MARY KELLY
„…leżała pośród tej nędzy nieruchomo… Niczego już nie czuła...”
Książka na przyjemne świąteczne czytanie, bez wielkich oczekiwań i wymogów, na spokojne płynięcie nurtem kryminalnej intrygi, jednak bez spektakularnych incydentów i sensacyjnych zwrotów. W „Tajemnicy pustego kufra” nie tyle cieszy rozwiązywanie zagadki detektywistycznej, gdyż cechuje ją prosta konstrukcja i łatwość odgadnięcia, co nastrojowa narracja, zimowa londyńska sceneria połowy dwudziestego wieku, i zerknięcie na przeszłość przez dwa okna, wymalowane mroźną scenerią krwawych carskich rewolucyjnych dziejów i oszronione dramatem ludzkich losów wygnańców. Mary Kelly zgrabnie wplata akcenty tajemnicy pochodzenia i ogromnego skarbu. Zaczynamy od śmierci starej kobiety, podążamy tropem jubilerskich intencji, oglądamy się przez ramię na komunistów, uczestniczymy w osobliwym porwaniu. Miłość przeplata się z nienawiścią, odpuszczenie z zemstą, wygrana z przegraną, marzenia z realnością świata.
Fabuła kształtnie zapleciona, sceny zwinnie następują po sobie, nie ma wielkich zrywów akcji, aczkolwiek nie można powiedzieć, że brakuje zdarzeń. Kryminał nie trzyma mocno w napięciu, jednakże ma w sobie coś, co powoduje, że chętnie go przemierzamy, zwłaszcza jeśli termin poznania zbiega się z świątecznymi dniami. Wraz z bohaterami przeżywamy trzy dni śledztwa, od dwudziestego drugiego grudnia do dwudziestego czwartego. A bazuje ono na żmudnym zbieraniu informacji, analizowaniu, konfrontowaniu z faktami i zeznaniami świadków. Pojawia się mało dowodów, ale sprawnie działa intuicja policjantów. Moje pierwsze spotkanie z Brettem Nightingalem, jeszcze nie mam w pełni wyrobionej opinii o nadkomisarzu, w wielu aspektach jego ciekawa osobowość przekonuje, w niektórych czuję drobny niedosyt kreacji portretu. Tym niemniej, lubię postać i zamierzam jeszcze nie raz przyjrzeć się jej zawodowemu życiu i prywatnemu u boku śpiewaczki operowej. Atrakcyjnym bohaterem okazuje się również sierżant Jonathan Beddoes, jego dialogi z przełożonym to niewątpliwie mocny atut powieści, ochoczo poznam inne odsłony.
3.5/6 - w wolnym świątecznym czasie
kryminał, 280 stron, premiera 15.11.2022 (1958), tłumaczenie Anna Kłosiewicz
Tekst powstał w ramach współpracy z Secretum.pl
sobota, 24 grudnia 2022
TAJEMNICA PUSTEGO KUFRA. ŚWIĄTECZNE ŚLEDZTWO
GALERIA SZALEŃCA
EDWARD BROOKE-HITCHING
„Sztuka wprowadza tajemnicę, bez której świat by nie istniał.”
René Magritte
Bardzo żałuję, że jeszcze nie doszło do spotkania z innymi książkami tego autora, a zwłaszcza „Biblioteką szaleńca”, gdyż „Galeria szaleńca” jasno pokazała mi, że to właśnie typ publikacji, w którym z przyjemnością przebywam. Uwielbiam niecodzienne, wykraczające poza konwencjonalne wzorce, podejścia do różnych dziedzin aktywności człowieka. Sporo frajdy sprawia przyglądaniu się i analizie ekstremalnych zachowań społecznych lub niczym nieujarzmionej wyobraźni w literaturze i sztuce. Edward Brooke-Hitching zbiera kuriozalne historie z dziejów sztuki, artystyczne ekstrawagancje, ekscentryczne dowody ludzkiej pomysłowości i osobliwe twórcze eksperymenty. Porusza się po przykładach sztuki marginesu, satyrycznej i skandalicznej. Pokazuje szalone, dziwaczne, bardzo znane lub zapomniane wytwory. Wzbogaca je atrakcyjnymi ciekawostkami i anegdotami, faktami i opowieściami, zderzeniami z przeszłymi i współczesnymi interpretacjami.
Jakże wiele dzieł wciąż czeka na odkrycie ukrytego znaczenia, zrozumienie symboliki i znośną dla rozumu interpretację. Prowadzi po różnych epokach, regionach i tradycjach, od sztuki prehistorycznej do współczesnej, w tym sztucznej inteligencji. Niesamowicie rozwijała się wyobraźnia artystyczna, zrozumienie siebie, świata i egzystencji. Nie można odmówić atrakcyjności kreatywnego rozwoju ludzkości z perspektywy sztuki. Publikacja do poznawania w wolnych chwilach, rozdział za rozdziałem lub w dowolnej kolejności, na chybił trafił lub kierując się indeksem. Logicznie i przejrzyście ułożony zbiór różnorodnych próbek udziwnionych, nieszablonowych, oryginalnych, groteskowych, wręcz szalonych próbek inspiracji człowieka, wyrażenia tego, co w duszy gra, więcej niż trochę zaskoczenia i szokowania. Rewelacyjnie poznaje się materiał, tym bardziej, że oprócz ciekawie przygotowanego tekstu zamieszczone są korespondujące zdjęcia, ilustracje, obrazy. W moim odczuciu, znakomity pomysł na książkowy prezent, zainteresuje każdego, nawet osoby, które na co dzień mało mają styczności ze sztuką, wszak cenimy wybitność w zgodzie z kanonami sztuki, ale również chętnie poznajemy ekscentryczne obrazy imaginacji. Co dla jednych osobliwe i wymyślne, dla innych odważne i porywające, a jakże często następuje odwrócenie ról.
5/6 - koniecznie przeczytaj
album, sztuka, 256 stron, premiera 08.11.2022, tłumaczenie Janusz Szczepański
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis.
SPRZEDAM DINOZAURA
PAIGE WILLIAMS
„To, iż nasza planeta grzebie swoich zmarłych, jest czymś niesamowitym. To, że można odczytać jej historię w skamieniałościach jest rzeczą wspaniałą.” Kirk Johnson
Książka okazała się znakomitą przygodą czytelniczą, zupełnie nie spodziewałam się, że przyjdzie mi ją przeżywać w tak wciągającym stylu, niecierpliwością poznawania rozwoju sytuacji i towarzyszącym im okolicznościom. Paige Williams zrealizowała fantastyczny pomysł na opowiedzenie historii z paleontologią, a zwłaszcza jej ciemną stroną, w tle. Spoiwem było życie, pasja i aktywność zawodowa Erica Prokopi, poszukiwacza i handlarza świadectwami istnienia dinozaurów. Natomiast materiałem wypełniającym treść wnikliwe spojrzenie na prehistoryczne stwory od strony naukowej, kolekcjonerskiej i handlowej. Autorka szczegółowo podeszła do omawianej tematyki, poprzedzając opracowanie przeprowadzaniem licznych rozmów z głównymi i bocznymi podmiotami paleontologii, studiowaniem wielu dokumentów, co wiązało się z podróżowaniem po świecie w celu zdobywania informacji. Precyzyjnie wgryzła się w pogmatwany i złożony układ zależności między nauką, sztuką i biznesem.
Zadziwiające, jak niejasne i wykluczające się bywają przepisy prawne na różnych kontynentach i w różnych krajach odnośnie chronienia i handlu dziedzictwa prehistorii. Wydawałoby się, że znaczące z wielu punktów znaleziska przyrodnicze powinny służyć dobru ogólnemu, a nie ograniczać się do środowiska naukowego, muzealnego lub kolekcjonerskiego. Podobnie, czy powinno się poddawać komercji coś, co odgrywa istotną rolę kulturową i estetyczną. W końcu, to właśnie skamieliny stanowią klucz do zrozumienia historii Ziemi i jej przyszłości. Williams prowadziła po wszelkich niuansach podziemnego świata skamielin w przyjaznej, sugestywnej i wyczerpującej narracji. Można było wiele się dowiedzieć, zaznajomić z życiorysami kluczowych postaci, poczuć ducha pasji, zajrzeć w głąb ciemnych układów obsesyjnych pragnień, zrozumieć różne punkty widzenia. Przybliżana historia Erica Prokopi to nie fikcja, a prawdziwe zdarzenia, miejsca i czas. Podobało mi się, tym bardziej, że weszłam w nieznany świat, a przy tym podchwyciłam sporo nawiązań około tematycznych, w tym mongolski klimat przeszłości i teraźniejszości. Inne książki z serii bo.wiem (w odsłonie Mundus) przybliżone na Bookendorfinie: "Lizbona: Królowa Mórz", "Na zawsze w lodzie", "Biblioteka w oblężonym mieście", "Kolekcjoner porzuconych dusz", "Farmaceuta z Auschwitz", "Ziemia dyktatorów", "Śmierć w lesie deszczowym", "Koń doskonały", "Za milion lat od dzisiaj. O śladach, jakie zostawimy".
5/6 - koniecznie przeczytaj
literatura faktu, paleontologia, 462 strony, premiera 25.11.2022 (2018)
tłumaczenie Aleksander Gomola
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Uniwersytetu Jagiellońskiego.
BOMBKA
SIBÉAL POUNDER
"Nigdy nie lekceważ prezentów, które dostajesz. To, co zobaczysz w środku, może cię zaskoczyć.”
Członkom mojego klubu młodych czytelników książka nie spodobała się, tak jak się spodziewałam. Zdążyłam przed dziećmi ją przeczytać w ramach przyjemnego wbijania się w świąteczny klimat i doceniłam energię i zadziorność przygody. Jednak dostrzegłam kilka elementów, których obawiałam się przedstawić dzieciom. Chodziło o dość brutalne i pełne nienawiści zachowania chłopców, uważałam, że nie powinny być tak dosadnie przedstawione. Niepotrzebnie stawiały w dużej kontrze świat dziewczęcy i chłopięcy pod względem przemocy, a wręcz okrucieństwa, to naginanie stereotypów. Miałam wątpliwości wobec przekazów w tym aspekcie. Ponadto, sporo było niepotrzebnej przemocy także wobec zwierzęcia. Sama byłam wychowywana także i na bajkach zawierających silne elementy nieludzkich zachowań, zatem wiedziałam, jak w młodym wieku mocno się je przeżywa. I miałam rację, młodzi czytelnicy, zwłaszcza ci o wrażliwych sercach, ciężko przechodzili przez te fragmenty powieści. Cieszyłam się, że byłam przy nich, aby dopowiedzieć, wyjaśnić, wytłumaczyć, zmniejszyć ciężar przykrych emocji.
Książka z silnie brzmiącym przesłaniem feministycznym. Zręcznie i przekornie odwracała płeć postaci powiązanych ze świętami Bożego Narodzenia. Podobała mi się interpretacja symboli i mikołajowych skojarzeń. Autorka świetnie sobie z tym poradziła, sprytnie wymieszała znaczenia, można powiedzieć, że odwróciła je na lewą stronę, stworzyła intrygujący ciąg błędów, omyłek i przeinaczeń. Dzieci chętnie kibicowały Blanche Claus i jej przyjaciółce Rinki, ale i postaci z drugiego planu wzbudziły sympatię, oczywiście z wyjątkiem tych przesiąkniętych czystym złem. Nie brakowało humoru w niektórych scenach, lecz nie każdy jego aspekt dzieci chwytały w pełni. „Bombkę” przesiąkała magia świąt w zbuntowanej i niepokornej szacie, elfy kształtujące własną tożsamość, niezwykłe prezenty z przesłaniem, tajemnicze ozdoby choinkowe, kolorowe łańcuchy ludzkich serc, zielona nadzieja wyjścia z sieroctwa, czerwień pragnienia decydowania o swoim losie, ustalaniu zasad, pisaniu historii, dokonywaniu odważnych i wspaniałych rzeczy.
4/6 – warto przeczytać
literatura dziecięca, 304 strony, wiek 9+, premiera 09.11.2022 (2020)
twarda okładka, format 12,9cm x 19,8cm, tłumaczenie Anna Dobrzańska
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
NARODZINY WSZYSTKIEGO. NOWA HISTORIA LUDZKOŚCI
DAVID GRAEBER, DAVID WENGROW
„Jak to się stało, że ugrzęźliśmy w tak ciasnych, konceptualnych szufladach, że nie potrafimy już sobie wyobrazić wymyślenia siebie na nowo?”
Fantastyczna książka, nie spodziewałam się, że aż tak popychać będzie w kierunku rozmyślań. Szalenie inspirującym jest wyjść poza sferę utartej drogi myślenia, przyjmowania jako pewnik czegoś wcześniej kategorycznie zdefiniowanego, niedopuszczania do siebie alternatywnej ścieżki interpretacji. Wchodząc w poszukiwania nowych perspektyw patrzymy na coś starego z innego ujęcia, dzięki czemu możemy dowiedzieć się czegoś, co wcześniej nie braliśmy pod uwagę.
„Narodziny wszystkiego. Nowa historia ludzkości” to publikacja, która niesamowicie wciąga, stawia przed czytelnikiem wyzwania, inspiruje do dostrzeżenia głębokich warstw koncepcji historii człowieka, mniej lub bardziej spychanych dotąd na tło, i wysunięcia ich na pierwszy plan. Idzie pod prąd utartych naukowych szlaków, przecina nurt familiarnie osadzonych teorii, dostrzega i poddaje pod wątpliwość dotychczasowe przekonania. Książka na wiele wieczorów, spokojne wchłanianie treści, cierpliwe wykańczanie myśli, zastanawianie się nad podsuwanymi tropami, analizowanie znanych wartości i przyjętych idei. Przyjazny styl narracji sprzyja poznawaniu, podobnie jak zgrabny podział na rozdziały umotywowany logicznie i tematycznie. Zajmująco jest podchwytywać jej przekazy, poddawać własnej obróbce, twórczo przekomarzać się, łączyć z wnioskami.
Antropolog David Graeber i archeolog David Wengrow zachęcają czytelników do bliższego przyjrzenia się uprzedzeniom przebranym za fakty, a nawet prawa historii. Dowody ukazujące sposób ewolucji społeczeństwa w ciągu ostatnich trzydziestu tysięcy lat, wcale nie muszą być oczywiste i pewne. Interesująco podważają historię i rzucają nowe światło na przeszłość, jednakże trzymają ją z późniejszymi czasowymi powiązaniami. Uświadamiają, że konwencjonalna wersja historii człowieka często sporo błędów, jest niepotrzebnie nudna i celowo zubożana. Zgrabnie lawirują między uproszczeniami, stereotypami, mitami, frazesami i szablonowymi wyjaśnieniami, stawiają je w nietradycyjnym świetle i dostrzegają bogactwo nowych pytań, ciekawych opcji i intrygujących wątków.
Różnorodna tematyka pochodzenia ludzkości, prób organizacji i przetrwania, a zatem i ujęć, w zależności od społecznych, kulturalnych i kontynentalnych tendencji. Przykładowo wolność, równość, współpraca, zbieractwo, wypasanie, rolnictwo, miejskie życie, demokracja, polityka, biurokracja, korupcja, własność prywatna, czy niewolnictwo, niszczenie poczucia ludzkich możliwości, krytyka zachodniej cywilizacji. Czy faktycznie współcześni ludzie są kreatywniejsi od prehistorycznych, bardziej wrażliwi i wykształceni, a może krępuje ich postępująca w wielu obszarach unifikacja, przyporządkowanie i ujednolicenie? Warto zerknąć raz jeszcze na naszą historię, przywrócić dawnym przodkom pełne człowieczeństwo, nie umniejszać ich roli, umiejętności i zdobyczy. Na końcu książki bogata bibliografia, warte zgłębienia przypisy, przydatna lista map i rycin.
5/6 - koniecznie przeczytaj
literatura popularnonaukowa, nauki społeczne, 672 strony, premiera 29.11.2022 (2021)
tłumaczenie Robert Filipowski
Tekst powstał w ramach współpracy z DużeKa.pl
piątek, 23 grudnia 2022
CZY KTOŚ TAM JEST?
DARA Ó BRIAIN
"W dziejach Ziemi liczących 4,5 miliarda lat zaledwie od 50 lat zamieszkujące ją zwierzęta są na tyle inteligentne, by zrozumieć istotę kosmosu, by szukać w nim obcego życia..."
Kiedy całkowicie pochłonęła mnie i moją młodzież "Niezwykła nauka. Ukryty świat" wiedzieliśmy, że każdy tytuł zaproponowany przez Darego Ó Briaina znajdzie się w naszej domowej bibliotece. Podobne wrażenia odnieśliśmy po zapoznaniu się z "Czy ktoś tam jest?". Rewelacyjnie przygotowana książka dla młodego odbiorcy, w pełni dostosowana stylem narracji i wyborem poruszanych wcale niełatwych zagadnień naukowych. Zainteresuje początkujących pasjonatów nauki, chociaż mam wrażenie, że bardziej zaawansowana w zdobycze nauki młodzież również chętnie się w nią zagłębi. Czysta przyjemność poznawania, wypełniona po brzegi ciekawymi informacjami z otaczającego nas świata, ze spojrzeniem na bliski i daleki kosmos, w którym wiele dzieje się, choć nie możemy tego dostrzec. Narracja bazuje na kapitalnym poczuciu humoru. Nie ma opcji, aby przy tak zabawnie podanej wiedzy, nie dać się wciągnąć, wręcz nie przyssać się do książki.
Zapoznawaliśmy się rodzinnie z publikacją podczas jednego posiedzenia, trzysta stron, ale duża czcionka i bogata oprawa graficzna. Dara Ó Briain opracował tekst na wysokim poziomie. Trudne zagadnienia podał w prosty sposób, ułatwił natychmiastowe chwytanie najważniejszych przesłań. Przetworzył żargon naukowy w przyjazne sformułowania, trafiał do przekonania przejrzystymi wyjaśnieniami. Chciałoby się, by w szkołach lekcje prowadzone były w takiej formie i oprawie. Ilustracje zgrabnie dopowiadały, podsumowywały i uwypuklały istotne szczegóły, dowcipnie wskazywały na zadziwiające fakty. Byliśmy pod wrażeniem pierwszorzędnie wytworzonego efektu swobodnego pływania w wiedzy, elastycznego przenikania się dziedzin nauki. Autor zajrzał do gwiazd, planet, egzoplanet, pulsarów, komet, a nawet czarnych dziur, wyjaśnił jak powstały i czym się charakteryzują. Przybliżył różne paradoksy, równania, program SETI. Uczynił familiarnym atomy i fotony. Zagłębił się w zagadnienia ekosfery, heliosfery, atmosfery, pola magnetycznego. Przedstawił powstanie życia na Ziemi i poza układem słonecznym. Wszystko przeplótł wątkiem ewentualnego spotkania z pozaziemską inteligencją, jej poszukiwaniem i przypuszczalnymi wzorcami zachowań. Treść ubarwił fabularnym szlifem i mnóstwem ciekawostek pomagających w kojarzeniu i zapamiętywaniu materiału. Na końcu pozostawił miejsce na notatki czytelnika. Nie zapomniał o indeksie ułatwiającym szybkie wyszukiwanie wybranych terminów. Koniecznie umówimy się na spotkanie z jeszcze jedną książką autora, "Dalej niż niebo", przypuszczamy, że również nas zaangażuje. Takie propozycje czytelnicze edukują w przyjaznej i zabawnej formie.
5/6 - koniecznie przeczytaj
literatura dziecięca, literatura popularnonaukowa, wiek 6+, premiera 23.03.2022 (2020)
twarda okładka, 304 strony, format 15,2cm x 19,1cm
tłumaczenie Patrycja Zarawska, ilustracje Luna Valentine
Tekst powstał w ramach współpracy z Szkrabajki.pl
PIELĘGNIARKA
J.A. CORRIGAN
„Aby zrozumieć zbrodnię, bezwzględnie należy przeniknąć do umysłu ofiary – oraz mordercy.”
Zgrabnie i wciągająco napisana powieść, łatwo można było dać się jej uwieść i zwieść fabule, na kilka godzin zamknąć się w świecie perfidnej zbrodni, maniakalnej zemsty i niejednoznacznej winy. J.A. Corrigan sporo pracy włożyła w skonstruowanie złożonej intrygi. Dobrze poradziła sobie w kreowaniu portretów postaci, obdarzając je wieloma cechami, tak aby wydawały się jak najbardziej realne, a przy tym korzystnie mgliste. A jednak z żadną nie byłam w stanie nawiązać przyjacielskich zależności. U Rose kłócił się wizerunek powiązany z etyką zawodu i małą wrażliwością społeczną. Zamiast być pielęgniarką mogła być reprezentantką innego zawodu, nie miałoby to większego wpływu na odbiór jej nagannych czynów i więziennych doświadczeń. Natomiast przekonała mnie trudna do zdefiniowania relacja Rose z matką, do końca byłam trzymana w niepewności, jak właściwie powinnam ją interpretować i oceniać. Co ważne, Rose otrzymała karę dwudziestu lat pozbawienia wolności za morderstwo.
Drugim, po Rose, głodem narracji był Theo, pisarz, który postanowił bliżej przyjrzeć się kulisom dramatycznej reakcji osadzonej i źródłom kryjącym się za jej poczynaniami. Okazał się mało sprytny, liczyłam, że w większym stopniu wnikać będzie w wyłapywanie niekonsekwencji okoliczności. Jego dociekliwość zatrzymała się na pewnym poziomie, ale właśnie w ten sposób Corrigan stopniowała napięcie, wystawiała czytelnika na niecierpliwe wyczekiwanie, co będzie dalej. Życie osobiste mężczyzny okazało się ciekawym ubarwieniem. Rozstrzygnięcie winy czy niewinności długo musiało czekać na ostateczne wyjaśnienie. Trzeba było powoli przypasowywać elementy układanki, uważnie wypatrywać podpowiedzi i wskazówek. Naprzemienność wypowiedzi podgrzewała atmosferę wątpliwości i wahań w ocenie postaw i zachowań kluczowej bohaterki. Od czasu do czasu na dalekim planie ukazywało się świadectwo policyjnej działalności. Żałowałam, że komisarz Greenwood nie poświęcono więcej miejsca w niektórych scenach, mogłaby mocniej docisnąć przypuszczalny przebieg zdarzeń, tak aby jeszcze bliżej dotrzeć do prawdy. Powieść zapewniła sympatyczny wieczór czytelniczy, chętnie zaangażowałam się, poddałam grze domysłów, doceniłam wielowymiarowość akcji, lecz również poczułam lekki niedosyt w pewnych obszarach. Z pewnością warto po nią sięgnąć, udać się w mroczne sfery ludzkiej natury, sprawdzić się w sztuce wyczuwania sprzeczności i wyszukiwania białych plam w scenariuszu. Prawo uznało Rose za winną, sama też przyznała się do morderstwa, ale jak było naprawdę?
4.5/6 – warto przeczytać
thriller psychologiczny, 398 stron, premiera 13.07.2022 (2021), tłumaczenie Jacek Żuławnik
Tekst powstał w ramach współpracy z Secretum.pl
czwartek, 22 grudnia 2022
DWUNASTU CESARZY
PRZEDSTAWIENIA WŁADZY OD STAROŻYTNOŚCI DO CZASÓW WSPÓŁCZESNYCH
MARY BEARD
„Cofnijmy się o dwa tysiące lat do cesarskich wizerunków ze starożytnego świata, które są punktem wyjścia dla tylu późniejszych kopii, wersji, imitacji i przeróbek.”
Znakomicie odnalazłam się w książce, spodziewałam się czegoś nieco innego, ale to, co otrzymałam, okazało się jeszcze lepsze. Nastawiłam się na powtórkę wiedzy ze starożytnej rzymskiej historii, a już po przeczytaniu pierwszych stron zorientowałam się, że nie tylko to pragnienie zostanie zaspokojone, ale również fantastyczne uwikłanie w kulturę, sztukę, literaturę, rzeźbę, malarstwo, media, numizmatykę i wiele innych obszarów ludzkiej kreatywności. Mary Beard szczegółowo przyglądała się trwającej nieustannie fascynacji starożytnymi cesarzami i imponującą rozmaitością ich portretów. Antyczne historie zawsze pobudzały wyobraźnię, przyciągały uwagę, wyzwalały pragnienia posiadania przedmiotów, w których przez stulecia wybrzmiewały ich echa, dzieje i klimat. Rzymskie dziedzictwo ukształtowało cywilizację i nadal inspiruje współczesnych, wciąż okazuje się warte pielęgnowania w pamięci. Wiele elementów imperialnej tradycji na trwałe zespoliło się z szeroko rozumianą kulturą, stało się jej integralną częścią, na stałe weszło do codzienności. Autorka znakomicie prowadziła po życiorysach rzymskich władców w oczach artystów, od starożytności po współczesność. "Dwunastu cesarzy" to wyjątkowa wciągająca i nieco inna niż zazwyczaj perspektywa znajomości z historią i sztuką.
Dwunastu cesarzy jako trzon, pozostali jako uzupełnienie, opanowali masową i naukową wyobraźnię. Mary Beard przedstawiła dlaczego i jak wyrażało się zainteresowanie nimi. Bardzo ciekawym aspektem, do wielokrotnego poznawania i studiowania, okazały się narosłe z biegiem pokoleń wszelkie fantazje w interpretacjach, niejasne powiązania, osobliwe wyjaśnienia, błędne identyfikacje, osobliwe przekłamania, niewłaściwe przypisania, zamienione tożsamości, wyimaginowane nawiązania, nietrafne wnioski, źle odczytane teksty. Wiele opinii nosiło, a wręcz jeszcze cechuje się, pobożnymi życzeniami, pomijaniem faktów, kontrowersyjnymi założeniami, brakiem powiązań z historycznym pierwowzorem, zniekształconym znaczeniem, narastającą hybrydowością. Publikacja napisana w przyjaznym stylu, łatwo było się w nią zagłębiać, śledzić przytaczane przykłady, ciekawostki, anegdoty. Przyciągały świadectwa fałszerstw, podróbek falsyfikatów, pastiszy i niepożądanych implikacji, czy polityczne i religijne kontrowersje w sztuce, w tym nowożytnej. Znakomite podejście do rozmów o starożytnej historii, a w zasadzie o jej formowaniu i konfigurowaniu, a nawet przypasowywaniu i naciąganiu na przestrzeni wieków. Warto podkreślić bogatą oprawę graficzną książki, imponującą bibliografię, warte zgłębienia przypisy i ciekawy dodatek. Oczywiście, nie zabrakło przydatnego indeksu. Do kompletu proponuję zapoznanie się z "SPQR. Historia starożytnego Rzymu" tej autorki i "Religie Rzymu. Historia", którą Mary Beard napisała wraz z Johnem Northem i Simon Price, przybliżone na Bookendorfinie.
5/6 - koniecznie przeczytaj
literatura popularnonaukowa, historia, 436 stron, premiera 22.11.2022 (2021)
tłumaczenie Norbert Radomski
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis.
LĘK
TOMASZ SABLIK
„To tylko sen.”
Bardziej thriller psychologiczny niż horror, ale nie można odmówić mu kilku mocnych akcentów grozy. Jednak nie one są najważniejsze w powieści, a podążanie za pułapkami umysłu i natury człowieka. Zaglądamy w mroczne sfery tego, co trudno zaakceptować, że przynależy do nas, gnieździ się w głębi i tylko czeka na odpowiedni moment, aby uaktywnić się i nabierać mocy. Budzi się za sprawą zwykłego impulsu codzienności lub zaskakującego incydentu. Wyzwalaczem może być druga osoba lub coś tajemniczego, wykraczającego poza ramy przyswojenia rozumem. Zawsze jednak karmi się lękiem, strachem i przerażeniem, intensyfikacją nieznanego, niejednoznacznego i niezrozumiałego. Niezmiennie spogląda przez ramię na rozmywający się wzorzec siebie samego, zaprzyjaźnionej osoby lub kogoś nieznajomego nagle wkraczającego w życie. I wbrew pozorom, wspólne życie z kimś wydawałoby się bardzo bliskim, to tak naprawdę, na pierwotnym poziomie, wędrówka obok siebie, bez względu na stopień zażyłości i ilość wspólnie spędzonych lat.
Tomasz Sablik interesująco zagląda w duszę bohaterów, wystawia ich na większą niepewność względem siebie niż życiowego partnera. Znakomicie rozkłada na czynniki pierwsze poczucie mniej lub bardziej uświadomionej samotności. Popycha ku decyzjom z jednej strony mocno osadzonym w miłości i wierze, z drugiej nienawiści i podejrzliwości. Już na wstępie przekonująco nakreśla relacje między małżonkami, tu liczy się każda myśl i słowo, ich wydźwięk niesie kolorystykę przyszłych wydarzeń. Fantastycznie ukazuje kontrast między dwiema parami, ale też w środku każdej. Wspólne pierwiastki podtrzymują związek poddany ekstremalnej próbie (marzenie, które nie ma szansy się ziścić) i stracie (tego, co w życiu najcenniejsze). Jak by tego było mało, osadza postaci w świecie postapokaliptycznym, pandemii, która wytrzebiła ludzkość pozostawiając jedynie nieliczne jednostki. Kilka lat całkowitej izolacji, konieczności walki z kolejnym typem samotności, nie pozostaje obojętnym dla zmian osobowości i tożsamości. Autor sugestywnie oddaje męski zdeterminowany w przekonaniach punkt widzenia Jakuba, poddający w wątpliwość Daniela, oraz damski powiązany z wrażliwością i czułością Marty, cierpliwością i oddaniem Julii. Zręcznie miesza ich wydźwięk, znaczenia, pojęcia i definicje.
„Lęk” prowadzi przez gorący pustynny piach osobliwych wizji, gęste pogańskie leśne mary, senne koszmary krążące w chacie przetrwania. Azyl miejsca i w sercu nabiera fałszywych nut. Nasila się wrażenie bycia obserwowanym, ale powstaje pytanie, przez kogo, przecież wszyscy wyginęli. Nieśmiało wkradający się niepokój, bazujący na niespójnej historii, zaczyna kierować się ku aurze zła. Sablik nie śpieszy się z rozwijaniem opowieści, zdecydowanie trzyma się przyjętego tempa, tak aby panować nad obrazami wyobraźni i pielęgnować tajemniczość, uczynić przygodę przyjazną, ale z zadrą niecierpliwego poznawania. Mamy czas, aby śledzić akcję i zachowania bohaterów, a jednocześnie zastanawiać się, kiedy następuje koniec człowieka, kiedy wali się zewnętrzny świat, czy kiedy zanika wewnętrzny. Jedna uwaga, pojawia się niekonsekwencja, którą natychmiast wyłapuje się, podkreślane jest, że bohaterka nie wymienia czyjegoś imienia, jednak chwilę wcześniej to robi, przeoczenie do korekty w następnym wydaniu, gdyż to ważne ze względu na odbiór i interpretację okoliczności.
4.5/6 – warto przeczytać
horror, 342 strony, premiera 15.09.2021, ilustracje Dawid Boldys
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Vesper.
środa, 21 grudnia 2022
HRABIA MONTE CHRISTO
HRABIA MONTE CHRISTO tom 2
ALEKSANDER DUMAS
„Rany natury moralnej mają to do siebie, że mogą się zabliźniać, ale nigdy nie zagoją się zupełnie.”
Wcześniejszy fragment tekstu znajdziesz pod linkiem "Hrabia Monte Christo" przy pierwszym tomie. Aleksander Dumas wzoruje się na prawdziwych wydarzeniach, szewc pierwowzorem Edmunda, ale znakomicie je podkoloryzowuje, żeglarsko uatrakcyjnia, wzbogaca dialogami, jednocześnie pozostawia pole dla inwencji czytelnika. Nie ocenia i nie osądza, a wciąga w trzymający w napięciu rozwój wydarzeń. Imponuje przenikliwością we wnikaniu w duszę i serce skrzywdzonego człowieka. Daje odczuć poczucie winy i gorzkie myśli, albo bezwzględność i dumę oprawców. Nie oznacza czystego zła i dobra, a ukazuje dychotomiczne osobowości i kontrastowe charaktery, przy tym odmienne mentalności.
Bohaterowie cudownie sportretowani, magnetycznie przyciągają, wręcz zasysają w swój świat. Jeden po stronie zemsty z odciśniętymi na twarzy latami cierpień. Drudzy nieświadomi odwrócenia znakowanych kart losu. A pomiędzy nimi interesujące postaci spajające rodzinne powiązania, społeczne relacje i kulturowe uwarunkowania. Każda z przywołanych do fabuły osób wnosi urozmaicenie, na tyle imponujące, że długo się rozważa i pamięta. W pierwszym tomie zachwyca opis tradycji karnawału rzymskiego, liczne odwołania do literatury i mitologii. Natomiast w drugim dodatkowe historie, a także systematyczne powolne wypełnianie okrutnej strategii i zgłębianie tajemnic odrodzenia. Zemsta smakowana na zimno, powoli, latami, z każdym detalem niczym perełką. Hrabia Monte Christo to postać kultowa, konsekwencje czynów silnie oddziałują na wyobraźnię odbiorcy. „Hrabia Monte Christo” to ponadczasowa powieść, powstała niemal sto osiemdziesiąt lat temu, wciąż czaruje przebiegiem i wydźwiękiem, imponuje rozmachem i celnością. Podziwiana za wyrazistość i prawdziwość. Wybitne dzieło, jeśli nie poznaliście, to nie tyle koniecznie, co obowiązkowo, po nie sięgnijcie. Z pewnością wzbogaci, dostarczy mnóstwo radości poznawania i interpretacji. Takiej pierwszorzędnej klasyki nie można nie pokochać.
6/6 – rozkosz czytania
klasyka, 624 strony, premiera 28.09.2022 (1845), tłumaczenie Klemens Łukasiewicz
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MG.
HRABIA MONTE CHRISTO
HRABIA MONTE CHRISTO tom 1
ALEKSANDER DUMAS
„Na pierwszym stopniu szafotu śmierć zdziera maskę, jaką nosiło się przez całe życie, i ukazuje się prawdziwa twarz.”
We wczesnych licealnych czasach czytałam „Hrabię Monte Christo” ze względu na mroczną intrygę i ekscytującą przygodę, niesamowite składniki jednej z najchętniej poznawanych książek świata. Mocno utknęły w pamięci, tym bardziej, że wiele innych utworów literackich do nich się odwoływało. Po niemal trzech dekadach, powróciłam do Edmunda Dantèsa, aby dokładnie przyjrzeć się skomplikowanej naturze człowieka, wejść do epoki początku dziewiętnastego wieku.
Wspaniałe dzieło Dumasa, fascynujące studium tego, jak dotknięcie zła potrafi zmienić człowieka, wyzwolić silne uczucia, na całe życie zmienić postrzeganie innych. Jestem pod ogromnym wrażeniem mistrzowskich umiejętności obrazowania ludzkiej duszy, tego co pcha ku ciemnym cieniom, groźnie wybrzmiewa i straszy obrazem uczynków. Pochłania obserwowanie, jak z ziarnka zazdrości wyrasta trująca roślina pomówienia, ze źle ulokowanej miłości nieszczere oddanie, a z wybujałej ambicji potworny uczynek. Dumas perfekcyjnie odmalowuje okoliczności i następstwa narodziny zemsty, proces zamieniania się serca w kamień, pielęgnowania nienawiści w poczuciu niesprawiedliwości, dojrzewania potrzeby odpłacenia się za krzywdy i stracone szanse, kształtowania przysięgi odwetu i planu kar wobec prześladowców. Już czternastoletni pobyt Edmunda w więzieniu pierwszorzędnie prowadzi po różnorodności emocji, kontrastowych i skrajnych, subtelnych i dobitnych, trudnych i łatwych, zrozumiałych i tajemniczych. A co dopiero późniejsze zdarzenia. Ciąg dalszy tekstu przy drugim tomie "Hrabia Monte Christo".
6/6 – rozkosz czytania
klasyka, 704 strony, premiera 07.09.2022 (1845), tłumaczenie Klemens Łukasiewicz
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MG.
wtorek, 20 grudnia 2022
MUAD’DIB
FRANK HERBERT
DIUNA księga 2
„Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie.”
Jak już wspominałam, "Kroniki Diuny" to mój ulubiony cykl, kwintesencja wysokiej lotów fantastyki, rozrywka, do której powracam wielokrotnie, i za każdym razem odnajduję coś szczególnego. Dlatego chętnie sięgnęłam po inny wymiar tej przygody, powieść graficzną. Wrażenia po pierwszym tomie ("Diuna") jak najbardziej pozytywne, podobne spostrzeżenia powstały po poznaniu drugiego ("Muad'Dib"). Fantastycznie udało się przełożyć esencję "Diuny" do otoczki oplatającej oprawę graficzną, wyciągnąć najbardziej istotne szczegóły i przesłania, sprawić, by ożyły w nowym świetle. Duch oryginału na wskroś przenikał publikację, a to dla miłośnika pełnej wersji historii jak najbardziej pożądany efekt.
Osoby, które jeszcze nie czytały pierwowzoru, początkowo mogą czuć się oszołomione ilością nazw i detali w graficznych diunowskich księgach, jednak szybko wnikną w opowieść, gdyż atmosfera płynnie prowadziła po kolejnych fragmentach. Wiernie zachowano szczególny pustynny charakter Arrakis, planety wypełnionej niewyobrażalnie bogatymi złożami melanżu, o którą walczył świat, oświetlonej dwoma księżycami, szarpanej ogromnej mocy huraganami, z ukrytym w piaskach życiem gigantycznych czerwi. A w tym uaktywniała się niezwykła wola i determinacja jednostek, piętnastoletniego Paula Atrydy i i jego matki, lady Jessiki.
Ilustracje znakomicie przedstawiały opis i perspektywę podróży po bezkresnym pozornie martwym świecie. Również klimat relacji między postaciami, wyjątkowa tajemniczość i ambicje fremeńskich plemion, rodząca się misja wynikająca z doniosłych przepowiedni, przerażających wizji i zagadkowego korzystania z głosu, legenda objawiającego się wodza i mesjasza, zostały starannie oddane. Również fragmenty poświęcone baronowym mistyfikacjom i knowaniom potwierdziły znakomite osadzenie w klimacie przemocy i bezwzględności. Bardzo cieszyło, że migawki z mojej wyobraźni podczas czytania pełnych powieści pokrywały się w szkicach bohaterów, scen i miejsc. Rysy twarzy postaci dość surowe i pełne ekspresji, co zaskakująco przekonywało. Atrakcyjnie oddano bezpośrednie walki i podróże ornitopterem.
Klasyka w wydaniu powieści graficznej rewelacyjnie broniła się przed upływem czasu. "Diuna" powstała pięćdziesiąt sześć lat temu i wciąż zachwycała uniwersalnością. Frapująco wchodziłam w samą przygodę, walkę o władzę i przetrwanie, spiski i zdrady, sojusze i miłości. Zagłębiałam się w polityczne, religijne aspekty i ekologiczne przesłanki. Wielowymiarowość powieści urzekała, byłam pod wrażeniem, że i w komiksowej wersji. „Muad’dib” poznawać można w dowolnym wieku, są jednak dwa warunki do spełnienia - trzeba kochać przygody i pozwolić ponieść się wyobraźni. Niecierpliwie wyczekuję trzeciej księgi zapowiadanej na dwa tysiące dwudziesty czwarty rok.
5/6 - koniecznie przeczytaj
fantastyka, powieść graficzna, 176 stron, premiera 04.10.2022 (2020)
adaptacja Brian Herbert i Kevin J. Anderson, tłumaczenie Marek Marszał i Sławomir Folkman ilustracje Raúl Allén, Patricia Martín i Jesus R.Pastrana
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis.
PAN CIEMNOŚCI
ROBERT SILVERBERG
„Całe nasze życie zmienić się może między jedną chwilą a następną, podczas gdy my w ogóle nie zdajemy sobie z tego sprawy!”
Długo czekałam aż ogarnie mnie odpowiedni nastrój do zagłębiania się w książkę. Nie chciałam psuć czytelniczej zabawy niepewnością wpasowania się, ale podejść maksymalnie przygotowana do niezwykłej przygody, a właściwie wypełnionego po brzegi worka przygód. I słusznie zrobiłam. Kiedy poczułam zew wejścia w szesnastowieczną żeglarską atmosferę, podsycaną magią niewiadomej i nieznanej natury, trafiłam na klejnot literacki, fantastycznie oszlifowany kamień intensywnych przeżyć głównego bohatera i mnie jako czytelnika. Cudownie było zatracić się w nastroju podobnym do tego, jaki ogarniał mnie w dzieciństwie, kiedy chwyciłam za książki chociażby Juliusza Verne'a.
W „Panu Ciemności” czułam podobny dreszcz emocji, zaciekawienia i obserwacji. To nie tylko śledzenie barwnego i intrygującego scenariusza zdarzeń, korsarskich przygód, lecz również wchodzenie w zderzenie dwóch światów, a nawet więcej, bo trzech. Jednego związanego z tubulczym afrykańskim życiem, drugiego powiązanego z portugalskim, hiszpańskim i angielskim kolonializmem, zaś trzeciego z perspektywy dzisiejszego postrzegania historii. I jak w którymś momencie mówił Andrew Battel, kluczowa postać powieści, istnieją podróże dalekie i podróże w głąb siebie, zatem także podróże na falach dziejów cywilizacji i ludzkiej natury pchanej wiatrem przeznaczenia. Płynięcie nurtem życia z przystankami na wyspach, które wydają się być źródłem zmartwień i trosk, mniej lub bardziej znanych i wyobrażonych, także nieznanych egzotycznych lądów, opisywanych przez nielicznych we wspomnieniach i legendach. I przychodzi czas, kiedy trzeba zmienić kurs, za sprawą przypadku i okoliczności, lub wewnętrznej potrzeby niesionej pragnieniami i marzeniami. Nie ma słusznej drogi, każda jest właściwa na swój sposób. Czasem trzeba szacować szanse przeżycia, kalkulować wśród marnych alternatyw, dokonywać wyboru mniejszego koszmaru zła, by kiedy indziej zdać się na upór, wytrwałość, determinację i siłę wiary. Definicja wolności zdaje się być czymś szalenie subiektywnym, często zmieniającym się pod wpływem czasu, miejsca i sytuacji. Dwadzieścia lat niewoli można różnie spożytkować, stawić czoła niebezpieczeństwom, nie dać zasnąć wspomnieniom, wytrwać w postanowieniach, nie wyrzec się wiary, albo zdać się na mrzonki, pielęgnować złudzenia, wypierać każdy dzień życia.
Robert Silverberg prowadził fantastycznym stylem narracji, opisowym przedstawianiem fabuły, z naciskiem na pamiętnikarski styl, historyczny rys i i dreszczowe elementy. Każdy z elementów zgrabnie i sugestywnie przechodził w drugi, silnie trzymał się linii głównej i nie uciekał od szczegółowej relacji. Książka rewelacyjnie wypełniła weekend, czułam moc oddziaływania na wyobraźnię, wchodzenia w pokręcony los bohatera, rzeczywistość trudną do zrozumienia, a jednak szalenie familiarną od strony natury człowieka. Znakomite wykorzystanie prawdziwej historycznej postaci i ogólnych zarysów świadectwa istnienia do stworzenia zajmującej i atrakcyjnej opowieści. Co tak naprawdę definiuje ludzkie życie? Czy udaje się zdać egzamin, przed jakim stawia nas przeznaczenie? Dokąd prowadzą najskrytsze marzenia? Zerknij też na wrażenia po spotkaniu z innymi książkami Roberta Silverberga przedstawionymi na Bookendorfinie ("Umierając, żyjemy", "Szaleństwo Cthulhu", "Skrzydła nocy").
5/6 - koniecznie przeczytaj
powieść historyczna, 758 stron, premiera 24.08.2022 (1983), tłumaczenie Krzysztof Sokołowski
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Vesper.
poniedziałek, 19 grudnia 2022
KOKO
PETER STRAUB
BLUE ROSE TRILOGY tom 1
„Byliśmy demonami, oni byli demonami, wszyscy byli demonami, nie było już ludzi na świecie, tylko demony.”
Miałam już do czynienia z twórczością Petera Strauba, jego „Upiorna opowieść” zrobiła na mnie oszałamiające wrażenie. Dlatego z ogromnym zainteresowaniem sięgnęłam po „Koko” licząc na równie satysfakcjonujące spotkanie z książką. I nie zawiodłam się, nie było aż tak zachwycająco z ujęcia horroru, ale zachwycająco w obszarze nadawania klimatu i kreacji bohaterów. Książki nie dało się zrozumieć i polubić od razu. Wymagała uwagi i cierpliwości, niekiedy nawet determinacji i ufności w kontynuowaniu czytania. Jednak po wejściu w odpowiedni tryb poznawania, oswoiłam się ze specyfiką atmosfery traumy. Z czasem mocno angażowała, a przy tym zmuszała do refleksji.
W pierwszych fazach niespiesznego, wręcz leniwego, rozwijania się intrygi, która dbała przede wszystkim o oddanie tonu koszmarnych wojennych wspomnień i funkcjonowania w ramach zespołu stresu pourazowego, powieść niekoniecznie budowała napięcie i obiecywała zwroty akcji. W miarę zaprzyjaźniania się z postaciami, wnikania w osobowości, poznawania wietnamskich losów i zderzeń z powojenną amerykańską rzeczywistością, doceniłam wielowarstwowość narracji, tajemniczość makabrycznych morderstw z eksponatem karty do gry wkładanej w usta ofiar, intensyfikujący się wir podróży i poszukiwań, zmian w interpretacji i przypuszczeniach, spryt w zwrotach akcji i odniesień, a przy tym zręczne płynne zacieranie się fikcji i rzeczywistości. Fantastycznie rozpisane dialogi między dawnymi towarzyszami broni. Znakomicie oddawały dynamicznie rozwijające się relacje między przyjaciółmi, a także pokryte krwią mistyfikacje. Jeszcze spojrzenie oczami weteranów na część społeczeństwa niedotkniętą bezpośrednio wojną, oraz jej stosunkiem do pamięci o poległych. "Koko" to tytuł niepodobny do innych, zdecydowanie ma w sobie coś, ale trzeba bez pośpiechu przekonywać się, chcieć czegoś więcej niż czystej rozrywki. Z niecierpliwością wyczekuję drugiego tomu, szukać będę na Taniej Książce.
4.5/6 – warto przeczytać
horror psychologiczny, 576 stron, premiera 28.10.2022 (1988), tłumaczenie Maria Gębicka-Frąc
Książkę „Koko” zgarnęłam z półki „fantastyka” w księgarni TaniaKsiazka.pl
PORTRET NIEZNANEJ KOBIETY
DANIEL SILVA
GABRIEL ALLON tom 22
„Z każdą minutą robi się ciekawiej.”
Daniel Silva po dwudziestu tomach postanowia zmienić nieco klimat serii, i bardzo dobrze, ponieważ zbyt mocne przywiązanie do jednego motywu z czasem wywołać może lekkie znużenie, nawet jeśli oferuje intrygujące wspaniałości i podkręcane napięcie. W dwudziestej drugiej odsłonie odpływa z bezpiecznej i familiarnej przystani powieści szpiegowskiej i obiera kurs na wzburzone wody sensacji.
Zmianę charakteru czytelniczej atmosfery sprytnie łączy z przejściem na emeryturę szefa izraelskiego wywiadu Gabriela Allona. Były szpieg i zabójca ma teraz zajmować się na poważnie i w pełnym wymiarze drugą swoją profesją, restaurowaniem dzieł sztuki. Jest w tym wyjątkowo biegły i skuteczny. I dobrze, bo właśnie te cechy, oraz oczywiście doświadczenie agenta specjalnego w terenie, przydają mu się w prowadzonym na własną rękę śledztwie związanym z fałszowaniem obrazów i wprowadzeniem ich na rynek. Świat sztuki, a konkretnie malarstwa, okazuje się nie tak przejrzysty i czysty, jak wielu go postrzega, zaś wizerunek profesjonalizmu ocen prawdziwości dzieł i określania przynależności do konkretnych twórców mocno chwieje się w posadach. Z jednej strony miłośnicy sztuki, prywatni kolekcjonerzy, właściciele galerii i pracownicy muzeów, a z drugiej marszandzi, pośrednicy i anonimowi kupcy, zaś między nimi różne odcienie mniej lub bardziej nastawionych na zysk ambicji.
Silva atrakcyjnie konstruuje fabułę, stopniuje napięcie, podgrzewa atmosferę niepewności, w małych porcjach wprowadza kluczową dla powieści niewiadomą. Co prawda, nie ma zbyt wielu zaskakujących elementów, ale dzięki temu historia w dużym stopniu zyskuje na realności i prawdopodobieństwie. Spodnia warstwa świata sztuki kryje mnóstwo zagęszczających się mrokiem sekretów. Nie brakuje silnych kobiecych pierwiastków. Odpowiada mi styl narracji, porządny, przyjazny, sugestywny, i co charakterystyczne dla tego pisarza, konkretnie oddziałujący na wyobraźnię. Książka dostarcza sporo wrażeń, miło spędza się przy niej czas, wchodzi w malarską oprawę akcji, nie trzyma w mega napięciu, ale zgrabnie zaciekawia i wciąga. Obraz flamandzkiego malarza z epoki baroku i list zaniepokojonej właścicielki dzieła sztuki stają się źródłem skomplikowanej intrygi silnie ocierającej się o niebezpieczne incydenty. Zerknij na poprzednie odsłony serii przedstawione na Bookendorfinie: "Angielski szpieg", "Czarna wdowa", "Dom szpiegów", "Inna kobieta", "Nowa dziewczyna", "Zakon", "Wiolonczelistka".
4.5/6 - warto przeczytać
sensacja, 408 stron, premiera 23.11.2022, tłumaczenie Robert Ginalski
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska.
piątek, 9 grudnia 2022
MIAU. KOMPLETNA HISTORIA KOTA
LAURA VOCELLE
„Cóż z nas za filozofowie, skoro nie mamy pojęcia ani o pochodzeniu, ani o przeznaczeniu kotów?” Henry David Thoreau
Jeśli poszukujecie trafionego pomysłu na prezent, bynajmniej nie tylko dla miłośników kotów, to „Miau. Kompletna historia kota” wydaje się znakomitym tropem. Tytuł mówi o kompletności, jak najbardziej trzeba się ku temu przymiotnikowi przychylić, wyjątkowo szczegółowe podejście do poruszanych zagadnień, ale kocia natura jest na tyle nieprzenikniona i nieprzewidywalna, a jej związek z człowiek szalenie burzliwy i zmienny, że z pewnością pojawiają się jeszcze inne aspekty, którym warto przyjrzeć się. Co prawda, Laura Vocelle wychodzi od omawiania pochodzenia kota, jego udomowienia, ale pobieżnie. Bardziej koncentruje się na kulcie kocie, a następnie zagłębia się w analizę rangi czworonoga w różnych kulturach na świecie. Od starożytności do współczesności.
Przyglądamy się dziejom kota w podziale na epoki, każda coś szczególnego wniosła w życie tych stworzeń, oczywiście, niekoniecznie dobrego, a często nawet tragicznego. Autorka pokazuje, jak kocie towarzystwo wpływa na człowieka, jak do niego podchodzimy, czym wyróżnia się w zależności od świadomości przyrodniczej, religijnej i społecznej, w przeszłości i obecnie. Bóstwo przeplata się z demonem, a cykl skrajnych interpretacji roli kota wciąż zatacza koło. Laura Vocelle dużo miejsca poświęca przyznanym kotowatym pozycjom w historii, sztuce i literaturze, uwzględniającym podejście symboliczne i źródła natchnienia. Niewątpliwym walorem książki jest bogata kolorowa oprawa graficzna, mnóstwo ilustracji i zdjęć. Omawiając udział kota w jakimś dziele nie musimy poszukiwać obrazu w internecie, gdyż zamieszczony jest na sąsiednich stronach. Narracja przyjazna i przejrzysta, logiczny podział materiału, można podążać według kolejności pojawiania się lub wejść w dowolnym momencie. W każdym wariancie interesuje i wciąga, dostarcza wiedzy i radości. Jestem pozytywnie zaskoczona wypełnionym detalami opracowaniem. Cieszą ciekawostki, cytaty i fragmenty dzieł.
5/6 - koniecznie przeczytaj
literatura faktu, 360 stron, premiera 16.11.2022 (2017), tłumaczenie Dorota Kozińska
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Marginesy.
ROZMOWY Z PSYCHOPATAMI. ŻONY I KOCHANKI
CHRISTOPHER BERRY-DEE
„Kto tańczy z diabłem, ląduje w piekle.” Lorraine Heath, In Bed with the Devil
Christopher Berry-Dee konsekwentnie ciągnie serię, wyciska z niej, ile tylko się da. Bazuje na tych samych gromadzonych latami materiałach, obejmujących studiowanie dokumentów, przeglądanie fotografii, odwiedzanie miejsc zbrodni, rozmawianie z policjantami, przeprowadzanie wywiadów i prowadzenie korespondencji z seryjnymi mordercami. W każdej książce zmienia nieco ujęcie mrocznej sfery ludzkiej natury, najciemniejszych zakamarków ludzkiej duszy. W najnowszej uwagę poświęca żonom, partnerkom, kochankom, krewnym, przyjaciołom i znajomym bestialskich przestępców. Powielanie informacji, chociaż pod innym kątem, wydaje się mało satysfakcjonujące czytelniczo, jednak nie można odmówić pragnienia dotarcia do prawdy o złowrogich bestiach, wciągania w długie cienie koszmarów zbrodni, skrywanych powodów, niezdefiniowanych uzasadnień, braku szacunku wobec ludzkiego życia, pomijania konsekwencji obrania skrajnej ścieżki przemocy, wywoływania bólu, cierpienia i traumy wykraczających poza skalę odbioru i człowieczeństwa.
Poznawanie mrożących krew w żyłach historii i zgłębianie psychiki morderców to jeden aspekt. Drugi to analizowanie pokrętnej i amoralnej psychiki fanek skazanych morderców, walczących o ich miłość, marzących o posiadaniu dzieci z nimi. Potwierdza się, że niezbadana otchłań ludzkiej psychiki, nawet po wiekach studiowania, potrafi zaskoczyć absurdem, wstrętnie wybrzmieć i wypaczyć się obojętnością. Ujawnia się przerażająca prawda o mniej lub bardziej świadomym milczeniu ze strony życiowych partnerów seryjnych morderców, a przecież nawet perfekcyjne maskowanie od czasu do czasu trąca dzwonek alarmu nienormalności i niebezpieczeństwa. Kwintesencja zła charakteryzuje się egoistyczną manipulacją, ekstremalnym narcyzmem, odrażającym sadyzmem, złowrogim spojrzeniem, podstępnym aktorstwem. Nie wszystko da się podpiąć pod niewidzenie, łatwowierność i głupotę. Berry-Dee w zgrabnym stylu, spory postęp w tym zakresie w porównaniu z poprzednimi książkami, przywołuje profile seryjnych morderców i popełnione zbrodnie. Czasem za mocno wikła się w szczegółowość, przywołuje zbędne detale, ale przyjmuję to jako swoisty styl opowiadania o gwałtach i mordach. Ten kierunek książki odpowiednio przygotowany i przedstawiony, konkretne przypadki i około tematyczne wtrącenia.
Natomiast czuję wielki niedosyt w omawianiu podtytułowej tematyki. Publikacja powinna w większym stopniu zagłębić się w psychikę kobiet spędzających część życia z mordercami, czy mężczyzn żyjących z morderczyniami. Jestem zwolennikiem wnikliwszego zajrzenia w głąb duszy człowieka, który osobliwie nie dostrzega zła towarzyszącemu mu w codzienności, albo zbija fortunę na opowieściach o znajomości ze skazańcem. Autor zaledwie dotyka wierzchołka góry lodowej zagadnień. Wyłapałam kilka nieścisłości i zmierzyłam się z ignorowaniem autopromocji i przechwałek Berriego-Dee, choć i tak było ich mniej niż poprzednio („Rozmowy z psychopatami. Masowi mordercy i szaleńcy”, "Rozmowy z seryjnymi mordercami. Stalkerzy", "Rozmowy z seryjnymi mordercami. Głosy zza krat", "Rozmowy z seryjnymi mordercami. W otchłani zła", "Rozmowy z seryjnymi mordercami. Najgorsi na świecie", „Rozmowy z seryjnymi mordercami”, „Rozmowy z psychopatami”, „Rozmowy z seryjnymi morderczyniami”).
4/6 – warto przeczytać
literatura faktu, 254 stron, premiera 12.10.2022, tłumaczenie Tomasz Wyżyński
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.
CZERWONY ŚNIEG
ALEX KAVA
RYDER CREED tom 7
„Narkotyki można sprzedać tylko raz, a człowieka wiele razy.”
Przekonuje mnie Ryder Creed, główny bohater serii, były żołnierz piechoty morskiej, obecnie treser psów poszukujących żywych i umarłych, wykrywających materiały wybuchowe i narkotyki, a nawet różne choroby. Alex Kava ciekawie prowadzi postać, obciąża ciężarem tragicznych życiowych doświadczeń. lecz nie nie zaciera ujmującej osobowości. Co prawda, Creed zawsze pakuje się w dramatyczne kłopoty i nietrafione decyzje, ale można mu to wybaczyć, w końcu wokół tego kręci się cała intryga. A pomysł na fabułę należy do atrakcyjnych i wciągających. Mocny psi pierwiastek pobudza akcję, podłapuje tropy mrocznej natury człowieka, wskazuje na coś, co ukryte w szczelnym kokonie tajemnic i mrocznych szeptów. Autorka zgrabnie miksuje przeszłość i współczesność, odwołuje się do dawnych zdarzeń, ale nie daje im pierwszeństwa zaistnienia. Bardziej chodzi o podgrzanie atmosfery i większego napięcia. Z czasem elementy akcji tracą niejednoznaczną moc interpretacji, ale powieść zyskuje na ubarwieniu.
Sporo się dzieje, w dynamicznych rytmach, czasem coś zaskakuje, ale w większości swobodnie podążamy we właściwym kierunku interpretacji zła i dobra. Niestety, chociaż doceniam przyjemny nurt czytelniczy, swobodne płynięcie w narracji, nie mogę nie zauważyć nagromadzenia niekonsekwencji, drażniących i niepotrzebnych. Łatwo mogłyby być wyeliminowane z pożytkiem dla sensacyjnej historii. Nie wydaje się możliwym, aby doświadczony koroner nie znał dowodu o jednym z najgłośniejszych spraw w kryminalistyce. Zimowa sceneria powieści ma urok, ale przy kilku stopniach na minusie da się spokojnie funkcjonować, tym bardziej byłemu żołnierzowi. Wkradają się też zbędne powtórzenia. I jeszcze Maggie O’Dell, główna bohaterka innej serii Alex Kavy, nie imponuje w tej odsłonie inteligencją, wrażliwością, logicznością. Mało też angażuje się, jak na profilera FBI, do stworzenia portretowych cech podejrzanych i zaginionej. Poszukiwania młodej Libby Holmes, która nagle zniknęła, koncentrują się wokół zagadnień handlu ludźmi, ale czy to faktycznie słuszny kierunek dla policji? Lubię sięgać po przygody czytelnicze związane z dochodzeniami prowadzonymi przez Maggie O'Dell ("Czarny piątek", "Łowca dusz", "Granice szaleństwa", "Zabójczy wirus", "Zło konieczne") i sensacją z udziałem Rydera Creeda ("Złowrogie niebo", „W mroku lasu”), nie należą do mistrzowskich, ale sympatycznie umilają wieczór.
4/6 – warto przeczytać
sensacja, 376 stron, premiera 23.11.2022, tłumaczenie Katarzyna Ciążyńska
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska.
GDY UMARLI MÓWIĄ
SPEKTAKULARNE PRZYPADKI MEDYCYNY SĄDOWEJ
CLAAS BUSCHMANN
„Człowiek się cieszy, kiedy niektóre sprawy zna tylko z gazet.”
Nie napiszę, że spotkanie z książką przebiegło w przyjemnej atmosferze, poruszała zbyt ponurą tematyką, ale należała do interesujących. Claas Buschmann w przyjaznej formie przytoczył kilkanaście przypadków, z jakimi zetknął się jako lekarz medycyny sądowej, a które szczególnie zapadły mu w pamięć. Zdecydował się na przyjęcie lekkiej narracji. Przybliżał okoliczności śmierci, ich odkrywanie, umocowanie w kontekście społecznym i miejsca, bez zbędnej szczegółowości. Nie unikał krótkich wycieczek po zagadnieniach funkcjonowania organizmu człowieka i stanu ciała poddawanego różnym okolicznościom. Nie zamykał się na konkretny epizod z pracy, ale wzbogacał treść dodatkowymi informacjami, z pogranicza tematyki i sytuacji. Płynne przechodził między główną ścieżką narracji a rozwidleniami. Przytaczał ciekawe przykłady i wyjaśnienia. Jednocześnie ubarwiał przedstawianie historii i ukazywał pełny obraz.
Świadomość faktycznego zaistnienia omawianych przypadków intensywnie wpływała na odbiór tego, co stało się ze zmarłym. Ciała wyjawiały prawdę o śmierci, tak aby można było mówić o zrozumieniu incydentu i jego następstw, gromadzenia dowodów dla wymiaru sprawiedliwości. Wiodącą oprawą książki było przybliżenie zawodu lekarza medycyny sądowej, podkreślenie doświadczenia, przybliżenie etosu i wycofanie z obiegu zafałszowanych przez popkulturę, szczególnie filmową, zniekształconych obrazów charakteru, warunków i celu prac, a nawet stereotypów. Buschmann omawiał dwa odłamy zawodu, pierwszy związany z prosektorium, drugi z miejscem odnalezienia ciała. Opisy sekcji bezpośrednie, lecz bez zbędnego napompowywania krwawej sensacji. Przyrównywał suchą teorię i wydobyte na powierzchnię fakty. Uwarunkowania prawne i warunek konieczny odchodzenia od indywidualnych osądów. Przypadki różnorodne, każdy coś innego obejmował, ale i tak wszystko kręciło się wokół morderstw, samobójstw i wypadków. Autor zaproponował zajmujące spojrzenie na rozwiązywanie zagadek medycyny sądowej, jednak liczyłam na większe pogłębienie tematyki. Książka powinna wpaść w ręce osób, które zaczynają myśleć o zawodzie lekarza medycyny sądowej, da im ogólne spojrzenie na wybrane aspekty i przykłady umocowań w (nie)zwykłej jego codzienności.
4/6 – warto przeczytać
reportaż, medycyna sądowa, 192 strony, premiera 26.10.2022 (2021)
tłumaczenie Ewa Kochanowska
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.
ANNE Z REDMONDU
ANIA Z ZIELONEGO WZGÓRZA tom 3
LUCY MAUD MONTGOMERY
„- A gdzie podziała się cała twoja filozofia?
- Zginęła, zmieciona wielką falą samotności i tęsknoty.”
Miłość, którą odczuwałam wobec Ani, w nowym przekładzie Anne, od najmłodszych lat samodzielnego czytelnictwa, okazała się bardzo trwała, zbudowana na solidnych podstawach prawdziwych emocji, niezwykłych przygód rudowłosej dziewczynki, pannicy i kobiety, wyjątkowo rozwiniętej wyobraźni i sugestywnej inspiracji do utożsamiania się z główną bohaterką serii. Mocno przeżywałam każde wydarzenie w życiu kluczowej postaci barwnie ubrane w słowa opowieści. Cieszyłam się jej szczęściem, a martwiłam kłopotami. Lucy Maud Montgomery potrafiła wyczuć potrzebę młodych czytelniczek, ale co równie ważne i zaskakujące, i starsze odbiorczyni chętnie do Anne powracają niesione sentymentem dzieciństwa.
Tom trzeci, w którym Anne prowadzi uniwersyteckie życie należał do ulubionych. Z zachwytem podziwiałam odwagę i determinację w dążeniu do zdobywania wiedzy, poznawania samej siebie, określania siebie na własnych zasadach, nauki odpowiedzialności za czyny, bronienia praw swobodnego wyrażania woli i samorealizowania się przez kobiety. Wyczekiwałam z drżeniem serca wzmianek o Gilbercie, zżyłam się z uczelnianymi przyjaciółkami, zaglądałam, co działo się w domu Marilli. Bardzo chciałam być na miejscu Anne, obserwowałam jej naukowe i towarzyskie życie, czułam powab studenckiego klimatu. Może właśnie dlatego, niejako inspirowana powieścią, jako pierwsza w rodzinie ruszyłam na podbój wyższego wykształcenia, a potem niesiona falą ogromnej satysfakcji i utrwalonej pasji, kontynuowałam pęd nauki w ramach przygotowania i obrony prac podyplomowych i doktorskiej. Nowy przekład historii Anne pozwolił na ponowne przeżywanie, z nieco innego ujęcia słownego i skojarzeniowego, dostrzeżenie świeżych niuansów i brzmień shirleyowskiej przygody czytelniczej. Okazuje się, że po ponad stu latach od wydania pierwszej „Anne of the Island” wciąż znakomicie bawiłam się, wciągałam i wzruszałam. Zerknij na "Anne z Zielonych Szczytów" i „Anne z Avonlea” przybliżone na Bookendorfinie. Wydawnictwo Marginesy właśnie przygotowało pakiet pierwszych tomów w zbiorczej oprawie, a na swojej stronie proponuje imponujący gwiazdkowy kod zniżkowy, warto skorzystać, sympatyczne gratki do chwytania.
4.5/6 – warto przeczytać
literatura piękna, klasyka, 320 stron, premiera 24.08.2022 (1915), tłumaczenie Anna Bańkowska
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Marginesy.
MITOLOGIA
PRZEWODNIK DLA LUBIĄCYCH ROZKMINIAĆ BEZ BÓLU
KATHLEEN SEARS
„Mit to opowieść religijna, w której występuje byt wyższy lub istota o cechach nadludzkich.”
Przeszukując zasoby TaniaKsiazka.pl natchnęłam się na na tę propozycję czytelniczą, głównie dzięki wyróżniającej się okładce, a także zapewnień, że chociaż książka traktuje z powagą dorobek greckiej i rzymskiej mitologii, to jednak podchodzi do ich prezentacji z uśmiechem. Raz na jakiś czas chętnie odświeżam wiedzę o starożytnych bóstwach, boginiach i potworach, zatem podejrzewałam, że to może być coś dla mnie na taką właśnie okoliczność.
„Mitologia” fantastycznie nadaje się ona jako przewodnik dla osób, które dopiero wdrażają się w mitologiczne postaci i opowieści. Przybliża je w lekkiej i przyjaznej formie, ale nie zapomina również o szerszym kontekście kulturowym. Pozwala na swobodne i atrakcyjne poruszanie się po historii przygód, opowieści i mitów sprzed tysiącleci dawnych cywilizacji. Daleka przeszłość, a jednak jak intensywnie wnika w literaturę, historię, kulturę i język kolejnych pokoleń. Inspiruje współczesnych twórców i na trwałe przypomina o swoich korzeniach.
Znawcy przedmiotu greckich mitów przywołują z pamięci informacje, ale również doceniają przyjazny ton narracji zachęcający młodych ludzi do dalszego poznawania materiału. Kathleen Sears zdecydowanie mniejszy nacisk kładzie na mitologię rzymską, ale to grecka stała się źródłem adaptacji i asymilacji dla rzymskiej. Autorka zwraca uwagę na ich podobieństwa i różnice, a następnie na powstanie Rzymu i prezentację pierwszych jego królów. Zaczyna od definicji mitu, zwięzłej historii, przywołania twórców. Wyjaśnia, jak w oczach starożytnych powstał wszechświat i człowiek. Przedstawia boginie i bogów Olimpu, następnie pomniejsze bóstwa, obecne są także muzy, nimfy, satyrowie, charyty, centaury, gryfy, erynie, harpie, sfinks i hydra lernejska.
Mnogość różnorodnych stworzeń, istot i potworów świadczy o olbrzymiej wyobraźni starożytnych i pragnieniu wyjaśnienia sił w otaczającym świecie. Nic dziwnego, że tak mocno cenili bohaterstwo i herosów. Na końcu książki załączono drzewa genealogiczne bogów greckich i rzymskich, dające rzut oka z góry na zależności, oraz przydatne indeksy nazwisk, postaci, pojęć i dzieł. Przyjemnie spędza się czas z tym opracowaniem, przejrzysta forma narracji, bez zbędnych uszczegółowień, sympatycznie wciąga. Podsuwam pomysł na interesujący książkowy prezent.
4.5/6 – warto przeczytać
mitologia, 304 strony, premiera 12.10.2022 (2014), tłumaczenie Andrzej Hildebrandt
Książkę „Mitologia” zgarnęłam z półki „pozostałe” w księgarni TaniaKsiazka.pl
czwartek, 8 grudnia 2022
ODYSEJA
HOMER
„...Nieś nimfie pięknowłosej wyrok niecofniony,
Że Odys wrócić musi, mąż wielki cierpieniem...”
Po cudownych wrażeniach czytelniczych związanych z „Iliadą” Homera nie mogło zabraknąć spotkania z jego „Odyseją”. Wątpliwości autorstwa nadal poddawane są w wątpliwość, znikome szanse, aby jednoznacznie potwierdzić, lecz przyjęło się, że to homerycka epika. I znów, dwadzieścia cztery pieśni, pięknie snujące barwną opowieść. Pierwsze cztery poświęcone są młodemu Telemachowi, synowi Odyseusza. Dwudziestolatek wyrusza w poszukiwania ojca, który nie wrócił z wojny trojańskiej.
Po wprowadzeniu z perspektywy Telemacha i Ateny, przechodzimy do opowieści o królu Itaki i jego niezwykłych morskich przygodach, przystankach na wyspach. Wyspie cyklopa, na której udaje mu się wywieść w pole Polifema. Wyspie syren, których niebezpiecznego śpiewu chce posłuchać. Wyspie Ogygia, na której odrzuca dar nieśmiertelności oferowany przez nimfę Kalipso. Oraz wyspie Feaków, gdzie dzięki opowieściom otrzymuje statek i możliwość powrotu do rodzinnego kraju, w którym uważana za wdowę Penelopa konsekwentnie odrzuca propozycje zalotników pragnących zdobyć władzę nad królestwem. Wspaniale czyta się legendarne historie zaprawione mitologią. Bogini mądrości i sztuki, opiekunka Aten i Sparty, interweniuje w strategicznych momentach, tak aby chronić ulubieńca Odyseusza podczas tułaczki. Szybko wciągamy się w barwnie przedstawiony scenariusz zdarzeń, podążamy fantastycznym tropem, doceniamy poziom wyobraźni, starożytny klimat, ludzką naturę postaci. Dzieło sprzed niemal trzech tysiącleci mistrzowsko się broni, ekscytuje i pasjonuje. Jeśli nie poznaliście, koniecznie po nie sięgnijcie, a przy tym wydaniu znakomitą wartością dodaną jest piękna oprawa graficzna.
6/6 – rozkosz czytania
klasyka, 508 stron, premiera 12.10.2022 (VIII wiek p.n.e.)
tłumaczenie Lucjan Siemieński, ilustracje Theodoor van Thulden
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MG.
PLAYLISTA
SEBASTIAN FITZEK
KOLEKCJONER OCZU tom 3
„Jesteś więźniem we własnej skórze...”
Sebastian Fitzek należy do moich ulubionych autorów pozytywnie pokręconych thrillerów. Nigdy nie mogę być pewna tego, co zrodzi się w jego wyobraźni i w jakiej formie przedstawi pomysł na intrygę. Dlatego uważnie śledzę pojawiające się książki, tak aby nie pominąć żadną z nich, a księgarnia internetowa TaniaKsiazka.pl okazuje się świetnym miejscem do powiększania kolekcji twórczości tego pisarza.
„Playlista” zaskoczyła muzycznym charakterem powieści, melodyjnym miksem atrakcyjnej zagadki kryminalnej, głośnymi dźwiękami cierpienia, rozpaczy i wołania o pomoc. Fitzek w naturalny sposób przybliża czytelnika do strefy mroku ludzkiej natury, potrafi być bezpośredni w opisach, koszmarny w interpretacji, może nieco nawet obrzydliwy, ale wszystko znakomicie służy podgrzewaniu wyobraźni i zagęszczaniu atmosfery. Początkowa scena, córki błagającej ojca o uwolnienie i reakcja mężczyzny na rozpaczliwe wołanie, powoduje, że ciarki przechodzą po plecach, a przecież, kiedy rozbije się ją na czynniki pierwsze, nie powinna wydawać się aż tak sugestywna. A takich przekonujących ujęć znajdujemy jeszcze kilka w fabule. Im więcej informacji zbieramy w ramach toku śledztwa prowadzonego przez bohaterów, tym bardziej wszystko staje się przerażające i pogmatwane.
Można zarzucić Fitzekowi, że włącza do akcji mało realne incydenty czy okoliczności, chociażby zaangażowanie jednej z postaci w poszukiwanie zaginionej nastolatki, kiedy za trzy dni ma zgłosić się do więzienia w celu odbycia kary. Jednak mieszczą się one w dopuszczalnej do zaakceptowania strefie fikcji i duchem serii. Nie wierzymy w prawdziwość, ale znakomicie się przy tym bawimy. Tym bardziej, że dramatyczna przeszłość Alexandra Zorbacha staje się wiodącym podkładem muzycznym. Kolekcjoner Oczu wciąż bawi się z mężczyzną w morderczą ciuciubabkę, podgłaśnia głos bólu i desperacji, nie spuszcza z tonu wyścigu z czasem i odsuwaniem nieuniknionego, nie ogranicza tekstów życiowych piosenek i sensacyjnych zdarzeń. Koniecznie posłuchajcie piosenek stworzonych specjalnie do tego thrillera, połączenie literackiej i muzycznej przygody, powinno się wam spodobać. Inne spotkania z książkami Sebastiana Fitzeka: "Prezent", "W amoku", "Pacjent", "Noc ósma", "Lot 7A", "Odprysk", "Łamacz dusz", "Ostatnie dziecko", "Przesyłka", "Terapia", "Pasażer 23", "Auris".
5/6 - koniecznie przeczytaj
thriller psychologiczny, 320 stron, premiera 26.10.2022 (2021), tłumaczenie Magdalena Chrobok
Książkę „Playlista” zgarnęłam z półki „kryminały” w księgarni TaniaKsiazka.pl