ANNA KUSIAK
ŻYWIOŁY PODKARPACIA tom 3
„Zemsta jest okropnym uczuciem. Niszczy i burzy wszystko wokół, lecz rozsadza też od środka i sprawia, że w nas samych zostają tylko gruzy.”
Wkroczyłam w przygodę z obawą, czy dobrze się odnajdę, skoro nie miałam okazji poznać poprzednich tomów serii. Szybko okazało się, że opuszczenie ich nie wpłynęło znacząco na radość poznawania. Nieco nawet przewrotnie, po udanej rozrywce kryminalnej, nabrałam większej chęci, aby nadrobić zaległości. Odpowiadało mi pióro Anny Kusiak, dostrzegłam mocny charakterystyczny rys rozpisywania przygody. Nie każdy fragment powieści trzymał wysoki poziom, wkradały się mniej intrygująco prowadzone zdarzenia. Nie przeszkadzało rozbudowanie relacji rodzinnych i przyjaźni, pojawiło się sporo ciekawych osób, musiałam uważnie kojarzyć imiona i scenki. Zbiegi okoliczności należały do nieco naciąganych, trochę mi to nie pasowało, jednak prawdopodobnie wynikało z braku możliwości przeżywania „Rzeki” i „Iskry”. Wyczekiwałam rozbudowania rytualnego aspektu powiązanego ze znalezieniem zwłok kobiety. Wydawało się, że wzmocniłoby fabułę od strony klimatu legend i historii. Tym niemniej, autorce udało się sporo przemycić do książki trochę wiedzy o Podkarpaciu, co chętnie śledziłam. Intryga urozmaicona trzema planami czasowymi, współczesnym, sprzed trzech lat i sprzed dwudziestu lat. Wszystkie naznaczone zbrodnią, mrokiem i cierpieniem.
To, co działo się w niewielkiej podkarpackiej wiosce, zaskakiwało nawet samych mieszkańców. Kusiak znakomicie oddała atmosferę panującą w Trzcinicy, małomiasteczkową mentalność, rozchodzenie się plotek lotem błyskawicy, znajomość sekretów sąsiadów. Detektyw Dobrosława powróciła do rodzimej wioski, aby poukładać emocje po dramatycznych zdarzeniach sprzed kwartału. Trafiła w środek kryminalnej intrygi. Postać polubiłam, chciałam, aby jeszcze bardziej była aktywna w budowaniu trzymającej w napięciu fabuły. Natomiast nie podeszła mi Ludmiła, nie uwierzyłam w kreację, postawę i zachowanie. Pozostałe kobiece sylwetki barwnie naznaczały bieg zdarzeń. A komisarz Marcin Czarnecki zachęcił do bliższego poznania. „Prochy” zaliczyłam do ciekawych propozycji czytelniczych, miały w sobie coś, co sprawiło, że entuzjastycznie przewracałam strony książki, ale jednocześnie pojawiło się kilka rys przeszkadzających w bardziej pozytywnym odbiorze. To prawda, że prędzej czy później prawda zawsze wyjdzie na jaw, ale nie zawsze w odpowiednim momencie i na czas. Czasem przykrywa ją tyle warstw tajemnic i kłamstw, że trudno je zdejmować, zwłaszcza jak obejmują długie cienie losów i mroczną naturę człowieka. Zajrzyjcie do niewielkiej i spokojnej podkarpackiej miejscowości, przekonajcie się, z czym powiązana była zbrodnia rytualna.
4/6 – warto przeczytać
kryminał, 300 stron, premiera 08.11.2023
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz