca czasu", "Twój mózg bez tajemnic", "Historia naszej świadomości", "Ukryty geniusz", "Magia bioinżynierii", "Zaburzony umysł", "GPS mózgu".

4.5/6 - warto przeczytać
literatura popularnonaukowa, neurobiologia, kognitywistyka, 342 strony
premiera 03.08.2021 (2012), tłumaczenie Julita Mastalerz
Tekst ukazał się pierwotnie na DużeKa.pl

BILLY SUMMERS

STEPHEN KING

"Kto czyni zło, musi za to zapłacić. A cena powinna być wysoka."

Podobało mi się. Nawet w sensacyjnym wydaniu King nie zapomniał o frapującym nakreśleniu doświadczeń i osobowości bohaterów. Przyjemnie pomykałam po stronach powieści. Klimat scenariusza zdarzeń zmieniał się w zależności od przyjętej perspektywy. Wiele działo się zarówno od strony incydentów, chociaż spodziewanych odwołań do thrillera mniej niż mistrz przyzwyczaił, jak i wglądu w ludzkie życia, z jednej strony zwyczajne, z drugiej balansujące na krawędzi nietuzinkowości. Ciekawe przeplatanie się zła z dobrem, wzajemne wywieranie wpływu, przeciąganie liny etyki losu i etosu zawodu.

Autor fantastycznie oddał emocje, wątpliwości i sprzeczności targające pierwszoplanowymi i drugoplanowymi postaciami. Poprzez drobiazgowe opisy ujęć wytworzył aurę sprzyjającą chęci bliższego poznania i wczuwania się w działania. Patrzyłam przez pryzmat nieuchronności wejścia w mroczne sfery, ale też podświadomych chęci wyjścia z nich. Kontrastowe zestawienie Billiego, fenomenalnego strzelca, płatnego zabójcy, przyjmującego zlecenia tylko na złych ludzi, oraz Alice, młodej kobiety naznaczonej traumą brutalnego gwałtu, szukającej sposobu na życie, kształtującej własną tożsamość, próbującej wyrwać się z krępujących węzłów rodzinnych, zostało atrakcyjnie i przekonująco przedstawione. Interesująco było obserwować, jak wielki wpływ na siebie miała dwójka ludzi, których połączył przypadek, co mogli sobie zaoferować. 

Właśnie psychologiczny aspekt fabuły wydał mi się najbardziej przyciągający. King zręcznie obudował go formą sensacji, chociaż nie miała silnych nut akcji, dopiero pod koniec mocno rozkręciła się. Niektóre zdarzenia wybiegały ponad realność, inne miały być silnym akcentem, ale okazały się typowym zagraniem. Mimo wszystko autor stworzył komfortowe warunki do mocnej rozrywki czytelniczej. Co ciekawe, także warstwa pisanej przez Billiego Summersa książki o własnym życiu, w tym udziału w faludżkich wojennych akcjach, pociągała różnie wybrzmiewającą melodią, skłaniającą do refleksji o uzasadnieniu, przebiegu militarnych amerykańskich interwencji podczas rzekomej stabilizacji Iraku. A przy okazji politycznych odniesień, King nie byłby sobą, gdyby nie wbił kilka szpil Donaldowi Trumpowi, tak w ramach obserwacji współczesnej Ameryki.

Billy Summers, czterdziestoczteroletni mężczyzna, dysponujący różnymi tożsamościami, udający ociężałego umysłowo zwykłego likwidatora, przyjmuje zlecenie na eliminację innego płatnego zabójcy. I chociaż intuicja od początku mu podpowiada, że nie wszystko układa się tak, jak powinno, nie każdemu można ufać, to kontynuuje realizację zlecenia. Kiedy dochodzi do kulminacyjnego punktu z całą mocą uderza zdrada, manipulacja i zemsta. Czy wola wykonania ostatniego morderstwa i cichego wycofania się z zabójczej branży ma szansę powodzenia? W jakim stopniu można ufać innym, a co jeszcze bardziej intrygujące, samemu sobie? Czy tak to jest, że ratując komuś życie jest się za niego odpowiedzialnym? 

Zerknij na wrażenia po spotkaniu z innymi książkami Kinga: "Podpalaczka", "Później", "Jest krew", "Instytut", "17 podniebnych koszmarów", "Bastion", "Bazar złych snów", "Cujo", "Outsider", "Pudełko z guzikami Gwendy", "Roland", "Sklepik z marzeniami", "Śpiące królewny", "Uniesienie", "Zielona mila", "Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika", dla najmłodszych "Charlie Ciuch-Ciuch", natomiast "Stephen King. Instrukcja obsługi" Roberta Ziębińskiego to gratka dla miłośników twórczości pisarza.

5/6 - koniecznie przeczytaj
sensacja, 604 strony, premiera 03.08.2021, tłumaczenie Tomasz Wilusz
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

środa, 22 września 2021

CORTEX3

W ramach rodzinnego spotkania trzech pokoleń wybraliśmy tę grę, aby umiliła wyczekiwanie czasu aż upiecze się nasze ulubione ciasto rabarbarowe. Zanim spostrzegliśmy się, tak się w nią wciągnęliśmy, że zamiast kilku rund rozegraliśmy kilkanaście. O deserze nie zapomnieliśmy, ale jego smakowanie zeszło na drugi plan. Okazało się, że każdy chętnie podchwycił zaproponowane ćwiczenia szarych komórek. Rozgrywka pokazała, w jakich zadaniach jesteśmy szybcy i sprytni, a nad jakimi powinniśmy jeszcze popracować, aby efektywniej wykorzystywać mózg. Podobało się to, że losowo dobieraliśmy zadania, a potem mogliśmy wykazać się pokonaniem przeciwników prawidłowością odpowiedzi i szybkością zgłaszania się. Graliśmy w szóstkę, maksymalną liczbę osób przewidzianą przez twórców, wykorzystywaliśmy zatem wszystkie fragmenty kartonikowych mózgów. Teoretycznie, gra kończyła się, kiedy ktoś skolekcjonował całe czteroelementowe puzzle, ale postanowiliśmy przyznawać według własnych zasad także drugie miejsce. Jedna rundka zajmowała około kwadransa.

Fantastycznie bawiliśmy się podczas chwytania skojarzeń związanych z kolorami i kształtami. Początkowo wiele było w tym wahań, lecz z czasem każdy wykazywał się już biegłością. Nieco trudniejsze okazywało się wskazywanie niepasujących geometrycznych elementów. Ale gdy już załapaliśmy o co chodzi, mózgi szybko przystosowywały się do chwytanie różnic. Ciekawym urozmaiceniem okazała się gra w papier, kamień i nożyce w dwubarwnej odsłonie, przy warunku wybrania właściwej dłoni i koloru. Migiem opanowaliśmy sztukę łączenia kształtów, w tej materii najwięcej kart kolekcjonowali dziadkowie. Natomiast ekspresowe matematyczne obliczenia szczególnie przypadły do gustu najmłodszym graczom. Zabawa we wskazywanie konstelacji z największą ilością gwiazd wystawiała nasz stół na test wytrzymałości, gdyż natychmiast wiele rąk zgłaszało się uderzeniem o niego by wskazać właściwą odpowiedź i prześcignąć innych. Sporo uśmiechu mieliśmy, kiedy gubiliśmy się w orientacji przestrzennej na mini planszach, zręczność łączenia kierunków i kolorów nie każdemu od razu wychodziła. Największą zabawę mieliśmy podczas wyzwań zapachowych, odgadywanie w ciągu dziecięciu sekund, przez potarcie w określonym miejscu kartonika, czym pachnie. Żałowaliśmy, że do dyspozycji mieliśmy tylko dziesięć kart zapachowych, chcieliśmy jeszcze intensywniej bawić się zmysłem węchu.

Pomysł na grę jak najbardziej wart rozważenia, zdecydowaliśmy się zakupić poprzednie odsłony, tak aby wszystkie połączyć i mieć więcej urozmaiconych wyzwań. Zabawa, która sprawdzi się podczas rodzinnych spotkań i imprez z uśmiechem. Rozgrzewanie różnych partii mózgu to nie tylko znakomita rozrywka, ale również możliwość sprawdzenia jego elastyczności. Po pewnym czasie każdy będzie biegły w wyzwaniach pamięci, spostrzegawczości, refleksu, logicznego myślenia i wyczuwania zapachu z zamkniętymi oczami, zatem lekko spadnie zainteresowanie dostępnym zestawem kart. Wówczas bardziej będzie liczyła się szybkość podawania rozwiązań. Zawartość podręcznego pudełka, które można zabrać ze sobą wszędzie na wakacje, a w domowej szufladzie zajmuje mało miejsca, to dziewięćdziesiąt różnych kart i sześć układanek z obrazkiem mózgu. Familijna gra o lekkim stopniu trudności, ale sporych emocjach, liczba uczestników mieści się w przedziale od dwóch do sześciu osób, najlepiej jak mają powyżej ośmiu lat.

4.5/6 - warto podjąć mózgowe wyzwania
familijna gra planszowa, premiera 2021
Tekst ukazał się pierwotnie na DużeKa.pl


ZAGINIONA SIOSTRA

TRACY BUCHANAN

"Wszystko zaczęło się od tego chłopca, który niemal nie utonął."

Pierwsze spotkanie z twórczością Tracy Buchanan zaliczyłam do sympatycznych. "Zaginiona siostra" to przyjemny wypełniacz wolnego czasu i urlopowego wypoczynku. Powieść osadzona w obyczajowym klimacie, przyprawiona brzmieniem kryminalnej zagadki, odwołująca się do emocji, zachęcająca do refleksji. Ciekawie sportretowane postaci, każda odbiegała od mojego scenariusza życia i marzeń, ale właśnie to czyniło książkę wdzięcznym relaksem, okazją do oderwania myśli od tradycyjnych ścieżek i szybowania w krainie fikcyjnych uczuć.

Długo zastanawiałam się nad postawą trzydziestoośmioletniej Selmy. Kobieta niespełniona w nudnym, acz spokojnym i bezpiecznym małżeństwie, z niedosytem kreatywności literackiej. Z dnia na dzień porzuciła męża i córkę w pogoni za wybuchającymi z wielką siłą pragnieniami. Zamieszkała z osobliwą grupą artystów w jaskini. Trudno było uwierzyć, że dała się tak mocno omamić własnym ideom i sugestiami innych. Stopniowe odkrywanie, co kryło się za pochopną decyzją, dokąd prowadziły okoliczności, kto za nimi stał, nie wszystko usprawiedliwiło, ale Tracy Buchanan frapująco przedstawiła emocje, pogoń za literackimi wizjami, kontrastowe decyzje sprzed ćwierć wieku.

Natychmiast zaprzyjaźniłam się z córką Selmy. Młoda kobieta, z silnym syndromem porzucenia, nie mogła otrząsnąć się z przykrych doświadczeń z dzieciństwa, nie uleczyła bolesnej rany, nie zapomniała szykan rówieśników, co rzutowało na ograniczone nawiązywanie bliskich relacji. Nieco prowizoryczne życie prywatne, odmienne od sukcesów w zawodzie weterynarza. Los dał bodziec do poszukiwania własnej tożsamości rodzinnej i zaoferował wejście w zażyłą satysfakcjonującą relację. Nagłe wyznanie Selmy na łożu śmierci o drugiej córce uruchomiło poszukiwanie siostry i poznawanie historii matki.

Ciepły i zgrabny styl narracji sprawiał, że szybko mknęłam po stronach książki, poruszały mnie rodzinne dramaty, chętnie odkrywałam dawne tajemnice. Jednak sporo było przewidywalności, zbyt uproszczonych odwołań, mało obszaru pozostawiono dla wyobraźni czytelnika. Podróże po Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Słowenii i Rosji miały urok, ale chciałam więcej nastrojowości miejsc i barwniejszych bohaterów. Na koniec autorka przyszykowała niespodziankę, przychylnie do niej podeszłam, wiele wyjaśniała i spięła klamrą wszystkie wątki. Czy faktycznie zawsze warto posłuchać głosu intuicji, zdać się na jej podpowiedzi bez konsultacji z rozumem?

3.5/6 - w wolnym czasie
literatura obyczajowa, 492 strony, premiera 30.06.2021 (2018)
tłumaczenie Agnieszka Sobolewska
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.

wtorek, 21 września 2021

DOM HOLENDRÓW

ANN PATCHETT

"Jest w życiu kilka takich chwil, gdy podskakujesz i przeszłość, na której stałeś, odsuwa się do tyłu, a przyszłość, na której masz wylądować, jeszcze nie wjeżdża na swoje miejsce, a więc przez moment trwasz w zawieszeniu, niczego nie wiedząc i nikogo nie znając, a nawet siebie samego."

Pomimo licznych wskazówek, intuicyjnych podszeptów, naprawdę nie spodziewałam się, że powieść tak bardzo przypadnie mi do gustu. Chętnie zanurzałam się w historii, w której silne echa przeszłości sprawiały, że teraźniejszość wybrzmiewała szczególnie ujmująco, przekonywała kolorytem i różnorodnością. Losy postaci stały się tak bliskie, że identyfikowałam się z odczuciami, przybliżałam się do ich najintymniejszych wyznań. Wielokrotnie zastanawiałam się, jak postąpiłabym w sytuacji, z którą Maeve i Danny zmuszeni byli zmierzyć się, czy wybrałabym ich ścieżkę decyzji, jak odebrałabym to, co zgotowali im bliscy. Co niezwykle cenne, także drugoplanowe postaci intensywnie przekonywały, a nawet te, którym przypisano ciemne cienie osobowości. Jakże ciekawa okazała się Andrea, nie w czasie dojrzałości a starości. Sandy i Jocelyn, pozornie osadzone w tle, kiedy bliżej przyglądałam się im, słyszałam, jak wiele miały do powiedzenia. Wielka niewiadoma okrywała Cyryla, natychmiast poddawałam go ocenie, a jednak za wszelką cenę chciałam głębiej sięgnąć prawdy krążącej wokół niego. Uzupełnieniem bohaterów były Norma i Bright, także je naznaczono nieszczęściem innych i próbą wyrwania się z własnych demonów osadzonych na postumencie samotności.

Ann Patchett sugestywnie odmalowała uczucia, delikatnie i stanowczo prowadziła po meandrach różnych scenariuszy życia. Fabuła łapała w pułapkę ciekawości i niecierpliwości poznawania. Kiedy weszłam w jej nurt, za nic nie chciałam wychodzić. Angażowałam się we wspomnienia. Nie tyle zdarzenia odgrywały główna melodię, a emocje, odbiór incydentów, zmiany nastawienia do tego, co przeszło i co właśnie toczyło się. Uważnie wsłuchiwałam się w głosy tych, co odeszli, zostawili po sobie niezatarty ślad istnienia. Cudowny pomysł na zdawałoby się wiecznie żywy Dom Holendrów, wybudowany w tysiąc dziewięćset dwudziestym drugim roku, wypełniony pamiątkami, które z jednej strony blokują nowe, z drugiej stają się jego bazą. Miałam wrażenie, że sama przez pewien czas w nim zamieszkałam, zachwyciłam się przejrzystością skontrastowaną z tym, co niewidzialne na pierwszy rzut oka. Szklane ściany, przez które można było zajrzeć do środka, spojrzeć na to, co dzieje się w środku, a zarazem głęboko skrywane traumy, zawody, wyrzuty sumienia, bolesne straty, niewidoczne dla innych. I wiele warstw tych samych wydarzeń odtwarzanych z różnych perspektyw. 

Zastanawiałam się, w jakim stopniu definiuje nas to, co przeżyliśmy, czy można wyrwać się z bolesnej przeszłości, oderwać od niemiłych widm tego, co minęło, rozliczyć innych i samych siebie, postawić no to, co było dobre, warte zabezpieczenia w pamięci? Kiedy rodzinne korzenie oplata toksyczny grzyb, czy mimo wszystko warto chronić je przed zniszczeniem? A może w takiej właśnie postawie ukrywa się prawda o nas samych, dojrzałości interpretacji i zwykłego człowieczeństwa? Conroyowie napisali własną wielopokoleniową opowieść, od dobrobytu po chude lata, od miłości do nienawiści, od szczęścia do niedoli, od zaufania do sceptycyzmu, jak wiele w niej prawdy o każdym z nas? Wspaniała powieść, wielowarstwowa, przejmująca, prawdziwa, refleksyjna, zwłaszcza w ostatniej odsłonie. Dużo z niej przytuliłam do serca, zachowałam w pamięci, poddałam interpretacji, dostrzegłam powtarzające się wzorce. Cieszę się, że na nią trafiłam, bardzo nam było po drodze. I ten wiele znaczący portret, z okładki książki i z jej treści, trudno mi było się nim nie zachwycić, kiedy wiedziałam już, co za nim się kryło.

5.5/6 - koniecznie przeczytaj
literatura współczesna, 334 strony, premiera 19.05.2021 (2019), tłumaczenie Anna Gralak
Tekst ukazał się pierwotnie na DużeKa.pl

OSZUKANA

CHARLOTTE LINK

KATE LINVILLE tom 1

"Wszystko zaczęło się tak niewinnie, tak niezauważalnie."

Podobało mi się, i to bardzo, szybko wdrożyłam się w przyjemny i rozbudowany styl narracji, natychmiast podchwyciłam atmosferę trudnego do zdefiniowania groźnego niebezpieczeństwa. Charlotte Link wzbudziła w bohaterach nieustanny dziwny niepokój i potrzebę troski o bezpieczeństwo bliskich, co znalazło odbicie w przeżyciach czytelnika. W miarę rozwoju akcji intensyfikowało się w poczucie bezpośredniego zagrożenia. Właśnie takie thrillery jak "Oszukana" sprawiają mi najwięcej frajdy czytelniczej, o odcieniu kryminału, z domieszką dobrze prowadzonej sensacji, gdzie wiele się dzieje, na granicy przetrwania, ze zgrabnie rozpisanym scenariuszem zdarzeń, wypełnionym efektownymi incydentami, bazującymi na mocnych emocjach, z ciekawie nakreślonymi portretami postaci, o różnorodnych osobowościach i postawach.

Co prawda, miałam zastrzeżenia do bierności życiowej kluczowych bohaterów, tendencją do nadmiernego użalania się nad sobą, oddawania steru życia nie zawsze życzliwemu losowi. Lecz dało się to wytłumaczyć zamysłem wytworzenia osobliwej aury braku poczucia własnej wartości, przekonaniu o niskich umiejętnościach dochodzeniowych, niepewności, która tak naprawdę nie wiadomo, skąd się brała. Autorka frapująco wnikała w te aspekty, sprawiała, że mocniej wierzyło się w motywy kierujące osobami, z jednej strony tak oddalonymi mentalnie od siebie, z drugiej pomimo odmiennych doświadczeń z natychmiast podchwytywanymi podobieństwami. Chętnie zapuszczałam się w te sfery psychologiczne. Autor scenariuszy filmowych z objawami wypalenia zawodowego, polityczny imigrant z traumą tortur reżimu Saddama Husajna, młoda dziewczyna przytłoczona aspektami nieoczekiwanej ciąży, nadkomisarz z syndromami byłego alkoholika, a przede wszystkim kobieta z bolesną raną samotności zawodowej i prywatnej.

Czterdziestoletnia Kate Linville, sierżant śledczy Scotland Yardu, przybyła do rodzimego miasta, aby bliżej przyjrzeć się prowadzonemu przez miejscową policję dochodzeniu w sprawie wyjątkowo brutalnego pobicia i zabicia jej ojca, emerytowanego funkcjonariusza policji kryminalnej. Śledztwo nie posunęło się do przodu od kilku miesięcy, zespół prowadzący zafiksował się na jednej teorii i nie spoglądał z różnych perspektyw. Kate, skazującej się na społeczne odosobnienie, ciężko było nawiązywać kontakty, wiele rzeczy wstrzymało ją na otwarcie wobec innych, zamykała się w niekorzystnych wyobrażeniach o samej sobie. Kobieta niszczyła sobie życie, ale jednocześnie dostrzegało się, że pomimo utrwalonych negatywnych nawyków pragnęła o nie walczyć. 

Sprawcą morderstwa kierowała wściekłość i nienawiść. Czy zatem można je było potraktować jako akt zemsty? Sprawa stała się dla wszystkich uczestników trudna i koszmarna. Pojawiły się nowe ofiary, z każdym krokiem robiło się bardziej nieprzyjemnie i problematycznie. Niepozorne aspekty zmieniały się w coś szalenie ważnego. Właściwe wskazówki odnośnie prawdy były tuż pod powierzchnią, ale nikt ich nie dostrzegał na czas. Czy Kate udało się zajrzeć tam, gdzie nie dotarła policja? Czy dostrzegła to, co innym umknęło w zalewie nieistotnych informacji? Poznaj też inne książki Charlotte Link przybliżone na Bookendorfinie ("Decyzja" i "Ostatni ślad").

5/6 - koniecznie przeczytaj
thriller kryminalny, 552 strony, premiera 16.10.2019, tłumaczenie Anna Makowiecka-Siudut
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga.

poniedziałek, 20 września 2021

DWA MUTANTY

ROMAN KULIKOW

FABRYCZNA ZONA tom 3

"Kiedy ostatnio zdarzyło się, żeby śmierć jednego głupca powstrzymała innego przed wyruszeniem jego śladem?"

Seria trzyma równy poziom, przyjemnie się w niej odnajduję, chętnie sięgam po kolejne odsłony. Zona przyciąga atmosferą zagrożenia, niepewności chwili, bogactwem mutantów, anomalii, przestrzennych i czasowych węzłów. Funduje zaskakujące obroty spraw, nerwowość interpretacji przedstawionego świata, nieszablonowych rozwiązań okoliczności. Nie mam pewności, co spotkam na kolejnych stronach, choć to, że otrzymam pokaźny pakiet przygód nie podlega dyskusji. O pułapkach i stworzeniach grasujących po postapokaliptycznym środowisku przybliżam we wrażeniach po poprzednich tomach ("Więzy Zony" i "Sztych"), nie będę się powtarzać, zachęcam do zerknięcia na nie.

Roman Kulikow atrakcyjnie przenosi w świat wyobraźni, choć bohaterowie poruszają się w tej samej Zonie, bezwzględnie walczą o życie z niebezpiecznymi wrogami i skrajnie zagrażającym środowiskiem, to za każdym razem obserwuję różne źródła incydentów i na co inne zwracam uwagę. W "Dwóch mutantach" sporo o wewnętrznej walce, nieznajomości samego siebie, braku zrozumienia obcych sił targających psychiką. Przekonuję się, że człowiek sam na siebie ściąga nieszczęścia, najpierw doprowadza do toksycznej katastrofy, a następnie poddaje się własnym słabościom. Znajduje chwilowych stronników, odwołuje się do niezbyt jasnego prawa i czytelnego podziału kompetencji. Nie ma tradycyjnej walki dobra ze złem, odcienie bieli i czerni miksują się w tonacjach szarości. Eliminacja przeciwników nie podlega żadnej dyskusji, sprzymierzeńcom nie można ufać, co więcej, nie warto polegać na samym sobie. Intrygująco wchodzę w psychikę postaci, chociaż w trzecim tomie mniej dylematów moralnych, a więcej zagubienia w tożsamości.

Autor przekonująco odmalowuje zabójczą strefę powstałą po czarnobylskim wybuchu elektrowni jądrowej. Skażona ziemia, zatruta roślinność, genetycznie zmodyfikowane zwierzęta. Egzystencja według nader osobliwych zasad. Dwa przejścia do jeziora Podkowa skrzętnie chowają się przed intruzami, nawet mapa potrafi prowadzić na manowce, co niemal zawsze kończy się śmiercią. Kluczowa postać poddawana jest wielokrotnym próbom, potężnie naciskają fizycznie i mentalnie. Dziwi związana bierność Sztycha, dysponuje potężnym orężem mutanckim, ale nie rozumie jego istoty i zasięgu działania. Przeobrażenia i powiązania przebiegają w tle, bardziej liczy się udział w bezpośrednich walkach, jednak trzeba poczekać do finału. Kret, Bull i Chomik stają na wysokości zadania i dopełniają fabułę wiarygodnością. Ubolewam, że mniej komicznych nut niż poprzednio, pasowały mi wydźwiękiem. Powinność, Wolność, stalkerzy, zdrajcy, godni siebie przeciwnicy, ich determinacja w osiągnięciu celu, zdobyciu bogactwa, uzyskaniu wolności, nie ma sobie równych. Czy cokolwiek można poradzić na pragnienie krwi wyrażane przez Zonę? Czy kapitulacja, która nie ma przeciwnika, faktycznie jest najstraszliwsza? Czy można uwolnić się od kajdan losu?

4.5/6 - warto przeczytać
fantastyka, 392 strony, premiera 20.08.2021, tłumaczenie Michał Gołkowski
Tekst ukazał się pierwotnie na Secretum.pl

NAJSZCZĘŚLIWSZY CZŁOWIEK NA ZIEMI

EDDIE JAKU

"Najpiękniejsze, co może się człowiekowi przydarzyć, to bycie kochanym przez drugą osobę."

Od czasu do czasu lubię sięgnąć po tego typu autografie, w mniejszym stopniu zajmujące się dokładnym spisywaniem scenariusza życia wybranej osoby, a w większym aspektami człowieczeństwa. Przypominam sobie o najważniejszych wartościach doczesności, podchwytuję cenne przesłania, patrzę na ludzki los z perspektywy czasu i różnych ścieżek przemijania. Wsłuchiwanie się w głosy starszych pokoleń wzbogaca duchowo, zatem chętnie czerpię z podszeptów i inspiracji, aby uczynić własne życie bogatszym, ciekawszym i jedynym w swoim rodzaju. Próbuję postawić się w sytuacji osób, które opowiadają o sobie, ale też nie nastawiam się na kopiowanie, każdy z nas ma własny pomysł na to, jak chce spędzić dany mu przez los czas, w jaki sposób go pokolorować, jak postępować, aby spojrzeć sobie w oczy ze szczerością i dumą.

Tym bardziej ciężko słucha, ogląda i czyta o tym, że ktoś w imię fanatycznych wizji odbiera komuś godność, wolność, a nawet życie. Poznając wspomnienia Eddiego Jaku, zwłaszcza z czasów drugiej wojny światowej, nie dziwi wątpienie w ludzkość i człowieczeństwo. Ówczesna niemiecka polityka eksterminacji osób żydowskiego pochodzenia, bez jakiekolwiek wglądu w patriotyzm i udział w dorobku naukowym, stała się symbolem największego i najohydniejszego okrucieństwa. Jaku ukazuje mechanizmy intensyfikujące mroczną stronę duszy człowieka, łatwo daje się manipulować nienawiścią i pogardą. Z dnia na dzień, przyjaciele i sąsiedzi przeobrażają się we wrogów, tracą zdolność do określenia tego, co jest dobre, a co złe. Ale nie wszyscy zapominają o zwykłym szacunku i moralności wobec bliskich, wielu decyduje się pomagać nieznajomym i obdarzać życzliwością mimo skrajnie niespokojnych czasów. Wszyscy wobec różnych uwarunkowań społecznych i politycznych przekonujemy się czy z ucywilizowanej osoby nie stajemy się nieludzkimi potworami.

Stulatek pomimo przeżycia ekstremalnego strachu, bólu i głodu, potwornych warunków w obozach koncentracyjnych, nie pozwala, aby Niemcy odebrały mu hart ducha o silną nadzieję. Udowodnia, że wbrew wszelkim niepowodzeniom, trudnościom, dramatom, życie jest piękne, jeśli się je takim uczyni, że powinnością każdego z nas jest pomoc potrzebującym, że dużo lepiej jest dawać niż dostawać. Każdy jest kowalem własnego szczęścia, warto codziennie o nie walczyć, postawić na trzy filary pomyślności i satysfakcji - rodzinę, przyjaźń i dobroć. W refleksyjnym nastroju poznaję książkę. Narracja przyjemna, prosta i sugestywna. Dogodny podział na partie, jeden dwa rozdziały na wieczór czytelniczy. Co prawda, nie poznaję niczego nowego, nie zaskakują mnie odkrywcze myśli, lecz czerpanie nauki z lekcji prawdziwej historii drugiego człowieka sprawia satysfakcję, wywołuje podziw dla pozostawania w zgodzie z własnymi przekonaniami bez względu na okoliczności, niekiedy rodzi współczucie, kiedy indziej przywołuje wzniosłe myśli.

4/6 - warto przeczytać
autobiografia, 240 stron, premiera 15.09.2021 (2020), tłumaczenie Katarzyna Lipnicka-Kołtuniak
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza.

niedziela, 5 września 2021

TEKST

DMITRY GLUKHOVSKY

"Było mu strasznie od nieodwołalności i słodko nie wiedzieć od czego; od zemsty - a strasznie było przecież też i od niej, i od tego, że okazała się być słodka."

Niestety, książka minęła się z moimi oczekiwaniami, nie tego się po niej spodziewałam. Męczyłam się podczas spotkania z nią, odłożyłam nawet na kilka dni, aby spróbować ponownie, być może z lepszym nastawieniem, lecz nie pomogło. Nie mogłam zgrać się intelektualnie z głównym bohaterem, rozumiałam, że został mocno skrzywdzony, zabrano mu najpiękniejsze lata młodości, ale jego filozoficzna natura zamiast wciągać odstraszała. Z pewnym stopniu tłumaczyłam faktem, że tak naprawdę nie miał szansy rozwinąć się i dojrzeć, w końcu czas, kiedy powinien zdobywać w szybkim tempie sporo doświadczenia, spędził w więzieniu, a trafił tam w wieku dwudziestu lat. Rozmyła się wówczas sfera realna pobytu w zamkniętej placówce ze sferą marzeń o odzyskaniu wolności. A kiedy pojawiły się skrajności Ilja wpłynął w bystry nurt prowadzący ku destrukcji. Irytowały podejmowane przez niego decyzje, chociaż próbowałam je usprawiedliwić.

Podobał mi się natomiast opis pierwszych kroków po odsiedzeniu siedmioletniej kary. Ilja Lwowicz zderzył się nową technologiczną rzeczywistością, która znacząco odmieniła kanały komunikacji międzyludzkiej. Odświeżenie zetknięcia z Moskwą wypadło wyraziście i emocjonująco. Dobrze oceniłam pomysł na fabułę, nie był nowatorski, za to niósł cenne przesłania, w które powinni wsłuchać się współcześni, zwłaszcza osoby zakochane w social mediach. Uzyskując dostęp do czyjegoś telefonu można nie tylko zebrać pokaźny pakiet informacji o właścicielu, ale również wykorzystać wiedzę przeciwko niemu, posłużyć się nią do własnych celów. Nie miałam większych zastrzeżeń do stylu narracji, płynnie prowadziła po scenariuszu zdarzeń, momentami wkradał się chaos, jednak związany był głównie ze słabym dopracowaniem fabuły. Dobry pomysł to za mało, liczy się również jego atrakcyjne zaprezentowanie, a w tym zakresie momentami wiało nudą. Po poznaniu książki na dłużej zapamiętam scenę spotkania Ilji z dawnym przyjacielem, ciekawie i realnie opracowana od strony psychologicznej, a przy okazji nakłaniająca do refleksji. Dialog Lwowicza z byłą narzeczoną zupełnie mnie nie przekonał, dziewczyna wypełniła swoją rolę, zaś kluczowa postać wyrwała się z kontekstu życia i zatrzymała na poziomie nastolatka. Szkoda rozczarowania, tym bardziej, że powieść dobrze zapowiadała się, ale i mocno mieszane w ocenie przygody wliczone są w pasję czytania. Na szczęście, całkiem niedawno miałam okazję poznać "Outpost" tego autora, książka w postapokaliptycznym klimacie, poprowadzona sugestywnie i z wyczuciem, wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie, lecz to zupełnie inna historia.

3/6 - w wolnym czasie
sensacja, 366 stron, premiera 05.05.2021 (2017), tłumaczenie Paweł Podmiotko
Tekst ukazał się pierwotnie na DużeKa.pl

MATNIA

PRZEMYSŁAW PIOTROWSKI

"Słyszę, jak dom oddycha..."

Trzy książki Przemysława Piotrowskiego ("Piętno", "Droga do piekła", "Cherub") zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie, "Sfora" otrzymała notę wrażeń czytelniczych dobry plus. Spodziewałam się zatem, że "Matnia" przypadnie mi do gustu. Według zapowiedzi na okładce, miało być przerażająco, miałam zostać wciągnięta w wir, miałam za nic się nie oderwać. Niestety, nie udało się nawiązać silnej więzi z powieścią.

Odebrałam ją jako nadmiernie rozwleczoną. Cenię opisy zwracające uwagę na detale, lecz pogrążanie się głównej bohaterki we własnym sosie codzienności, informacji, co jadła i jak powtarzalnie mdło spędzała dzień, było dla mnie za dużo. Niewiele wnosiło do fabuły, chociaż z pewnością współtworzyło atmosferę osamotnienia i zamknięcia, ale ta i bez tego została wystarczająco ciekawie nakreślona. To nie tak, że nie pasowała mi narracja autora, gładko przebiegałam po stronach książki, lecz nie przekonywały mnie dialogi, wkradło się trochę sztuczności, a to rzutowało na mniej intensywny odbiór tego, co działo się w głowie Zuzi. Kluczowa postać bezbarwna, zupełnie jak statystka i bierny odbiorca tego, co dawało życie, nawet jej przeszłość tego nie tłumaczyła. A przecież potencjał portretu kobiety w bliźniaczej ciąży, żyjącej na mało przyjaznym społecznie pustkowiu, wtrąconej w narastający niepokój i namacalne zagrożenie, stwarzał ogrom możliwości do wykorzystania.

Swobodnie chwytałam fabułę, jednak nie porywała, przewidywałam kierunek biegu zdarzeń i wyjaśnienia osobliwych okoliczności, pozostało niewielkie pole popisu dla niepewności i zaskoczenia. Miałam świadomość złowieszczych sygnałów, złych przeczuć, panicznej nerwowości, ale nie było finezyjnego podsycania napięcia, a przynajmniej, jak na thriller, za mało. Natomiast mocne sensacyjne nuty w finalnej odsłonie wybrzmiewały solidnym brzmieniem, wczułam się w nie. Incydent na cmentarzu wyrwał się realności, za to sceneria zamarzniętego jeziora, to było coś mocno na tak. A i jeszcze jedna rzecz, pozwolę się nie zgodzić ze stwierdzeniem jednego z bohaterów, że Polska to szary kraj, naprawdę nie trzeba wielkiego wysiłku, aby dostrzec jego wspaniały koloryt i bardzo dobrze się w nim odnaleźć.

Trzydziestoczteroletnia Zuzia Krupa, w czwartym miesiącu ciąży, doświadczona boleśnie przez życie, i jej ukochany, Marek Cholewa, przeprowadzają się do popegeerowskiej wioski Toporzyce usytuowanej nad urokliwym jeziorem Wiedźmie. Zajmują domek otoczony starym lasem i w takiej scenerii pragną znaleźć rodzinne szczęście. Mężczyzna często wyjeżdża na dłużej do pracy w Niemczech. Zuzia w tym czasie próbuje nawiązać kontakt z lokalną społecznością. Kobieta spotyka się z milczącą alienacją. Ciąg drobnych alarmujących zdarzeń wokół jej osoby przyciąga uwagę. Zuzia i odwiedzającą ją przyjaciółka Agata zabierają się za prywatne śledztwo, wkraczają w mroczne historie i otchłanie ludzkiej natury, a przeczucia, obawy i lęki intensyfikują się.

3.5/6 - w wolnym czasie
thriller, 396 stron, premiera 11.08.2021
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

sobota, 4 września 2021

OPERACJA KSIĘGA CZARODZIEJA

JØRN LIER HORST

OPERACJA tom 20

"Tam idzie pani, którą przecinano piłą na pół. - Dziadek Franz wskazał za okno. - Przecinano na pół? - zdziwił się Oliver."

Miasteczko Elvestad, usytuowane u ujścia rzeki Svenny, liczy niespełna tysiąc mieszkańców, a dzieje się w nim mnóstwo ciekawych rzeczy, widocznych na pierwszym planie i skrytych na drugim. Skrawki tajemnic w zadziwiający sposób docierają do Tiril Olsen i Olivera Tangstada, założycieli detektywistycznego biura. Dzieci podejmują się ciekawych i niebezpiecznych zleceń, a w rozwiązywaniu małych i dużych spraw zawsze pomaga im Otto, pies o wyjątkowych talentach tropiących. W "Operacji księga czarodzieja" bohaterowie dowiadują się o tajemniczej kradzieży cennych klejnotów. Doszło do niej wiele lat temu w Teatrze Królewskim. Nikt nie wpadł na pomysł, jak to się stało, nie było śladów włamania, ale podejrzenie szybko padło na iluzjonistę Fredrika Fernando. W jego domu znaleziono większość zabranych wartościowych przedmiotów, lecz nadal nie wiadomo, gdzie ukrył pozostałą część skarbów, w tym berło królewskie. Co więcej, osobliwie zniknęła również gruba księga czarodzieja mogąca zawierać przydatne tropy i wyjaśnienia.

Wciągająca i intrygująca historia z pakietem detektywistycznych zagadek. Wskazówki i tropy właściwych rozwiązań ukryto na każdej stronie. Trzeba być spostrzegawczym, aby je wyłapać. Przyda się biegłość w snuciu domysłów, umiejętność tworzenia skojarzeń, szybkie dopasowanie wzorów kluczy, biegłe czytanie mapy miasta i planów hotelowych pomieszczeń. Inskrypcja na grobie magika sporo podpowiada, tylko trzeba wpaść na pomysł, jak ją właściwie odczytać. Nie można bać się wejść na strych, może okazać się wielką skarbnicą zapomnianych przedmiotów, starych rzeczy pomagających w odkrywaniu prawdy. Potrafi być niebezpiecznie, zwłaszcza jeśli detektywi wejdą w drogę komuś, kto za wszelką cenę pragnie bogactwa. Czy uda się Oliverowi i Tiril dotrzeć do zaginionej księgi z opisem magicznych sztuczek i trików? Czy zdołają odgadnąć, do kogo należało koło szyfrowe? Czy trafią na miejsce ukrycia królewskiego berła?

Narracja ciepła i przyjazna, szybko mknie się po słowach, duża czcionka ułatwia samodzielne czytanie przez młodych pasjonatów książek. Liczne przygody, z nieoczekiwanym przebiegiem i różnorodnością incydentów, z pewnością zaangażują odbiorców w szukanie śladów przestępstwa. Oczekuje się, że dostrzegą znaczące detale w części ilustracyjnej. Oprawa graficzna ciekawa i przyjemna, zwraca uwagę i podtrzymuje zainteresowanie, znakomicie koresponduje z treścią, stanowi barwne uzupełnienie. Dla pragnących nauczyć się sztuczek magicznych, opracowano niezbędnik przygotowawczy do wykonywania sztuczek z balonem i karcianych. Nie zabrakło zestawu zleceń detektywistycznych dla Ottona. Zerknij na wcześniejsze tomy serii ("Operacja rupieciarz", "Operacja bałwan", "Operacja rower"). Przyjazne propozycje na udane rodzinne czytanie, z lekko prowadzonym kryminalnym pazurem, szczyptą dobrego humoru, ciekawymi zagadkami. Udane prezenty dla dzieci pragnących poćwiczyć pracę szarych komórek.

4.5/6 - warto przeczytać
literatura dziecięca, detektywistyczna, wiek 6+, 64 strony, premiera 02.06.2021 (2019)
twarda okładka, format 210mm x 260mm
tłumaczenie Katarzyna Tunkiel, ilustracje Hans Jørgen Sandnes
Tekst ukazał się pierwotnie na Szkrabajki.pl

PŁONĄCE DZIEWCZYNY

C.J. TUDOR

"Historię piszą ludzie bez skrupułów."

Podążam szlakiem thrillerowskiej twórczości C.J. Tudor. Dotychczas zapoznałam się z "Kredziarzem", "Zniknięciem Annie Thornie" i "Innymi ludźmi". Uśredniając, były to dobre przygody czytelnicze, chociaż brakowało mocnego pazura trzymania w niepewności aż do ostatnich stron, to potrafiły przykuć uwagę. "Płonące dziewczyny" wpisały się w trend dobrze zapowiadających się powieści, z ciekawym pomysłem na fabułę, zachęcającym do wykorzystania potencjałem, jednak wciąż szwankowały niektóre elementy. Brakowało intensywniejszych nut strachu, lepiej dopracowanych portretów postaci, atrakcyjniejszych zwrotów akcji. Tym niemniej historia miała coś, co sprawiało, że chętnie się angażowałam. Nie wczuwałam się mocno w przeżycia bohaterów, ale też nie stałam całkiem z boku. Nowością okazało się patrzenie na przebieg zdarzeń z perspektywy kobiety pastora, nie w pełni ujmował profil zawodowy, jednakże rola matki piętnastolatki wypadła dość przekonująco.

Decyzją biskupa pastor Jack Brooks przeniesiono w pilnym trybie z gremialnej parafii Nottingham do ustronnej Chapel Croft, we wschodniej części hrabstwa Sussex. Czterdziestopięciolatka i jej córka Flo próbowały odnaleźć się w zapyziałej wiosce, głęboko religijnej, rządzącej się dawnymi tradycjami, żyjącej z rolnictwa, kultywującej pamięć o męczennikach wiary protestanckiej spalonych na stosie w szesnastym wieku. Trzydzieści lat temu, w odstępie tygodnia, zaginęły tam dwie nastolatki, oficjalna wersja brzmiała, że uciekły z domu. Nowej pastor nie było łatwo, tym bardziej, że wielkie niedomówienia krążyły wokół śmierci poprzednika. I jeszcze to, co wydarzyło się, z udziałem Jack w poprzedniej parafii, żarłocznym zainteresowaniem mediów i opinii publicznej, nie pomagało w spokojnym układaniu życia na nowo. Widmo zagrożenia z przeszłości, mroczne cienie teraźniejszości, niebezpieczne sytuacje, zatrważające obrazy, bolesne przesłania. Atrakcyjnie ujęty klimat zamkniętej społeczności, skrywającej cierniste tajemnice za zmową milczenia i niechęcią wobec obcych. Dynamiczny bieg zdarzeń, zaś finalna odsłona funduje kilka niespodzianek. Czy faktycznie każdy z nas jest zdolny do wyrządzania zła? Jak wówczas motywuje wkroczenie w ciemną otchłań ludzkiej natury? Dlaczego mimo wysuwania pozornie racjonalnych argumentów ma problem z wnikliwym spojrzeniem sobie w oczy?

4.5/6 - warto przeczytać
thriller, 462 strony, premiera 28.07.2021, tłumaczenie Tomasz Wyżyński
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

piątek, 3 września 2021

DAVID COPPERFIELD

CHARLES DICKENS

KLASYKA DLA DZIECI tom 4

"W tej chwili jestem bardzo "skrumny", ale mam też trochę władzy!"

Niestety, nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z trzecim tomem serii, a szkoda, bo w niej dla odmiany żeńska bohaterka, za to chętnie zrelacjonuję wrażenia po spotkaniu z czwartym. Klasyka dla dzieci nawiązująca bezpośrednio do twórczości Charlesa Dickensa spotka się z uznaniem szerokiego grona odbiorców, chociaż przedstawia świat z perspektywy pierwszej połowy dziewiętnastego wieku, to pokazuje uczucia znane współczesnym dzieciom. Odwołuje się do cech natury ludzkiej, niesie porcję uniwersalnych prawd. Wiele radości sprawia poznawanie książeczek i obserwowanie emocji, jakie budzą w młodej czytelniczce, z którą przemierzam różne obszary literatury. Seria ułatwia dzieciom wdrażanie się w pasję czytania, zrozumienie klasyki literatury, zachęca do poznania w przyszłości oryginalnych historii przedstawianych utworów.

Philip Gooden umiejętnie wybiera z oryginału najważniejsze elementy scenariusza zdarzeń, przedstawia je w skondensowanej i atrakcyjnej formie, przy zachowaniu ponurego nastroju przeplatanego radosnymi chwilami. Stosuje językowy materiał łatwy do przetworzenia przez dzieci. Postaci podtrzymują charakterystyczne cechy osobowości, wyróżniające przymioty i skazy, szybko zdobywają sympatię lub antypatię. Książkę wzbogaca przyjemna oprawa graficzna, fantastycznie współtworzy klimat, zachęca do odkrywania kolejnych stron. Tytuł nadaje się do samodzielnego poznawania przez młodocianych. Duża czcionka wprawia w biegłe czytanie. Mile widziana obecność dorosłego przy wgryzaniu się w przedstawianą historię, aby dopowiedzieć okoliczności intrygi, ocenić zachowania postaci, wskazać na niuanse walki dobra ze złem.

"David Copperfield" pokazał wyjątkowo zmienne losy półsieroty, raz po raz coś zmieniało się w życiu chłopca, jak na dwunastolatka dużo przeszedł, poznał gorzkie smaki przeznaczenia i potrafił wyrwać słodkie brzmienie szczęścia. Aby zapomnieć o kłopotach codzienności uciekał w świat książek, a te odwdzięczały mu się chwilami spokoju i mądrymi informacjami. David trafił na surowego ojczyma, poznał skromne życie rodzinne, nawiązał bliskość z nieznaną wcześniej ciocią, uczył się w szkole z internatem, ale niespodziewanie zmuszony był przerwać naukę. Próbował zostać prawnikiem w Londynie, a w wolnych chwilach pisał powieści. Przyszedł też czas na zmierzenie się z czarnym charakterem, "skrumnym" młodzieńcem o bardzo wybujałych ambicjach i niekończącej się zachłanności. Czy rozszyfrowanie zakusów Uriaha Heepa wprowadzi wreszcie stabilizację w życie Davida? Co uda mu się od życia utargować, co da nadzieję, a co los sam mu sprezentuje? Zerknij na pierwszy tom serii ("Oliver Twist") i drugi ("Wielkie nadzieje").

4.5/6 - warto przeczytać
literatura dziecięca, literatura piękna, wiek 9+, premiera 15.06.2021 (2020)
twarda okładka, 96 stron, format 13,3cm x 20,5cm
tłumaczenie Magdalena Patryas, ilustracje Santiago Calle, adaptacja Philip Gooden
Tekst ukazał się pierwotnie na Szkrabajki.pl