niedziela, 29 listopada 2020

TRZY SEKUNDY

"Pięć lat temu weszliśmy do baru... jacyś goście na motorach zaczęli mnie obrażać, więc Pete kazał im przestać. Zaczął się bić z trzema i tej nocy wspaniały ojciec stał się skazanym za morderstw. Odtąd każdy, kto chce mi pomóc, tylko pogarsza sprawę."

Jak tylko zapoznałam się z pierwszym tomem serii "Piet Hoffmann", zatytułowanym "Trzy sekundy", autorstwa Andersa Roslunda i Börge Hellströma, wiedziałam, że przy najbliższej okazji zabiorę się również za oglądanie ekranizacji. Zarówno książka, jak i film, rewelacyjnie odprężyły, dostałam wszystko, czego oczekiwałam po kryminalnej sensacji. Wkręcająca fabuła, szybka akcja, spektakularne efekty, umiejętnie wytworzona atmosfera niepokoju, a do tego super bohater, obdarzony wyjątkowymi umiejętnościami, zdolny przeżyć nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach mrocznej strony ludzkiej osobowości, weteran wojenny, odznaczony medalami snajper, skazaniec, cierpiący na syndrom stresu pourazowego.

Po czterech latach odsiadki uwikłał się we współpracę z FBI. Niebezpieczna misja wykonywana na zlecenie rządu, powiązana z działalnością polskiej mafii, zamiast przynieść oczekiwaną wolność i bezpieczeństwo dla najbliższych, stała się źródłem nowych kłopotów i bezpośrednich gróźb. Tym razem Piet Hoffmann zmuszony został do działania pod przykrywką Pete'a Koslova, ale w Bill Hill, stanowym zakładzie karnym o zaostrzonym rygorze, z najbardziej okrutnymi i bezwzględnymi oprawcami. Jednak zdecydowanie coś poszło nie tak, wszystko zaczęło się sypać, sprzymierzeńcy zmienili się we wrogów, a nieprzyjaciele w koalicjantów. Czy udało się Pietowi zapewnić ochronę żonie i córce? Czy przetrwał w ekstremalnie wrogim środowisku?

Podobała mi się gra Joela Kinnamana, pokrywała się z zachowaniem książkowego pierwowzoru. Clive Owen idealnie spasowany z przydzieloną mu rolą. Nie zawiedli Rosamund Pike i Common. Ana de Armas pokazała się z dobrej strony, natomiast Eugene Lipinski zachwycił. Umiejętności reżyserskie Andrea Di Stefano spełniły wymagania, podobnie jak opracowanie scenariusza. Przełożenie powieści na wielki ekran z pewnością nie należało do łatwych, gdyż papierowa wersja charakteryzowała się specyficzną skandynawską atmosferą, obyczajową otoczką, w której tak fantastycznie się odnalazłam. Z oczywistych względów film nie mógł jej w pełni wykorzystać, a szkoda. Większy nacisk postawiono na efektowny dynamizm i spektakularny dramatyzm. 

Jak wspominałam, pojawił się silny polski akcent, mafia zajmująca się handlem narkotykami, świetnie wykorzystano prawdziwy mocny język i akcent polskiej gangsterki. Można było zobaczyć grę Mateusza Kościukiewicza. Moim zdaniem, gdybym wcześniej nie czytała książki, mogłabym odebrać film jako opakowany w standardowe ramy sensacji, kilka elementów mogło wydawać się dość niejasnymi, jak choćby wyjaśnienie, dlaczego tytuł mówi o trzech sekundach. Natomiast dla tych, którzy poznali powieść, ekranizacja świetnie ją dopełniła, była okazją do ponownego wglądu w przedstawiony świat i spotkań z bohaterami. Jak najbardziej warto obejrzeć "Trzy sekundy".

4.5/6 - warto obejrzeć
tytuł oryginalny "The Informer", sensacja, produkcja Wielka Brytania, 109 minut
premiera 30.09.2019 (świat), reżyser Andrea Di Stefano
scenariusz Matt Cook, Rowan Joffé, Andrea Di Stephano
obsada: Joel Kinnaman, Rosamund Pike, Common, Ana de Armas, Clive Owen
Film obejrzałam dzięki współpracy z portalem Secretum.pl

14 komentarzy:

  1. Nie widziałam, ale dla samego Clive'a Owena mogłabym obejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam ani nie oglądałam, ale może kiedyś film zobaczę. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie widziałam jeszcze tego filmu, ale być może zwrócę na nią uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam i nie oglądałam, ale zaciekawiło mnie i przy najbliższej okazji przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja chyba obejrzę, niestety nie mam czasu żeby przeczytać wszystko, co poleca Bookendorfina ;-)

      Usuń
  5. Nie znam ani książki, ani filmu. Zainteresuję się i obejrzę lub przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam ani książki ani filmu, ale myślę, że warto i poczytać i obejrzeć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez tak sądzę, zawsze warto skusić się na coś nowego.

      Usuń
  7. O proszę! Jak świetnie,że zaczynają pojawiać się tutaj również recenzje filmów :) Chętnie obejrzę!

    OdpowiedzUsuń
  8. dlaczego polski akcent w zagranicznych filmach to bardzo często mafia i narkotyki, przecież mamy więcej do zaoferowania :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Już wiem, co w wolny wieczór obejrzę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. O proszę, film! Tego się u Ciebie nie spodziewałam! Ale wygląda na całkiem niezłą sensację, warto zwrócić uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Rzadko sięgam po tego typu książki, ale musze przyznać, że ta mnie wciągnęła :)

    OdpowiedzUsuń