[PRZEDPREMIEROWO]
ROBERT MCCAMMON
„Najwspanialszym darem jest druga szansa.”
Szalenie sympatyczne cofnięcie się w czasie do lat mojej młodości, kiedy z ogromnym entuzjazmem zaczytywałam się w horrorach osadzonych w fantastyce z udziałem Obcych pojawiających się na Ziemi. A do tego akcja dziejąca się w małym amerykańskim mieście, odizolowanym od świata z mocno niepokojących powodów. I właśnie „Żądłak” fenomenalnie przywołał wspomnienia niesamowitych przygód czytelniczych, które mocno oddziaływały na wyobraźnię, wyzwalały sporo barwnych emocji i dreszczy niepewności co do losów postaci, a nawet naszego świata. Przypomniałam sobie, co tak naprawdę w tego typu powieściach mnie przyciągało, i co sprawiło, że kontakt z jedną z ich reprezentantek potwierdził możliwość udanej zabawy.
Robert McCammon od pierwszej strony wprowadzał w atmosferę Inferno. Miasteczka skażonego rasizmem, wojną młodocianych gangów, upadłą pokopalnianą gospodarką, wątpliwym legalnie interesie. Niemal namacalnie czułam, że to miejsce przesiąknięte było stagnacją myśli i ambicji, poczuciem wykluczenia i osobliwej niewoli, utraconymi nadziejami i marzeniami. Resztki sił mieszkańców koncentrowały się na pozorach życia, podtrzymaniu fasady dawnego stylu, albo na walce w imię antagonizmów i uprzedzeń o amerykańskim i meksykańskim podłożu. Teksańskie miasteczko wymieszane stereotypami popularnej kultury, miejsc, wymarłych biznesów, strefy biedy, kowbojskich strojów, głupawego szeryfa, zardzewiałych rewolwerowców i ech indiańskich wodzów. Na wszystko osadzał się piasek pustyni, kurz staroci i piekielny upał. Jakby tego było mało, pojawili się przybysze z kosmosu, jeden uciekinier, drugi łowca nagród. Czy obecność w Inferno obcej inteligencji stała się źródłem totalnej katastrofy i destrukcji, a może w przewrotnym stylu ratunkiem dla dusz lokalnej społeczności?
Robert McCammon już wielokrotnie przekonał o zgrabnym i przekonującym stylu narracji. Łatwo wizualizowałam sobie opisy miejsc, zdarzeń i osób. Poznając powieść odczuwałam wrażenie familiarności ze scenerią, ludzką mentalnością i esencją zła. Szybko powstało skojarzenie z „Pod kopułą” Stephena Kinga, ale przywołana powieść Kinga ukazała się dwadzieścia lat później, a i różniła się odniesieniem do mroku. Generalnie, miałam odczucie, że wielu pisarzy inspirowało się elementami „Żądlaka” w swoich dziełach, książkowych i filmowych. Ale nie powinno to dziwić, McCammon reprezentował wysoki poziom w pomysłach i warsztacie literackim. Podobało mi się, że w „Żądłaku” wprowadził do narracji elementy żartobliwe, uszczypliwe i ironiczne. Ciekawie było je wyłapywać, uśmiechnąć się do właściwych człowiekowi słabości, z przymrużeniem oka traktować szybkie przejście w tryb bohaterstwa. Mogło się wydawać, że dzięki temu horror będzie nieco lżejszy, a jednak nie, wdzięcznie trzymał w niepewności. Wiele się działo, im bardziej rozwijał się scenariusz zdarzeń, tym bardziej wypełniały go mocne uderzenia i zwroty akcji. Czasem było sentymentalnie i czule, z językiem dzwonków wiatrowych. Często w szkarłatnych barwach, z wyrazistymi obrazami i muzyką przemocy. Niekiedy w tle chwytałam refleksyjne nuty, czy istnieje wymiar, którego nie jest się świadomym, inny świat ukryty przed widzialnym?
Zerknij na wrażenia po spotkaniu z innymi książkami pisarza przedstawionymi na Bookendorfinie ("Zew nocnego ptaka", "Królowa Bedlam", "Magiczne lata", "Dziedzictwo Usherów").
4.5/6 – warto przeczytać
horror, 558 stron, premiera 25.02.2025 (1988), tłumaczenie Sławomir Kędzierski
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Vesper.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz