niedziela, 9 czerwca 2024

SERYJNI MORDERCY

MOJE DWADZIEŚCIA LAT PRACY W FBI

ROBERT K. RESSLER, TOM SHACHTMAN

„Profilowanie psychologiczne – dedukowanie charakterystyki nieznanego przestępcy na podstawie oceny drobnych szczegółów związanych z miejscem zbrodni, ofiary czy innymi czynnikami dowodowymi – było wówczas (koniec lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku) wciąż bardzo młodą gałęzią nauki (czy też sztuki).”

Gdyby książka wpadła w moje ręce trzydzieści lat temu, tak jak została napisana, z pewnością zrobiłaby na mnie większe wrażenie, przypuszczam nawet, że zachwyciłabym się jej zawartością. Sztuka profilowania seryjnych morderców zdynamizowała rozwój na tyle, że informacje z publikacji znajdziemy już w niemal każdej produkcji kryminalnej lub w powieściach detektywistycznych. Mimo wszystko, z zainteresowaniem wczytywałam się we wspomnienia Roberta K. Resslera poświęcone pracy w FBI, tworzeniu międzyagencyjnej komórki zajmującej się kreśleniem portretów oprawców na bazie miejsca zbrodni, dostrzeżonych dowodów i zebranych danych, rozmów z osadzonymi przestępcami. Ressler, chociaż sam nie był psychiatrą, znacząco przyczynił się do podniesienia rangi, konieczności zrozumienia umysłów brutalnych członków społeczeństwa, aby w przyszłości nie tylko szybciej ich łapać, ale również wcześniej ukrócić groźne działania.

Frapujące spojrzenie na sylwetkę sprawcy, rodzinne relacje, doświadczenia z dzieciństwa, typy charakterów, a nawet źródła morderstw. Psychologia przestępczości nie należy do łatwych dziedzin, cechuje ją wielki indywidualizm branych pod analizę przypadków, a zatem w dużej mierze skuteczność zależy od umiejętności sporządzającego profil. Nie ma mowy o gotowym podręczniku, który prowadziłby za rękę w nakreślaniu cech umysłu, zachowań i motywów mordercy. To właśnie Ressler wprowadził do obiegu pojęcie seryjnego mordercy, koncentrował się na behawioralnym podejściu do przestępczości, zbieraniu szczegółowych informacji o ofierze. Stworzył przełomowy program badań nad osobowością przestępczą. Ciekawie poznawało się pierwsze poczynania w tym zakresie, fazy morderstw, sposobów wysnuwania wniosków w oparciu o konkretne przypadki, interpretację charakterystycznych śladów zostawionych przez sprawców. Drapieżne fantazje oprawców wprowadzone w czyn, zakończone zabójczym rytuałem, zanurzenie w bagnie ludzkich zbrodni, dewiacje osobowości. Bycie wewnątrz umysłu mordercy i stamtąd patrzenie na świat, wszystko by lepiej uchwycić powtarzające się schematy i dowiedzieć się czegoś o pobudkach, które doprowadziły do morderstw.

4/6 – warto przeczytać
autobiografia, reportaż, 442 strony, premiera 23.01.2024 (1992), tłumaczenie Zuzanna Lomża
Tekst powstał w ramach współpracy z DużeKa.pl

piątek, 7 czerwca 2024

SPLĄTANIE

IGOR BREJDYGANT

„Dzwony biły już jakiś czas...”

Ciekawa przygoda czytelnicza, atrakcyjnie zapleciona intryga, trzyma w napięciu, chociaż pod koniec ciut się dłuży, to jednak zachowuję przyjemne wrażenia. Pomysł na ekscytującą grę w wykonaniu przyszłego mordercy sprawnie się rozwija, nie ma znaczonych kart, dokładnie wiemy, o co chodzi oprawcy, dokąd prowadzi mroczna sfera ludzkiej natury, co stoi za zwichrowaną psychiką. Wejście w myśli mężczyzny znacznie ubarwia powieść, buduje napięcie, podsuwa tropy jak najprawdopodobniej rozwinie się akcja, a jednak pewności nie mamy do końca. Można zarzucić słabe umotywowanie punktu zwrotnego w życiu Marka, podrzędnego ministerialnego urzędnika, lecz prezentacja przekonuje, zwłaszcza konsekwencja w realizacji precyzyjnie opracowanego planu stanięcia do walki z najlepszą policjantką. 

Karolina, współwłaścicielka firmy zajmującej się nowymi technologiami, nie do końca spełnia oczekiwania czytelnika wobec postaci. Zaskakuje pełnym ufności zachowaniem wobec grożącego bezpośrednio niebezpieczeństwa. Ale i w tym aspekcie, kiedy uwzględnia się, że niektórzy tak właśnie mogą reagować, przymyka się na to oko. Natomiast Zuzanna, komisarz policji, nie robi pozytywnego wrażenia. Dużo brakuje jej do profesjonalizmu zawodowego, a całkowita fiksacja na przyjętym założeniu w śledztwie nie usprawiedliwia emocjonalna huśtawka wobec zastawionej na przyjaciółkę pułapki. Powieść cechuje zgrabna narracja, wyważone opisy i dialogi, wciągający klimat i chęć dowiedzenia się, jaką formę przyjmie finałowa odsłona. Igor Brejdygant podsuwa czytelnikowi zajmujące zawirowanie w scenariuszu zdarzeń, zwłaszcza w ostatnich scenach prezentowanej historii. Thriller, po który warto sięgnąć. Moje pierwsze spotkanie z twórczością tego pisarza, ale już widzę, że nie ostatnie, chętnie sięgać będę po jego kolejne książki, mimo pewnych zadr w "Splataniu", widać, że mają w sobie kuszący pierwiastek rozbudzania wyobraźni.

4.5/6 – warto przeczytać
thriller, 314 stron, premiera 06.11.2023
Tekst powstał w ramach współpracy z Secretum.pl

czwartek, 6 czerwca 2024

ELRYK Z MELNIBONÉ

ELRYK SAGA tom 1-4
(ELRYK Z MELNIBONÉ, PERŁOWA FORTECA, ŻEGLARZ NA MORZACH PRZEZNACZENIA, KLĄTWA BIAŁEGO WILKA)

MICHAEL MOORCOCK

„Jakże słaby nienawidzi słabości. … I jakże silny nienawidzi siły.”

Klasyka fantasy, po którą wcześniej nie miałam okazji sięgnąć, napotykałam różne o niej wzmianki i odniesienia, lecz jakoś tak nie składało się, aby nasze spotkanie doszło do skutku, a przekonałam się, że powinnam znacznie wcześniej zabrać się za jej poznawanie, ponieważ gwarantuje przyjemne i ciekawe czytanie, jednak dla nieco młodszego odbiorcy. Nie należała do mega wciągającej przygody przez cały czas, czasami potrafiła lekko znużyć, ale nie ulegało wątpliwości, że więcej było w niej zajmujących aspektów niż spodziewałam się. Sceny mało rozbudowane, jednakże przyciągały moralnymi aspektami, zaskakującym wydźwiękiem zdarzeń i pozytywnym schematyzmem ujęcia tła. 

Bohater stosunkowo płasko scharakteryzowany, chociaż nie można mu było odmówić skrajności tak reprezentacyjnej dla gatunku człowieka zanurzonego w mrocznej przeszłości, niebezpiecznej magii i przyjaźni z mieczem. Podobało mi się, że Michael Moorcock potrafił wystawić Elryka do ostrej walki nie tylko z wrogami zewnętrznymi, ale również samego z sobą. Pragnienie poznania prawdy, tego, co się zdarzyło, sensu istnienia, pomruków przyszłości, wystawiało postać na ciężkie zmagania, lawirowanie w odcieniach czerni i bieli. Raz zadziwiała prędkość w dobywaniu runicznej broni, okrutności wobec przeciwników, bezpardonowego przelewania krwi. Miała swoje uzasadnienie w osobliwej duszy mocy władającej młodym cesarzem wyspiarskiej społeczności. Kiedy indziej zaskakiwała osobliwą łagodnością i zrozumieniem okazywanym najzagorzalszemu wrogowi. Rubinowy Tron dopominał się o innego władcę, bardziej nastawionego na brutalność i pragnienie podporządkowania sobie świata, a nie człowieka z rozrzedzoną krwią, gotowego w poszukiwaniu wiedzy wyruszyć w życiową podróż w nieznane krainy. 

Każdy tom wnikał w nieco inny klimat, nie brakowało ostrych starć, morskich bitew, pustynnej wędrówki, wchodzenia w wieloświaty i różne wymiary czasu, poszukiwań skarbów, walki o spełnienie miłości, wymazywania klątwy, opierania się woli duchów powietrza, ognia, ziemi i wody, zwyciężania demonów, oszukiwania prastarego zła. Pradawny czarodziejski język do kontaktu z nadprzyrodzonymi istotami, magiczne przedmioty o małej i dużej skali, przedwieczne pakty z osobliwymi stworzeniami, lawirowanie między Chaosem a Ładem, złodziejskie sny, sieci intryg i spisków. A w tym wszystkim jednostka, która pragnęła zmienić porządek świata, mentalność upadającego królestwa spowitego czernią, przywrócić chwałę i dumę sprzed dziesięciu tysięcy lat, sprawić by Imperium promieniowało blaskiem rozumu i dobrej woli. Czy udało się Elrykowi odnaleźć sens życia, znaleźć wewnętrzny spokój? Czy przeznaczenie mogło wpleść kilka dodatkowych nici w swoją tkaninę i mimo tego osiągnąć pierwotny cel? Na książkę warto było poświęcić więcej czasu, podzielić na kilka wieczorów czytelniczych, konstrukcja zawartości sprzyjała takiemu podejściu. Przyjazny relaks z udziałem nadprzyrodzonych sił, magii, miecza, prastarego rodu i przypieczętowanego krwią sojuszu.

4/6 – warto przeczytać
fantasy, 648 stron, premiera 27.02.2024 (1960-1977), tłumaczenie Danuta Górska
Tekst powstał w ramach współpracy z PapieroweMotyle.pl

środa, 5 czerwca 2024

MÓJ RZYM

SPACEREM PO NIEZWYKŁYCH ZABYTKACH WIECZNEGO MIASTA

MAGDALENA WOLIŃSKA-RIEDI

„Tylko w Rzymie można zrozumieć Rzym.” Johann Wolfgang von Goethe

Kiedy pierwszy raz odwiedziłam Rzym nie przypuszczałam, że zrobi na mnie tak kolosalne wrażenie, natychmiast poczuję łączącą nas sympatyczną więź, będę pragnęła wracać do niego jak najczęściej. Miasto, w którym zatraciłam się, pokochałam całym sercem, wiernie uwzględniałam w ramach turystycznych wycieczek. Cieszyłam się, kiedy w moje ręce trafiła książka Magdaleny Wolińskiej-Riedi, gdyż sposób, w jaki autorka podchodziła do obecności w Wielkim Mieście był całkowicie zbliżony z moim, czyli klimat podziwu dla różnorodności, styku przeszłości z teraźniejszością, czystej radości dostrzegania szczegółów. Prowadziła miejscami niezdartymi przez stopy odwiedzających a cudownie obrazującymi oblicze miasta. I właśnie, spokojny rytm spaceru, uwzględniający okazje do nasycenia detalami, wyciągający mniej lub bardziej znane ciekawostki, zwracający uwagę na bieg i świadectwa minionych zdarzeń, sprawił wiele przyjemności. Z radością zaglądałam w małe zaułki i uliczki prowadzące do placów i placyków, odkrywałam perełki architektoniczne i dzieła sztuki, zatrzymywałam się na dłużej przy freskach i rzeźbach, przystawałam na mostach i przy fontannach, cieszyłam się widokiem ogrodów i miejskich oaz spokoju. 

Zadziwiające jak wspaniale współczesność Rzymu miesza się z bogatą przeszłością. Wystarczy odwrócić wzrok w jakimkolwiek kierunku, w dowolne miejsce, aby zetknąć się z namacalnymi doświadczeniami historii. Pełne zespolenie tego, co było, z tym, co teraz się dzieje. Prawdziwy rzymski duch owiany legendami, z czasem pędzącym od starożytności do współczesności, imponującą spuścizną. Z jednej strony pełne ruchu, gwaru i aktywności główne arterie miasta, z drugiej ciche, spokojne i swojskie oblicza wąskich uliczek znanych jedynie mieszkańcom. Rzymu nie pozna się w weekend, miesiąc czy nawet rok, wciąż coś innego i atrakcyjnego ma do zaoferowania odwiedzającym, czasem drobna rzeźba lub pamiątkowa tablica na budynku, kiedy indziej okazję do rozmów z życzliwymi mieszkańcami. „Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu”, to nie ulega wątpliwości, przynajmniej w sercach i zmysłach tych, którzy choć raz mieli okazję zajrzeć do niego. 

Publikacja bogata w kolorowe mapki i zdjęcia, bezpośrednio korespondujące z treścią, bez konieczności zaglądania do wkładki, co bardzo mi odpowiadało, gdyż dzięki temu przebywanie w czytelniczej przygodzie upływało sprawniej i płynniej. Przyjemna i przyjazna narracja, z wyczuciem potrzeb czytelnika znającego już Rzym, jak i dopiero stojącego przed szansą zachwycenia się nim. Satysfakcjonująca rzymska podróż w mniej znane zakątki, przez subiektywne przeżycia, ale i z myślą o tym, co warte podkreślenia i zwrócenia uwagi. Magdalena Wolińska-Riedi ciepło i wdzięcznie ułatwiała zrozumienie Wiecznego Miasta, tego, co można w nim przeżyć, czego doświadczyć, jak wpływa na duszę spacerujących jego ulicami i uliczkami, zaglądającymi do ciekawych miejsc, nie tylko muzeów i kościołów, ale również do tradycyjnych barów, kafejek, piekarni, pizzerii, cukierni, antykwariatu, szpitala dla lalek, ginących w mroku nowoczesności rzemieślniczych warsztatów. 

5/6 - koniecznie przeczytaj
literatura podróżnicza, 352 strony, premiera 27.09.2023
Tekst powstał w ramach współpracy z DużeKa.pl

wtorek, 4 czerwca 2024

NA KONIEC ŚWIATA

PRZYPRAWY, KTÓRE ZMIENIŁY HISTORIĘ

THOMAS REINERTSEN BERG

„Budowa imperium może się zacząć od takiego mniej więcej przypadku: wiatr znosi dwunastu brytyjskich marynarzy i kilku kupców na małą wyspę gęsto zarośniętą muszkatołowcami...”

Przyznam, że nie spodziewałam się, że książka dostarczy tak wiele satysfakcji, radości i wiedzy. Z ogromnym zaciekawieniem zagłębiałam się w treść. Wiele informacji znałam wcześniej, ale większość stanowiła dla mnie nowość. To nie tylko kompendium wtajemniczenia w krążenie przypraw po świecie, ale też ogrom ciekawostek, bliskich skojarzeń, fragmentów historii. Niewątpliwie przyprawy zmieniły oblicze świata w ludzkiej ocenie, znacząco wpłynęły na dzieje naszego gatunku, przyczyniły się do nawiązania globalnych handlowych więzi, stały się przyczyną wielu krwawych konfliktów, były źródłem ogromnych poświęceń w imię ich zdobycia i bogactwa z nim powiązanego. Historie z nimi powiązane wciągają niesamowicie.

Thomas Reinertsen koncentrował się na głównych drogocennych wonnościach, do których należą imbir, cynamon, kardamon, gałka muszkatołowa, goździki i pieprz. Poświęcał im wiele miejsca w publikacji, wciągająco opowiadał o ulepszaczach jedzenia, dla których ludzkość gotowa była przemierzać kontynenty. Niektóre z przypraw zdobyć można było tylko w jednym miejscu, regionie i państwie. Uprawy innych zajmowały większy obszar, ale kwintesencja smaku charakterystyczna była dla położenia geograficznego. Autor opisywał indywidualny wygląd przypraw, indywidualne smaki, rdzenne miejsca, lecznicze właściwości, powiązania z legendami, opowieściami, religiami, osobami i wydarzeniami, oraz wpływ na ekskluzywność potraw, status społeczny i prestiż władzy. Przytaczał fragmenty literatury, pieśni i wypowiedzi traktujące o poprawiaczach smaku dań. Zaimponowało mi bogactwo różnorodnych form opisu i zobrazowania przypraw. Fenomenalnie dobrana i opracowana oprawa graficzna. Zdjęcia, ilustracje, ryciny, miedzioryty, mapy i obrazy, z dalekich i bliskich czasów, jako świadectwa mocy i magii oddziaływania przypraw na człowieka, pragnienia ich posiadania, gotowości do wyścigu o zdobycie, a nawet bezpośrednich walk. Zadziwiające, jak wiele zmian doszło w biegu historii przez uzyskanie dostępu do drogocennych wonności, pożądanych afrodyzjaków, leczniczych składników, świadectw dobrobytu.

Książka cechowała się nie tylko zajmującym tekstem, przyjemną dla oka grafiką, uszczegółowioną wiedzą, ale także logicznym podziałem na rozdziały, przyjazną narracją i możliwością zajrzenia w różne miejsca na ziemskich globie. Przygoda czytelnicza zdecydowanie warta poznania, w wolnych chwilach, rozdział za rozdziałem lub w dowolnej kolejności, na chybił trafił albo kierując się przyprawowymi preferencjami. Jakie historyczne incydenty, strefy klimatyczne, niezwykłe wyprawy morskie, imponujące miasta portowe, rozległe sieci handlowe, kryły się za wonnymi składnikami współczesnych potraw? Rozglądam się za innym tytułem Thomasa Reinertsena również zapowiadającym się na pasjonującą lekturę, czyli „Teatr świata. Mapy, które tworzą historię”.

5.5/6 - koniecznie przeczytaj
literatura faktu, 408 stron, premiera 22.11.2023 (2021), tłumaczenie Maria Gołębiewska-Bijak
Tekst powstał w ramach współpracy z DużeKa.pl

poniedziałek, 3 czerwca 2024

DEMON COPPERHEAD

BARBARA KINGSOLVER

„Najsampierw wziąłem i się urodziłem. Na miejscu zebrało się akurat sporo gapiów i potem zawsze mi powtarzali, że co jak co, ale to ja odwaliłem najgorszą robotę, bo moja matka...”

Genialna powieść, fantastyczna przygoda, satysfakcjonujące spotkanie. Trudno poprzestać jedynie na tym jednym zdaniu opisu wrażeń jakie „Demon Copperhead” wywołał w moim sercu i wyobraźni. Nie pamiętam już kiedy miałam do czynienia z tak rewelacyjnie napisaną książką, nie tylko od strony narracji, która spełniała wszystkie moje oczekiwania, lekko i swobodnie niosła, prezentowała piękny styl doboru dźwięku i znaczenia słów, ale też od rozbudowanej, szalenie wciągającej i przyjaźnie intrygującej zawartości merytorycznej. Pomimo swojej objętości powieść poddała się szybkiemu tempu niecierpliwego poznawania. Nie tyle polubiłam, co wręcz pokochałam głównego bohatera, istotę z krwi i kości, wyjątkowo prawdziwą i przekonującą, z pożądanie rozbudowaną wewnętrzną psychiką, uwzględniającą nie tylko różnorodne odcienie przeżyć dzieciństwa, ale również dojrzewania w trudnych i wymagających okolicznościach. Druga część książki straciła nieco na powiewie świeżości w porównaniu z pierwszą, ale i tak znakomicie się przy niej bawiłam.

Głos Damona Fieldsa, poznanego praktycznie jako sierotę, przemawiał do mnie w naturalny sposób, stał mi się bardzo bliski, gdyż był pełen realnych emocji i klarownych myśli, co nie znaczy, że pozbawiony dramatyzmu, często osładzanego dobrym humorem. Byłam pod ogromnym wrażeniem jak Barbara Kingsolver intuicyjnie i atrakcyjnie zachęcała czytelnika do odbioru historii zwykłego, a jednak niezwykłego chłopaka, tworzyła pomost porozumienia z jego przeżyciami, wciągała do świata kluczowej postaci, pełnego wad, przemocy, uzależnień, także przyjaźni, miłości i szans. W następnie skłaniała do refleksji na różnorodne aspekty losu i przeznaczenia, wpływu społecznego środowiska na tożsamość człowieka, możliwych lustrzanych odbić człowieczeństwa. Zewnętrzna bieda zapomnianego miejsca przeplatała się z bogatym światem wewnętrznym bohatera, niespełnione oczekiwania napotykały nadzieję, zaś walka o przetrwanie udowadniała swoją wartość, a przeszłość rzucała cienie i światło na teraźniejszość. Znakomite tłumaczenie Kai Gucio, spójne operowanie słowem i cudowne oddanie klimatu powieści. Gorąco zachęcam do chwycenia za „Demona Copperheada”, zagwarantował moc silnych przeżyć, interesujące spojrzenie na współczesną Amerykę, a jednocześnie czytelniczą zabawę na najwyższym poziomie. Nagroda Pulitzera 2023 w pełni zasłużona.

5.5/6 – koniecznie przeczytaj
literatura współczesna, 604 strony, premiera 11.10.2023 (2022), tłumaczenie Kaja Gucio
Tekst powstał w ramach współpracy z DużeKa.pl