"Świat tak długo przymyka oko na
nasze ukryte wady, jak długo próbujemy je ukryć - ale bywa okrutny dla
tych, u których te wady zostały odkryte i ujawnione."
Książka
znalazła się w domowym księgozbiorze zanim zmuszona byłam zawiesić
na kilka miesięcy prowadzenie bloga, jak w końcu znalazłam dla niej
czas, wspaniałym szturmem wkradła się w łaski. Przypuszczałam, że
atrakcyjnie będę bawić się przy jej poznawaniu, ale nie sądziłam, że aż
tak wyśmienicie i doskonale. Wiktoriańska sensacja napisana z ogromnym
wyczuciem potrzeb czytelniczych, rewelacyjnie oddaje klimat epoki,
ówczesny stan kryminalistyki, blaski i cienie społecznych relacji. Klasyka olśniewająco się broni, zmarszczki stylu
narracji nadają głęboki wymiar smakowi przeszłości, jakże wciągający i
kuszący. Sto trzydzieści cztery lata dzielą od powstania powieści, a
kolejne pokolenia wciąż mogą cieszyć się spotkaniem z nią, dać się zaskoczyć scenariuszem zdarzeń, docierać do
ostatniej strony z poczuciem zadowolenia i spełnienia, i o to właśnie chodzi.
Znakomicie zawiązana intryga, dopracowana w każdym szczególe, stawiająca
na nasycenie wydarzeniami, narastającymi niejasnościami i zaskakującymi
obrotami spraw. Fergus Hume podpuszcza czytelnika skrawkami rozwiązań
tajemnicy, naprowadza na właściwe tory, ale też zwodzi na boczne ścieżki
ludzkich ułomności. Mamy niecodzienne miejsce morderstwa, dorożkę,
pozornie oczywistą czarną postać, młodego zazdrosnego narzeczonego,
świadków przekonanych o swojej racji, oraz dwa śledztwa, policyjne,
które przebiega w błyskawicznym tempie, i prywatne, toczące się w
powolnych rytmach żmudnego docierania do prawdy, równoległe do odbywającego się
spektakularnego procesu. Odpowiadał mi styl prowadzenia opowieści,
przekonujące opisy, wyważone podsycanie zainteresowania, rzeczywiste
dialogi i szczypta eleganckiego humoru. Silne zarówno męskie, jak i
kobiece postaci, łatwo obdarzyć je sympatią i im kibicować, tym
bardziej, że postawiono na różnorodność osobowości bohaterów.
Przeniosłam się w odległe czasy, a jednak pozostałam w nadal aktualnej
sferze przywar, pragnień i miłości ogarniających zwykłego człowieka. Czy
tragedia w dorożce znajdzie się na liście niewyjaśnionych zbrodni? Czy
zabójca uniknie kary i skazany będzie jedynie na wyrzuty własnego
sumienia? O książce w samych superlatywach, bo naprawdę nie mam jej nic
do zarzucenia. Zatem chwytajcie za ten tytuł, są ogromne szanse, że i
was fascynująco pochłonie, czego z całego serca życzę.
6/6 - rozkosz czytania
literatura piękna, sensacja, 308 stron, premiera 18.09.2020 (1886), tłumaczenie Jan S. Zaus
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MG.
wtorek, 31 marca 2020
poniedziałek, 30 marca 2020
PIĘKNE KŁAMSTWA Peter Swanson
"Ludzi nie da się określić przez jeden moment życia, nawet jeśli to niezwykle ważny moment."
Ciekawie skonstruowana intryga, nasycona tajemnicami i sekretami, przeplatana niewiadomymi i niedomówieniami, zmierzająca w ciemne sfery obsesji i fiksacji. Fabuła zgrabnie zaprezentowana, w lekkim stylu narracji, z jednej strony oszczędna i wyważona, z drugiej nie unika opisów uwzględniających detale i niuanse. Czytelnik prowadzony jest, krok po kroku, ku coraz mroczniejszym wymiarom ludzkiej duszy, gdzie zbrodnia, manipulacja i kłamstwo są na porządku dziennym, perfekcyjnie przebrane w szaty prawa, miłości i prawdy. Od początku podejrzewamy, że za fasadą dobroci i troski kryje się zło i obojętność, jednak nie jesteśmy w stanie określić, skąd tak naprawdę przybywa.
Peter Swanson potrafi stworzyć kilka warstw wątków, nadać im zatrważające brzmienie, zgrabnie kierować domysłami czytelnika, sprawić, że chętnie wkręca się w spiralę matactw i podejrzeń. Odpowiadał mi również brak bezpośredniości w odkrywaniu kart, pozostawienie przestrzeni dla dociekań odbiorcy. Zabieg ten atrakcyjnie podgrzewał atmosferę. Nie brakuje zwrotów akcji, jednak liczyłam, że będzie ich więcej. Szkoda, że autor za szybko zdecydował się odsłonić większy kawałek prawdy, gdyż zogniskowanie w jednym momencie dużej ilości światła na fragmenty faktów popsuło mi nieco zabawę, zmieniło styl rozrywki. To jedyne zastrzeżenia do książki, pozostałe aspekty spotkały się z przychylnością i zadowoleniem. Chętnie sięgnę po wcześniejsze powieści Swansona, jest coś w piórze pisarza, zwłaszcza w pierwszej części poznanej książki, co mnie przyciąga, mocno charakterystyczny rys i wyrazista ostrość konstruowania napięcia.
Tytuł "Piękne kłamstwa" świetnie oddaje to, co dzieje się w scenariuszu zdarzeń. Gdzie czytelnik się nie obejrzy, tam stosy kłamstw, które na pierwszy rzut oka wydają się czymś olśniewającym i cennym, a w miarę upływu czasu wybrzmiewają ponurymi dźwiękami. Wydarzenia w Kennewick Village to jedynie wierzchołek góry lodowej dawnych i nowych sekretów. Śmierć ojca zmusza Harriego do przyjazdu do rodzinnej miejscowości, pogrążona w żalu macocha czeka na jego duchowe wsparcie. Przed pogrzebem ma miejsce osobliwa rzecz, która nie daje spokoju młodemu mężczyźnie, a z każdym dniem pojawia się ich więcej. Tajemnicze okoliczności, przypadki i osoby wkraczają na scenę. Choć nie wszyscy aktorzy przygotowani są do powierzonych im ról, to jednak część z nich doskonale wie, co robi i dokąd zmierza. Harry staje przed koniecznością rozwiązania trudnych zagadek, wiele dowie się o najbliższych i sobie samym.
4/6 - warto przeczytać
thriller, 304 strony, premiera 19.02.2020 (2018), tłumaczenie Ewa Penksyk-Kluczkowska
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Marginesy.
Tekst ukazał się pierwotnie na DużeKa.pl
Ciekawie skonstruowana intryga, nasycona tajemnicami i sekretami, przeplatana niewiadomymi i niedomówieniami, zmierzająca w ciemne sfery obsesji i fiksacji. Fabuła zgrabnie zaprezentowana, w lekkim stylu narracji, z jednej strony oszczędna i wyważona, z drugiej nie unika opisów uwzględniających detale i niuanse. Czytelnik prowadzony jest, krok po kroku, ku coraz mroczniejszym wymiarom ludzkiej duszy, gdzie zbrodnia, manipulacja i kłamstwo są na porządku dziennym, perfekcyjnie przebrane w szaty prawa, miłości i prawdy. Od początku podejrzewamy, że za fasadą dobroci i troski kryje się zło i obojętność, jednak nie jesteśmy w stanie określić, skąd tak naprawdę przybywa.
Peter Swanson potrafi stworzyć kilka warstw wątków, nadać im zatrważające brzmienie, zgrabnie kierować domysłami czytelnika, sprawić, że chętnie wkręca się w spiralę matactw i podejrzeń. Odpowiadał mi również brak bezpośredniości w odkrywaniu kart, pozostawienie przestrzeni dla dociekań odbiorcy. Zabieg ten atrakcyjnie podgrzewał atmosferę. Nie brakuje zwrotów akcji, jednak liczyłam, że będzie ich więcej. Szkoda, że autor za szybko zdecydował się odsłonić większy kawałek prawdy, gdyż zogniskowanie w jednym momencie dużej ilości światła na fragmenty faktów popsuło mi nieco zabawę, zmieniło styl rozrywki. To jedyne zastrzeżenia do książki, pozostałe aspekty spotkały się z przychylnością i zadowoleniem. Chętnie sięgnę po wcześniejsze powieści Swansona, jest coś w piórze pisarza, zwłaszcza w pierwszej części poznanej książki, co mnie przyciąga, mocno charakterystyczny rys i wyrazista ostrość konstruowania napięcia.
Tytuł "Piękne kłamstwa" świetnie oddaje to, co dzieje się w scenariuszu zdarzeń. Gdzie czytelnik się nie obejrzy, tam stosy kłamstw, które na pierwszy rzut oka wydają się czymś olśniewającym i cennym, a w miarę upływu czasu wybrzmiewają ponurymi dźwiękami. Wydarzenia w Kennewick Village to jedynie wierzchołek góry lodowej dawnych i nowych sekretów. Śmierć ojca zmusza Harriego do przyjazdu do rodzinnej miejscowości, pogrążona w żalu macocha czeka na jego duchowe wsparcie. Przed pogrzebem ma miejsce osobliwa rzecz, która nie daje spokoju młodemu mężczyźnie, a z każdym dniem pojawia się ich więcej. Tajemnicze okoliczności, przypadki i osoby wkraczają na scenę. Choć nie wszyscy aktorzy przygotowani są do powierzonych im ról, to jednak część z nich doskonale wie, co robi i dokąd zmierza. Harry staje przed koniecznością rozwiązania trudnych zagadek, wiele dowie się o najbliższych i sobie samym.
4/6 - warto przeczytać
thriller, 304 strony, premiera 19.02.2020 (2018), tłumaczenie Ewa Penksyk-Kluczkowska
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Marginesy.
Tekst ukazał się pierwotnie na DużeKa.pl
niedziela, 29 marca 2020
GPS MÓZGU Unni Eikeseth
"W mózgu to najbardziej milczące komórki są najbardziej interesujące." John O'Keefe
Przyjemnie i stymulująco spędza się czas z serią #nauka, nawet, a może zwłaszcza, kiedy dana dziedzina nauki daleka od naszych codziennych obowiązków zawodowych. Za pośrednictwem "GPSu mózgu" wkroczyłam w świat szeroko zakrojonych badań naukowych z biopsychologii i neurofizjologii. Miałam okazję spojrzeć na żmudne laboratoryjne prace, wczuć się w proces wieloletniego zdobywania danych, prowadzenia inspiracyjnych dyskusji, stawiania śmiałych tez, wielokrotnego powtarzania czynności w celu uzyskania potwierdzeń lub zaprzeczeń. I pomyśleć, że kiedyś zastanawiałam się nad taką ścieżką kariery, ale nie wykazałam się wystarczającą odwagą i determinacją, zatem nie była przeznaczona dla mnie. To także wchodzenie w świat pisania artykułów naukowych i prowadzenie wymiany myśli ze specjalistami różnych dziedzin, ale te dwa aspekty już jak najbardziej są mi znane i chętnie wykorzystywane w naukowej pasji.
Fenomenalna narracja, zarówno od strony językowej, jak i merytorycznej. Nie mam jej nic do zastrzeżenia, wspaniale niosła po niełatwych zagadnieniach, przystępny i przejrzysty styl, a dzięki temu zachęcający i wciągający. W pełni zrozumiałam, o co tak naprawdę chodzi w badaniach Edvarda i May-Britt Moserów, dlaczego to właśnie oni zasłużyli bogatym dorobkiem na Nagrodę Nobla, jak odkryli heksagonalność sieci komórek nerwowych, jaką pionierską i przełomową działalność prowadzą. Wszystko utrzymane w konwencji zwykłych ludzi, mających prywatne marzenia i pragnienia. Medyczne zagadnienia interesujące utalentowaną parę naukowców rozwijane są właśnie z uwzględnieniem tej codziennej normalności.
Jest tyle niewiadomych dotyczących funkcjonowania mózgu człowieka. Wydaje się, że jego zagadkowość jeszcze przez wiele wieków będzie podlegała analizowaniu i zrozumieniu. Ale dzięki Moserom już bliżej jesteśmy poznaniu umiejętności orientowania się w przestrzeni. Zaskakujące wnioski podważające dotychczasową wiedzę, odnalezienie skali wewnętrznej mapy mózgu, której naukowcy na całym świecie szukali od wielu dziesięcioleci, odkrycie neuronów informujących o położeniu w przestrzeni, pomagających odnaleźć drogę, swoisty system nawigacji miejsca, granicy i prędkości. I jeszcze coś zaskakującego, neurony potrafiące łączyć ze sobą różne pozycje i tworzyć na ich podstawie sześciokątny wzór, albo poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, jaka tajemnica łączy miejsca i wspomnienia? Książki z #nauki na Bookendorfinie to "Szarlatani", "Homo hapticus", "Pierwsze znaki", "Mikrobiom", "Magia bioinżynierii" i "Geniusz ptaków".
4.5/6 - warto przeczytać
literatura popularnonaukowa (biopsychologia, neurofizjologia), 176 stron, premiera 07.11.2019 (2018), tłumaczenie Katarzyna Mosek
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Przyjemnie i stymulująco spędza się czas z serią #nauka, nawet, a może zwłaszcza, kiedy dana dziedzina nauki daleka od naszych codziennych obowiązków zawodowych. Za pośrednictwem "GPSu mózgu" wkroczyłam w świat szeroko zakrojonych badań naukowych z biopsychologii i neurofizjologii. Miałam okazję spojrzeć na żmudne laboratoryjne prace, wczuć się w proces wieloletniego zdobywania danych, prowadzenia inspiracyjnych dyskusji, stawiania śmiałych tez, wielokrotnego powtarzania czynności w celu uzyskania potwierdzeń lub zaprzeczeń. I pomyśleć, że kiedyś zastanawiałam się nad taką ścieżką kariery, ale nie wykazałam się wystarczającą odwagą i determinacją, zatem nie była przeznaczona dla mnie. To także wchodzenie w świat pisania artykułów naukowych i prowadzenie wymiany myśli ze specjalistami różnych dziedzin, ale te dwa aspekty już jak najbardziej są mi znane i chętnie wykorzystywane w naukowej pasji.
Fenomenalna narracja, zarówno od strony językowej, jak i merytorycznej. Nie mam jej nic do zastrzeżenia, wspaniale niosła po niełatwych zagadnieniach, przystępny i przejrzysty styl, a dzięki temu zachęcający i wciągający. W pełni zrozumiałam, o co tak naprawdę chodzi w badaniach Edvarda i May-Britt Moserów, dlaczego to właśnie oni zasłużyli bogatym dorobkiem na Nagrodę Nobla, jak odkryli heksagonalność sieci komórek nerwowych, jaką pionierską i przełomową działalność prowadzą. Wszystko utrzymane w konwencji zwykłych ludzi, mających prywatne marzenia i pragnienia. Medyczne zagadnienia interesujące utalentowaną parę naukowców rozwijane są właśnie z uwzględnieniem tej codziennej normalności.
Jest tyle niewiadomych dotyczących funkcjonowania mózgu człowieka. Wydaje się, że jego zagadkowość jeszcze przez wiele wieków będzie podlegała analizowaniu i zrozumieniu. Ale dzięki Moserom już bliżej jesteśmy poznaniu umiejętności orientowania się w przestrzeni. Zaskakujące wnioski podważające dotychczasową wiedzę, odnalezienie skali wewnętrznej mapy mózgu, której naukowcy na całym świecie szukali od wielu dziesięcioleci, odkrycie neuronów informujących o położeniu w przestrzeni, pomagających odnaleźć drogę, swoisty system nawigacji miejsca, granicy i prędkości. I jeszcze coś zaskakującego, neurony potrafiące łączyć ze sobą różne pozycje i tworzyć na ich podstawie sześciokątny wzór, albo poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, jaka tajemnica łączy miejsca i wspomnienia? Książki z #nauki na Bookendorfinie to "Szarlatani", "Homo hapticus", "Pierwsze znaki", "Mikrobiom", "Magia bioinżynierii" i "Geniusz ptaków".
4.5/6 - warto przeczytać
literatura popularnonaukowa (biopsychologia, neurofizjologia), 176 stron, premiera 07.11.2019 (2018), tłumaczenie Katarzyna Mosek
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Uniwersytetu Jagiellońskiego.
piątek, 27 marca 2020
WSZYSCY KŁAMIĄ Seth Stephens-Davidowitz
BIG DATA, NOWE DANE I WSZYSTKO, CO INTERNET MOŻE NAM POWIEDZIEĆ O TYM, KIM NAPRAWDĘ JESTEŚMY
"Nauki społeczne stają się naukami ścisłymi."
Zupełnie nie tego się spodziewałam po publikacji, liczyłam na mocną pozycję popularnonaukową, a otrzymałam melanż różnorodnych tematycznie ciekawostek oscylujących wokół nadrzędnej myśli - analizy big data. Nie chcę abyście odnieśli wrażenie, że książka nie jest przyciągająca, czy nużąca, jednak nie przekonała mnie, ani jej przedstawienie, ani ujęcie zagadnień. Widocznie nie trafiła na właściwego odbiorcę, osobę, która głównie z rozrywkowej strony chce spojrzeć na współczesne społeczne trendy. Natomiast ja, sądziłam, że dzięki spotkaniu z nią, będę bliżej zrozumienia otaczającej mnie społecznej rzeczywistości.
Nie można natomiast odmówić autorowi ukazania pewnych faktów z podwójnej perspektywy, tej intuicyjnej i oficjalnej, i tej wspartej statystyką, docierającej do prawdy poprzez boczne drzwi internetowych wyszukiwarek. Ten element ujęcia informacji, z innego niż dotychczas kąta, udało się zgrabnie i atrakcyjnie ukazać. Mam wrażenie, że po lekturze wiele osób stwierdzi, że wciąż mało wiedzą o sobie samych i innych. Niektóre przytoczone fakty noszą znamiona zaskoczenia i zdumienia. Ależ właśnie, czyż nie każdy z nas skrywa większe czy mniejsze tajemnice przed bliskimi, dzieli się sekretami jedynie w przestrzeni internetowej poprzez włączenie się w nurt szybkiego wyszukiwania informacji? Lecz to wszystko wiedziałam zanim sięgnęłam po ten tytuł.
Seth Stephens-Davidowitz przybliża często niewygodne prawdy o ludzkich zainteresowaniach, uprzedzeniach, stereotypach, potrzeb przemocy i nienawiści. W Sieci pozostawiamy ślady prowadzące do ukrytych pragnień, marzeń, przekonań i zainteresowań. Łatwo przebić się przez ich początkowo niewidoczne intencje i pomysły. Danymi są już nie tylko słowa, ale również obrazy, a nawet emocje. Co fascynujące, pomimo odpowiednio wielkich zbiorów danych, łatwych narzędzi wyszukiwania i selekcji informacji według określonych kluczy, wciąż szalenie opornie idzie nam zrozumieć naturę ludzką, gdyż ta wymyka się wszelkim statystykom i kategoryzacjom. Tworzymy zbiory, łączymy w pary, wyszukujemy podobieństw, ogłaszamy tezy, ale i tak jednostki nie chcą się im niejako podporządkować. I to właśnie powoduje, że się szczerze uśmiecham, na szczęście wciąż nam daleko od czytania ludzkich myśli, i niech tak pozostanie już na wieki.
3.5/6 - w wolnym czasie
literatura popularnonaukowa, 390 stron, premiera 30.10.2019 (2017)
tłumaczenie Maciej Świerkocki
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.
"Nauki społeczne stają się naukami ścisłymi."
Zupełnie nie tego się spodziewałam po publikacji, liczyłam na mocną pozycję popularnonaukową, a otrzymałam melanż różnorodnych tematycznie ciekawostek oscylujących wokół nadrzędnej myśli - analizy big data. Nie chcę abyście odnieśli wrażenie, że książka nie jest przyciągająca, czy nużąca, jednak nie przekonała mnie, ani jej przedstawienie, ani ujęcie zagadnień. Widocznie nie trafiła na właściwego odbiorcę, osobę, która głównie z rozrywkowej strony chce spojrzeć na współczesne społeczne trendy. Natomiast ja, sądziłam, że dzięki spotkaniu z nią, będę bliżej zrozumienia otaczającej mnie społecznej rzeczywistości.
Nie można natomiast odmówić autorowi ukazania pewnych faktów z podwójnej perspektywy, tej intuicyjnej i oficjalnej, i tej wspartej statystyką, docierającej do prawdy poprzez boczne drzwi internetowych wyszukiwarek. Ten element ujęcia informacji, z innego niż dotychczas kąta, udało się zgrabnie i atrakcyjnie ukazać. Mam wrażenie, że po lekturze wiele osób stwierdzi, że wciąż mało wiedzą o sobie samych i innych. Niektóre przytoczone fakty noszą znamiona zaskoczenia i zdumienia. Ależ właśnie, czyż nie każdy z nas skrywa większe czy mniejsze tajemnice przed bliskimi, dzieli się sekretami jedynie w przestrzeni internetowej poprzez włączenie się w nurt szybkiego wyszukiwania informacji? Lecz to wszystko wiedziałam zanim sięgnęłam po ten tytuł.
Seth Stephens-Davidowitz przybliża często niewygodne prawdy o ludzkich zainteresowaniach, uprzedzeniach, stereotypach, potrzeb przemocy i nienawiści. W Sieci pozostawiamy ślady prowadzące do ukrytych pragnień, marzeń, przekonań i zainteresowań. Łatwo przebić się przez ich początkowo niewidoczne intencje i pomysły. Danymi są już nie tylko słowa, ale również obrazy, a nawet emocje. Co fascynujące, pomimo odpowiednio wielkich zbiorów danych, łatwych narzędzi wyszukiwania i selekcji informacji według określonych kluczy, wciąż szalenie opornie idzie nam zrozumieć naturę ludzką, gdyż ta wymyka się wszelkim statystykom i kategoryzacjom. Tworzymy zbiory, łączymy w pary, wyszukujemy podobieństw, ogłaszamy tezy, ale i tak jednostki nie chcą się im niejako podporządkować. I to właśnie powoduje, że się szczerze uśmiecham, na szczęście wciąż nam daleko od czytania ludzkich myśli, i niech tak pozostanie już na wieki.
3.5/6 - w wolnym czasie
literatura popularnonaukowa, 390 stron, premiera 30.10.2019 (2017)
tłumaczenie Maciej Świerkocki
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.
czwartek, 26 marca 2020
COŚ John W. Campbell
"To coś przybyło spod innego słońca, z odległej galaktyki. Ze świata bardziej błękitnego słońca."
Pamiętam, jakie ogromne wrażenie zrobił na mnie film "Coś", z tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego drugiego roku, w reżyserii Johna Carpentera, o eliminowaniu naukowców pracujących na odciętej od świata bazie badawczej na Antarktydzie. Całkowita izolacja, osobliwe okoliczności, makabryczne obrazy, psychologiczne manipulacje. Już wtedy wiedziałam, że takie klimaty sprawiają mi mnóstwo frajdy. Teraz miałam okazję zapoznać się z książką, uwzględniającą szerszy niż pierwotnie wydane opowiadanie, kontekst twórczości Johna W. Campbella. I to było wielkie coś, dosłownie i w przenośni.
Przypadkowo odkryty, w piekielnych zmarzlinach kontynentu położonego najbardziej na południe Ziemi, statek kosmiczny z obcym przybyszem wyzwala przerażający scenariusz, od którego tak naprawdę nie ma ucieczki. Przedstawiciel rasy znacznie starszej niż ludzka, fatum ciążące nad naukowcami, ekstremalnie niebezpieczne okoliczności, niszczycielska potęga narastającego strachu. Ciężko walczyć z czymś, co wymyka się definicji, przerasta inteligencją, sprawia, że niemożliwe staje się możliwym. Autor fantastycznie drażni wyobraźnię czytelnika, sprawia, że wnikamy w historię z porywającą energią, zasłaniamy oczy, ale i tak podglądamy bieg słów. Jestem zaskoczona atrakcyjnie odmalowanym tłem, oszczędnie, ale przekonująco, zgrabnym przechodzeniem między scenami, rewelacyjnie skonstruowanymi dialogami, przekonującymi i barwnymi. Mam wrażenie, że opowieść jeszcze długo nie zestarzeje się. Znalazła mnóstwo naśladowców, ale to pierwowzór ma charakterystyczny rys i pazur, tego podrobić się nie da.
5/6 - koniecznie przeczytaj
horror science fiction, 242 strony, premiera 16.10.2019 (1938), tłumaczenie Tomasz Chyrzyński
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Vesper.
Pamiętam, jakie ogromne wrażenie zrobił na mnie film "Coś", z tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego drugiego roku, w reżyserii Johna Carpentera, o eliminowaniu naukowców pracujących na odciętej od świata bazie badawczej na Antarktydzie. Całkowita izolacja, osobliwe okoliczności, makabryczne obrazy, psychologiczne manipulacje. Już wtedy wiedziałam, że takie klimaty sprawiają mi mnóstwo frajdy. Teraz miałam okazję zapoznać się z książką, uwzględniającą szerszy niż pierwotnie wydane opowiadanie, kontekst twórczości Johna W. Campbella. I to było wielkie coś, dosłownie i w przenośni.
Przypadkowo odkryty, w piekielnych zmarzlinach kontynentu położonego najbardziej na południe Ziemi, statek kosmiczny z obcym przybyszem wyzwala przerażający scenariusz, od którego tak naprawdę nie ma ucieczki. Przedstawiciel rasy znacznie starszej niż ludzka, fatum ciążące nad naukowcami, ekstremalnie niebezpieczne okoliczności, niszczycielska potęga narastającego strachu. Ciężko walczyć z czymś, co wymyka się definicji, przerasta inteligencją, sprawia, że niemożliwe staje się możliwym. Autor fantastycznie drażni wyobraźnię czytelnika, sprawia, że wnikamy w historię z porywającą energią, zasłaniamy oczy, ale i tak podglądamy bieg słów. Jestem zaskoczona atrakcyjnie odmalowanym tłem, oszczędnie, ale przekonująco, zgrabnym przechodzeniem między scenami, rewelacyjnie skonstruowanymi dialogami, przekonującymi i barwnymi. Mam wrażenie, że opowieść jeszcze długo nie zestarzeje się. Znalazła mnóstwo naśladowców, ale to pierwowzór ma charakterystyczny rys i pazur, tego podrobić się nie da.
5/6 - koniecznie przeczytaj
horror science fiction, 242 strony, premiera 16.10.2019 (1938), tłumaczenie Tomasz Chyrzyński
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Vesper.
Subskrybuj:
Posty (Atom)