SLOUGH HOUSE tom 2
MICK HERRON
„Nie da się zestarzeć, nie przywykając do tego, że istnieją sprawy, których nie jesteś w stanie zmienić...a pewne sprawy zmieniają się, nawet jeśli o tym nie wiesz.”
Pierwszy tom serii („Kulawe konie”) dostarczył sporej satysfakcji czytelniczej, rewelacyjnie bawiłam się, emocjonowałam scenariuszem zdarzeń, doceniłam portrety postaci, wpasowałam w klimat. Wszystko to otrzymałam również w drugiej odsłonie, a jednak „Martwe lwy” mniej wciągały. Okazało się, że aby dobrze bawić się przy powieści Micka Herrona musiałam wykazać się akceptacją specyficznego humoru. Konsekwentnie wprowadzał go do zachowań postaci, a zwłaszcza jednej. Nieszczególnie ujmował, chociaż nadawał lekkości mrocznie brzmiącym zdarzeniom, może komuś innemu sprawi większą radość. Podejrzewam, że bohater Jackson Lamb jeszcze niejednokrotnie zaskoczy, czasem zniesmaczy, kiedy indziej zaimponuje przebiegłością. Pozostali nieudacznicy i wyrzutki z głównego nurtu tajnych służb Regent’s Park, zesłańcy do strefy owianej wstydem zapomnienia, cechowali się oryginalnymi osobowościami, rozmaitym podejściem do pracy w charakterze szpiega, osobliwymi nawykami i przyzwyczajeniami. Sztuczny zlepek kontrastowych agentów, mających chęć coś udowodnić sobie i światu, z mniejszym lub większym ego, nie wydawał się być tworem rokującym sukces. Ale drzemiący potencjał powoli, acz z trudem, jakby na przekór wszystkiemu, uaktywniał się.
Grupa uwikłała się w sprawy o wadze bezpieczeństwa państwowego, a zwłaszcza londyńskiego. Poszła na pierwszą linię frontu, lecz nikt nie chciał przyznać oficjalnie, że z nimi współpracował lub coś im zlecił. Kulawe konie musieli działać w cieniu, bez należytego wsparcia, w skrajnie okrojonym budżecie. I co tu dużo mówić, ich wzajemne relacje pozostawiały wiele do życzenia. Sporo w powieści działo się, kilka warstw akcji, każda ciekawa do śledzenia. Wrażenie robiły nagłe zwroty akcji, zmieniające się oblicza interpretacji, dynamiczne klucze rozwiązywania tajemnic. Nic nie było takim, jakim na pierwszy, czy drugi, rzut oka wydawało się. Nawet zbiegi okoliczności zgrabnie pogrywały z domysłami czytelnika. Autor nie oszczędzał bohaterów, wystawiał na niebezpieczne misje. Atrakcyjnie wchodził w umysły, a i tak nie byłam pewna kierunku i przebiegu kontynuacji fabuły. Narracja lepiej dopracowana niż w pierwszym tomie, może to zasługa tłumaczenia. Kiedy umarł dawny brytyjski szpieg i pozostawił zagadkową wiadomość, natychmiast włączyły się alarmy w służbach kontrwywiadu. A w Slough House budziły się z marazmu porażki i wykluczenia całkiem sprawnie funkcjonujące umysły. Była szansa, że pod odpowiednio prowadzonym dowództwem coś zdziałają, właściwie ułożą pionki planszy gry na śmierć i życie, zajrzą w wartki strumień rosyjskiej przeszłości z czasów zimnej wojny.
4/6 – warto przeczytać
sensacja, thriller szpiegowski, 438 stron, premiera 15.09.2021 (2013)
tłumaczenie Alka Konieczka
Tekst powstał w ramach współpracy z Secretum.pl
piątek, 30 września 2022
MARTWE LWY
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Super tekst, jak zawsze. Jednak co do książki to chyba wolałabym zabrać się za 1 tom najpierw, nim ten poznam.
OdpowiedzUsuńO ile mój mąż byłby zachwycony taką fabułą, tak jak nie przepadam za takimi powieściami :). Tę odpuszczę, ale dwa tomy polecę mężowi.
OdpowiedzUsuńTrzeba lubieć takie książki. Niestety nie przepadam za takowymi gatunkami i fabułami. Ale dobrze, że Ty się wkrecilas :)
OdpowiedzUsuńW przypadku tej serii jestem akurat na bieżąco. Ciekawi mnie też ekranizacja na jej podstawie.
OdpowiedzUsuńTym razem nie czuję się zainteresowana tą pozycją. O serii słyszałam, ale nie miałam okazji poznać.
OdpowiedzUsuńMoże w wolnej chwili po nią sięgnę. Na razie muszę przeczytać książki, które nazbierałam w przeciągu kilku ostatnich miesięcy. :)
OdpowiedzUsuń