piątek, 22 lutego 2019

W IMIĘ DZIECKA Ian McEwan

"...dobro dziecka powinno zawsze stanowić dla sądu wartość nadrzędną." Ustawa o dzieciach, 1989

Wcześniej nie sięgałam po książki McEwana, ale sporo pozytywnych opinii na ich temat czytałam. Dlatego zdecydowałam się na spotkanie z "W imię dziecka", aby wyrobić własne zdanie i przygotować się do obejrzenia ekranizacji. A było to przyjemne czytanie, narracja taka jak lubię w tym klimacie, przejrzysta, przyjazna, oszczędna w słowach, a jednocześnie ciepła i emocjonalna, zwracająca uwagę na szczegóły, koncentrująca się na przekazie, poddająca pod rozwagę ujęcia leżące w pobliżu głównego wątku. Frapujące spojrzenie na świat oczyma kobiety. Zajmująco zaznajamiamy się z jej sposobem postrzegania świata, ludzi, zawodu, małżeństwa, czy macierzyństwa. Ujęła mnie wszechstronna perspektywa, bez cukierkowatości, ale ze zmysłowością. I jeszcze kontrast, zestawienie sprzecznych cech składających się na osobowość człowieka, z jednej strony siła, władza i pragmatyzm, z drugiej wrażliwość, kruchość i bezbronność. Czy wykluczają się?

Wiele cech wspólnych z naszymi rozpoznajemy u tej sześćdziesięcioletniej kobiety, fascynują, sprawiają, że mocno angażujemy się w dylematy moralne i etyczne. A tych ostatnich w życiu Fiony Maye, sędzi Wysokiego Trybunału Anglii i Walii, nie brakuje. Pracuje nad ekstremalnie trudnymi sprawami, które w każdym wywołują intensywne odczucia, odwołują się do hierarchii najważniejszych wartości w życiu człowieka, rzutują na zmiany opinii, a nawet poglądów. Nie czulibyśmy się komfortowo postawieni w konieczności wydawania wyroków w sytuacjach ściśle związanych z mega dramatycznymi i zagmatwanymi wyborami, a Fione dokonuje ich codziennie. Jedną ze spraw jest kategoryczna odmowa siedemnastolatka i jego rodziców na transfuzję krwi u chłopca, sprzeciw uwarunkowany religijnymi przesłankami. Personel szpitala pragnie ratować chorego na białaczkę Adama, ale jak to zrobić, kiedy pacjent skazuje się na śmierć. Intrygujące zagadnienia tu poruszono, a każdy z nich zasługuje na chwilę uwagi i wewnętrznej interpretacji.

Drugim wątkiem, który wzbudza zainteresowanie i któremu z uwagą się przyglądamy, to kondycja małżeństwa Fiony. Jakże często za sukcesem i uznaniem zawodowym kryje się niepewność i smutek w życiu osobistym. Ludzkie wahania, rozterki, poczucie straty, nakładają się na zdrady, zawody, wyrzuty sumienia. Nie potrafimy rozmawiać z partnerem o tym, co najbardziej istotne, zbywamy milczeniem ważne pytania, większą wagę przykładamy do gestów niż słów, toczymy osobliwą grę. Spojrzenie na więź dwójki bardzo bliskich sobie osób, które teraz nie potrafią się odnaleźć, czegoś im brakuje, nie są zaspakajane ich potrzeby w długoletniej stażem relacji. Ciekawie i przekonująco, chociaż wiele w tym chłodu i oschłości. Chciałoby się bardziej zagłębić w zagadnienie wypalonej intymności, ale też podoba się surowość i oszczędność jej ujęcia. Warto sięgnąć po książkę, ma w sobie coś, co powoduje, że chętnie ją poznajemy, pozostawia ślad w myślach, ale czuje się też niedosyt, chciałoby się więcej, bo tyle atrakcyjnych aspektów zaledwie otwiera przed czytelnikiem, ale może rozwinięte zostaną w innych powieściach autora.

4/6 - warto przeczytać
literatura współczesna, 254 strony, premiera 30.01.2019 (2014), tłumaczenie Anna Jęczmyk
Książkę "W imię dziecka" zgarnęłam z półki "nowości".

31 komentarzy:

  1. Gypsy_Girl_Recenzuje22 lutego 2019 07:01

    Kolejna na liście Do przeczytania.
    Twoja recenzja mnie zachęciła

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaciekawilaś mnie. (Znowu ;)).
    Też mam tak czasami z książkami, że chciałabym poznać dalsze łosy bohaterów 🙂

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka przykuwa moją, uwagę więc chętnie przeczytam. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. To dobra książka żeby z nią zacząć przygodę z twórczością autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Znowu nie dla mnie :) chyba muszę dojrzeć do takiej książki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię takie powieści obyczajowe z nutką ciekawości. Chętnie sięgnę, dzięki za recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mnie zainteresowalaś tą książką

    OdpowiedzUsuń
  8. To może byćciekawa lektura - choć w rzeczywistości osoby dorosłe zapominają często o dziecku we wzajemnych przepychankach :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie czytałam, ale raczej sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Recenzja jak zawsze bardzo ciekawa, natomiast nie jestem pewna czy mam teraz ochotę na tak ciężką obyczajówkę :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Zainteresowałaś mnie tą recenzją. Kiedyś czytałam podobną książkę, z tymże na transfuzję krwi nie zgadzali się rodzice w imię zasad swojej religii

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciezki temat, ale bardzo ważny, warto czytać i rozmawiać. Warto przeczytać 😊

    OdpowiedzUsuń
  13. Gdzieś mi ta książka już migneła, poznaje po okładce. Sprawdzę czy znajdę ją na Legimi 😉

    OdpowiedzUsuń
  14. Brzmi ciekawie, wrzucam na listę :) Pozdrawiam www.zaczytanaemigrantka.eu

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie mój gatunek, ale brzmi ciekawie. Myślę, że wiele można z niej wywnioskować i być może odnieść do własnego życia.

    OdpowiedzUsuń
  16. ja na odwrót, wcześniej czytałam

    OdpowiedzUsuń
  17. I to jest pozycja dla mnie - lubię taką obyczajówkę

    OdpowiedzUsuń
  18. Ian McEwan to mój ulubiony autor.
    Jeśli chodzi o tę książkę, to bardzo ważny wydaje mi się tytuł - po angielsku The Children Act. To jest przewrotny tytuł - z jednej strony oznacza to prawo do decydowania o losie niepełnoletnich dzieci, z drugiej, dosłownie, tłumaczy się jako dziecinnada, nieodpowiedzialny wybryk dziecka.
    W książce mamy oba te elementy - sędzia korzysta z prawa podjęcia decyzji sprzecznej z wolą niepełnoletniego. Uratowany od śmierci Adam wymaga od życia (i od pani sędzi) zbyt wiele, koniec jest tragiczny.
    Ale jak to przekazać w dwóch słowach po polsku?
    To nie pierwszy przypadek kłopotu polskich tłumaczy z tytułami angielskich książek. Mam nadzieję, że lepiej poradzili sobie z zawartością.

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo chętnie sięgnę po tą pozycję! :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Oho, jestem tu pierwszy raz, a tyle ciekawych propozycji lektur. Na bank wrócę!

    OdpowiedzUsuń
  21. Przypuszczam, o jaką religię chodzi, bo mój siostrzeniec chodzi do klasy z dziewczynką, gdzie ta we wczesnym dzieciństwie potrzebowała transfuzji krwi, a że jej rodzina należała do danego wyzwania... Oczywiście zwyciężyła walka o dziecko. Odrzucili swoją wiarę kosztem rodziny (dla niewtajemniczonych - kiedy odchodzi się od pewnej religii, rodzina się Ciebie wyrzeka), ale najważniejsze, że ich córka żyje.
    I też właśnie zauważyłam, że im bardziej oddajemy się pracy i skupiamy na niej najwięcej uwagi, odnosząc przy tym sukcesy, tym bardziej oddalamy się od bliskich. Zaniedbujemy ich w zamian za wspinanie się po szczeblach kariery. Wtedy warto przystanąć i zastanowić się, czy warto ryzykować utratę bliskich z tak błahego powodu. Bo właśnie pracoholizm (jednej lub obu stron) powoduje pewnego rodzaju samotność, która - zamiast zostać skierowana w stronę partnera - lgnie ku uciesze z kimś innym. A wtedy rozwód murowany.
    Książkę będę miała na uwadze. :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie czytałam nigdy książek tego autora, ale chętnie po tę sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie słyszałem o niej ale warto spojrzec :-)
    Mój blog:www.dajsiezlapacksiazce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  24. Lubię takie dylematy. I czekam zawsze na rozwiązanie.

    OdpowiedzUsuń
  25. Zapisuję tę pozycję na listę do przeczytania ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Świetna recenzja - muszę przeczytać

    OdpowiedzUsuń
  27. Raczej zbyt przyciężkie jak dla mnie...

    OdpowiedzUsuń
  28. Tym razem, choć na ogół jest odwrotnie, ekranizacje już widziałam. Jednakże to nie przeszkodzi mi, aby sięgnąć po książkę. Jestem przekonana, że warto ...

    OdpowiedzUsuń
  29. Jak zwykle super recenzja! książka może być ciekawa... :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Oj różnie to bywa z tym dobrem dziecka, do przeczytania...

    OdpowiedzUsuń