wtorek, 30 kwietnia 2019

UWIĘZIENI Debra Jo Immergut

"Kwiat musi rosnąć tam, gdzie go posadzono."

Kolejny thriller psychologiczny, w którym niewiele jest niepewności i napięcia, a reszta elementów próbuje to rekompensować. Czyżby w ten sposób miały być pisane współczesne thrillery? Mam nadzieję, że to kwestia chwilowej mody, która bardzo szybko minie. W "Uwięzionych" nacisk położono na otoczkę obyczajową i psychologiczną, ta ostatnia została ciekawie poprowadzona, chętnie się zanurzamy w przesłania. Frapująco było patrzeć, jak zmienia się perspektywa spojrzenia na dotychczas wyznawane wartości, jak za sprawą jednej decyzji, czy jednego spotkania, burzy się misterny plan życia, jednocześnie jak codzienność otrzymuje w końcu silne brzmienia i jaskrawe kolory.

Co znamienne, takich zwrotów w życiu jest kilka, zarówno w sferze prywatnej, jak i zawodowej. Ponieważ okazuje się, że w kontakcie dobra ze złem nie ma możliwości, aby się one ze sobą nie wymieszały, nie stworzyły wybuchowej mieszanki, nie naraziły bohaterów na wychodzenie poza moralny komfort, a nawet bezpieczeństwo. Lubię niejednoznaczność portretów kluczowych postaci, zmienne okazywanie im sympatii i poparcia, konieczność nieustannego dokonywania wyborów i interpretacji. Do końca trzymani jesteśmy w zawieszeniu niemożliwości opowiedzenia się za jedną ze stron, w każdej z nich coś nas przyciąga, a jednocześnie odpycha. Potwierdza się, że często patrząc na to samo zdarzenie, dzieląc wspomnienia, czy dokonując aluzji wobec wspólnych odczuć, wykazujemy się zupełnie odmiennym zmysłem obserwacji i sposobem postrzegania. Swoją drogą, jak różnorodnie los potrafi skrzyżować ścieżki dwójki osób, pozornie wrzucić ich w ten sam nurt, lecz postawić przed każdym zupełnie inne wyzwania. Zastanawiamy się również, do czego zdolny jest człowiek, aby spełnić swoje postanowienia, w imię realizacji pragnień wykorzystać sprzyjającą okazję, perfidnie zmanipulować drugą osobą.

Frank Lundquist, psycholog nowojorskiego zakładu karnego dla kobiet, nieoczekiwanie spotyka w gabinecie szkolną sympatię, w której po kryjomu się podkochiwał. Doskonale zdaje sobie sprawę, że nie powinien leczyć tej więźniarki, ale nie potrafi wyzbyć się osobliwej, a nawet chorobliwej, ciekawości. W ten sposób kolejny raz, bo wcześniej już utracił intratną posadę za błędy lekarskie w atmosferze skandalu, przekracza etyczne reguły i naraża reputację na ryzyko. Miranda Greene zdaje się nie poznawać mężczyzny, z każdym spotkaniem coraz bardziej otwiera się przed nim, wydaje się zmierzać ku uzdrawiającej współpracy. Jednakże zdesperowana kobieta, skazana na jeszcze pięćdziesiąt dwa lata lat odsiadki, nie jest z nim do końca szczera. Stopniowo intryga zagęszcza się, do głosu dochodzą mroczne podszepty, zaś zaślepienie tylko umacnia się.

W finalnej odsłonie widzimy, jak bardzo trzeba się liczyć z konsekwencjami podejmowanych pod wpływem emocji decyzji. Przyznam, że zakończenie mnie zaskoczyło, nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, podejrzewałam, że coś może pójść nie tak w zamierzeniach bohaterów, ale nie sądziłam, że właśnie w tym kierunku zmierzać będą poszczególne elementy prowokacji. Sposób połączenia wątków w zgrabną całość okazał się satysfakcjonujący. Nie przeszkadzał mi mały realizm niektórych wydarzeń, pomysł na fabułę wydawał się nieco przekombinowany, ale autorka poradziła sobie z jego wciągającym przedstawieniem w psychologicznej odsłonie. Szkoda, że nie dodała więcej dreszczyku emocji, silniejszej konfrontacji charakterów, kilku spektakularnych incydentów, tak aby podkręcić atmosferę strachu, mocniej uderzyć w tony obsesji i fiksacji. Nie wykorzystano w pełni potencjału książki, jej interesującego zamysłu i zagadkowej aury, a może zwodniczo przyporządkowano powieść do gatunku literackiego.

3.5/6 - w wolnym czasie
thriller psychologiczny, 302 strony, premiera 10.03.2019 (2018), tłumaczenie Joanna Gładysek
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

poniedziałek, 29 kwietnia 2019

NASZ MAŁY SEKRET Roz Nay

"Chęć niszczenia jest twórcza."

Jak na thriller daleko od niepewności i napięcia, w zasadzie dopiero ostatnie rozdziały przyniosły coś na kształt podekscytowania i ciekawości. Owszem, finalna odsłona miała ładunek mrocznej energii, ale to zdecydowanie za mało, aby określić powieść porywającą i intrygującą. Nie za bardzo przepadam za książkami, które w tak wolnych rytmach rozwijają się, celebrują do granic wytrzymałości kształtowanie etapu przygotowania czytelnika na coś szokującego i zatrważającego, a kiedy już przebrnie się przez jej treść, na końcu nie wszystko okazuje się wypałem. Rozumiem zamierzenia autorki, jak najbardziej szczegółowego dopracowania psychologicznej otoczki, ale ten gatunek literacki wymaga czegoś więcej, by przyciągnąć uwagę odbiorcy, zaangażować w grę domysłów i przypuszczeń. Może gdybym nie nastawiała się na thriller, a podchodziła jak do romansu ze złowieszczym dreszczykiem, byłoby znacznie lepiej.

Na plus zaliczam lekkość narracji. Frapujące odkrywanie prawdy krok po kroku, w zwolnionym tempie, a taki sposób przeżywania emocji bohaterów może dla wielu czytelników okazać się atrakcyjnym i zajmującym. Podobało mi się zwrócenie uwagi na niejednolitość osobowości człowieka, zmieniającej się na przestrzeni lat, przy jednoczesnym pozostawaniu w z góry określonym ramie typu. Zastanawiamy się, jak strata spowodowana wypuszczeniem z rąk najcenniejszego naszego skarbu może wpłynąć na spojrzenie na siebie samych i innych ludzi. Aspekt przydzielania sobie na siłę ról, w których wcale nie czujemy się swobodnie i komfortowo. Nie przekonał mnie pomysł na swego rodzaju zjednoczenie, w realnym świecie nie miałby racji bytu, w powieści zaś posłużył jako podniesienie temperatury i podkręcenie wyobraźni. Pojawiły się ciekawe pytania, na ile pozwalamy, aby coś wymknęło się spod kontroli i doprowadziło do tragedii? Czy w imię pozornie przysługujących nam praw, stojących w kontraście do wolności i miłości drugiej osoby, jesteśmy w stanie zastawić sidła na siebie i bliską sercu osobę?

Podczas przesłuchania na posterunku policji Angela Petitjean drobiazgowo opisuje zależność łączącą ją z H.Parkerem, okres dzieciństwa, dojrzewania, nastoletniości i dorosłości, a także zmienne koleje uczucia i więzi, które ich łączyły. Detektyw J.Novak próbuje za wszelką cenę wyciągnąć od kobiety informację, co tak naprawdę stało się z Saskią Parker, młodą żoną i matką, która niespodziewanie zniknęła. Jednak skrywana tajemnica może jest łatwa do odszyfrowania, ale jakże trudno udowodnić winę. Odczucia czytelnika wobec kluczowej postaci zmieniają się, przechodzą z jednej skrajności w drugą, raz trzymamy stronę Angeli, a kiedy indziej tracimy wobec niej sympatię. Wiele w tym bólu i cierpienia, niezdecydowania i szamotaniny, urojeń i obsesji, wyrzutów sumienia i poczucia winy, wszystkiego, co składa się na długie cienie mrocznej miłości. Jak łatwo zatracić się we wspomnieniach, zgubić zdrowy rozsądek w pogoni za czymś już nieosiągalnym, dać się zniszczyć nierzeczywistym wizjom i przekłamanym sugestiom?

3.5/6 - w wolnym czasie
thriller psychologiczny, 278 stron, premiera 13.03.2019 (2017)
tłumaczenie Anna Krochmal i Robert Kędzierski
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

niedziela, 28 kwietnia 2019

OBSESJA Tara Isabella Burton

"Nie możemy jednocześnie być kochani i szczerzy."

Na początku trudno było mi się wdrożyć w przygodę czytelniczą. Książka nie zdobywała mojego uznania, a nawet akceptacji, pojawiała się myśl, że może jednak darować sobie spotkanie z nią. Jednak w miarę chwytania zamysłu autorki, kojarzenia scenariusza zdarzeń z brzmieniem drzemiących przesłań, stwierdzałam, że zarówno jej pomysł na fabułę, jak i forma przekazania, mają uzasadnienie. Boleśnie groteskowe, momentami irytujące, krzykliwie przejaskrawione, czyż nie takie jest współczesne obdzieranie warstw prywatności? Coś, co kiedyś kryło się w zaciszu domowych ścian, pilnie strzeżone przez poczucie życiowej kameralności, teraz beztrosko wywlekane jest na światło dzienne. Czy wszyscy muszą wiedzieć, co jedliśmy na obiad, dokąd udaliśmy się na wieczorny wypad, jak udało się poniżyć samego siebie lekkomyślnym zachowaniem, z kim obecnie trzymamy na fali zadowolenia i rozkoszy, choćby podczas płytkich internetowych znajomości? Nic już nie może pozostać w ciepłej sferze domysłu, zmysłowych niedopowiedzeń, tajemniczej aury? Musimy powierzać światu relację z każdej chwili życia, bez względu na to, czy ma się coś miałkiego do powiedzenia, czy błądzi po omacku na zatraceniu?

Przyznam, że ciężko mi było zrozumieć postawy bohaterów, zaakceptować choćby częściowo ich styl prowadzenia się, przystać na wartości, jakimi kierują się w życiu, bo to zupełnie nie mój świat, nie chadzam ich ścieżkami, nie zaglądam do mrocznych zaułków, nie bawię się w swoiste selfie współczesnej cywilizacji. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że wiele elementów zostało dosadnie odmalowanych, lecz nawet na potrzeby literackiej fikcji, jest zbyt przygnębiająco i posępnie. Pomyśleć, że dorosłe osoby, zbliżające się do trzydziestki, mogą zachowywać się jak nastolatki, mentalnie zatrzymać się na czasie wiecznych imprez i zabaw. Przerażało mnie branie z życia tego, co najlepsze, ale ślepo i bez refleksji, nieadekwatnie do wieku. Zatrważające, że tak można żyć, a jeśli byłby to powszechny trend społeczny? Symboliczna scena tarzania się w odchodach na scenie, odrażająca, wywołująca odruch wymiotny, ale dosadnie ukazująca, jak faktycznie w takim środowisku jest, to swego rodzaju metafora, podsumowanie, ale też alert. Czy trzeba ukazywać  szokujące obrazy, aby dobrać się do refleksji czytelnika? Ale w końcu, to przełożenie nijakości i powierzchowności niektórych mediów do intrygi powieści, nakłonienie odbiorcy do określonych konkluzji i wzmocnienie ich wydźwięku silnymi akcentami.

Dlatego początkowo myślałam, że książka kierowana jest do młodych czytelników, aby wywołać w nich bunt przeciw bezbarwności i anemiczności, jednak nie do końca, to bolesny obraz świata pozornych znajomości rozgrywanych w social mediach, upadku indywidualności, w zamian promowania sztucznych uśmiechów i lajków, lansowania za wszelką cenę fałszywej satysfakcji. Naturalnie, nie wszyscy wpadamy w lep wabiący ku nieautentyczności i zakłamaniu, ale na wystarczająco dużo takich relacji trafiamy, aby nie dostrzegać zjawiska, czy go bagatelizować. Stąd stworzenie postaci zakompleksionej do granic możliwości Louise, niespełnionej pisarki, imającej się dorywczych praw, marzącej o wypełnieniu blaskiem innych osób własnej samotności, dostrzeżenia jej jako człowieka z marzeniami, istoty potrafiącej myśleć bez sztucznych wzorców. Kontrastując ją z Lavinią, intensywnie czerpiącą z życia, będącą w stanie zawieszenia między spektakularnym show a zwykłą codziennością, dostajemy ciekawy materiał psychologiczny do analizy i interpretacji. Obserwujemy, jak pewne cechy bohaterek ulegają przemieszaniu, jak trudno jednoznacznie zdefiniować, kto tak naprawdę korzysta na tym związku, jest niczym pijawka wysysająca krew duszy, wykazuje się dwulicowością i obłudą. Aż dochodzi do tragedii, która drastycznie zmienia bieg zdarzeń i losy kilku osób. Na koniec wszystkie migawki z iluzorycznego życia trafiają we właściwe miejsce, a finalna odsłona jest mocno niepokojąca i złowieszcza. Książka wywołała sporo buntu wobec bohaterów, ale też nakłoniła do frapujących przemyśleń, teraz już wiecie, w jakim klimacie jest napisana, zatem więcej z niej wyciągniecie dla siebie.

3.5/6 - w wolnym czasie
thriller psychologiczny, 340 stron, premiera 27.02.2019 (2018), tłumaczenie Magdalena Słysz
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

sobota, 27 kwietnia 2019

KRUCZOGRANATOWE Adriana Lisboa

"A tymczasem małże w morzu przy Copacabanie przemilczały świat zamknięte w swoich kruczogranatowych muszlach. A kruki krążyły ponad Lakewood, Kolorado. Kruki małżogranatowe."

Długo zabierałam się za książkę. Po spotkaniu z przepiękną i zmysłową "Symfonią w bieli" nastawiłam się na podobnie satysfakcjonujące wrażenia czytelnicze, zatem musiałam wyczekać na odpowiedni nastrój, aby po nią sięgnąć. W tej odsłonie pisarstwa Adriany Lisboa było mniej powabnie i zniewalająco, ale i tak chętnie zanurzałam się w przybliżaną opowieść. "Kruczogranatowe" potrafi oczarować narracją, zafascynować tematyką, zaangażować w emocje głównej bohaterki, choć i drugoplanowe postaci, od czasu do czasu grają główne skrzypce, wzbogacają fabułę i jej przeżywanie. Niespieszne rytmy pozwalają na snucie refleksji, zmierzanie się z trudnymi zagadnieniami, wędrowanie myślami do własnych doświadczeń życiowych.

Zastanawiamy się, co tak naprawdę nas definiuje jako jednostkę, ile oddziałują na nas geny i środowisko, a na ile sami zmieniamy treść nas określającą. Łatwo się asymilować, kiedy wszyscy wokół mają ten sam rdzeń kulturowy, znacznie gorzej, kiedy kształtuje nas wiele różnych elementów tradycji. I jeszcze wiek dojrzewania, profilowania własnej osobowości, modelowania systemu wartości, formowania spojrzenia na świat i ludzi. Naturalnym jest, że wówczas wzmaga się pragnienie odkrycia dziedzictwa przekazywanego z pokolenia na pokolenie, poszukiwania własnej tożsamości, zdobywania harmonii bliskości, a także odnalezienia właściwego miejsca w zmieniającej się rzeczywistości.

Autorka w przesiąkniętym poezją języku umiejętnie pobudza czytelnika do przemyśleń, w przemyślany sposób prowadzi ambitnymi ścieżkami, obliguje do zaangażowania w składanie fragmentów historii w zgrabną całość, zapełniania jej indywidualną wrażliwością, zrozumieniem i wyczuciem. Pozornie opowieść wydaje się skomplikowana i złożona, jednak jeśli wchodzimy w nią z otwartym sercem i rozumem, nabiera jednorodnych barw i wspaniale komponujących się brzmień. To swoista muzyka ludzkich losów, jakże różnorodnych i nieprzewidywalnych, słodkich i gorzkich, kruchych i stabilnych, dumnych i zawstydzających. Łakniemy ich poznania, skonfrontowania bohaterów z prawdą, wyjaśnienia tajemnic, które latami skrupulatnie skrywali.

Wiele rozmyślań o miłości, przyjaźni, oddaniu, wierności, lecz też o samotności w tłumie, uprzedzeniach bazujących na stereotypach i krzywdzących uproszczeniach. Jakże często to, o czym marzymy okazuje się nie tym, czego nam tak naprawdę potrzeba, a to, co niedoceniane i pomijane, staje się kluczem do radości i szczęścia. Albo to, czego oczekujemy, że się zdarzy, nie ma miejsca, zaś rzeczy, o których nie pomyśleliśmy, zadbały o nas niezależnie i skutecznie. Nałóżmy na to mieszankę przeszłości i teraźniejszości, rozmaite spoiwa samopoznania, mniej lub bardziej pasujące klucze do identyfikacji, oraz historyczne tło Brazylii, jej niedawne polityczne uwarunkowania, gospodarcze zależności, blaski i cienie emigracji. Również determinowanie świadomości siebie poprzez więzy krwi, czy doprawdy aż taką niosą siłę i znaczenie?

Dorosła Vanja przenosi czytelnika w świat, kiedy miała trzynaście lat, straciła matkę i rozpoczęła proces poszukiwania nieznanego jej wcześniej ojca. Decyduje się na podróż życia, z Rio de Janeiro do Kolorado. Wreszcie ma okazję poznać Fernardo, wpisanego w jej akcie urodzenia jako ojca, a poprzez jego wspomnienia także i ścieżki przeznaczenia jej rodzicielki. Jednak nie są to łatwe rozmowy, niosą w sobie ogromny ładunek emocji, odsłaniają zagmatwane okruchy życia, sprawiają, że opowieść drogi przyjmuje dwie panoramy, jedna związana z kilometrami, druga z czasem. Czy przestrzeń, którą zajmuje dany człowiek, przetrwa dłużej niż on? Książka dla wymagających czytelników, którzy potrafią zatrzymać się w pędzie codzienności i oddać fascynującym poszukiwaniom korzeni głównej bohaterki.

5/6 - koniecznie przeczytaj
literatura współczesna, 224 strony, premiera 19.03.2019 (2010), tłumaczenie Wojciech Charchalis
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis.

wtorek, 23 kwietnia 2019

WIDZĘ CIĘ Lisa Jewell

[PRZEDPREMIEROWO]

"Dzieci... przykuwają nas do chwili obecnej dokładnie w tym samym czasie, kiedy wyrzucają w przyszłość i ściągają w przeszłość."

Po nie w pełni udanej przygodzie czytelniczej z "Kiedy ciebie nie ma", wahałam się, czy sięgać po nową książkę Lisy Jewell. Zdecydowałam się, bo byłam ciekawa, czy autorka podtrzyma atrakcyjny i frapujący pazur pisarski, na który wcześniej zwróciłam uwagę. Okazało się, że jak najbardziej warto było umówić się z książką na spotkanie, zostałam pozytywnie zaskoczona. "Widzę cię" zaprezentowało się dużo lepiej od poprzedniczki, łatwo dałam się wciągnąć, z przyjemnością zagłębiałam w lekturę, choć nie będę ukrywać, że tytuł dedykowany jest bardziej młodemu niż dojrzałemu odbiorcy. Na tyle ciekawie zapleciono intrygę, umiejętnie wytworzono atmosferę niepewności, że mimo sporej ilości pochłanianych thrillerów odnalazłam w przybliżanej historii elementy, które przyciągnęły moją uwagę i skłoniły do niecierpliwego czytania.

Zgrabna mieszanka mocnych nut, zaskakujących zwrotów akcji i wyczekiwania na to, co się wydarzy. Narracja lekka i przyjemna, czasem tylko drażniły mnie niektóre dialogi dorosłych, jakoś tak z mało poważnej strony zostały potraktowane, ale miało to swoje uzasadnienie w celowej niedojrzałości osobowości bohaterów. Książka spodoba się tym, którzy lubią odkrywać mroczne tajemnice, docierać do prawdy wieloma ścieżkami, wsłuchiwać się w głosy różnych postaci, a także preferują stosunkowo dynamiczne prowadzenie scenariusza zdarzeń. Zakończenie zręcznie spina wątki, może nie należy do spektakularnych i nieoczekiwanych, kilka elementów dało się przewidzieć, to jednak pozostawia z poczuciem zajmująco spędzonego czasu z książką.

Najpierw na moment zaglądamy w skrawek przeszłości, aby za chwilę rzucić okiem na wyzwanie, przed jakim stanęła detektyw Rose Pelham. Później wkraczamy w małe osiedle zabytkowych kolorowych domów Melville Heights i szeroką paletę sekretów mieszkańców. Tam każdy zdaje się skrywać coś przed innymi, perfekcyjnie odgrywać przypisane oficjalne role przed dobrze znaną sobie publicznością, a jednocześnie w prywatnym życiu podążać meandrami własnych ścieżek. Co ciekawe, nawet najbliższe otoczenie nie może być pewnym, z kim tak naprawdę ma do czynienia. Spory przekrój społeczny, kontrastowe zestawienia charakterów, pozorne obrazy szczęśliwego życia i nieustanna wzajemna infiltracja posunięta momentami do granic absurdu i obsesji. To nie może dobrze się skończyć, daje się odczuć coś, co złowieszczo wisi w powietrzu, iskrzy zdradą, zawiścią i zemstą. Społeczność intuicyjnie wyczuwa zło, ale nie jest do końca przekonana o rzeczywistych formach i prawdziwych barwach obrazów kreowanych przez ludzi.

4.5/6 - warto przeczytać
thriller, 334 strony, premiera 24.04.2019 (2018), tłumaczenie Danuta Śmierzchalska
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Edipresse.