piątek, 4 kwietnia 2025

ZABÓJCZY ŚWIĘTY MIKOŁAJ

MAVIS DORIEL HAY

„Niemal każdy z uczestników przyjęcia miał zapewne coś do zyskania po śmierci sir Osmonda...”

Przyjemna przygoda czytelnicza, podszyta lekkim dreszczykiem kryminalnym, świątecznie klimatyczna, z barwnymi postaciami. Intryga skrojona i uszyta w sam raz na grudniowe i styczniowe dni, dla miłośników detektywistycznych zagadek prowadzonych z wielką szczegółowością akcji i postawami bohaterów, naznaczonych obecnością choinki, prezentów, Świętego Mikołaja, wigilijnego stołu. I oczywiście, familijnego spotkania, podczas którego dochodzi do konfrontacji charakterów, przeciągania krzywd, testamentowych przypuszczeń. Mavis Doriel Hay skrupulatnie układa klocki scenariusza zdarzeń. Krok po kroku dowiadujemy się coraz więcej o występujących osobach, motywach zachowań, przeszłych incydentach w życiu. Znakomicie sprawdza się metoda oddania narracji nie tylko komisarzowi prowadzącemu śledztwo w sprawie zabójstwa seniora rodu, ale również poszczególnym członkom rodziny. Dzięki temu pojawia się szerszy obraz tego, co naprawdę dzieje się w relacjach między bliskimi, ale i kształt ścieżek błądzenia w labiryncie poszlak i fałszywych tropów. A może szczerzej byłoby napisać, w relacjach między pozornie bliskimi sobie członkami rodu Melbury.

Flaxmere, rodzinna posiadłość Melburych, przeżywa najazd krewnych i przyjaciół w ramach świątecznych dni. Służba przygląda się temu, co wprowadza coraz większy chaos w rodzinne spotkanie. Sprawy toczą się tradycyjnym rytmem dopóki w gabinecie nie zostaje odnalezione ciało postrzelonego Osmonda, ekscentrycznego staruszka, w osobliwy sposób podchodzącego do życia i finansowo zależnych od niego Melburych. Wstrząsająca tragedia uruchamia lawinę domysłów i interpretacji. Z jednej strony wielkie zaskoczenie podstępnym zamachem, z drugiej zakończenie mające rozwiązać kilku trudnych spraw. Autorce długo udaje się zwodzić czytelnika w poznaniu tożsamości mordercy, jednak z czasem coraz bardziej się ona klaruje podczas snucia przypuszczeń i interpretowania postaw bohaterów. Powieść nie trzyma mocno w napięciu, chociaż nie można jej odmówić ciekawego splecenia ludzkich przywar i osobowości, zgrabnego łączenia wątków, wywołania zaangażowania w demaskowanie zabójcy. Atutem jest przede wszystkim świąteczna aura, zimowa sceneria, psychologia postaci i rodzinnych relacji. Historia morderstwa w Flaxmere spodoba się miłośnikom klasyki kryminału, zwłaszcza tym, którzy stawiają bardziej na wejście w umysły postaci niż na dynamiczne prowadzenie akcji.

4.5/6 – warto przeczytać
kryminał retro, klasyka, 310 stron, premiera 26.11.2024 (1936), tłumaczenie Ewa Horodyska
Tekst powstał w ramach współpracy z Secretum.pl

5 komentarzy:

  1. Gdybym nie miałam żadnej innej książki to i tę bym przeczytała, ma w sobie coś ciekawego, chodź nie ciągnie do niej mocno

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi jak kryminał idealny na zimowy wieczór z kubkiem herbaty pod kocem – niekoniecznie dla fanów mrożących krew w żyłach historii, ale dla tych, którzy lubią niespieszne odkrywanie sekretów i psychologiczne smaczki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, jaka piękna recenzja – jak koronkowy obrus rozłożony na świątecznym stole, podszyta elegancją słowa i detektywistyczną czujnością. Aż chce się wślizgnąć pod koc, z kubkiem korzennej herbaty i tą książką w dłoniach! Jeśli miałabym to skomentować – z klasą, szczyptą liryki i nutą własnej refleksji

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyjemna lektura doprawiona dreszczykiem- brzmi jak fajny pomysł na wieczór z książką

    OdpowiedzUsuń
  5. Kryminał retro czytałam tylko w polskim wykonaniu. Może skuszę się na ten zagraniczny tytuł.

    OdpowiedzUsuń