środa, 6 marca 2024

KLUCZ DO HELHEIMU

RADOSŁAW LEWANDOWSKI

„Tylko ktoś myślący nieszablonowo, ktoś, kto potrafi porzucić wertykalny sposób postrzegania przyczyny i skutku na rzecz lateral thinking będzie w stanie właściwie zinterpretować dane.”

Tym, co najbardziej ujęło mnie w książce, to niesamowita oprawa klimatyczna. Bazowała na szeroko rozbudowanych wikińskich akcentach, w tym także czegoś na kształt zapisków, przepowiedni, pieśni i wierszy. Chwytając „Klucz do Helheimu” natychmiast wpadłam w daleką przeszłość, historię i wierzenia skandynawskie. Cieszyłam się, że autor zdecydował się, niejako dla niewtajemniczonych lub mniej zainteresowanych, wzbogacić opowieść o przypisy, gdyż wiele terminów było dla mnie nowością, a tak, na bieżąco, bez konieczności odrywania się od stron powieści i poszukiwań w internecie, śledziłam atrakcyjnie rozwijającą się akcję. 

Radosław Lewandowski nie oszczędzał na przygodzie, intrygująco rozbudowanej, z dwoma planami czasowymi, a nawet kilkoma wypadami poza nie, zawierającej liczne zagadki podkręcające wyobraźnię niewiadome i frapujące tajemnice niedające spokoju do końca powieści. Generalnie, scenariusz zdarzeń swobodnie poddawał się dynamicznym rytmom, chociaż występowały okresy spowolnienia, niektóre niekoniecznie spotkały się z moim entuzjazmem, przykładowo zbyt rozciągnięta scena na lotnisku lub rozmowa o obiektach wartych zwiedzania. Plusem było to, że podczas nich mogłam lepiej poznać bohaterów. Stosunkowo szeroka paleta postaci, ciekawie sportretowanych, kryjących w sobie sporą dawkę dramatyzmu, niekiedy humorystycznych zachowań, sprawiała, że przygoda zyskiwała na intensywności. Czasem nie do końca właściwie chwytałam uczestników fabuły, kto właśnie wypowiadał się w dialogach, ale nie utrudniało mi to w znacznym stopniu śledzenia wątków, współczesnego i z dziewiątego wieku. 

Wyprawa studentów i naukowych opiekunów na Islandię w poszukiwaniu drogocennego przedmiotu, owianego legendą skarbu, magicznego artefaktu, antidotum na groźbę dla ludzkości, przyjmowała różne odcienie mroku. Wchodziła w sferę sensacji, kryminalnych epizodów, thrillerowskich incydentów. Cieszyłam się, że autor nie stronił od ostatecznych rozwiązań losów postaci, co więcej, nie spodziewałam się, że historia potoczy się w zaprezentowanych kierunkach, jak dla mnie, zdecydowanie na plus. Konrad, Natalia, Marcin, Karol i Wiktoria, młodzi ludzie wybrani w niecodzienny sposób do szczególnej misji archeologicznej na Islandii nie mieli łatwo, by wytrwać przed piętrzącymi się przed nimi wyzwaniami. Naukowi mentorzy, nowi znajomi, niebezpieczne organizacje, nikczemne interesy, niezbadane sploty okoliczności, wszyscy i wszystko dokładali ognia pod przedchrześcijańską wikińską moc kultury, wierzeń, przesądów, zaklęć i wizji. Kluczowe postaci z narażeniem życia chwytały wieści poprzez czas.

4/6 – warto przeczytać
fantasy, literatura młodzieżowa, 358 stron, premiera 16.01.2024
Tekst powstał w ramach współpracy z DużeKa.pl

8 komentarzy:

  1. Fantasy bardzo lubi mój mąż - podpowiedziałaś mi świetna książke na urodziny ,dzieki.:) Monika F

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się:) lubię takie przygodowe książki z dobrą dozą fantastyki ☺️

    OdpowiedzUsuń
  3. paleta odcieni mroku może być bardzo przyjemnym doznaniem czytelniczym

    OdpowiedzUsuń
  4. Mogłabym przeczytać. Brzmi interesująco.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam po więcej ciekawostek na stronę: www.radeklewandowski.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. wow co z okładka ile się na niej dzieje, mam komu polecić tą ksiązkę, dzięki
    dyedblonde

    OdpowiedzUsuń
  7. W sumie już lata temu czytałam kilka innych książek tego autora, a potem jakoś porzuciłam jego twórczość.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie pamiętam, żebym czytała kiedyś książkę o zabarwieniu wikingów, no poza mitologią. Z chęcią więc sięgnę po te pozycję. Angela.

    OdpowiedzUsuń