LISA BJÄRBO
"Piach pod jego stopami zapada się, kiedy próbuje po nim stąpać. I chociaż walczy, nie może iść do przodu."
Jeśli wieczorem ostrożnie zajrzy się do magicznego pudełka Krainy Dinozaurów dostrzeże się, że dzieją się w nim naprawdę osobliwe zjawiska. Kiedy cisza wokół, uważny obserwator, jak mały chłopiec, przekona się, że światło latarki fascynująco ożywa prehistorycznych mieszkańców. Ivar niecierpliwie wyczekuje na tę chwilę, obietnicę porywającej przygody, szalonej, pouczającej i niezwykłej.
Piąte spotkanie, choć nie dinozaurem a pterozaurem, znów wymagać będzie od chłopca wielkiej odwagi i pomysłowości. Misja udzielenia pomocy prehistorycznemu zwierzęciu okaże się nieprosta i niełatwa, ale za to wyjątkowo śmiała i ekscytująca. Ivar będzie musiał opracować plan i zbudować bezpieczny dom, a właściwie gniazdo. Jednak chłopiec gotowy jest do śmiałych czynów, aby sprawić przyjemność ogromnej latającej jaszczurce, co oznacza zajrzenie w dziką dżunglę, ucieczkę z ruchomych piasków, unoszenie się wysoko w powietrzu.
"Ivar ratuje głodne triceratopsy" świetnie nadaje się na bajeczkę na dobranoc, delikatnie przenosi młodego słuchacza między jawą a snem, w moment, w którym spełnia się marzenie o spotkaniu z życzliwym dinozaurem. Główny bohater uświadamia sobie, że nie ma w śnie ograniczeń dla wyobraźni, także w realnym życiu nie ma rzeczy niemożliwych, kiedy kierujemy się dobrem serca. Warto wyciągać pomocną dłoń, kreatywnie i odważnie wybawiać potrzebujących z opresji.
Pasjonujący tekst to połowa niezwykłej opowieści, druga część to cudowna oprawa graficzna, wypełniona urzekającą kreską i ciepłymi kolorami, tak jak dzieciaki lubią najbardziej. Ilustracje przykuwają uwagę, atrakcyjnie podkręcają wyobraźnię, zachęcają do chwytania szczegółów i wymyślania własnych historii o wzajemnej życzliwość w codziennym życiu i w tym z wyobraźni.
Warto kolekcjonować wszystkie książeczki z dinozaurowej serii - "Ivar ratuje małego stegozaura", "Ivar zaprzyjaźnia się z tyranozaurem", "Ivar i zaginiony diplodok", "Ivar ratuje głodne triceratopsy". Przygody, które natychmiast wciągną najmłodszych odkrywców przyrody, fauny sprzed nawet stu pięćdziesięciu milionów lat, gdyż pełne są zadziwiających ciekawostek i ekscytujących tajemnic. Twarde okładki znakomicie zniosą częste spotkania kilkulatków z uczynnym Ivarem i dinozaurami.
4.5/6 - warto przeczytać
literatura dziecięca, wiek 3+, 28 stron, twarda okładka, format 20cm x 25cm
premiera 19.05.2020 (2016), ilustracje Emma Göthner, tłumaczenie Iwona Jędrzejewska
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.
poniedziałek, 31 maja 2021
IVAR BUDUJE DOM DLA PTERANODONA
RÓJ HELLSTROMA
FRANK HERBERT
"Spośród miliardów stworzeń żyjących na Ziemi tylko człowiek zastanawia się nad swoim istnieniem... jest on niezdolny do pogodzenia się z tym, że jedynym celem życia jest samo życie."
Powieść nie zestarzała się, liczy pół wieku i nadal magnetycznie wciąga w swój świat. Małe drobinki kurzu, osadzające się na fabule, odbijają echa ówczesnej sytuacji politycznej, ale również zawierają odniesienia do współczesnych konfliktów, w które ludzkość wikła się, nie patrzy na historię, nie wyciąga wniosków, nieustannie dąży do samozagłady.
Frank Herbert, zainspirowany oscarowym filmem "Kronika Hellstroma", zbiera w zgrabnie układającej się powieści, gigantyczny materiał do refleksji. Można podejść do historii z wielu ujęć filozoficznych, skoncentrować się na wybranych zagadnieniach, lub podążać tropem sensacji z dreszczykiem. Od czytelnika zależy jak mocno i w jakich sferach zaangażuje się, czego w danym momencie potrzebuje, co sprawia największą przyjemność. Wysoko cenię książki, które satysfakcjonują podczas pierwszego czytania i jednocześnie otwierają drzwi do intelektualnej rozrywki przy powtórnych spotkaniach. Wolność jednostki a dobro grupy, prawo do samostanowienia a podporządkowanie systemowi, udział w decyzjach wspólnoty a odgrywanie roli zwykłego robotnika, naturalny pomysł na cywilizację a utopijne naśladownictwo innego gatunku.
Gdzieś na północno-wschodnim Oregonie, w tysiąc osiemset siedemdziesiątym szóstym roku, rozpoczyna się ambitny projekt budowy tajnego Ula, podziemnego miasta wykorzystującego labirynt naturalnych jaskiń. Po kilkunastu dekadach miejsce kipi życiem i przyciąga uwagę tajemniczej Agencji. Doktor Nils Hellstrom, ekolog, entomolog, producent dokumentalnych filmów o owadach, zarządza Ulem i bezwzględnie chroni go przed okiem ludzi z Zewnątrz. Nic nie może zaszkodzić funkcjonowaniu wspólnocie opartej na wzorcach typowych dla rojów owadów. Również zagrożenie z wewnątrz. Jednak świadomość wzajemnej identyczności osiąga punkt kulminacyjny, część członków wspólnoty wyczuwa, że przyszedł czas na rozłam, wyjście z Ula i założenie nowej rodziny roju gatunku ludzkiego. Zamknięta przestrzeń przepełnia mieszanka buzujących hormonów, niewiele potrzeba, aby wybuchły instynkty i czyny, nad którymi trudno zapanować.
Scenariusz zdarzeń poznajemy od strony Nilsa Hellstroma i członków Agencji przeprowadzającej szpiegowską akcję na temat Ula, od subtelnej obserwacji, przez jawne działania, do nieuniknionej konfrontacji. Obie strony nie przebierają w środkach, powołują się na nadrzędne racje, wskazują na wyższość ich celów strategicznych. Przechwytujemy kontrastowe wartości i uzasadnienia, naprzemiennie zagłębiamy się w hermetyczny świat i zewnętrzne niebezpieczeństwo. Narracja przyjaźnie prowadzi po stronach powieści, tempo dynamizuje się w miarę przerzucanych kartek, intryga zagęszcza, a zakończenie w pełni satysfakcjonuje. Rozdziały poprzedzają wyrywki z pamiętników historii Ula, mądrości z podręcznika założycielki, fragmenty notatek Hellstroma, części dokumentów Agencji, przytoczenia materiałów prasowych. Tworzą szczególny klimat, podkreślają eksperymentalne podejście do osobliwego wariantu walki o przetrwanie ludzkości, wzmacniają wrażenie obecności w społeczności podlegającej własnym prawom ewolucji.
Inne tytuły z serii „Wehikuł czasu”, klasyki science fiction, przybliżone na Bookendorfinie to: "Kwestia sumienia", "Ostatni brzeg", "Człowiek do przeróbki", "My", "Gdzie dawniej śpiewał ptak", "Gwiazdy moim przeznaczeniem", "Drzwi do lata", "Wieczna wojna", "Cieplarnia", "Przestrzeni! Przestrzeni!", "Non stop", "Aleja potępienia", "Kwiaty dla Algernoma", "Koniec dzieciństwa", "Hiob. Komedia sprawiedliwości". Zapraszam też po wrażenia o cyklu "Kroniki Diuny" ("Diuna", "Mesjasz Diuny", "Dzieci Diuny", "Bóg Imperator Diuny", "Heretycy Diuny", "Kapitularz Diuną").
5/6 - koniecznie przeczytaj
science fiction, klasyka, 400 stron, premiera 27.04.2021 (1972), tłumaczenie Andrzej Jankowski
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis.
wtorek, 25 maja 2021
DWIE SAMOTNOŚCI
"Piszę po to, żeby moi przyjaciele kochali mnie bardziej."
Gabriel García Márquez
Wysoko cenię realizm magiczny w wykonaniu latynoamerykańskich twórców, odkrywam frapujące spojrzenia na otaczający świat i życie człowieka. Z jednej strony przyciąga mnie trzymanie się wybranych wytycznych rzeczywistości, jako punktów odniesienia, z drugiej uwielbiam odkrywać obszary zdumiewającej wyobraźni pisarzy. Dzięki intrygująco brzmiącym nutom wierzeń i legend powieści zyskują dodatkowe wymiary. Przeskakuję wówczas na wyższy poziom intensywności odbioru fabuły, w której fizyczna i psychologiczna rzeczywistości przeplatają się w magicznym ujęciu. Dlatego natychmiast zwróciłam uwagę na "Dwie samotności", będące głównie zapisem wymiany myśli podczas spotkania dwóch przyszłych noblistów, w limskiej wyższej szkole, w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym siódmym roku.
Wsłuchiwałam się w rozmowę Gabriela Márqueza i Mario Llosa toczącą się wokół powieści w Ameryce Łacińskiej. Panowie definiowali pisarza latynoamerykańskiego, zastanawiali się, czym jest pisarstwo i jakie są zadania literatury. Rozprawiali o fundamencie pracy pisarza, w jakim stopniu prawdziwość sztuki wywodzi się z przekonań, doświadczeń, podstaw kulturowych, faktów historycznych i społecznych. Zwracali uwagę, że największym problemem jest przekształcenie całej tej materii w rzeczywistość wyobrażoną i dostosowanie odpowiednio rozwiniętego warsztatu pisarskiego. Dialog mistrzów był odzwierciedleniem boomu na literaturę latynoamerykańską.
Sporo odniesień do "Stu lat samotności", rewelacyjnie przyjętych przez czytelników i krytyków, książki zyskującej miano arcydzieła. Kolumbijski pisarz, zachęcany przez peruwiańskiego, który przyjął rolę moderatora rozmowy, wielokrotnie nawiązywał do swojej powieści, co wyzwoliło rozważania o samotności. Zdradzał niektóre aspekty dopiero powstającej powieści, zaś to było impulsem do poruszenia kwestii politycznych poglądów twórców i dyktatorstwa. Publikację dopełniono relacjami naocznych świadków wymiany myśli pisarzy, fragmentami wywiadów, zapisem postrzegania Márqueza przez Llosa z perspektywy czasu. Ciekawy materiał do rozmyślań o literaturze i jego służbie. Warto podkreślić piękną oprawę graficzną książki.
4.5/6 - warto przeczytać
literatura piękna, 176 stron, premiera 21.04.2021, tłumaczenie Agnieszka Rurarz
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza.
poniedziałek, 24 maja 2021
ROZMOWY Z PSYCHOPATAMI. W OTCHŁANI ZŁA
"Kiedy je zobaczyłem, były już martwe." Michael Ross o swoich ofiarach
Piąta książka Christophera Berry-Dee, po którą sięgnęłam w ostatnim czasie ("Rozmowy z seryjnymi mordercami. Najgorsi na świecie", „Rozmowy z seryjnymi mordercami”, „Rozmowy z psychopatami”, „Rozmowy z seryjnymi morderczyniami”). I chociaż autor nadal odcina kupony od dobrze przyjętego przez czytelników pomysłu na publikację, permanentnie rozpatruje niemal ten sam zestaw przypadków, to jednak poza powielanym materiałem znajduję też informacje, na które jeszcze nie natknęłam się. We wstępie Berry-Dee zwraca uwagę, że ponowne opisy dawnych spraw, ujęte z różnych punktów widzenia, pozwalają na lepsze zrozumienie psychiki zabójców, a zatem wzbogacają wiedzę z kryminologii. Zgadzam się z tą opinią, ponieważ w dalszym ciągu zbyt mało wiemy o funkcjonowaniu psychiki ludzi zdolnych seriami pozbawiać życia innych. Właśnie dlatego warto rozbierać na czynniki pierwsze każde zjawisko maniakalnych morderców, precyzować mechanizmy funkcjonowania wcielonego zła.
W pierwszej części książki Christopher Berry-Dee wychodzi od teoretycznych rozważań, zaczyna od podstawowych zagadnień, przykładowo, kim jest seryjny morderca, czy można go rozpoznać, jakie różnorodnie rozkłada się zło, a następnie przechodzi do bardziej złożonych tematów, choćby sposobu funkcjonowania umysłu ludzkich bestii, co powoduje, że ludzie nie budzą w nich emocji, dlaczego stali się tym, kim są, jakie procesy zachodzą w ich w psychice w trakcie i po dokonaniu zbrodni. Informacje przekazuje przystępnie, nawiązuje do faktycznych zdarzeń, przytacza cytaty z rozmów ze skazańcami, dygresje i ciekawostki. Wciąż nie pozbył się nawyku wrzucania licznych elementów bezpośredniej autopromocji, a szkoda, bo mania lekkiej wyższości nie jest potrzebna, nawet jeśli wsparta wiedzą i doświadczeniem w rozmowach z mordercami, obniża wiarygodność.
Chwytam za tego typu publikacje, ponieważ ciekawie jest zagłębiać się w mroczną stronę ludzkiej osobowości, tam gdzie kryją się najbardziej przerażające motywy zbrodni i zatrważające źródła cierpienia. Rozpatrywanie czynników społecznych, środowiskowych, rodzinnych i biologicznych, przyczyniających się do kształtowania osobowości przestępczych, służy zrozumieniu i ułatwia zapobieganie. Druga połowa książki, poświęcona konkretnym przypadkom, wzbudza największe zainteresowanie. John Christie, Peter Kurten, Neville Heath, David Williams, Jodi Arias, Douglas Clark i Carol Bundy. Aspołeczne zaburzenia zachowania, dehumanizacja ofiary, poczucie władzy nad czymś nieodwracalnym, perfidny sadyzm i niczym nieskrępowana amoralność. Berry-Dee dosadnie wyraża opinie o seryjnych mordercach, tak jak sami byśmy chcieli, ale wstrzymuje nas sztucznie rozciągnięta poprawność prawna, społeczna i polityczna. Ukazuje absurdy tego, jak traktuje się zbrodniczych psychopatów w angielskich więzieniach w kontraście do innych państw, choćby USA, a przede wszystkim tego, co zwyrodnialcy zrobili ofiarom i ich bliskim. Przywołuje zasadność kary śmierci i wskazuje na znikomą efektywność więziennej resocjalizacji.
4/6 - warto przeczytać
literatura faktu, 248 stron, premiera 10.03.2021 (2019), tłumaczenie Tomasz Wyżyński
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.
niedziela, 23 maja 2021
STRAŻNIK
LEE CHILD, ANDREW CHILD (ANDREW GRANT)
JACK REACHER tom 25
"Licz na najlepsze, ale nastaw się na najgorsze."
Wkraczając w świat serii z góry wiem, czego się spodziewać, czym przekona, zachęci do poznawania losów głównej postaci, jaki obrót przyjmą sprawy. Odcień intrygi znam dobrze, do odkrycia pozostają szczegóły. Dynamiczny scenariusz zdarzeń, wiele się dzieje, i to od pierwszych stron powieści. Inicjująca scena ustawia klimat przygody i dużo mówi o kluczowej postaci, mistrza błyskawicznej walki wręcz, wielbiciela słownych przepychanek. Reacher był dotąd oderwany od współczesnej rzeczywistości, mentalnie zasiedziały w dawnych czasach i wojskowej scenerii, teraz drgnęło w nawiązaniu do obecnych zdobyczy szybkiej komunikacji i pozyskiwania danych. To zasługa Andrew Childa, młodszego brata Lee Childa, wnosi powiew nowości informatycznych w serię. Z jednej strony dobrze, że aktualizowane są warunki funkcjonowania w dzisiejszym świecie, stwarzane są nowe możliwości dla okoliczności fabuły, z drugiej uwielbiam patynę czasu na scenariuszu zdarzeń, Jacka Reachera zdanego tylko na własne umiejętności i skromne zasoby.
Jack Reacher, były pracownik żandarmerii wojskowej, obecnie niezły zabijaka, jednoznacznie opowiada się po stronie sprawiedliwości, bez względu na to, czy przepisy prawa za nią podążają. Nie waha się stanąć po stronie słabszych i wykluczonych, szybko i skutecznie interweniuje w rozwiązywaniu ich problemów, daje nauczkę tym, którzy wykorzystują innych. Nie boi się siłowych rozwiązań, jeśli wymaga sytuacja. Tylko dla formalności negocjuje z przestępcami, w ostateczny sposób broni wzorców zwykłego ludzkiego sumienia. Można przyczepić się, że te same chwyty wciąż są eksploatowane, powielana konfiguracja skutków i następstw, bohater cało wychodzi z każdej opresji, los mu wyjątkowo sprzyja, zawsze znajdzie sprzymierzeńców w gnieździe ludzkich szerszeni, ale familiarne atuty powieści, przyciągają i sprawiają, że sympatycznie się relaksuję.
W tym tomie Reacher, ledwie pojawia się na scenie, natychmiast zapobiega próbie uprowadzenia mężczyzny. Nic o nim nie wie, ale czuję, że powinien go ochraniać. Tym bardziej, że pojawiają się niepokojące informacje o zamordowaniu dziennikarki znającej osobiście Rustiego Rutherforda, zwolnionego właśnie z pracy informatyka jednego z wielu amerykańskich miasteczek. Okazuje się, że mieszkańcy mieściny wystawiają Rustiego na ostracyzm, a specjaliści od brudnej roboty usiłują sprzątnąć. Rozpoczyna się wyścig z czasem, trzeba zmierzyć się z kilkoma ogniwami łańcucha nagonki, uniknąć zastawionych pułapek, dotrzeć do prawdy o katastrofalnej awarii prądu, tylko komu można wierzyć, a komu nie. Zerknij na wrażenia po spotkaniu z innymi tomami serii, przybliżonymi na Bookendorfinie ("Ostatnia sprawa", "Czasami warto umrzeć", "Zmuś mnie", "Poziom śmierci", "Uprowadzony", "Echo w płomieniach", "Zgodnie z planem"), a także zbiorem dwunastu opowiadań "Adres nieznany", będących uzupełnieniem głównego nurtu intrygi o Jacku. Książki można poznawać niezależnie, nie powstaje odczucie, że coś się traci, czy nie rozumie.
4.5/6 - warto przeczytać
sensacja, 416 stron, premiera 14.04.2021 (2020), tłumaczenie Jan Kraśko
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
sobota, 22 maja 2021
PRZYJACIEL TO NAJLEPSZY PREZENT DLA SAMEGO SIEBIE
"Może pisane jest nam zostać najlepszymi przyjaciółkami, a może już nigdy się nie zobaczymy. Tak czy siak, mam przeczucie, że mogę ci zaufać."
Książka okazała się sympatyczną niespodzianką, nie sądziłam, że napisana została w tak atrakcyjnie przyciągającej mnie konwencji. Spodobała mi się, czerpałam radość z poznawania. Wątki nie dość, że ciekawie rozbudowane, to jeszcze klimatem nawiązywały do kilku gatunków literackich. Intrygująco skonstruowana komedia pomyłek, czarnego humoru, sytuacyjnych żartów, gangsterskiej parodii, kryminalnego szlifu, obyczajowych nut. William Boyle kreatywnie podszedł do tematu, zgrabnie zazębił kilka planów scenariusza zdarzeń, naprzemiennie oddał głos postaciom, frapująco zdynamizował akcję. Śledziłam postępujący bieg spraw, ale też na chwilę cofałam się w czasie, aby z perspektywy innego bohatera bliżej poznać okoliczności incydentów.
Morderstwa, które nie miały się zdarzyć, do których doszło przypadkowo. Zabójstwa, które wliczone były w koszty utrzymania w cieniu tajemnicy, napędzane przez zemstę po latach. Przestępstwa, które wydawały się mniejszym złem niż inne okoliczności. Do tego mnóstwo zabawnych zwrotów akcji, napędzanych przez pościgi, użycie broni, walki wręcz. Nikt nie był czysty, każdy miał na sumieniu coś, co go gryzło, musiał stawić czoło faktom z przeszłości rzucającym cień na teraźniejszość. Choćby naciąganie innych, wygodne milczenie, patologiczne skłonności, egoistyczna postawa, wykorzystywanie kobiet, dusza złoczyńcy, mordercze instynkty, kumulowana latami urazy. Nie było opcji, aby przy mieszance skrajnych osobowości i życiowych doświadczeń nie doszło do spektakularnego wybuchu silnych emocji i podświadomych pragnień. Jeszcze los dokładał trzy grosze do ognia pochopnych decyzji i gwałtownych czynów.
Trzy kluczowe postaci, ale przy tak wyraziście odmalowanych portretach uczestników zdarzeń, nawet drugoplanowe odbierałam w pełnym wymiarze. Połączenie różnych ludzkich słabości, uwypuklenie środowiskowych cech, podkreślenie rodzinnych uzależnień. Ktoś komuś przecinał linię życia, celowo lub nie, wystawiał na niebezpieczeństwo, równocześnie sam podlegał surowym prawom przetrwania silniejszych. Fenomenalna Wolfie, sześćdziesięciolatka, znudzona sławą gwiazda filmów porno, traktująca mężczyzn jako kartę przetargową w drodze do bogactwa, matrymonialna oszustka, ale z mocnymi życiowymi zasadami. To najlepiej skonstruowana postać. Zaraz za nią inna wiekowa pani, Rena, była żona gangstera, która za nic nie potrafiła dogadać się z córką, marzyła o bliskiej relacji z wnuczką. I głos młodego kobiecego pokolenia, niespełna piętnastoletnia Lucia, pragnąca wyrwać się spod sztywnej, surowej i zaborczej kurateli matki.
Wyraziście oddano też męskie wzory, barwnie wpleciono w intrygę, erotoman Enzio, cwaniaczek Richie, sadysta Crea i zagubiony Boby. Wszyscy antypatyczni, poza nawiasem moralności, ale mieli swoje role do odegrania. Należałoby wspomnieć też o Adrienne, kobiecie w średnim wieku, której nie dało się lubić, chociaż żałuję, że nie poznałam jej lepiej, pewnie wówczas przykre cechy osobowości znalazłyby uzasadnienie, a może już tak jest, że niektórzy ludzie rodzą się z ziarnem zła, a potem sami je w sobie pielęgnują. Było w tej powieści coś, im dłużej w niej przebywałam, tym bardziej wpasowywała się w moje poczucie humoru. Początkowo zaskakiwała przebiegiem incydentów, zachowaniami bohaterów, obrotem spraw, chwilę zajęło zanim wpasowałam się w dowcip, ale z czasem wyczekiwałam na więcej, zwłaszcza na wewnętrzne rozterki postaci, czy zabawne dialogi. Niekiedy było poważnie, czasem krwawo, niemal jak w horrorze, spory melanż cech i stylów, mnie podszedł, sprawił, że przyjemnie zrelaksowałam się z książką.
4.5/6 - koniecznie przeczytaj
sensacja, 370 stron, premiera 21.04.2021 (2020), tłumaczenie Marcin Żuchowski
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Wizard Media.
piątek, 21 maja 2021
PO HORYZONT
"Miłość to raczej wola, żeby się dogadać. Trzeba chcieć."
Nie jest to film, który wciska widza w fotel, dostarcza mega emocji, jednak pozwala przyjemnie spędzić czasu przy niezobowiązującej rozrywce intelektualnej. Czasem takich klimatów poszukujemy, aby zresetować się po ciężkim dniu pracy. Nie sięgamy natychmiast po wzniosłe i ambitne dzieło, ale po lekki relaks z dreszczykiem, na wypełnienie wolnej chwili, bez konsekwencji obciążania umysłu.
"Po horyzont" bazuje na sprawdzonych schematach budowania napięcia. Niespodziewana tragedia zmusza ludzi do walki o życie, niesprzyjające okoliczności mnożą się ze sceny na scenę. Musi dojść do lawiny perturbacji, komuś pisane jest nagłe zerwanie linii życia, jedni odnoszą rany, nieliczni uchodzą cało z opresji. Bez względu na złe okoliczności, w bohaterach drzemie nadzieja na sprytne oszukanie przeznaczenia, podejmują dramatyczną walkę. Scenariusz zdarzeń wypełniają nie zawsze logiczne incydenty, wkraczają w sferę absurdalności, ale nie chodzi o to, żeby ściśle podążać tropem praw naukowych, trybem pracy powietrznej maszyny, warunkami pogodowymi, lecz by śledzić mechanizm działania człowieka pod presją, podczas spotkania ze śmiercią, na granicy wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Dlaczego dopiero w obliczu skrajnego dramatu redefiniujemy własne życie, system wartości i relacje z bliskimi? Im bliżej śmierci, tym bliżej jesteśmy prawdy, wobec siebie samego i innych.
Nie spodziewajcie się dobrej gry aktorskiej, ani Allison Williams, ani Alexander Dreymon, nie pokazali się z najlepszej strony na ekranie, słabo wypadli. Jednak wpasowali się w ogólny styl filmu, bez presji na sukces, bez parcia na szkło, jedynie jako namiastka ciekawej i trzymającej w napięciu podniebnej przygody. Sara i Jackson są parą, która wiele przeszła we wzajemnej relacji, nie wszystko między nimi jest poukładane. Lecą właśnie na ślub przyjaciółki, kiedy pilot doznaje ataku serca. Wysoko w chmurach, nad niezmierzonymi wodami oceanu, zdani są wyłącznie na siebie. Splot zdarzeń sprzysięga się przeciwko nim, niemal każdy ich pomysł los kwestionuje i bojkotuje. Czy pomimo konfliktu połączą siły i zaczną współpracować? Czy będą mieli szansę, aby bez znajomości pilotażu, wsparcia autopilota i urządzeń nawigacyjnych, zapanować nad samolotem, skierować go we właściwym kierunku i szczęśliwie wylądować?
3/6 - w wolnym czasie
tytuł oryginalny "Horizon Line", thriller, produkcja USA, 88 minut, premiera 29.10.2020 (świat)
reżyser: Mikael Marcimain, scenariusz Josh Campbell , Matthew Stuecken
obsada: Joel Allison Williams, Alexander Dreymon, Keith David, Pearl Mackie
Film obejrzałam dzięki współpracy z portalem Secretum.pl
ZŁY
LEOPOLD TYRMAND
"Nie ma silnych! Każdy znajdzie w końcu lepszego od siebie."
Niepotrzebnie zwlekałam z sięgnięciem po tę książkę przez tyle lat, oczywiście, że o niej słyszałam, choćby od mojego taty, wielkiego wielbiciela polskich powieści kryminalnych, ale również wielokrotnie napotykałam się na ten tytuł w różnych przywołujących go artykułach i wypowiedziach. Nie sądziłam, że będzie to przygoda czytelnicza skrojona na mój literacki gust. Jakże mocno się myliłam. Powieść sprawiła mnóstwo przyjemności, poprowadziła nieoczekiwanym szlakiem, pozostawiła z uczuciem czytelniczego spełnienia.
Miałam silne wrażenie, że zagadka kryminalna była pretekstem do głębokiego zanurzenia się w klimacie powojennej Warszawy, stolicy ambitnie walczącej o odzyskanie dawnej architektonicznej świetności, starającej się o przywrócenie na ulice ładu, a w miejsca spotkań i kultury wrażenia odżywczego toczenia się życia. Ciekawie było spoglądać na dźwigające się z wszechobecności zgliszcz, gruzów i kurzu miasto, w którym wszystko miało wrócić do wyczekiwanej normalności, pracy, nauki, zakupów, kultury, towarzyskości. Perfekcyjnie oddany peerelowski klimat, atmosfera przesiąknięta zarówno bolesnymi świadectwami i wspomnieniami, jak nadzieją na lepsze jutro.
Urzekały plastyczne opisy miejskich miejsc, wielkich placów i skrzyżowań, kamienicznych bram i przystanków autobusowych, targowisk i punktów usługowych. Perełką był opis jazdy tramwajem, natychmiast czułam, że to ja nim się poruszam. A przecież takich ujęć było więcej, wywołujących uśmiech dobrej znajomości i podkreślających koloryt scen. Czuło się pulsujące życie pomimo przeciwności, na powierzchni miasta, jak i w przestępczych podziemiach. Niesamowita lekkość narracji, działającej na wyobraźnię, podsuwającej detale, kadrującej z całości i z bliska. Zgrabnie wpięte celne spostrzeżenia, stojący na najwyższym poziomie dowcip, któremu nie można się oprzeć, oraz tylko pozornie zwyczajne dialogi, jakże wiele niosące treści, oficjalnej i ukrytej.
Niespieszny rytm rozwijania akcji, lecz dużo się działo, zarówno od strony intrygujących zdarzeń, rozbudowanych pobocznych wątków, szerokiej palety postaci. Spodobało mi się przedstawienie kluczowej postaci z perspektywy pozostałych, nie oddania jej głosu, a wsłuchiwanie się w echa postrzegania przez innych. Pryzmat widzenia innych nadawał dodatkowej tajemniczości, a nawet osobliwości. Zaangażowanie w likwidowanie bezkarnego zuchwalstwa, dawanie solidnej nauczki łobuzerstwu i chuligaństwu, a jednocześnie nieuchwytność i niedostrzegalność miały w sobie coś z przymiotów superbohatera, wybawiciela pokrzywdzonych, samozwańca sprawiedliwości.
Bohaterowie przekonująco i wyraziście nakreśleni, zarówno opowiadający się po stronie dobra, jak i firmujący zło. Udział w fabule reprezentantów z rozbudowanego przekroju społecznego nadawał obrazowi sytuacji wiele wymiarów. Rewelacyjnie opisane środowisko dziennikarskie, swobodnie i chętnie się w nim zanurzałam, Kolanko i Wirus urzekali osobowościami. Marta, młoda sekretarka w Muzeum Narodowym, absolwentka historii sztuki, i Witold, chirurg kosmetyczny, wrzucili ciepłe romantyczne nuty. Michał Dziarski, porucznik milicji, rozwikływał serię czynów złączonych ze sobą okolicznościami i metodą działań Złego. Imponowało grono sympatyzujących ze Złym.
5.5/6 - koniecznie przeczytaj
kryminał, 774 strony, premiera 30.03.2021 (1955)
Tekst ukazał się pierwotnie na DużeKa.pl
czwartek, 20 maja 2021
UDERZENIE
MARKO KLOOS
WOJNY PALLADOWE tom 2
"Przestrzeń była okrutnym środowiskiem,
nawet gdy nikt w niej nie strzelał."
W pierwszym tomie opowieści o wojnach palladowych ("Wstrząsy wtórne") wszystko dopiero zaczyna rozkręcać się, w drugim intryga już zagęszcza się, jednak Marko Kloos jeszcze nie przesuwa suwaka napięcia do maksimum. Chociaż wiele dzieje się, to podejrzewam, że pełny wybuch ekscytujących emocji otrzymamy dopiero w trzecim uderzeniu serii, tym bardziej, że scenariusz zdarzeń wskazuje na tendencję intensyfikacji incydentów i ich rozmiarów. Odpowiada mi klimat kosmicznych wędrówek ludzkości, jako gatunek zamieniamy podróże między kontynentami w podróże między planetami.
Wybiegamy w trzy tysiące trzysta dziewiętnasty rok, dokonujemy mega skoku do galaktycznego systemu z sześcioma znacznie różniącymi się, skolonizowanymi przez człowieka, planetami. Nie dostajemy technicznych uszczegółowień, co pasuje do zaproponowanej scenerii fabuły, ale ogólną informację o zasadach przemieszczania się w kosmosie, a pokonywane odległości odbieramy jako imponujące. Opis planet przedstawia się atrakcyjnie. Hades nie ma atmosfery, za to pod dostatkiem żaru i promieniowania, Acheron posiada toksyczną powierzchnię, Oceanię pokrywa woda, Rhodia dysponuje małym kontynentem, ale dwoma księżycami, na Pallasie dominują wysokie góry i głębokie doliny, jedynie Gretia chwali się warunkami najbardziej zbliżonymi do Starej Ziemi. Skupiska ludzkie cechuje odmienna charakterystyka infrastrukturalna, miasta pod ziemią, dryfujące, pływające, wykute w skałach, tarasowe, oraz podobne do współczesnych.
Podobnie jak odmiennie kształtują się świadectwa istnienia ludzkości, tak burzliwie jest na arenie międzynarodowej. Niestety, mimo upływu wielu wieków, natura człowieka nie ulega zmianie, wciąż wikła się w konflikty zbrojne, teraz na międzyplanetarną skalę. Początkowo są to walki o wolność i terytorium, jednak z perspektywy czasu na czoło wysuwają się interpretacje krążące wokół partykularnych celów wybranych grup, uprzywilejowanych jednostek i wygórowanych ambicji. Wkraczamy na scenę pięć lat po wojnie, w której państwa Sojuszu pokonały ekspansywnych Gretyjczyków. Dlaczego raptownie uaktywniają się ruchy agresji na wielu frontach? Kto stoi za starannie przeprowadzonymi pułapkami? Jak rozumieć perfekcyjne ułożenie pionków scenerii? Pytania powstałe w pierwszej odsłonie serii, wciąż domagają się odpowiedzi, zamiast wyjaśnień otrzymujemy coraz więcej niewiadomych, domysłów, aluzji, a to ciekawie podkręca wyobraźnię.
Na zdarzenia spoglądamy z ujęcia Adena, byłego majora gretyjskiej Czarnej Gwardii, Idiny, sierżanta palladzkich sił okupacyjnych, Dunstana, komandora podporucznika marynarki rhodyjskiej, i Solveig, zarządzającej rodzinną firmą o charakterze zbrojeniowym. Frapująco rozwijają się wątki bohaterów, efektownie wkręcani są w incydenty skrywające tajne interesy i niebezpieczne aktywności, rozumiemy motywy stojące za ich postawami i zachowaniami. Przekonuje mieszanka zgrabnie wyważonej przygody i sensacji, spiskowych teorii i politycznych manipulacji, wrzenia ruchów społecznych i ataków terrorystycznych, osadzona w kosmicznej przestrzeni. Narracja płynna i przyjazna, szybko mknie się po stronach książki, łatwo śledzi bieg zdarzeń. Przyjemnie angażuję się w akcję, w której umiejętne dawkowana jest intryga, zgrabnie podrzucane niewiadome, ciekawie tworzona atmosfera zagrożenia i kosmicznej izolacji.
4.5/6 – warto przeczytać
fantastyka, 402 strony, premiera 09.04.2021 (2020), tłumaczenie Piotr Kucharski
Książkę "Uderzenie" zgarnęłam z półki „fantastyka” w księgarni TaniaKsiążka.pl
środa, 19 maja 2021
DETEKTYW ERIK VOGLER I (NIE)PRAWDZIWA DZIEWCZYNA
DETEKTYW ERIK VOGLER tom 4
"Strach jest w twojej głowie. Możesz go kontrolować."
Po udanych spotkaniach z Erikiem ("Detektyw Erik Vogler i zbrodnie białego króla", "Detektyw Erik Vogler i śmierć w kurorcie", "Detektyw Erik Vogler i klątwa Zamku Misty") niecierpliwie wyczekujemy rodzinnie kolejnych tomów serii. Cykl skierowany do młodych czytelników, ale i dorosły czerpie przyjemność z poznawania. Beatriz Osés wybornie wyważa elementy thrillera i kryminału, doprawia ujmującym humorem, sytuacyjnym dowcipem, trafnie dobranymi kontrastami. Czwarta odsłona jest najmroczniejsza, kumulacja osobliwych zbrodni wydaje się nie mieć końca, zaś Erik trafiony strzałą amora nie myśli o niczym innym, jak tylko o przepięknej Cloé. Okoliczności wyjaśniania incydentów, bez wsparcia smykałki Voglera do rozwiązywania trudnych zagadek detektywistycznych, stają się coraz bardziej przerażające. Ktoś niebezpiecznie bawi się ludzkimi losami. Mieszają się emocje, jest mrocznie i jasno, zimno i ciepło, groźnie i przychylnie.
Hiszpańska autorka tworzy przesympatyczną kluczową postać, ekscentryczną i dziwaczną, obsesyjnie dbającą o czystość, wykazującą się perfekcjonizmem, skłonną do omdleń podczas ataków paniki. Niezwykły chłopiec, chłonący świat intelektem i emocjami, zdolny i wrażliwy, często wywołuje zachowaniem uśmiech odbiorcy powieści. Mieszanka niecodziennych wydarzeń, nadzwyczajnych perypetii i osobliwych kłopotów przyciąga Erika niczym magnes. Szesnastolatek jest mistrzem w ściąganiu na siebie bolączek, tarapatów, komplikacji, krzyżowania planów swoich i innych, co więcej, okoliczności nie zawsze sprzyjają realizacji jego ryzykownych i szalonych pomysłów. Wiele się dzieje, intryga przebiega w dynamicznych rytmach, sprawy niejednokrotnie przyjmują zaskakujący obrót. Zagadka detektywistyczna rzuca wyzwania, tropy odkrywają zaledwie rąbki tajemnic, a wyobraźnia podsuwa bohaterom rozbudowane obrazy.
Pierwszorzędnie bawimy się przy książce, relaksujemy w atrakcyjnych brzmieniach, wciągamy w harmonijny scenariusz zdarzeń, doceniamy dopracowane osobowości bohaterów, przyjmujemy sporą dawkę napięcia. Seria może być atrakcyjnym prezentem dla nastolatków, zabawnymi przygodami pozwala złapać pozytywne wibracje. Wdzięczna atmosfera prowadzenia zagadki kryminalnej skłania do zajmującej pracy szarych komórek i wprawiania się w pasję czytania. Erik nie ma wyjścia, musi towarzyszyć babci Bercie w wyjeździe do Francji, do Bergerac, na zjazd najlepszych absolwentów uniwersytetu sorbońskiego. Już pierwszego dnia, przy obiedzie, jeszcze przed deserem, pojawia się pierwszy trup, potem lawinowo kolejne. Zakochany Erik intelektualnie gubi się, Albert denerwuje go bardziej niż zwykle, babcia niewiele dostrzega, czarny charakter realizuje złowieszczy plan, zaś paranormalny klimat wszystko wiąże. Na stronie wydawnictwa akapit-press.pl czeka 20% rabatu na wszystkie książki z wyłączeniem Jeżycjady, wystarczy podać hasło bookendorfina, chwytajcie przygody na miło i zabawnie spędzony czas.
4.5/6 - warto przeczytać
literatura młodzieżowa (12+), 164 strony, premiera 15.02.2021 (2017), tłumaczenie Joanna Zeler
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Akapit Press.
wtorek, 18 maja 2021
MAGIK I ZŁODZIEJKA
[PRZEDPREMIEROWO]
ANNIINA MIKAMA
MAGIK I ZŁODZIEJKA tom 1
"Czas to wielki pałac, w którym jest mnóstwo drzwi wychodzących na wszystkie strony świata, za każdymi otwiera się zupełnie nowe życie."
Nareszcie trafiłam na książkę skierowaną do młodzieży, bazującą na klimacie fantastyki, zawierającą wiele cennych treści, materiałów do refleksji i kierunków do frapujących przemyśleń, traktującej odbiorcę jako partnera do rozmyślań, a nie biernego odbiorcę fabuły. Anniina Mikama wciąga w coś więcej niż przygodę, niewątpliwie szalenie uroczą i ujmującą, ale również sprawia, że czytelnik zastanawia się nad różnymi aspektami rozumienia człowieczeństwa, tego, co stanowi o wyjątkowości gatunku ludzkiego w świecie zwierząt, a może nie tak unikatowego, jak nam się wydaje. Delikatnie i elegancko popycha do uchwycenia istoty życia, znaczenia duszy, definicji tożsamości i inteligencji. Zestawia człowieka i jego wytwór, samouczącą się maszynę, która dąży do naśladownictwa swego twórcy, ma marzenia, pragnienia i wątpliwości.
Przez wszystko przebijają różnorodne brzmienia emocji, od zimnych i ponurych, bolesnych i dokuczliwych, do ciepłych i wesołych, zabawnych i szczęśliwych. A gdzieś pomiędzy nimi słychać wiodące nuty empatii, zrozumienia, szacunku i akceptacji. Jestem pod wrażeniem, jak zgrabnie miesza się w oczach magii dobro ze złem, a nawet to, że w samym środku kamiennych serc można natknąć się na życzliwość, zaś centrum dobra potrafi zagrać fałszywie. Rozpisuję się o tym ujęciu powieści, ale to jej szalenie mocny atut, coś co sprawia, że niesie wartość dodaną, tak wyczekiwaną przez kogoś, kto pragnie od książki czegoś więcej niż tylko rozrywki. Choćby wyłuskiwanie skojarzeń do "Dzielnego ołowianego żołnierzyka", baśni Hansa Christiana Andersena, wkroczenie w wiktoriański steampunk, otulenie mechanikę czarodziejskością.
Autorka powoli rozwija nić przygody, nie spieszy się z podkręcaniem tempa, dopiero pod koniec przyspiesza, intensyfikuje intrygę, dołącza wzór sensacji i kryminalnego blasku. Pośrodku lekkie przedłużenie akcji, pozornie niepotrzebne wstrzymanie, ale właśnie tego spodziewamy się przed efektowną sztuczką magika, zwodzi wyobraźnię, pozostawia na chwilę w zastygnięciu, a potem wprawia w zdziwienie. Nie mam zastrzeżeń do koncepcji akcji, z zamysłem stworzona, ani do wspaniałego klimatu. Brakło nieco głębszej konstrukcji postaci, szkielety wyraziste, lecz mało otoczki osobowości. Narracja przyjemna i przyjazna, wzbogacona dowcipem, swobodnie niesie po intrydze, przyciąga atmosferą Helsinek z końca dziewiętnastego wieku, rozpala żar tajemnic.
Z sympatią odnosimy się do kluczowych postaci, szesnastoletniej Minie, złodziejki i sieroty, oraz utalentowanego młodego artysty Toma, genialnego wynalazcy i konstruktora maszyn. Czekamy na pojawianie się zgryźliwego i zrzędliwego staruszka, samozwańczego profesora, już sam powód przyznania sobie tytułu wywołuje uśmiech, a i polski akcent mile widziany. Drogi Miny i Toma stykają się, a później prowadzą coraz szerszym wspólnym szlakiem, ku uczciwości, zaufaniu i ciepłym uczuciom. Sztuczki magiczne w Teatrze Cudów rozpalają kreatywność Miny, chętnie włącza się w przygotowywanie repertuaru, odkrywa samą siebie, swój potencjał i zaspakaja ciekawość świata. Równocześnie podąża za niebezpiecznym tropem rodzinnej przeszłości domagającej się wyjaśnienia, zbrodni, za którą nikt nie poniósł kary. Ale i osobliwe zjawiska w otoczeniu mieszkańców domu profesora splatają się w zagadkę, której rozwiązanie zaskakuje.
5/6 - koniecznie przeczytaj
literatura młodzieżowa, fantastyka, 512 stron, premiera 19.05.2021 (2018)
tłumaczenie Sebastian Musielak
Tekst ukazał się pierwotnie na Secretum.pl
poniedziałek, 17 maja 2021
JAK NAUCZYĆ DZIECI DOBRYCH MANIER
"Przyzwyczajenie to druga natura."
Nie czytałam poprzednich książek Jennifer L. Scott, choć zdobyły popularność, nie przepadam za poradnikami, w życiu radzę sobie bez nich. Jednak zainteresowały mnie zapowiedzi wydawnictwa o "Jak nauczyć dzieci dobrych manier", chciałam przekonać się, jak ujęto tytułową tematykę. Teraz już wiem, że to sprytna formuła publikacji, pozornie poradnik dla dzieci, ale tak naprawdę, poradnik dla całej rodziny. Dzieciaki najlepiej uczą się od dorosłych drogą naśladowania, otrzymywania wyczerpujących wyjaśnień, tworzenia zabawnych historii. Ostatnio dużo mówi się o znaczeniu rozmów z dziećmi na temat wyrażania emocji, nikt nie opanuje tej sztuki, potrzebnej w każdym aspekcie życia, bez pełnej znajomości dobrych manier. Nikt nie rodzi się z wiedzą o etykiecie i manierach, trzymaniem porządku i higieny, dbaniem o zdrowie i samopoczucie, troską o innych i chęcią pomocy. Tak jak uczymy się pisać i czytać, tak ćwiczymy poruszanie się w sferze społecznej, usprawniania kontaktów z innymi, aż staną się naturalnymi nawykami w zwykłej codzienności.
Jennifer L. Scott wskazuje kierunki, na których warto się skupić, aby ułatwić sobie życie, czerpać radość z przestrzegania norm, nie usztywniać się na myśl o nich. Przeprowadza przez drogę przełamania się, wykonania pierwszych kroków w stronę dobrych manier, żeby zagościły się w codzienności, przyciągały kolejne, z wiekiem rozwijały się. Proponuje wiele ciekawych motywacji do pracy nad sobą, przezwyciężania złych nawyków, wpajania właściwych wzorców. Podaje mnóstwo wskazówek i porad. Sporą rozpiętość zagadnień oscylujących wokół dobrych manier przedstawia przystępnie, ale nie infantylnie, dostosowuje do potrzeb utrzymania uwagi młodych odbiorców, zaangażowania w biegłość sztuki dobrych manier. Wiadomo, że dzieci najchętniej uczą się poprzez zabawę, pomocne okazują się liczne propozycje ćwiczeń, wprawiać się w nie mogą najpierw z rodzicami lub dziadkami, a później samodzielnie. Większość wprawek znam, wykorzystuję nawet podczas prowadzenia warsztatów z komunikacji dla dorosłych. Dzieci lubią rozwiązywać quizy, brać udział w konkursach, chłonąć ciekawostki, wypełniać pozostawione na stronach przestrzenie zadaniowe, a poradnik to zapewnia, warto zwrócić na niego uwagę.
4.5/6 - warto przeczytać
poradnik, 230 stron, premiera 14.04.2021 (2019)
tłumaczenie Maria Jaszczurowska, ilustracje Clare Owen
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.
niedziela, 16 maja 2021
WEEKEND
SHERRI SMITH
"Świat staje się taki, jakim go postrzegasz."
Pierwsze dwieście stron nie wciągnęło tak, jak na to liczyłam, kilka razy zastanawiałam się, czy książka do mnie dotrze. Doceniłam szeroką i barwną paletę kluczowych postaci, scenariusz zdarzeń poznawałam z czterech perspektyw, a jednak za nic nie mogłam przekonać się do nich. Bohaterki wydawały się rozkapryszonymi dorosłymi, chowającymi się za grubymi murami różnych wymówek i usprawiedliwień. Robiły dosłownie wszystko, aby odebrać sobie prawo do marzeń i szczęścia. Nie mogłam zrozumieć ich zachowań i postaw. Dopiero w drugiej części powieści zaczęłam dostrzegać, co się za tym kryje, dlaczego autorka przedstawiła je tak, a nie inaczej. Mimo wszystko, nie chciałabym, aby w moim otoczeniu pojawiły się takie osoby, a już tym bardziej pretendowały do grona przyjaciół.
Mam wrażenie, że Sherri Smith chciała przedstawić ciemniejszą stronę pozorowanej bliskości, przywiązania i solidarności, jednak w złożonym układzie czterech przyjaciółek wybrzmiewało tak wiele fałszywych nut, sprzecznych wzajemnie relacji, wyolbrzymionych oczekiwań, że trudno było się przywiązać. Pisarka miała ciekawy pomysł na zamieszanie w głowie czytelnika, stopniowe dopuszczanie do fragmentów prawdy, lecz brakowało wyczekiwanego, jak na thriller przystało, napięcia sprawiającego, że nie chce się oderwać od stron. Ciężki bagaż życiowych doświadczeń postaci przytłaczał, uciskał wyobraźnię, nie pomagał nawet lekki odcień humoru w narracji. Natomiast spodobał mi się prześmiewczy klimat wobec posuniętych do skrajności ideologii zdrowia i samorozwoju. Smith w punkt trafiła z uwypuklaniem brzydkich cech, nacechowanych fanatyzmem i zogniskowanych na zarobek. Jak bardzo stajemy się podatni na wpływ osób doskonale potrafiących manipulować innymi, perfidnie je wykorzystywać do wzbogacania się?
Kiedy dwudziestosiedmiooletnia Katie Manning, aktorka od dzieciństwa pracująca w branży filmowej i odnosząca wielką popularność, decyduje się na wyjazd do ośrodka rozwoju duchowego, usytuowanego w odosobnionym miejscu, nie zdaje sobie sprawy, że uruchamia ciąg osobliwych i zatrważających zdarzeń. Katie ma spędzić weekend z Ellie, niezbyt lubianą narzeczoną brata, z przyjaciółkami, Ariel i Carmen. Wybuchowa mieszanka charakterów, wsparta wręcz obsesyjnymi postawami właścicieli ośrodka i innych uczestników kursu, sprawia, że zaczyna kotłować się w ludzkich emocjach. Sekrety każdej osoby powoli wychodzą na światło dzienne, nie tyle w oczach innych, co w świadomości ich właścicieli. Autorka skłania do zastanowienia się, na ile każdy z nas zna siebie, ile prawdy o sobie dopuszczamy, jak mocno zacieramy wspomnienia, żeby tylko nie skonfrontować się z własny ja, czym kierujemy się wybierając znajomych i przyjaciół?
Sporo w książce o niezrozumieniu, samotności, niskim poczuciu wartości, niezaspokojonych ambicjach, zazdrości, zemście, uzależnieniu od używek, przemocy seksualnej, problemach ze zdrowiem psychicznym. Dość łatwo i szybko trafiłam na trop czarnego charakteru, tożsamość osoby faktycznie pociągającej za sznurki w misternie utkanej intrydze. Czytelnik, który nie od razu domyśli się, intensywniej będzie przeżywał przygodę czytelniczą. Po spisaniu wrażeń po spotkaniu z "Weekendem" zorientowałam się, że wcześniej poznałam twórczość autorki za sprawą "Spaceru na krawędzi", także on tracił na efektywności i atrakcyjności, jednakże nie odmówiłam wymyślności fabule i atrakcyjności odmalowania małomiasteczkowej społeczności.
3.5/6 - w wolnym czasie
thriller obyczajowy, 440 stron, premiera 16.03.2021 (2019), tłumaczenie Xenia Wiśniewska
Tekst ukazał się pierwotnie na DużeKa.pl
sobota, 15 maja 2021
DWÓR NA MARTWYM POLU
JOANNA PYPŁACZ
"Jest pewien rodzaj tajemnic, które lepiej zostawić w spokoju."
Sięgnęłam po książkę z myślą o poznaniu kolejnego polskiego głosu w gatunku horror. Ostatnio trafiłam na kilka ciekawych propozycji właśnie w mrocznych klimatach i liczyłam na mocne wrażenia, sympatyczny odpoczynek w ramach historii z dreszczykiem. Pierwsze rozdziały zapowiadały zajmującą opowieść, dałam wciągnąć się scenerii kliniki lalek, ciekawie podgrzewała wyobraźnię, pomyślałam, że to może być coś, przy czym dobrze będę bawić się. Co prawda, nieco nie pasowały mi wojenne nuty w zestawieniu z krakowskim życiem Ireny, ale w miarę zagłębiania się w powieść, zrozumiałam, czym kierowała się autorka.
Początek sprawił, że chciałam niecierpliwie poznawać kolejne strony. Niestety, od przyjazdu do dworu na Martwym Polu, wiele elementów zaczęło tracić blask. Intryga uległa rozcieńczeniu, nie miałam czego chwycić się, by dostarczyć pożywkę dla snucia domysłów, bohaterowie tracili na wyrazistości, zaś to, co powinno być mocną stroną horroru, frapujące podgrzewanie atmosfery niepewności, zamiast lęku wywoływało zawód, że popsuła się dobrze zapowiadającą się fabuła. Nabrała cech powierzchowności i schematyczności, jakbym weszła w pastisz horroru, trudno było żywo współodczuwać to, co spotykało bohaterów, śledzić rozmowy, wnikać w starą tajemnicę. Zawiodłam się na finalnej odsłonie, nawet uwzględniając, że pojawi się kiedyś kontynuacja książki, zakończenie było zbyt otwarte, za mało konkretne, bez impulsu dla imaginacji.
Za to podobała mi się sceneria akcji, ciekawie odmalowana, czułam, że chociaż wiele sekretów skrywał dwór i jego sąsiedztwo, to z każdym opisem coraz bardziej przyciągał. Zastanawiałam się, czy byłabym zdolna spędzić w nim chociaż jedną noc, podejrzewam, że wymiękłabym. Przekonała mnie relacja między Rafałem a Gretchen, rozgrywała się w barwnym obszarze emocji, z dającym do myślenia przekraczaniem granic, pewne niedomówienia działały na korzyść. Irena Kownacka z ciężkim sercem opuszcza Kraków i podąża za wezwaniem krewnej do Uroczyska. Odwiedza ciotkę mieszkającą w rozsypującym się dworskim budynku, który otaczają pustkowia przepełnione martwością. Irena szybko zdaje sobie sprawę, że otoczenie negatywnie na nią wpływa, czuje, że znalazła się po niezrozumiałej stronie rzeczywistości, wchodzi w zapomniane wspomnienia i niepojące złudzenia. Mocno dotyka tajemnicy z ubiegłego stulecia, intensywnie poddaje się irracjonalnemu przeświadczeniu o niebezpieczeństwie. Absurdalność przytrafiających się incydentów wywołuje u niej strach przed czymś potwornym, niedotykalnym, nieuchwytnym.
3/6 - w wolnym czasie
horror, 332 strony, premiera 06.04.2021
Tekst ukazał się pierwotnie na DużeKa.pl
piątek, 14 maja 2021
NIEWINNY
HARLAN COBEN
"Zło podąża za niektórymi ludźmi. Przyczepia się do nich i nigdy ich nie opuszcza."
Mocna propozycja czytelnicza, szybko się w niej odnalazłam, trzymała w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Frapująco zapętlona intryga, rozgrywana na kilku płaszczyznach, właśnie takie lubię najbardziej. Harlan Coben prowadził głównie szlakiem Matta Huntera, byłego więźnia skazanego za morderstwo młodego człowieka, ale zbaczał też na poboczne drogi, równie zatrważające i niebezpieczne. Materiałem scalającym incydenty były wydarzenia z przeszłości, w których mrok przetrwał pomimo prób zapomnienia. Coben motał moimi myślami i wyobraźnią.
Sprawiał, że redefiniowałam domysły, czułam intensywność
emocji postaci, każda coś barwnego wnosiła do powieści. Nie szczędził tajemnic bohaterom, umiejętnie
odwracał od nich podejrzenia, a zarazem przyciągał elastycznie
kształtowaną intrygą. Przebijało się sporo nut efektownej sensacji, stały się
pożywką do nagłych zwrotów akcji, wyzwalały pożądaną niecierpliwość
poznawania, jak wszystko się potoczy dalej, jaką finalną odsłonę
przybierze.
Odpowiadało mi, że autor nie tylko skonstruował ciekawą fabułę, atrakcyjnie ją podał, ale też miał coś więcej czytelnikowi do powiedzenia. Podsunął materiał do refleksji odnośnie barw życia, zaskakujących okoliczności wpływających na planowaną codzienność, niejednoznaczności winy. Jedna chwila może zadecydować o powodzeniu lub klęsce. Coś, co jednym uchodzi płazem, dla innych może okazać się kresem ziemskiej wędrówki, albo w najlepszym wypadku utratą marzeń, przyjaciół, rodziny i wolności. Kiedy z zewnątrz patrzy się na los człowieka nie zawsze dostrzega się mnogość wewnętrznych przeżyć, rozterek, poczucia winy, ale także tlącej się nadziei na coś lepszego. Zewnętrzne fasady często nie odzwierciedlają tego, co
nas ukształtowało. Chowamy się za sekretami, spychamy je do podświadomości, nie
dopuszczamy do nich bliskich. I właśnie psychologiczne nuty podnoszą poziom satysfakcji czytelniczej. Warto spotkać się z książką.
Matt Hunter, po trudnych życiowych doświadczeniach, wbrew przeciwnościom i sławie skazańca, stara się o szczęście. Razem z żoną Olivią spodziewają się upragnionego dziecka i zamierzają kupić dom w rodzimej miejscowości mężczyzny. Nie wszystkim się to podoba. Matt wystawiony zostaje na policyjny celownik, ale i głosy z przeszłości dopominają się o wysłuchanie. Dziesięć lat przykładnego życia wydaje się niczym wobec ludzkiej podejrzliwości. Iskrą zapalną kumulujących się dramatycznych zdarzeń stają się wiadomości telefoniczne. Podważają wszystko, w co Matt wierzy, szybko wyznaczają śmiertelny szlak. Dotarcie do prawdy wymaga zatrudnienia detektywa, ale nie wszystko układa się tak, jak powinno, spirala przemocy nakręca się, nie wiadomo, komu ufać. Dość długo nie wpadłam na właściwy kierunek ustalenia tożsamości najbardziej czarnego charakteru, zakończenie w pełni usatysfakcjonowało. Zerknij na wrażenia po spotkaniu z innymi książkami Harlana Cobena,"Chłopiec z lasu", "W głębi lasu","Nieznajomy", "O krok za daleko", "Tylko jedno spojrzenie", "Na gorącym uczynku", "Nie odpuszczaj", "Już mnie nie oszukasz", "W domu", trylogią "Mickey Bolitar" ("Schronienie", "Kilka sekund od śmierci", "Odnaleziony").
5/6 - koniecznie przeczytaj
thriller kryminalny, 414 stron, premiera 14.04.2021 (2005), tłumaczenie Zbigniew A. Królicki
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
czwartek, 13 maja 2021
ADRES NIEZNANY
JACK REACHER tom 0 (według czasu powstania 21)
"Reacher był jak... coś skonstruowanego przez NASA i IBM
na użytek Pentagonu."
Osoby często zaglądające na moją Bookendorfinę orientują się, że przepadam za klasyką sensacji, w tym za fantastycznie skrojoną serią o Jacku Reacherze. Zaprezentowałam już na blogu kilka powieści ("Ostatnia sprawa", "Czasami warto umrzeć", "Zmuś mnie", "Poziom śmierci", "Uprowadzony", "Echo w płomieniach", "Zgodnie z planem"), które można czytać niezależnie od siebie, gdyż nie powstaje odczucie straty i niezrozumienia. Natomiast "Adres nieznany" to zbiór dwunastu krótkich form literackich. Warto po nie sięgnąć, kiedy już przesiąkło się specyficznym klimatem historii z udziałem byłego żandarma wojskowego. Mam wrażenie, że to ukłon autora w stronę miłośników serii, raz na jakiś czas wypuszcza historyjkę, która staje się uzupełnieniem głównego nurtu intrygi, tłumaczy zachowania Reachera, przybliża źródła motywacji i postaw. Książkę sprawnie i szybko czyta się, dobry materiał do przygodowego relaksu w barwach sensacji. Opowiadania prezentują równy poziom, nawet te najkrótsze, pełniące funkcję dopełniającą, zamieszczone na końcu.
Dostajemy efektowne wstawki z życia Jacka Reachera, poznajemy go jako trzynastolatka, już wtedy wykazującego się zaskakującym pędem ku konfliktom i tarapatom, rozwijaniu sprawności fizycznej i sztuk walki, stawania w obronie bliskich. Przeskakujemy na chwilę do młodych lat postaci, przekonujemy się, jak kształtowało się swoiste rozumienie sprawiedliwości i skłonność do obchodzenia prawa. W innych opowiadaniach docieramy do istoty wyjątkowo nadmuchanego ego i uwielbienia dla prowokacji, zawsze kończących się efektownymi walkami wręcz. Śledzimy przykłady wykorzystania siły spostrzegawczości Jacka, potęgi dedukcji, umiejętności kojarzenia faktów, rozpracowywania pionków w szpiegowskiej siatce, mafijnych figur w przestępczej grze, czy rozszyfrowywania kryminalnych zagadek. Reachera poznajemy głównie przez jego własny pryzmat, ale ciekawym zabiegiem jest ukazanie go również oczami innych, jako wrażliwca i samarytanina. Lee Child zapewnia atrakcyjną scenerię akcji, dynamiczne rytmy, a nawet, mimo dość przewidywalnych ruchów kluczowej postaci, przewrotne zakończenia, które tak wyczekuję.
4.5/6 - warto przeczytać
sensacja, 448 stron, premiera 14.04.2021 (1999-2017), tłumaczenie Janusz Ochab, Andrzej Szulc
Książkę "Adres nieznany" zgarnęłam z półki "kryminały" w księgarni TaniaKsiążka.pl
środa, 12 maja 2021
SŁOWA NA POŻEGNANIE
BENJAMIN FERENCZ, NADIA KHOMANI
"Szczęście to emocja, a nad emocjami ty panujesz."
Pośpiech współczesności, pogoń za dobrami materialnymi, ekstremalne zaangażowanie w pracę, pozostawia niewiele miejsca na podróżowanie drogą pasji, a tym bardziej na snucie złożonych refleksji. Zazwyczaj w okolicach czterdziestki przychodzą człowiekowi do głowy pierwsze brane na poważnie myśli, że warto zatrzymać się na chwilę, wsłuchać nie tylko w to, co samemu przeżywa się, ale również uchwycić dewizy starszych pokoleń, bez względu na to, czy byli świadkami budowania wzniosłych idei, bolesnych ran historii, zwykłej ludzkiej codzienności. Im jestem starsza, tym większą wagę przywiązuję do cennych głosów wcześniejszych ode mnie roczników, szukam w nich nowych i znajomych nut, aby jeszcze silniej przywrzeć do prawdziwej istoty i wartości życia. Spoglądam na dokonania i osiągnięcia pokoleń przede mną, nie po to, aby się z nimi porównywać, ale by dostrzec życie przez pryzmat różnych scenariuszy, wyłapać wspólne wartości i mądrości, utwierdzić się w przekonaniu, że podążam dobrym tropem człowieczeństwa i spełnienia. I co ciekawe, nie zawsze najbardziej przemawiają do mnie wyznania tych, z którymi idę w tym samym kierunku, choć oczywiście inną ścieżką.
Benjamin Ferencz, Amerykanin węgierskiego pochodzenia, zasłużony żołnierz, oskarżyciel w procesach norymberskich, ikona międzynarodowego prawa karnego, propagator pokoju i hartu ludzkiego ducha, dla którego pasją jest naprawianie świata i pomaganie innym. Poprzez dziewięć treściwych lekcji poznajemy wyjątkowość jego życia. Zaczynamy od skrajnej biedy, a kończymy na filantropii. Odbieramy straszliwe obrazy wojny i wysiłek na rzecz pokoju na świecie. Widzimy źródła pragnienia zmiany świata na lepsze w ujęciu jednostki i społeczeństw. Zaraża niezwykłą siłą radości i optymizmu, mówi o ciężkich sprawach, lecz wspiera się niebywałym poczuciem humoru. Wiele z oferowanych przez niego kluczy do sukcesu życia w zgodzie z samym sobą od dawna i do mnie należy, ale zajmująco jest spojrzeć, jakie drzwi zrozumienia i akceptacji Ferencz otwiera. Wybrzmiewa uwielbienie i miłość do siebie, równocześnie świadomość wad i ograniczeń. Większość wskazówek i rad uznaję za oczywiste i oklepane, jednak nie odmawiam im słuszności i wsparcia duchowego. Za Benjaminem już sto jeden lat, za mną dopiero połowa tego, ale obojgu nam zależy na maksymalnym wypełnieniu każdego dnia, zwykłymi czynnościami i niezwykłymi wydarzeniami. Nadia Khomani prezentuje efekt rozmów z Benjaminem Ferenczem, odniesień do siebie samego, bliskich i świata, warto podłapać materiał do przemyśleń, poświęcić mu chwilę.
4/6 - warto przeczytać
literatura współczesna, 160 stron, premiera 14.04.2021 (2020)
tłumaczenie Marzenna Rączkowska
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.
wtorek, 11 maja 2021
THE GAME
"W małych miasteczkach drzemie koszmar... dzieją się złe rzeczy."
Ostatnio często sięgam po książki skierowane do młodych czytelników, odnajduję świeże pomysły na fabułę, potrafią zaskoczyć ujęciem tematów, sprawić, że bohater szczególnie przekona do siebie. Niestety, "The game" spełniła tylko pierwsze oczekiwanie, w pozostałych zawiodła. Intryga frapująca, lecz potraktowana prosto, a szkoda, bo naprawdę stanowiła wdzięczny materiał do rozwinięcia. Ogromny potencjał dawała atmosfera prowincjonalnego miasteczka, mieściny zagubionej pośród pól, odizolowanej od reszty świata, gdzie każdy zna każdego, nikt obcy nie przejeżdża, a sekrety, choć wszystkim wiadome, trzymane są w szczelnym zamknięciu, ale i ona nie została w pełni wykorzystana.
Udało się wydobyć jedynie pierwszą warstwę mroku, zapominając, że im głębiej wchodzi się w ciemne strony ludzkich ułomności, tym robi się ciekawiej, bardziej dramatycznie i widowiskowo. Postawiono na efektowne incydenty, dynamicznie zmieniającą się akcję, nagłe zwroty, lecz w ostrożnej i oszczędnej formie. Zupełnie, jakby nie wierzono, że nastolatek jest w stanie podołać złożonej interpretacji scenariusza zdarzeń, nie tylko w ujęciu młodych kluczowych postaci, ale również zadziwiającej reakcji na zło, a właściwie powinnam napisać, braku reakcji dorosłych. Natomiast oryginalnie nawiązano do nakręcającej się spirali okrucieństwa, wyłączania własnego myślenia a podporządkowania się grupie, zaniechania obrony krzywdzonych w obawie przed odrzuceniem, konsekwencji podejmowanych decyzji i dokonywanych czynów. Z uśmiechem, widać było fascynację wyglądem Willa Smitha i syna, często odwoływano się do cech ich urody.
Matka Cecylii Arnault od niemal ośmiu miesięcy nie kontaktowała się z nią. Po śmierci rodziców kobieta porzuciła męża i trzynastoletnią córkę, wróciła do rodzimego miasteczka. Tata Cecylii dostał nową pracę i wyjechał do Stanów Zjednoczonych, zaś dziewczyna musiała na jakiś czas zamieszkać z matką, co bardzo się im obu nie podobało. Na nowe zmiany w życiu nastolatki nałożyły się osobliwe zjawiska dziejące się w szkole, nie dało się ich racjonalnie zrozumieć i wytłumaczyć. Cecylia zaczęła zdawać sobie sprawę, że swoista gra, do której nieuchronnie przybliżała się, wypełniała się presją i przemocą. Niewinne żarciki przeradzały się w makabryczne czyny. Czy udało się dotrzeć do źródła gry, pojąć zasady, odkryć znaczenie nieusuwalnych znamion, zatrzymać nadciągające niebezpieczeństwo? Na stronie wydawnictwa akapit-press.pl czeka 20% rabatu na wszystkie książki z wyłączeniem Jeżycjady, wystarczy podać hasło bookendorfina, zajrzyjcie i znajdźcie przygody czytelnicze na sympatycznie spędzony czas.
3.5/6 - w wolnym czasie
literatura młodzieżowa, thriller, 170 stron, premiera 01.08.2020 (2018)
tłumaczenie Monika Motkowicz
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Akapit Press.
poniedziałek, 10 maja 2021
ZABÓJCZA PRZYJAŹŃ
ALICE FEENEY
"Wszyscy kryjemy się za takimi wersjami siebie, jakie chcemy pokazać światu."
Bardzo dobra propozycja czytelnicza, mocno się w nią wciągnęłam, pozwoliłam poszybować wyobraźni, a interpretacjom i domysłom nie było końca. Alice Feeney nie pozwoliła, bym choć przez moment się nudziła, dokładała do ognia niecierpliwego poznania, zafascynowania tajemnicami, wyczuwania narastającego napięcia, dostrzegania kotłujących się emocji. Autorka ma talent do konstruowania zawiłej fabuły, wielowątkowych scenariuszy zdarzeń, pogmatwanej intrygi, wszystko pozbawione jest mogącego uwierać zamieszania i chaosu.
Od pierwszych stron książki podążałam tropem sekretów, atrakcyjnie nakładających się obrazów przeszłości i teraźniejszości. Na wszystko spoglądałam z trzech ujęć, kobiecego, męskiego i anonimowego głosu. Ten ostatni do końca powieści pozostawiał mnie w wielkiej niepewności, do kogo należy. Co przeczytałam fragment książki i trafiałam na anonimowy głos, wydawało mi się, że zaczynam domyślać się, kto może za nim stać. Jednak po poznaniu kolejnej partii historii, nie byłam pewna, zmieniałam zdanie i typowałam kogoś innego. Właśnie czegoś takiego oczekuję po thrillerach, mnogości zmyłek, niejednoznacznych wskazówek, fałszywych tropów, zadziwiających zwrotów akcji. Szalenie mi to odpowiada, wyśmienicie bawię się w takiej grze niewiadomych, trudnych do prawidłowego odgadnięcia, a zarazem bardzo porywających. Jedyne zastrzeżenie mam do mnogości zwykłych życiowych mądrości wplecionych w treść książki, jakby autorka postawiła sobie za zadanie dać ich jak najwięcej. Owszem, bardzo je lubię i chętnie wyłapuję, choćby do przemyśleń i cytatów, ale tym razem było ich za dużo, tym bardziej, że większość mocno mi znajomych. Sądzę, że miały nadać większe uzasadnienie psychologicznych akcentów.
Anna Andrews traci nagle posadę prezenterki wiadomości i wraca na etat reporterki. Pierwszy materiał do nagłośnienia dotyczy morderstwa młodej kobiety w rodzimym miasteczku Anny. Blackdown, położone w prowincji hrabstwa Surrey, sprawia wrażenie spokojnego, wręcz sennego. Pozornie niewiele się tam dzieje, ale pod płaszczykiem oficjalnej wersji, z dala od oczu turystów podziwiających jego urok, mroczne plamy przeszłości intensyfikują się. Śledztwo prowadzi były mąż Anny, nadkomisarz Jack Harper. Mężczyzna przeczuwa, że sprawa śmierci Rachel Hopkins będzie inna od wszystkich, które rozpracowywał w Londynie. Szybko przekonuje się, że spirala morderstw nakręca się, niebezpiecznie osadza wokół niego i byłej żony. Obie postaci wypadły przekonująco, Feeney ciekawie pogłębiła portrety,
postawiła na różnorodność, narzuciła szczyptę tajemniczości, uwzględniła w zachowaniu pokłady wzajemnej podejrzliwości byłych partnerów. Również sierżant Priya Patel ubarwiła scenariusz zdarzeń, wiele wniosła do powieści, w centrum bezprecedensowych wydarzeń, w głównym nurcie napięcia. Zerknijcie na poprzedni thriller autorki, "Czasami kłamię" również bazuje na frapującej osnowie fabularnej, warto go poznać.
5/6 - koniecznie przeczytaj
thriller psychologiczny, 380 stron, premiera 10.03.2021 (2020), tłumaczenie Agnieszka Walulik
Tekst ukazał się pierwotnie na DużeKa.pl