KRISTIN HANNAH
„Powab tego, co odległe i trudne, jest zwodniczy. Wielka możliwość kryje się tu, gdzie jesteś.” John Burroughs
Rzadko sięgam po literaturę obyczajową, nie mogę powiedzieć, że jej unikam, po prostu preferuję inne gatunki literackie, jednak z polecenia staram się i w niej zanurzać. Inspiratorem do zapoznania się z „Odległymi brzegami” stał się Dyskusyjny Klub Książki. Początkowo sceptycznie podchodziłam do powieści, ale w miarę wchodzenia w ciekawie rozpisaną fabułę i urzekający klimat rodzinny, stwierdzam, że zasługuje na uwagę. Kristin Hannah z wyczuciem podchodzi do tematyki zagubienia w życiu, chwili, kiedy to po pospiesznej rutynie codzienności przez dwie dekady, wraz z odejściem dzieci z domu, nagle dotyka człowieka poczucie straty i tak naprawdę nie wie, kim jest, dokąd zmierza, czy jest szczęśliwy. Na to nakładają się zaniedbania marzeń, kiedyś na wyciągnięcie ręki, teraz odległe. Kiedyś kochany partner, teraz osoba, do której wymarło uczucie a narodziło się przywiązanie. Kiedyś dom pełen pociech, teraz samotność we dwoje, często bez szczerego dialogu i punktów wspólnych.
I właśnie w tym szczególnym momencie odczuwania potwornej pustki autorka łapie Elizabeth Store. Córki poza domem, mąż zajęty pracą, dotychczasowe cele życia wyciszają się. Narasta wewnętrzny niepokój, niskie mniemanie o sobie, poczucie nieatrakcyjności, brak zrozumienia własnych emocji. Do głosu dochodzi żal za porzuconą pasją malarską, rozżalenie z powodu wygasłej inwencji twórczej, zaprzestanie uważnego słuchania siebie samej. Pojawia się usilne pragnienie szczęścia, niezależności i wolności. Rachunek pokazuje kobiecie, że wyeksploatowała się dla innych i teraz nie może się odnaleźć. Ale to nie tylko głos Elizabeth, również wsłuchujemy się w zwątpienia i rozterki jej męża. Jack prowadzi lokalny telewizyjny program sportowy, jednak praca nie daje mu satysfakcji. Wciąż marzy o karierze prezenterskiej, przyciągnięcia uwagi tłumów, zdobyciu fanów, tym bardziej, że sukces sportowy za młodu przerwała kontuzja. Tęskni za miłością wspólną z żoną, ale to na partnerkę zrzuca odpowiedzialność za wymarcie uczucia.
Autorka z wdziękiem i empatią, z przyjaznym wsparciem dla bohaterów, ukazuje stan człowieka będącego na rozdrożu, próbującego zawalczyć o siebie, uchwycić istotę własnych myśli, poddać się determinacji w odkrywaniu siebie na nowo. Wiele zrozumienia tego, co najbardziej istotne w życiu, znalezienia pasji, która niekoniecznie ma coś wspólnego z karierą i pieniędzmi. Ona z charakterystycznym kobiecym rysem, wpychania pod wodę własnego życia i utrzymywania się na powierzchni. On wątpiący we własne możliwości, z poczuciem krzywdy i niesprawiedliwości, pozostający w młodzieńczych pragnieniach. Odkrywają jak bardzo można czegoś potrzebować, nawet jeśli przez lata się tego nie docenia. Uczą się jak radzić sobie z własnym strachem, przejść dalej mimo tego, że błędne decyzje mszczą się na człowieku do końca życia, jak uświadomić sobie, że wolność wcale nie wygląda tak, jak sobie wyobrażali, że słowa mają wielką moc i trzeba się z nimi bardzo ostrożnie obchodzić, bo inaczej mogą dokonać ogromnych zniszczeń.
Pisarka dzieli powieść na pory roku, naturalnie podporządkowane kręgowi egzystencji, z jesienią wyczuwającą prąd życia, zimą przeznaczoną na poznawanie siebie, wiosną z powabem odległego, latem dającym szanse na spełnianie marzeń. Jednak lato to przestrzeń do wypełnienia przez odbiorcę. Po poznaniu doświadczeń kluczowych postaci, przeniesienia różnorodnych odczuć i refleksji do własnego życia, przełożenia w czyn tego, co nieustannie odkładane na później, a co daje prawdziwą wolność i szczęście. Wiele emocji, wulkanicznych wybuchów pragnień, zbliżenia z bohaterami, skłania do przypomnienia o własnych marzeniach, dostrzeżenia relacji z bliskimi, gromadzenia zaufania do samego siebie. Co do wątpliwości czytelniczych, z jednej strony wiem, że wiele kobiet znajdowało, znajduje i będzie się znajdować w sytuacji czterdziestopięcioletniej gospodyni domowej, z drugiej czy Elizabeth nie reaguje z przesadą i z pozycji egoisty? A może właśnie odwaga do przyznania prawa zdrowego egoizmu, zwłaszcza po latach pracy dla innych, jest czymś potwierdzającym cenność własnego życia i siłę charakteru? Przejaskrawione barwy fabuły i schematyczność męskich zachowań nie pozwalają w pełni uwierzyć w historię, jednakże nie bagatelizuję rozterek ani żony ani męża. Zakończenie nie tyle rozczarowuje, co obniża satysfakcję czytelniczą, widzę w wyobraźni inną finałową odsłonę.
4/6 – warto przeczytać
literatura obyczajowa, 406 stron, premiera 12.08.2020 (2002)
tłumaczenie Bożena Krzyżanowska
Książka wypożyczona z biblioteki w ramach Dyskusyjnego Klubu Książki.

Zapisuję tytuł! W sam raz na nadchodzące długie wieczory pod kocem.
OdpowiedzUsuńDobrze napisana recenzja, jednak chyba fabuła mnie nie porwała tym razem. Mam nadzieję, że znajdzie swoich odbiorców
OdpowiedzUsuńBrzmi całkiem zachęcająco :) Czasami taka obyczajówka to miły przerywnik pomiędzy thrillerami czy kryminałami, których czytuję najwięcej ;)
OdpowiedzUsuńZapisuje tytuł, to coś dla mnie , zdecydowanie moja tematyka
OdpowiedzUsuńDla mnie ta obyczajówka jest idealna na jesienną porę.
OdpowiedzUsuńDzięki za podpowiedź, chętnie przeczytam
OdpowiedzUsuńO twórczości tej autorki czytałam wiele dobrego, i myślę, że i mi by się spodobalo. Jeśli czas pozwoli, chętnie kiedyś sięgnę
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie książki Kristin Hannah, które ukazały się na polskim rynku wydawniczym. Tę mam jeszcze do przeczytania. Twoja recenzja zachęca.
OdpowiedzUsuń