"...dobro dziecka powinno zawsze stanowić dla sądu wartość nadrzędną." Ustawa o dzieciach, 1989
Wcześniej nie sięgałam po książki McEwana, ale sporo pozytywnych opinii na ich temat czytałam. Dlatego zdecydowałam
się na spotkanie z "W imię dziecka", aby wyrobić własne zdanie i
przygotować się do obejrzenia ekranizacji. A było to przyjemne czytanie, narracja taka jak lubię w tym klimacie,
przejrzysta, przyjazna, oszczędna w słowach, a jednocześnie ciepła i
emocjonalna, zwracająca uwagę na szczegóły, koncentrująca się na
przekazie, poddająca pod rozwagę ujęcia leżące w pobliżu głównego wątku. Frapujące spojrzenie na świat oczyma kobiety. Zajmująco zaznajamiamy się z jej sposobem postrzegania świata,
ludzi, zawodu, małżeństwa, czy macierzyństwa. Ujęła mnie wszechstronna
perspektywa, bez cukierkowatości, ale ze zmysłowością. I jeszcze
kontrast, zestawienie sprzecznych cech składających się na osobowość człowieka, z jednej strony siła, władza i pragmatyzm, z drugiej
wrażliwość, kruchość i bezbronność. Czy wykluczają się?
Wiele cech wspólnych z naszymi rozpoznajemy u tej sześćdziesięcioletniej
kobiety, fascynują, sprawiają, że mocno angażujemy się w
dylematy moralne i etyczne. A tych ostatnich w życiu Fiony Maye, sędzi
Wysokiego Trybunału Anglii i Walii, nie brakuje. Pracuje nad ekstremalnie trudnymi sprawami,
które w każdym wywołują intensywne odczucia, odwołują się do
hierarchii najważniejszych wartości w życiu człowieka, rzutują
na zmiany opinii, a nawet poglądów. Nie czulibyśmy się komfortowo
postawieni w konieczności wydawania wyroków w sytuacjach ściśle związanych z mega dramatycznymi i zagmatwanymi wyborami, a Fione dokonuje ich codziennie. Jedną ze spraw jest
kategoryczna odmowa siedemnastolatka i jego rodziców na transfuzję krwi u chłopca, sprzeciw uwarunkowany religijnymi
przesłankami. Personel szpitala pragnie ratować chorego na
białaczkę Adama, ale jak to zrobić, kiedy pacjent skazuje się na
śmierć. Intrygujące zagadnienia tu poruszono, a każdy z nich
zasługuje na chwilę uwagi i wewnętrznej interpretacji.
Drugim
wątkiem, który wzbudza zainteresowanie i któremu z uwagą się
przyglądamy, to kondycja małżeństwa Fiony. Jakże często za sukcesem i uznaniem zawodowym kryje się niepewność i
smutek w życiu osobistym. Ludzkie wahania, rozterki, poczucie straty,
nakładają się na zdrady, zawody, wyrzuty sumienia. Nie potrafimy
rozmawiać z partnerem o tym, co najbardziej istotne, zbywamy milczeniem
ważne pytania, większą wagę przykładamy do gestów niż słów, toczymy osobliwą
grę. Spojrzenie na więź dwójki bardzo bliskich sobie osób, które teraz
nie potrafią się odnaleźć, czegoś im brakuje, nie są zaspakajane ich
potrzeby w długoletniej stażem relacji. Ciekawie i
przekonująco, chociaż wiele w tym chłodu i oschłości. Chciałoby się bardziej zagłębić w zagadnienie wypalonej intymności, ale
też podoba się surowość i oszczędność jej ujęcia. Warto sięgnąć po książkę, ma w sobie coś,
co powoduje, że chętnie ją poznajemy, pozostawia ślad w myślach,
ale czuje się też niedosyt, chciałoby się więcej, bo tyle
atrakcyjnych aspektów zaledwie otwiera przed czytelnikiem, ale może
rozwinięte zostaną w innych powieściach autora.
4/6 - warto przeczytać
literatura współczesna, 254 strony, premiera 30.01.2019 (2014), tłumaczenie Anna Jęczmyk
Książkę "W imię dziecka" zgarnęłam z półki "nowości".
Kolejna na liście Do przeczytania.
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja mnie zachęciła
Zaciekawilaś mnie. (Znowu ;)).
OdpowiedzUsuńTeż mam tak czasami z książkami, że chciałabym poznać dalsze łosy bohaterów 🙂
brzmi fajnie :)
OdpowiedzUsuńKsiążka przykuwa moją, uwagę więc chętnie przeczytam. 😊
OdpowiedzUsuńTo dobra książka żeby z nią zacząć przygodę z twórczością autora.
OdpowiedzUsuńZnowu nie dla mnie :) chyba muszę dojrzeć do takiej książki.
OdpowiedzUsuńLubię takie powieści obyczajowe z nutką ciekawości. Chętnie sięgnę, dzięki za recenzję :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zainteresowalaś tą książką
OdpowiedzUsuńTo może byćciekawa lektura - choć w rzeczywistości osoby dorosłe zapominają często o dziecku we wzajemnych przepychankach :(
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale raczej sięgnę.
OdpowiedzUsuńRecenzja jak zawsze bardzo ciekawa, natomiast nie jestem pewna czy mam teraz ochotę na tak ciężką obyczajówkę :(
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie tą recenzją. Kiedyś czytałam podobną książkę, z tymże na transfuzję krwi nie zgadzali się rodzice w imię zasad swojej religii
OdpowiedzUsuńCiezki temat, ale bardzo ważny, warto czytać i rozmawiać. Warto przeczytać 😊
OdpowiedzUsuńGdzieś mi ta książka już migneła, poznaje po okładce. Sprawdzę czy znajdę ją na Legimi 😉
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, wrzucam na listę :) Pozdrawiam www.zaczytanaemigrantka.eu
OdpowiedzUsuńNie mój gatunek, ale brzmi ciekawie. Myślę, że wiele można z niej wywnioskować i być może odnieść do własnego życia.
OdpowiedzUsuńja na odwrót, wcześniej czytałam
OdpowiedzUsuńI to jest pozycja dla mnie - lubię taką obyczajówkę
OdpowiedzUsuńIan McEwan to mój ulubiony autor.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o tę książkę, to bardzo ważny wydaje mi się tytuł - po angielsku The Children Act. To jest przewrotny tytuł - z jednej strony oznacza to prawo do decydowania o losie niepełnoletnich dzieci, z drugiej, dosłownie, tłumaczy się jako dziecinnada, nieodpowiedzialny wybryk dziecka.
W książce mamy oba te elementy - sędzia korzysta z prawa podjęcia decyzji sprzecznej z wolą niepełnoletniego. Uratowany od śmierci Adam wymaga od życia (i od pani sędzi) zbyt wiele, koniec jest tragiczny.
Ale jak to przekazać w dwóch słowach po polsku?
To nie pierwszy przypadek kłopotu polskich tłumaczy z tytułami angielskich książek. Mam nadzieję, że lepiej poradzili sobie z zawartością.
Bardzo chętnie sięgnę po tą pozycję! :)
OdpowiedzUsuńOho, jestem tu pierwszy raz, a tyle ciekawych propozycji lektur. Na bank wrócę!
OdpowiedzUsuńPrzypuszczam, o jaką religię chodzi, bo mój siostrzeniec chodzi do klasy z dziewczynką, gdzie ta we wczesnym dzieciństwie potrzebowała transfuzji krwi, a że jej rodzina należała do danego wyzwania... Oczywiście zwyciężyła walka o dziecko. Odrzucili swoją wiarę kosztem rodziny (dla niewtajemniczonych - kiedy odchodzi się od pewnej religii, rodzina się Ciebie wyrzeka), ale najważniejsze, że ich córka żyje.
OdpowiedzUsuńI też właśnie zauważyłam, że im bardziej oddajemy się pracy i skupiamy na niej najwięcej uwagi, odnosząc przy tym sukcesy, tym bardziej oddalamy się od bliskich. Zaniedbujemy ich w zamian za wspinanie się po szczeblach kariery. Wtedy warto przystanąć i zastanowić się, czy warto ryzykować utratę bliskich z tak błahego powodu. Bo właśnie pracoholizm (jednej lub obu stron) powoduje pewnego rodzaju samotność, która - zamiast zostać skierowana w stronę partnera - lgnie ku uciesze z kimś innym. A wtedy rozwód murowany.
Książkę będę miała na uwadze. :)
Nie czytałam nigdy książek tego autora, ale chętnie po tę sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałem o niej ale warto spojrzec :-)
OdpowiedzUsuńMój blog:www.dajsiezlapacksiazce.blogspot.com
Lubię takie dylematy. I czekam zawsze na rozwiązanie.
OdpowiedzUsuńZapisuję tę pozycję na listę do przeczytania ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja - muszę przeczytać
OdpowiedzUsuńRaczej zbyt przyciężkie jak dla mnie...
OdpowiedzUsuńTym razem, choć na ogół jest odwrotnie, ekranizacje już widziałam. Jednakże to nie przeszkodzi mi, aby sięgnąć po książkę. Jestem przekonana, że warto ...
OdpowiedzUsuńJak zwykle super recenzja! książka może być ciekawa... :)
OdpowiedzUsuńOj różnie to bywa z tym dobrem dziecka, do przeczytania...
OdpowiedzUsuń