sobota, 19 października 2024

KANION ŚMIERCI

FRANKIE ELKIN tom 2

LISA GARDNER

„Cierpienie prowadzi do dziwnych sojuszy.”

Dwa lata temu sięgnęłam po pierwszy tom („Zanim zniknęła”) i zaciekawiła mnie kluczowa postać. Frankie Elkin od dziesięciu lat charytatywnie zajmuje się poszukiwaniem zaginionych osób, o których zapomniały już media i policja. Bez odpowiedniego wykształcenia i zaplecza finansowego stara się dociec, co stało się z zaginionymi i przynieść rodzinom ofiar choćby częściowe zaleczenie ran związane z odkryciem prawdy. Niedawno prezentowałam na Bookendorfinie trzeci tom serii („Wszędzie cię widzę”) z głównym udziałem, zaś teraz uzupełniłam znajomość drugim. Zrobił dobre wrażenie, jednak jak poprzednicy pozostawił z niedosytem emocji i napięcia. 

„Kanion śmierci” odbywał się w klimacie górskiej izolacji, zła czającego się z każdej strony, surowości przyrody i niebezpieczeństwa ze strony ludzkich istot. Pięć lat wcześniej mieszkańcy niewielkiego Wyoming długo poszukiwali zaginionego młodzieńca, który nie wrócił z górskiej wycieczki. Suto zaprawiany alkoholem wieczór kawalerski skończył się tragedią. Czterech towarzyszy zdawało się nie pamiętać zdarzeń poprzedzających zniknięcie. Ojciec zaginionego nie odpuszczał, nieustannie organizował wyprawy, najpierw ratunkowe, później poszukiwawcze, pragnąc dotrzeć do ciała syna, a w ostatniej zdecydowała się wziąć udział Frankie. Szybko przekonała się, że im wyżej wchodzili w góry, tym więcej zagadek pojawiało się w grupie poszukiwaczy. Odludne, umiejscowione poza cywilizacją tereny, bez możliwości kontaktu komórkowego, pokrywały się mrokiem tajemnic. Intensyfikowało się wyczuwalne w powietrzu napięcie, do głosu dochodziły dawne lęki i nowe niepokoje. A jednak Elkin nie odpuszczała. 

Fabuła momentami mocno naciągana, często przewidywalna, stopniowo odsuwała kolejne zasłony zakrywające indywidualne prawdy uczestników. Nie zawsze przekonywały motywacje postaci, czasem ich portrety traciły na wyrazistości, niekoniecznie dawało się je zrozumieć. Wyjaśnienie zagadki nie satysfakcjonowało, wyczekiwałam mocniejszych akcentów. Doceniłam konsekwentne prowadzenie osobowości i przekonań głównej bohaterki, atrakcyjny pomysł na fabułę, ale trochę zawiodłam się na przedstawieniu historii, liczyłam na więcej czytelniczej adrenaliny. „Kanion śmierci” z dreszczykiem i w mrocznym kryminalnym klimacie wypełnił wieczór, zaciekawił, przyjemnie wciągnął, wiele się działo, ale niczym szczególnym się nie wyróżnił. Sprawdził się jako przerywnik między bardziej rozbudowanymi i trzymającymi w napięciu thrillerami. 

Zerknij na odczucia po poznaniu innych książek Lisy Gardner (seria z rolą główną detektyw D.D. Warren: "Kochać mocniej", "Dziecięce koszmary", "Nie bój się", "Złap mnie", "Samotna", "W ukryciu", "Sąsiad", "Kochać mocniej", "Powiem tylko raz", "Czyste zło", "Znajdź ją"), miksującej thriller z kryminałem serii z udziałem Quinciego i Rainie ("Zaginiona", "Pożegnaj się").

4/6 – warto przeczytać
thriller kryminalny, 422 stron, premiera 14.06.2023 (2022), tłumaczenie Jerzy Żebrowski
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.

czwartek, 17 października 2024

NIE MÓJ ALZHEIMER

HISTORIE OPIEKUNÓW

PAULINA WÓJTOWICZ

„Alzheimer, owszem, odbiera zdolność do logicznego myślenia, ale czyni cię niesamowicie przebiegłym. Żeby osiągnąć cel, zrobisz wszystko.”

Od strony emocjonalnej książka bardzo mi przypasowała, czytając wypowiedzi opiekunów wielokrotnie przechodziły przez moje ciało ciarki, tak blisko czułam się powiązana wspólnymi doświadczeniami. Mając bezpośrednią styczność z osobą chorą na zespół otępienny płata czołowego, widzę jak potworna jest to choroba, jak szalenie trudno opiekować się kimś takim. Człowiek często zastanawia się, ile jeszcze trudów opieki zdoła udźwignąć, aby w tym wszystkim nie zapomnieć o sobie, własnych potrzebach i marzeniach, odłożonych na dalszy plan realizacji zawodowej, a przede wszystkim o własnym zdrowiu i integracji rodziny. Właśnie najgorsze jest w tym, że tak niewiele pozostaje z tego, na czym najbardziej opiekunom zależy, kiedy dzień za dniem, noc za nocą, wypełnia potrzeba nadzorowania dosłownie wszystkiego przy chorym. Wielu decyduje się na powierzenie opieki innym, ale i tak pozostaje do rozpracowania moralny dylemat, a wielu na to finansowo nie stać.

Często pytamy się sami siebie, w imię czemu takie poświęcenie, ofiarowanie własnego życia, balansowanie na linie równowagi psychicznej i usilnego poszukiwania niezbędnej energii. Nawet kiedy odpowiednio poukładamy sobie w głowie, co niestety trwa i jest procesem, u jednych dłuższym, u innych krótszym, że w miarę upływu miesięcy, a nawet lat, coraz bardziej zajmujemy się chorobą a w coraz mniejszym stopniu kimś, kto tkwi w jej sidłach i stopniowo nieodwracalnie zanika, zdajemy sobie sprawę, że na powierzchni przetrwania trzyma najczęściej wdzięczność za przeszłość, troska o codzienne funkcjonowanie chorego, miłość wyrażana czynem, poczucie przeżywania głębokiego człowieczeństwa, ale nade wszystko, pogodzenie się z tym, co nieuniknione, wymagające nieustannego dopasowywania się i akceptacji rzeczywistości.

Alzheimer wysysa z każdego opiekuna siły witalne, wystawia na wielkie próby cierpliwości, u niektórych sprawia, że przychodzą momenty, kiedy wszystko widzi na czarno, a jednak jak pomyślimy, że to nic w porównaniu z tym, co dzieje się w głowie chorego, jak musi przeżywać zanik szarych komórek, z czym nieustannie mierzyć się, aby sprostać otoczeniu, sobie i chorobie, uzmysławiamy sobie, że marudzenie i narzekanie na swoiste ubezwłasnowolnienie i przywiązanie do chorego tak naprawdę do niczego nie prowadzi, tylko wzmacnia niepokój i frustrację. Opiekunowie nie dość, że mają różne życiowe sytuacje, zmagają się z różnymi przypadkami, to jeszcze cechują się różną osobowością i temperamentem. Szalenie trudno jest dopasować wszystko do perfidnej i bezwzględnej choroby, próbować wytyczać własne zasady wrogowi, który nie uznaje żadnych zasad, lub cieszyć się z drobnych sukcesów przy chorym, gdyż często na drugi dzień niewiele już znaczą.

Poznając historie opiekunów, przedstawione przez nich samych na łamach książki, utwierdziłam się w przekonaniu, że w dużym stopniu to właśnie intuicja znakomicie mnie prowadzi, wskazuje odpowiednie kierunki pracy z chorą osobą, pozwala na korektę nieuniknionych błędów podczas opieki, zmusza do pracy nad własnym charakterem, ale też uczy niezadręczania się nieustannym zastanawianiem się, co dalej, jak wszystko pogodzić, gdzie w tym wszystkim jestem ja. Wysłuchanie głosu innych opiekunów sprawia, że człowiek z pełną mocą zdaje sobie sprawę ze skali rozprzestrzenienia się Alzheimera we współczesnym społeczeństwie, wbrew pozorom, nie tylko wśród osób starszych, i nie tylko za sprawą uwarunkowań genetycznych. 

Przerażające jest, jak pomoc ze strony państwa jest daleko niewystarczająca, a co najbardziej zatrważające, jak wiele lekarzy nawet teoretycznie nie jest przygotowanych do znajomości tej choroby, potwierdzając to niezrozumieniem istoty rzeczy i mechanicznym przepisywaniem leków. Przerobiłam siedmiu psychiatrów zanim trafiłam na właściwego, potrafiącego z chorym rozmawiać, odpowiednio ustawić leki, co więcej, wspomóc słowem i wskazówkami także opiekuna. A przecież na pewnych etapach choroby to wyjątkowo ważne, wręcz niezbędne do jak najlepszego radzenia sobie w codzienności chorego i z chorym. Podobnie jak uczestnictwo chorego w aktywizujących zajęciach, psychologicznych rozmowach, społecznej integracjach, ruchowej rehabilitacji.

Publikacja powinna trafić w ręce opiekunów, właśnie im najbardziej pomoże w zrozumieniu z czym się mierzą, o co będą musieli jeszcze powalczyć, kim mogą się stać jeśli przekroczą pewne granice. Nawet jeśli posiadamy już dużą wiedzę o chorobie, to na doświadczeniu innych można wiele nauczyć się, zorientować się, czy dobrze sobie przemyśleliśmy wybrane aspekty wzięcia odpowiedzialności za życie kogoś chorego kierując się kluczami uczuć, troski, zaufania, wspomnień i godności. Dlatego warto się z książką zapoznać, podchwycić pewne pomysły, dostrzec różnice, oswoić się z nieuniknionym stanem, zerknąć w przyszłość przebiegu choroby i niestety przejścia w nicość. Natomiast przerywniki między wypowiedziami opiekunów stanowią informacje przybliżające alzheimerowskiego przeciwnika jedynie w podstawowym wymiarze, pomocne dla osób, które są dopiero co po diagnozie i szukają pierwszego wsparcia.

Moment, gdy zanosiłam do sądu wniosek o ubezwłasnowolnienie, to jedna z najgorszych chwil w życiu. Nikomu nie życzę.”, wspomina opiekunka z książki. U mnie sama rozprawa wywołała szalenie intensywne emocje, dzięki wielkiej wrażliwości prokurator i zgodzie sędzi, mogłam siedzieć na rozprawie obok tak bliskiej mi osoby, o której ubezwłasnowolnienie wystąpiłam. Trzymałam ją za rękę, głaskałam delikatnie, dodawałam otuchy w przejściu wszystkiego, a jednocześnie sama jakbym ostatni raz szukała wsparcia u kochanego rodzica, który wcześniej zawsze mi je oferował z wielkim oddaniem i prawdziwą miłością. Życie nie jest idealne, wystawia na wielkie próby, często zrzuca na barki ogromny ciężar osobliwej misji do wypełnienia, ale każdego dnia wypełnia mnie radość z powodu jego różnorodności, poznawania świata i siebie. Czy wolałabym mniej presji i bólu powiązanej z chorobą otępienną kogoś bliskiego? Oczywiście, że tak, ale staram się dostosować się do tego, co mi oferuje los, i do tego, co niestety przyniósł bliskiej osobie. W tym znajduję osobliwe moce, by mieć siły walczyć dalej o jej godność, cieszyć się drobiazgami, ulotnymi chwilami bliskości, wbrew ograniczeniom zmierzać ku spełnieniu, a zatem i szczęściu. Gdybym pozwoliła sobie na przygnębiające myśli, nie przetrwałabym.

4.5/6 – warto przeczytać
reportaż, 272 strony, premiera 11.09.2024
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Ringier Axel Springer Polska.

środa, 16 października 2024

CIĘŻAR STRACHU

MICHAŁ MATEUSIAK

„Ostatnie lata to wylęgarnia psycholi, prześcigających się w coraz to zmyślniejszych metodach.”

Wciągająca przygoda czytelnicza, ciekawie przedstawiona, chętnie w nią weszłam. Michał Mateusiak sprawnie operował słowem, zgrabnie prezentował kryminalną zagadkę, nie w rozbudowany, ale jednak atrakcyjny sposób kierował pomysłem na fabułę. Szkoda tylko, że scenariusz zdarzeń należał do szablonowych. Opierał się głównie na sprawdzonych technikach przyciągania uwagi odbiorcy, jak przeszłość naznaczona koszmarami, tajemnica skrywana za zachowaniami kluczowej postaci, czy osobisty psychologiczny aspekt zbrodni.

W pewnym momencie dotarłam do sceny, która zbyt mocno zdradziła niewiadome elementy mające trzymać w niepewności i podsuwać nowe interpretacje dotyczące tożsamości sprawcy makabrycznego mordu. Domyśliłam się wówczas, jak może potoczyć się docieranie do prawdy, co zmniejszyło zainteresowanie książką. Czułam, że można było albo bardziej ukryć intencje, nie opisywać sceny dokładnie, nie wychodzić poza zwykły profesjonalizm zawodowy postaci, albo wcale o scenie nie wspominać, pozostawić w domyśle odbiorcy, by później zaskoczyć go faktem odbycia rozmowy. W kilku drobnych sprawach też można było mniej dopowiedzieć, albo odejść od sprawdzonych wzorców, a nawet technik, jednakże przy większym doświadczeniu pisarskim autor lepiej będzie czuł proces budowania napięcia. Gdyby nie wspomniane zastrzeżenia, wystawiłabym wyższą notę wrażeń czytelniczych, gdyż mimo wszystko powieść miała moc przyciągania.

Michał Mateusiak nie oszczędzał bohaterów, stawiał przed potężnymi życiowymi wyzwaniami, potrafił zdecydować się na drastyczne cięcia losów, co jakkolwiek by to nie zabrzmiało, spodobało mi się. Sensacyjne sceny rozgrywane pod koniec powieści brzmiały przekonująco, podnosiły czytelniczą adrenalinę. Autor dobrze poradził sobie z kreacją komisarza Leonarda Gardeckiego, czterdziestolatka obdarzonego trudnym charakterem. Entuzjastycznie podeszłabym do pomysłu spotkania z nim w ramach innej książki. Miał w sobie iskrę rozpalającą wobec niego sympatię, dźwigał interesujący życiowy bagaż, potrafił zdecydowanie działać. Chociaż nie ukrywam, że mężczyznami borykającymi się z uzależnieniem od alkoholu w tym gatunku literackim przesyciłam się. Sierżant Anita Dębska nie przekonała, kobieca postać okazała się nijaka. 

Powieść zaczęła się od mocnego uderzenia, makabrycznego mordu dokonanym na błyskotliwym i fenomenalnie zapowiadającym się prawniku, odnoszącym już znaczące sukcesy zawodowe. Potężnie zmasakrowane zwłoki mężczyzny odkrył w centrum miasta przypadkowy rowerzysta. Okazało się, że sprawca bardzo dobrze wszystko zaplanował, a pozostawiona przez niego kartka z zaszyfrowaną wiadomością sugerowała, że sprawy mogły przybrać seryjny obrót. Czy udało się komisarzowi Gardeckiemu rozszyfrować motyw działania i zapobiec dalszej aktywności człowieka cechującego się wyjątkową bezwzględnością i okrucieństwem? W moim odczuciu, warto zwrócić uwagę na kryminał, uwzględnić w planach czytelniczych, nie należał do oryginalnych, ale z dużą dynamiką i energią prezentował przebieg akcji. Wkomponuje się w jesienny wieczór czytelniczy.

4.5/6 – warto przeczytać
kryminał, 254 strony, premiera 09.09.2024
Tekst powstał w ramach współpracy z Secretum.pl

czwartek, 10 października 2024

DNI ŚMIERTELNEGO STRACHU

GRAHAM MASTERTON, DAWN G. HARRIS

„To są dni, gdy sobie uświadamiamy, że jesteśmy zaledwie zbiorem przypadkowych atomów, które tymczasowo się spotkały, aby stać się nami.” Manfred Waffenmeister, „Das Buch der Angdst”

Książka zapewniła zajmujący wieczór czytelniczy z dreszczykiem. Dziesięć różnorodnych opowiadań trzymało dobry poziom, tylko jedno nie przekonało mnie w wystarczającym stopniu, by przyznać mu wysoką notę, ale barwnie dołączyło do innych. Byłam zaciekawiona i zaintrygowana opowiadaniami. Niektóre mocno wchodziły w treściwy horror, inne delikatnym thrillerem drażniły wyobraźnię, pozostałe wywoływały ciarki dopiero w finałowej odsłonie. Wiele zaskakiwało przewrotnym elementem, intrygująco rozwijającą się osobliwością, czymś wymykającym się postrzeganiu i rozumieniu, ale intensyfikującym się w odbieraniu emocji i przesłań. 

Otwierający publikację „Morderczy uścisk” wkraczał w sferę nadprzyrodzonych właściwości przedmiotu. Z jednej strony zanurzonego w brutalnym i bezwzględnym złu, z drugiej kierującego się słuszną misją. Natomiast „Zadurzony w cieniach”, w zasadzie nic nowego nie zaprezentował w fabule, posiłkował się sprawdzonym schematem budowania scenariusza zdarzeń, jednak ciekawie podgrzewał emocje i atmosferę, gładko prowadził do przypuszczalnego zakończenia. „Nad stawem miłosierdzia” okazał się krwawym, wręcz obrzydliwym obrazem bestialstwa człowieka, bezsilnością ofiar i religijną niemocą. Przywołał refleksję na temat potęgi wymierzania sprawiedliwości. Szalenie ciekawym utworem była „Równowaga narodowa”, chociaż w szkielecie opierała się na wcześniej wykorzystywanych pomysłach, to jednak interesująco je przedstawiała. Wkraczała w sferę science fiction i współczesnych migracyjnych wyzwań. Również „Colman Musztarda” sięgnął po wątek zbrodni i kary, połączenia szkarłatu z nową technologią. 

„Portret Kasi” początkowo snuł opowieść nasyconą wrażliwością i delikatnością, a w miarę rozwoju fabuły przybierał ostre barwy zemsty. Pojawiały się senne obrazy łączące miłość i portret, a w tle poczucie straty i złego wyboru, a potem nastąpił raptowny zwrot akcji. „Najwspanialszy dar” budził wstręt, skrajne odczucia odzwierciedlające ekstremalne zachowanie postaci, niezrozumiałe, a jednak do wytłumaczenia, tylko za jak wielką cenę dla bohaterki. „Epifania”, jak wskazywał tytuł, powiązana była z nagłym objawieniem, wnikaniem w najbardziej skryte pragnienia, których siła odrzutu sprawiała, że dochodziło do załamania postrzegania rzeczywistości. „Czerwony rzeźnik z Wrocławia” nie wyszedł poza ramy oklepanego pomysłu na fabułę, w moim odczuciu, najmniej udane opowiadanie w zbiorze. „Serołak” także odwołał się do sprawdzonych wzorców, lecz zapewnił ciekawy ich przebieg i mocną finałową odsłonę. Poruszył motyw zniszczonego przez los dziecka i kontrast z pożądanym wzorcem rodziny, oraz supremacji krzywdy i szykan ze strony uczniów i nauczycieli. Wiadomo było, że z takiej mieszanki musiało w końcu wybuchnąć coś upiornego. 

Zapraszam po wrażenia ze spotkania z serią o detektyw Katie Maguire ("Uznani za zmarłych", "Siostry krwi", "Pogrzebani", "Martwi za życia", "Martwe tańczące dziewczynki", "Świst umarłych", "Żebrząc o śmierć", "Do ostatniej kropli krwi", "Czerwone światło hańby"), cyklem przygód jasnowidza Harriego Erskine ("Manitou", "Zemsta Manitou", "Duch zagłady", "Krew Manitou", "Armagedon", "Infekcja"), zakręconymi thrillerami kryminalnymi w ramach serii "Wirus" ("Wirus", "Dzieci zapomniane przez Boga", "Ludzie cienia", "Wybryk natury"),ciekawie drażniącymi wyobraźnię horrorem "Dżinn", postapokaliptyczną sensacją "Susza", metafizyczną historią osobliwych zdarzeń "Dom stu szeptów", potężną falą energii paranormalnej w "Zjawie", ekscytującymi dreszczowcami "Ikon", "Szpital Filomeny", "Szkarłatna wdowa", "Sabat czarownic", "Potomek", krótkimi formami literackimi na "Festiwal strachu", opowiadaniami Mastertona z "Upiornych świąt".

4.5/6 - warto przeczytać
horror, antologia, 300 stron, premiera 16.07.2024, tłumaczenie Piotr Kuś, Daria Szulęcka
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis.

środa, 9 października 2024

ZŁO W CIEMNOŚCI

ALEX KAVA

RYDER CREED tom 8

„Sytuacje kryzysowe zmuszają ludzi do pokazania prawdziwej wersji swojego ja.”

Alex Kava równolegle prowadzi dwie serie, jedną poświęca zawodowej profilerce Maggie O’Dell, drugą opiekunowi psów poszukujących Ryderowi Creedowi. Lubię w nie wkraczać, ponieważ bohaterowie przenikają do sąsiednich serii, zatem łatwo śledzić ich zazębiające się losy. Mam okazję zajrzeć w śledztwa przeprowadzane przez agentkę FBI i próby odnalezienia zaginionych. Alex Kava ciekawie rozwija wątki, w ósmym tomie intrygująco poddaje je rozgałęzieniom, dzięki czemu fabuła wydaje się bardziej złożona niż w poprzednich odsłonach. Do tego dochodzą różne regiony miejsca akcji. 

Odwiedzam Waszyngton, w którym grasuje seryjny morderca bezdomnych, od dłuższego czasu skutecznie zacierający za sobą ślady przemocy. Przyglądam się temu, co dzieje się na Florydzie, jak przebiega poszukiwanie nastolatka, wydaje się na pierwszy rzut oka, że uciekł z domu. Jak to zwykle bywa u tej autorki, za pośrednictwem różnych bohaterów porusza alarmujące problemy społeczne. W najnowszej odsłonie koncentruje się na szeroko rozumianej bezdomności, wplata scenariusze życia sympatycznego staruszka z pieskiem i kobiety o imponującej przeszłości. Dużo uwagi poświęca naświetleniu tragicznej sytuacji psów tropiących służących w Afganistanie a porzuconych przez amerykański rząd. Scenariusz atrakcyjnie rozwija się, kilka mocnych scen, sporo emocji, jednakże nie należy do skomplikowanych lub mocno trzymających w napięciu. 

Jak wszystkie książki Alex Kavy, tak i „Zło w ciemności” nie zaliczam do wybitnych, ale cechuje się lekkością narracji i sympatycznym spojrzeniem na główną postać. Spotkanie czytelnicze przebiega zgrabnie i szybko. Zdarzają się drobne powtórzenia informacji, tak jakby autorka nie decydowała się na przeczytanie całości po napisaniu, lecz pozostawała na etapie czasowych przerw w konstruowaniu kolejnych rozdziałów. „Zło w ciemności” nie zapisuje się długo w pamięci, fabuła podobna do innych, jednakże aspekt z psami służącymi w Afganistanie jest dla mnie nowością, chętnie doczytam więcej na ten temat. Propozycja czytelnicza na luźniejszy wieczór, wejście na chwilę w intrygujące zagadki kryminalne podszyte elementami sensacji. Mimo mniejszej niż zwykle wagi czytelniczej jestem przychylna serii, komfortowo się w niej czuję, z uśmiechem wyczekuję kolejnej odsłony. Zerknij również na wrażenia po spotkaniach z książkami serii o Maggie O'Dell ("Dotyk zła", "W ułamku sekundy", "Łowca dusz", "Granice szaleństwa", "Zło konieczne", "Czarny piątek", "Kolekcjoner", "Zabójczy wirus"), oraz innymi tomami kryminalnej sensacji sensacji z udziałem Rydera Creeda ("Złowrogie niebo", „W mroku lasu”, "Czerwony śnieg").

3.5/6 – w wolnym czasie
kryminał, 360 stron, premiera 09.09.2024 (2023), tłumaczenie Katarzyna Ciążyńska
Tekst powstał w ramach współpracy z Secretum.pl

wtorek, 8 października 2024

KOCHAĆ MOCNIEJ

LISA GARDNER

DETEKTYW D.D. WARREN tom 5

„Może w przypadku nas wszystkich linia oddzielająca dobro od zła jest cieńsza, niż powinna?”

Bardzo udana przygoda czytelnicza, zgrabnie trzymała w napięciu, ciekawie rozwijała akcję, stwarzała intrygujący klimat podszyty thrillerem i kryminałem. Zdecydowanie na plus fantastyczna kreacji kobiecej postaci, przekornie nie kluczowej, ale z drugiego tła. Dopuszczając ją do głosu w narracji Lisa Gardner pozwoliła nie tylko poznać historię trzydziestolatki, dramatyczne wydarzenia z przeszłości, ale również jej osobowość. Uwierzyłam, że tak wykreowana osoba może faktycznie istnieć, wyjść poza ramy powieści i pojawić się w prawdziwym życiu. Autorka nadała Tessie Leoni sprzeczne, jednakże znakomicie współgrające ze sobą cechy konieczne do wypełnienia niespodziewanie spadającej na kobietę misji. Funkcjonariuszka policji stanowej została oskarżona o zabicie męża, a poszukiwania jej sześcioletniej córki nie przynosiły efektów. Wydawało się, że przemoc domowa doprowadziła do tragedii, jednak nie wszystkie elementy detektywistycznej zagadki do siebie pasowały. 

Głowna bohaterka serii, sierżant D.D. Warren, kierowała zespołem mającym doprowadzić do ujawnienia prawdy, jednak sprawa od początku nie układała się tak jak powinna, Śledztwo trafiało na wiele fałszywych tropów, trudno było rozpoznać, czy w dostrzeżonych śladach tkwił chociaż ułamek czegoś, co można było wziąć za pewnik. Gardner śmiało poczynała ze scenariuszem zdarzeń, nadawała mu dynamicznych rytmów, wiele się działo, akcja raptownie zmieniała kierunki i dobrze maskowała zagadki w sferze domysłów. Interesująco było podjąć grę w interpretację intencji, motywów i zdarzeń. Powolne uchylanie rąbka tajemnic prowadzone było z wyczuciem tempa, rozwoju i intensywności akcji. Czasem Warren, jak to miała w zwyczaju, wywoływała coś na kształt sprzeciwu wobec stosowanych przez nią metod przesłuchania, ale to właśnie charakteryzowało ją jako detektyw, a po zapoznaniu się z kilkoma tomami serii zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Powieść zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie, otrzymałam to, czego oczekiwałam, przyjemnie wciągnęłam się, entuzjastycznie odebrałam sensacyjne elementy fabuły, łatwo utożsamiałam się z barwnie odmalowanymi postaciami, wchodziłam w emocje i przeżycia. Zachęcam do poznania piątego tomu, zapewnia intrygujące popołudnie z książką. 

Zerknij na odczucia po poznaniu innych tomów serii ("Dziecięce koszmary", "Nie bój się", "Złap mnie", "Samotna", "W ukryciu", "Sąsiad", "Kochać mocniej", "Powiem tylko raz", "Czyste zło", "Znajdź ją"), spotkaniach z reprezentantkami serii kryminalnej z Frankie Elkin w roli głównej („Zanim zniknęła”, "Wszędzie cię widzę"), oraz odsłonami miksującej thriller z kryminałem serii z udziałem Quinciego i Rainie ("Zaginiona", "Pożegnaj się").

5/6 - koniecznie przeczytaj
thriller kryminalny, 426 stron, premiera 11.09.2024 (2011), tłumaczenie Radosław Madejski
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.

poniedziałek, 7 października 2024

HILDUR

SATU RÄMÖ

HILDUR tom 1 

„Wiedziała, że zbliża się coś strasznego, ale nie potrafiła umieścić tego na mapie ani na osi czasu.”

Szybko wciągnęłam się w „Hildur”, kryminał osadzony w islandzkim klimacie, z wyjątkowo ciekawą paletą postaci i intrygującą zagadką detektywistyczną. Z przygody czytelniczej czerpałam w dwóch interesujących aspektach, pierwszym związanym z dociekaniem prawdy o serii zabójstw, drugim krążącym wokół nordyckiej historii, mitologii i codziennego życia. Sätu Ramö zgrabnie przeplatała w fabule ciekawostki islandzkie ze scenariuszem prowadzenia śledztwa. Spokojny rozległy obszar przez dekady wolny od strony ciężkich przestępstw nagle w przyspieszonym tempie wpadł w pułapkę działalności mordercy. Pomysł na główny kryminalny wątek nie zaliczyłam do złożonych, opierał się na prostych zasadach, ale został frapująco wzbogacony chwilowym sięgnięciem atrakcyjnie otwierającym powieść do połowy szesnastego wieku, aby ukazać jak doszło do znaczącego spotkania, a także do wydarzeń z tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego czwartego roku, kiedy w osobliwych okolicznościach zaginęły dwie dziewczynki. Przez dwadzieścia pięć lat nie udało się znaleźć odpowiedzi, co stało się z siostrami, czy pochłonęła je surowa islandzka zimowa aura, a może może ktoś przyczynił się do ich przepadnięcia w drodze ze szkoły. 

Hildur, starsza siostra Björk i Rósy przez ćwierć wieku żyła z brzemieniem tragicznego rodowego dziedzictwa, wzmocnionego specyficznym darem wieszczenia. Jako oficer śledcza islandzkiej policji starała się dotrzeć do jakichkolwiek informacji o młodszych siostrach, lecz wszystko oplatała głęboka tajemnica, nawet dla najbliższych członków lokalnej społeczności. Trudno było podchwycić cokolwiek, co by pomogło w rozgryzieniu zagadki. Autorka wprowadziła do fabuły sympatyczną postać Jakoba, policjanta z Finlandii, który przyjechał na Islandię w ramach pracowniczej wymiany. Mężczyzna z życiowymi problemami i niespotykaną dla tej płci pasją robienia na drutach wniósł do scenariusza zdarzeń sporo pozytywnych elementów. Generalnie, Sätu Ramö bardzo dobrze poradziła sobie z wykreowaniem wyrazistych i przekonujących postaci. Udanie zrównoważyła naświetlanie ich życia zawodowego i prywatnego. Kryminał przykuwał uwagę, seria morderstw i zaginięć z dwa tysiące dziewiętnastego roku długo stanowiła niezwykłą i dziwaczną zagadkę, chętnie wchodziłam w kolejne rozdziały. Dobrze czułam się w islandzkiej oprawie, dużo dowiedziałam się o wyspie, zwłaszcza o przeplatanych górami i dolinami Fiordach Zachodnich, gdzie umiejscowiona była większość akcji. Finałowa odsłona pozostawiła z uczuciem satysfakcji czytelniczej, zatem entuzjastycznie podejdę do poznania drugiego tomu serii.

5/6 - koniecznie przeczytaj
kryminał, 346 stron, premiera 11.09.2024 (2022), tłumaczenie Karolina Wojciechowska
Tekst powstał w ramach współpracy z Secretum.pl

niedziela, 6 października 2024

ZANIM ZABIJESZ MOJĄ ŚMIERĆ

[PRZEDPREMIEROWO]

RYSZARD OLESZKOWICZ

„Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy.”

Przygoda czytelnicza spodobała mi się, przyjemnie przechodziłam przez nią, natychmiast dałam się wciągnąć w akcję. Wypełniona intrygującym suspensem, zgrabnie rozpisanymi sensacyjnymi scenami, dynamicznie zmieniającym się tłem scenariusza zdarzeń. Ryszard Oleszkowicz zaczerpnął wiele elementów z prawdziwych miejsc, osób i wydarzeń, i zręcznie przeniósł do fikcji. Zapewnił dodatkowy dreszcz emocji nawiązując do czyhających za wschodnią granicą zagrożeń politycznych. Powieść nasycona szpiegowskim klimatem, bezwzględną grą pod presją czasu. Czternaście ładunków bombowych rozmieszczonych w kluczowych punktach polskiej infrastruktury. Stolica areną diabolicznych machinacji rosyjskich agentur. Autor sprawnie przeprowadzał po niuansach różnych organizacji i instytucji, dbając o precyzyjność nazewnictwa i nazw własnych, co odzwierciedlało jego doświadczenie w funkcjonowaniu w polskich służbach specjalnych. 

Grupa osób powiązana z sekcją przeciwrosyjską Agencji Wywiadu barwnie się prezentowała. Udało się wykreować wyraziste postaci, szczególnie Ida i Krzysztof przekonywali zachowaniami i postawami, chociaż wcale nie zawsze się z nimi zgadzałam. Nawiązania do miłosnych relacji dobrze wypadły w mieszance emocji i obrazów, dojrzałe podejście do skomplikowanej natury człowieka. Niedosyt czułam na płaszczyźnie głębszego rozpisania terrorystycznego napięcia, lecz wynikało to z dobowego pośpiechu docierania do właściwych wskazówek w odkrywaniu wiedzy o zamierzeniach przeciwników i intensyfikowaniu prób wyprzedzenia rosyjskiej wyobraźni. Zakończenie atrakcyjne i satysfakcjonujące. Proponuję zwrócić uwagę na ten tytuł, zapewnił ekscytującą rozrywkę osadzoną w szpiegowskiej sensacji a zarazem wieloma mackami przytwierdzoną do prawdziwej rzeczywistości. Lekkie powtórzenia w narracji, czasem pójście nieco na skróty w opisywaniu scen, czy drobne niedopowiedzenia w opisach, nie wpływały znacząco na pozytywny odbiór książki.

5/6 - koniecznie przeczytaj
thriller szpiegowski, 320 stron, premiera 09.10.2024
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza.

sobota, 5 października 2024

ZAUFAJ MI

ANDERS ROSLUND 

EWERT GRENS I SVEN SUNDKVIST tom 11

"Pod jej sercem bije drugie serce. I chociaż jest malutkie, bije znacznie szybciej od jej własnego."

Spodobała mi się zarówno oprawa kryminalna, chociaż niezbyt rozbudowana, to jednak cechująca się sporym dramatyzmem, jak i oprawa obyczajowa, niesamowicie przejmująca. Anders Roslund intrygująco poprowadził powieść, rozwinął wątki, które zazwyczaj są traktowane jako coś pobocznego, do fenomenalnie pierwszorzędnego znaczenia. Mrocznie, tragicznie, emocjonalnie, całkowicie wczuwałam się w przeżycia bohaterów z pierwszego i drugiego planu. 

Kluczowa postać otrzymała wiele uwagi, wewnętrzne rozterki przeżywane całym sobą, trudno było nie współczuć Ewertowi Grensowi, inspektorowi sztokholmskiej dochodzeniówki. Roslund go nie oszczędzał. Jednakże i sam policjant podłożył pod swoją katastrofalną sytuację zasadniczy błąd w przeszłości. Autor uczynił z Grensa prawdziwego człowieka, z bagażem różnorodnych doświadczeń, dobrymi i złymi cechami, podążającego za życiową misją wymykającą się wobec napotykanych okoliczności i nietrafionych decyzji. Mężczyzna miotany między skrajnymi uczuciami konfrontował się z przerażającą krzywdą i silnymi wyrzutami sumienia. 

Narracja na wysokim poziomie, płynna, przyjazna i urozmaicona, rozpacz i głosy pokrzywdzonych kobiet wyraźnie słyszalne pomimo uciszania przez stręczycieli. Seksualne wykorzystywanie, handel organami, bezwzględność biznesowa i zacieranie śladów. Z tym musiał zmierzyć się Ewert, dotrzeć do bossa przestępczej siatki, zapobiec dalszemu nieszczęściu, równocześnie poznać tożsamość strzelającego do jego przyjaciela w hotelu na Nybrogatan. Czy mając trudności w nawiązywaniu kontaktów społecznych Ewert zdecydował się jeszcze raz w życiu komuś zaufać? Czy dobrze na tym wyszedł? Zerknij na inne książki Andersa Roslunda, szwedzkiego pisarza i dziennikarza specjalizującego się w tematyce społecznej i kryminalnej, przybliżone na Bookendorfinie. "Puk puk" (dziewiąty tom serii o Ewercie i Svenie), "Słodkich snów" (dziesiąty tom), rewelacyjna trylogia („Trzy sekundy”. „Trzy minuty”, „Trzy godziny”, współautor Börge Hellström).

5/6 – koniecznie przeczytaj
kryminał, 462 strony, premiera 28.08.2024 (2021), tłumaczenie Inga Sawicka
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.

piątek, 4 października 2024

JAK WYSOKO ZAJDZIEMY W CIEMNOŚCIACH

SEQUOIA NAGAMATSU

„Możliwości są jak małe nasionka niesione wiatrem. A pośród nich kryje się twoje życie.”

Nie wahajcie się sięgnąć po książkę, dostarcza fantastycznych wrażeń czytelniczych, potrafi intrygująco wciągnąć w zaprezentowaną treść, wzbudzić wyobraźnię, wprowadzić do świata intensywnych emocji, podrzucić fascynujące aspekty do refleksji. Sequoia Nagamatsu zaproponował niecodzienną, ale jakże ciekawą, konstrukcję fabuły. Każdy rozdział był spojrzeniem z innej perspektywy, czasu, bohaterów, miejsc i zdarzeń, ale całość wyśmienicie się ze sobą splatała. Czułam jakbym wchodziła w coś na kształt noweli powiązanych wspólnym kluczem, czasem wyrazistym w brzmieniu, kiedy indziej delikatnie sugerowanym i przypominającym. 

Nie było fragmentu powieści, który by nie zainteresował, przyciągnął czymś szczególnym, zainspirował do przemyśleń i interpretacji o naturze człowieka, głębokich śladach pozostawionych przez niego w historii, ustosunkowań do stanu obecnej cywilizacji, wybiegów myślami w daleką przyszłość. Oś czasu cudownie biegła, uwzględniała pradawność, przebijała się przez teraźniejszość, potrafiła wybiec w przyszłość na kilka tysięcy lat. Autor pierwszorzędnie żonglował scenariuszem zdarzeń, nadawał mu wyjątkowego kolorytu, ubarwił wręcz perfekcyjnie wykreowanymi postaciami. Czułam nie tylko bajeczny smak przygody, ale również różnorodność barw istot ludzkich, w tym z jednej strony uczuciowość, z drugiej bezwzględność. I natura, pięknie postawiona w hierarchii potrzeb człowieka, wychodząca poza poznany świat, wędrująca we wszechświecie w poszukiwaniu czegoś, co daje obietnicę przetrwania, ratunku i spełnienia. 

Dawno nie czytałam książki tak wysokich lotów, pobudzającej intelektualnie i olśniewająco nowatorskiej. Science fiction w znakomitym wydaniu, uwzględniało spojrzenie na człowieczeństwo w szerokim wymiarze. I finałowa odsłona, zaskakująco wybrzmiewała, przemyślanie łączyła najdelikatniejsze nawet nici wątków, pozostawiała w radości z odbytej przygody i orzeźwiającej zadumie. Chciałabym, aby wszystkie powieści docierały do górnych półek jak w przypadku tego tytułu, tym bardziej, że to debiut. Poznajcie, jak doszło do wybuchu zarazy arktycznej, która dotarła do Rosji, Azji i Ameryki, do jakich transformacji doprowadził wyselekcjonowany i poddany badaniom niezidentyfikowany wirus z prehistorycznych skutych lodem próbek, co działo się z ludzkością, jak radziła sobie z poczuciem straty, czy zmieniły się społeczne relacje, podejście do samotności, życiowych wyborów, marzeń i śmierci.

6/6 – rozkosz czytania
science fiction, 384 strony, premiera 25.09.2024 (2022), tłumaczenie Agnieszka Walulik
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.