piątek, 17 maja 2024

ULOTNE PRAGNIENIA

DONNA LEON

KOMISARZ BRUNETTI tom 30

„Zbyt łatwo było odczytywać historię zgodnie z własnym upodobaniem, widzieć w działaniach ludzi i kultur dawno minionych to, co chciało się widzieć.”

Lubię wchodzić w klimaty serii o komisarzu Guido Brunetti, chociaż to kryminały, to jednak lekko i przyjemnie się przy nich relaksuję, a co równie wygodne, każdy można czytać niezależnie od pozostałych. Donna Leon znakomicie kreuje obyczajową otoczkę, z postaciami cechującymi się wyrazistością i prawdziwością, prawdopodobnymi i życiowymi fragmentami codzienności. Co prawda, jak na mój gust, nieco za dużo opisów drinków i jedzenia, czasami ma się wrażenie, że Guido tylko smakuje i delektuje się nimi zamiast pomyśleć o detektywistycznej zagadce do rozwiązania, ale przecież taka właśnie między innymi jest natura Włochów, celebracja apetycznych kąsków potraw, pysznych łyków drinków i kawy. 

Powieść mało nasączona intrygą kryminalną, coś się dzieje, przypomina o sobie w rozdziałach, ale ma się wrażenie, że ochoczo usuwa się na drugi plan, kiedy do głosu dochodzi Wenecja. Właśnie niesamowite oddanie klimatu miasta na wyspie, nie tylko od strony turystycznej, ale codziennego funkcjonowania stałych mieszkańców, rozsiewa czarujący urok. Powstaje wrażenie, że faktycznie się tam przenosimy, spacerujemy wąskimi chodnikami poprzecinanymi licznymi mostami, zaglądamy na reprezentacyjne place i do zabytkowych kościołów, zatrzymujemy się przy kafejkach i gościmy w restauracjach. Autorka ukazuje, że chociaż w oczach odwiedzających Wenecja to niemal magiczne miasto, to miejscowi borykają się z licznymi wyzwaniami, w tym między innymi postępującą dewastacją z powodu masowej obecności chętnych jego poznania. 

Podobają mi się nieco cyniczne komentarze do weneckiej rzeczywistości padające z ust Brunettiego. Ciekawie prezentują się rodzinne rozmowy przy stole, ukazanie młodego pokolenia budującego pogląd na świat, uświadamiającego sobie odcienie szarości w odłamach życia. Duch Wenecji przenika do śledztwa, prowadzonego z uwzględnieniem specyfiki miejsca, dotyczącego ciężko rannych młodych Amerykanek podrzuconych na pomoście szpitalnym dla karetek. W drodze ku prawdzie pojawiają się nowe aspekty, przerażające i alarmujące, wzbudzające sprzeciw i gniew. Mroczna odsłona Laguny Weneckiej skrywa tajemnice, kładą się długim cieniem na weneckich kanałach, zaś dotarcie do zamaskowanych źródeł nie jest łatwe. Brzegi kartek książki zdobi wzór bazujący na odcieniach czerwieni, coś dla miłośników kolekcjonerskich wydań, ładnie się prezentuje i wpasowuje się w klimat przygody czytelniczej.

4/6 – warto przeczytać
kryminał obyczajowy, 292 strony, premiera 06.03.2024 (2022), tłumaczenie Marek Fedyszak
Tekst powstał w ramach współpracy z DużeKa.pl

czwartek, 16 maja 2024

MELMOTH

SARAH PERRY

„Patrzy i wiecznie czeka.”

Nierówna propozycja czytelnicza, były momenty, że bardzo mi się podobała, ale za chwilę, za sprawą nie do końca trafionej argumentacji, mój entuzjazm topniał. Sarah Perry zdecydowała się na ciekawą, chociaż niełatwą, prezentację frapującego pomysłu na fabułę z wiodącą melodią ludzkich win, wyrzutów sumienia i prób zamaskowania poczucia winy. Każdy z nas wstydzi się pewnych zachowań, do których w jego życiu doszło, lub niekorzystnych postaw, które pomimo upływu lat nie dają spokoju. Odkupienie w oczach innych nie zawsze pokrywa się z odkupieniem wobec siebie samego. Trudną sztuką jest wybaczyć samemu sobie, rozliczyć się z niewygodną dla sumienia przeszłością, zamknąć rozdział nieprzyjemnych odczuć i wejść z wyczyszczoną kartą w kolejny etap życia. Co ciekawe, dla jednych pewne zdarzenie, nienoszące nawet śladów przemocy, może okazać się mega obciążające, dla innych, ten sam incydent nie przyniesie większego, lub nawet żadnego zakłopotania. Rozliczamy się według własnej hierarchii wartości, przysposobionych etycznych wytycznych, indywidualnego poczucia sprawiedliwości. Przewinienia niczym długi cień ciągną się za człowiekiem, dopóki nie uda się odważnie stanąć z nimi do konfrontacji.

Autorka prowadziła czytelnika tropem czegoś niesamowitego, niepokojącego, nieuchwytnego i nienamacalnego. Wprowadziła do akcji kilka frapujących psychologicznych aspektów, w które entuzjastycznie wchodziłam głębiej, poszukiwałam wyjścia dla bohaterów, zaznajamiałam się z charakterami i przeżyciami. Spodobała mi się gotycka melodia grozy delikatnie rozbrzmiewająca w tle, czasem dochodząca do pierwszego głosu, ale zawsze skrywająca się za kotarą trwogi, niepewności i niezwykłości, a przy tym intensyfikująca swoją obecność. A wszystko zaczęło się od intrygującego listu, który wyzwolił dramatyczny splot okoliczności. Tajemnice skryte w osobliwej księdze, dzienniki odwołujące się do grzechów i dziwna sprawiedliwość wymierzanych wyroków. Wchodziłam w blask znacznie bardziej przerażający od mroku, czułam jak wszystko zasyca złowroga ciemność, przyglądałam się jak materializowało się to, co najgorsze w ludzkich sercach, dostrzegałam najsmutniejsze i najpotworniejsze wyobrażenia. Perry prezentowała sugestywny styl narracji, zajmującą z niepokojącym brzmieniem historię o nas samych, tego, co za wszelką cenę chcemy ukryć nawet przed sobą, do czego nie przyznajemy się nawet pod presją czasu, skazując się na obecność czegoś przeklętego i obarczonego samotnością. Zmusiła Helen Franklin do stanięcia na wprost własnych obaw i lęków, obsesji przyjaciela i wrogości sąsiadki, kalectwa bliskiej osoby i manii ogarniającej staruszka. Czy nierozliczone przewinienia mogą doprowadzić do tragedii? Czy zawsze oswojenie występków przynosi ukojenie?

4/6 – warto przeczytać
literatura współczesna, 270 stron, premiera 26.07.2023 (2018), tłumaczenie Agnieszka Wilga
Tekst powstał w ramach współpracy z DużeKa.pl

środa, 15 maja 2024

STOS

GYÖRGY DRAGOMÁN 

„...jeśli coś znika z naszej świadomości, zostaje na zawsze wymazane ze świata, z przeszłości.”

Przyznam, że nie spodziewałam się, że będzie to tak urocza i przejmująca przygoda czytelnicza, pełna chwytających za serce kontrastów, w której dramat mieszał się ze szczęściem, powaga sytuacji ze szczyptą humoru, a nade wszystko nieuchwytna magia ze zwykłą rzeczywistością. Powieść przeniosła w świat wypełniony rodzinnymi tajemnicami, winie wymykającej się przypisaniu, małomiasteczkowymi osądami, oraz bolesnymi ranami jątrzącymi ludzką świadomość poczuciem winy, brakiem umiejętności cieszenia się wolnością, chwiejnymi krokami stawianymi po upadku komunistycznego ustroju, generalskim kulcie i wypaczonym ideologicznym spojrzeniem. Niepewność, niedowierzanie, pragnienie odwetu i wymierzenia sprawiedliwości w społecznej skali, ale i jednostkowe dramaty. Trzynastolatka, pół roku po wypadku samochodowym rodziców, trafia do jedynej żyjącej krewnej, o której wcześniej nie miała pojęcia. Babcia Emmy przygarnia ją do siebie, do więcej niż trochę osobliwego świata, jednocześnie zakotwicza w nowym miejscu, pełnym plotek, pomówień i krzywych spojrzeń.

Wraz z dziewczyną powoli przemierzałam drogę trudnego dojrzewania, budowania kobiecości, odnajdywania tożsamości, wiary w siebie i własne umiejętności, konfrontacji z niesprawiedliwym ludzkim osądem, lekcją brania życia w swoje ręce. Zadziwiała mnogość odgałęzień od głównego toru toczącej się fabuły, nie zawsze z podaniem wprost wyjaśniającego naświetlenia kierunków, György Dragomán wyśmienicie sobie z tym poradził. Kiedy na chwilę odwracał się uwagę od trzonu wciągającego scenariusza zdarzeń, wydawało się, że to niepotrzebny przerywnik, a jednak po chwili doceniało się jego atrakcyjne przyciąganie. Wręcz namacalnie odmalował szeroką paletę emocji, zgrabnie wplątywała się w czytelniczy odbiór. Jeśli jeszcze chciałam pójść ścieżką symbolicznych skojarzeń, opisywane przeżycia nabierały dodatkowego kolorytu. Scena z ratowaniem mrówek na długo zapadnie mi w pamięci, wiele materiału do interpretacji, albo jak kto woli, prostego bezpośredniego przekazu, w którym przebijała się prawda o człowieku. Ode mnie zależało jak chciałam do niej podejść. Jeśli lubicie nieszablonowe powieści, idące nieco pod prąd, frapująco zaskakujące, wędrujące na granicy realizmu i magii, z dopracowanym tłem w nurcie rozliczenia z historią, to „Stos” spełni oczekiwania, przyniesie satysfakcję nieoczywistego poznawania.

5/6 - koniecznie przeczytaj
literatura współczesna, 324 strony, premiera 31.05.2023, tłumaczenie Karolina Kacorzyk
Tekst powstał w ramach współpracy z DużeKa.pl

poniedziałek, 13 maja 2024

PRZYPADKI I WPADKI DYPLOMATY

JACEK KLUCZKOWSKI

„Chciałbym, żeby książka przybliżyła Czytelnikowi funkcjonowanie świata polskiej polityki i dyplomacji w latach 1995-2010 oraz ukazała mniej znane epizody z ówczesnych relacji Polski i Ukrainy."

Propozycja czytelnicza warta wzięcia pod uwagę, zwłaszcza przez osoby zaangażowane w polską politykę i dyplomację, pracujące w szeroko rozumianych mediach, chcące poznać z nieco innej niż obiegowej wersji niektóre publiczne osoby, a także zainteresowane ukraińską historią, rzeczywistością, zmianami gospodarczymi, politycznymi, kulturalnymi i społecznymi w tym kraju. Jacek Kluczkowski szczegółowo wchodzi w obszar własnych wspomnień dotyczących wschodnich spraw. Posiłkuje się zapiskami, ale i tak podziwiam niezwykłą pamięć. Bogate relacje ze spotkań, jak najwierniejsze przedstawienia wydarzeń, zebrane towarzyszące komentarze, myśli i refleksje. Bardzo ciekawy fragment książki poświęcony jest współpracy z byłym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim w zakresie pisania przemówień. Można od zaplecza zorientować się, na czym polega anonimowe tworzenie tekstów dla innych, z czym się wiąże i jak może przebiegać. I ten szczególny dreszczyk emocji, kiedy słyszy się skomponowane przez siebie treści i przekazy a upubliczniane ogółowi. Przy profesjonalnym podejściu do zadań pisanie staje się sztuką, często nawet misją. 

Praca ambasadorska również powiązana jest z wieloma niełatwymi wyzwaniami, wymaga szerokiej wiedzy, wyczucia czasu, miejsca, chwili i potrzeb. Można zadać zbyt szczere pytanie, aby na kilkanaście lat zerwały się stosunki z wybraną osobą. Często pomimo dołożonych wszelkich starań nie da się uniknąć mniejszych lub większych wpadek, jedne przemilczane, inne wygaszone. Polityka i dyplomacja rządzą się swoimi prawami, podlegają dynamicznym zmianom, ciężko wbić się we właściwe trendy, dokonać trafnych spostrzeżeń, uniknąć fałszywych informacji. Nie wybrałabym dla siebie takiej ścieżki kariery, jaką przebył autor, jednak z zainteresowaniem poznaję przebieg i swoiste jej podsumowanie. Począwszy od pierwotnych zamierzeń naukowych wiele się w niej dzieje. Pozwala na zebranie ciekawego doświadczenia zawodowego. Przynosi życiową satysfakcję. Czuje się, że Kluczkowski z entuzjazmem do niej podchodzi, podąża tropem własnych wyborów wartości, prezentuje subiektywne spojrzenie, ale jednocześnie stara się obiektywnie podchwytywać fakty, osoby i zdarzenia. Spotkanie z książką zaliczam do udanych, wspomnienia dopełniają oficjalny obraz polskiej polityki i dyplomacji, również w zakresie polsko-ukraińskich relacji. Publikację wzbogacają zdjęcia, chociaż nie ma ich wiele, to są obrazowym świadectwem uczestnictwa w przybliżanych wydarzeniach.

4.5/6 – warto przeczytać
autobiografia, 482 strony, premiera 15.10.2023
Tekst powstał w ramach współpracy z DużeKa.pl

niedziela, 12 maja 2024

ŻYWE TRUPY

GEORGE A. ROMERO, DANIEL KRAUS

„Strach przed śmiercią… nie miał nic wspólnego z umieraniem, a wszystko z tym, że nie było się w stanie właściwie żyć.”

Od czasu do czasu lubię przygody czytelnicze z udziałem zombie, surrealne i abstrakcyjne, intrygująco stymulujące wyobraźnię, dostarczające mocnych emocji, pozwalające zrelaksować się w postapokaliptycznym klimacie. Entuzjastycznie sięgnęłam po „Żywe trupy” licząc na lekką rozrywkę w mrocznej odsłonie. Książka zapewniła znacznie więcej niż przypuszczałam, a co zadziwiające, na każdym kroku zmuszała do ciekawych refleksji o naturze człowieka, jednostkowej, zbiorowej i społecznej postawy wobec ekstremalnego niebezpieczeństwa i groźbie wyginięcia gatunku ludzkiego. 

Chętnie głęboko zaglądałam w dusze nie tylko ludzi, ale również zombie. Skrajnie odmienne perspektywy spojrzenia na świat, jednocześnie niejako lustrzane odbicia jestestwa i ewolucji. Z jednej strony człowiek pochłonięty zwykłą codziennością, goniący za dobrami materialnymi, ukazujący fałszywe oblicze w social mediach, zatracający umiejętność bezpośredniego społecznego komunikowania się i kwestionowania prawdziwości otrzymywanych informacji. Z drugiej pozbawiony życia zawzięty agresor, pozornie bez umiejętności uczenia się, preferujący grupową aktywność, bezkompromisowo dążący do celu, kierowany silnymi wewnętrznymi impulsami bez znajomości znaczenia. Frapująco odkrywałam to przeznaczenie, wiele wątków fabuły prowadziło do jego poznania, z mnóstwem wyzwań postaci zmuszone były zmierzyć się. 

Znakomicie podane satyryczne spojrzenie na uzależnienie współczesnej amerykańskiej, chociaż nie tylko, cywilizacji od mediów, miałkich informacji, bezrefleksyjności myślenia, amatorstwa w zakresie wyciągania wniosków, tolerowania nijakich polityków, dziennikarzy, celebrytów, plotkarzy, goniących za sensacją. Dominacja sztuczności, fałszywości, próżności i reklamiarstwa. Widoczna obecność uprzedzeń, nietolerancji, dyskryminacji i rasizmu. Rozpisując rozpoczętą przez George’a A. Romero powieść, Daniel Kraus na przykładzie reprezentantów różnych środowisk przeprowadzał przez losy bohaterów stojących wobec totalnej zagłady, pewności śmierci, maksymalnego wykorzystania pozostałego im czasu. Czy wówczas zmieniały się systemy wartości, stosunek do bliskich, definiowanie siebie, zasady oferowania pomocy innym? 

Podobało mi się ujęcie przygody ze zmartwychwstałymi zmarłymi, wkraczającymi do wielkich metropolii, funkcjonującymi w małych miasteczkach, obejmujących w posiadanie rozległe i dzikie tereny. Pracownica urzędu statystycznego, patolog, nastolatka, producent medialny, prezenter, kapelan, wojskowy, pilotka, muzyk i inni. Doceniłam skoki między jednostkami czasowymi. Chociaż wiele się działo, momentami dynamicznie, sceny często zmieniały scenerię, to nie pogubiłam się, wszystko zręcznie i zgrabnie się ze sobą łączyło i przenikało, co więcej potrafiło zaskoczyć przebiegiem i wydźwiękiem zdarzeń. A zaczęło się od od 10/23 i Johna Doe, w prosektorium w San Diego, od pierwszej walki o niewpadnięcie w szaleństwo. Wystarczająco dużo małych zmian składało się na dużą zmianę, ostrzeżenie o oczyszczaniu Ziemi ze zła i dzikości, planety torturowanej przez pół tysiąclecia, która dostrzegła szczelinę i wykorzystała ją do odnowy.

5.5/6 - koniecznie przeczytaj
horror, 868 stron, premiera 23.04.2024 (2020), tłumaczenie Mariusz Warda, Robert P. Lipski
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.