czwartek, 14 czerwca 2018

KREW MANITOU Graham Masterton

MANITOU tom 4

"Czas nie zawsze jest lekarzem, zwłaszcza w przypadku szczególnie wielkich niesprawiedliwości."

Trzeba przyznać, że w czwartym tomie autor pojechał ostro po bandzie czerwieni, krwistości i ognistości. W "Krwi Manitou" już nieco inny charakter wiódł prym w fabule, mniej związany z indiańskimi duchami niż we wcześniejszych odsłonach serii ("Manitou", "Zemsta Manitou", "Duch zagłady"), mniej wściekłego, bezlitosnego i złośliwego Misquamacusa, a więcej upiorów, potworów i wampirów. Apokalipsa, która dotyka Nowy Jork, błyskawicznie rozwijająca się epidemia zbierająca śmiertelne żniwo, ludzie uwięzieni na granicy dwóch światów, którym nic już nie jest w stanie pomóc. Z jednej strony ofiary niezwykłej kombinacji objawów chorobowych, a z drugiej opanowujący ich bezwzględny przymus czynienia zła. Plusem okazała się mniejsza dawka ironicznego humoru, nierozważnych słów rzucanych przez głównego bohatera, jednak jeszcze momentami wciąż zaskakuje jego niefrasobliwość, lekkomyślność, nieprzygotowanie do walki ze złem, choć zebrał już spore doświadczenie w tej dziedzinie.

Powieść nie trzymała mocno w napięciu, nie drażniła wyobraźni, była materiałem do lekkiej przygody czytelniczej, niezobowiązującego relaksu z książką w ręku, krótkim epizodem z irracjonalnymi zjawiskami i nadprzyrodzonymi zjawiskami. Sprawdziła się jako reset po ciężkim dniu pracy, niewymagający większego skupienia, w takim też duchu była pisana. Ale to też dowód na to, jak bardzo w ciągu ostatnich kilkunastu lat zmieniła się mentalność społeczna, przesunęła granica bodźców strachu wywoływanych przez fikcję literacką, filmową czy gier komputerowych. Naturalny proces większego szokowania, powtarzalności, dynamiczności, a przez to szybszego oswajania, przyzwyczajania i ujarzmiania negatywnych obrazów. Ciekawi mnie dokąd zaprowadzą nas następne dziesięciolecia, czego wówczas będziemy się panicznie bać spotykając się z takim gatunkiem literackim jak horror, jak zaskakiwać będą nas autorzy, na co kłaść będą nacisk, aby rozgrzewała się nasza wyobraźnia czytelnicza. Zerknij też na moje pozytywne wrażenia po przeczytaniu thrillerów kryminalnych Grahama Mastertona ("Pogrzebani" i "Martwi za życia").

3.5/6 - w wolnym czasie
horror, 352 stron, premiera 11.05.2018 (2005), tłumaczenie Paweł Wieczorek
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.

16 komentarzy:

  1. Pierwsze serie były na prawdę dobre i wciągające! Albo my byliśmy młodsi i bardziej się tym jaraliśmy ;) uważam, że ocena słuszna - trója z plusem!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale ładne wydanie. Uwielbiam horrory, a Masterton znajduje się na mojej liście 😊

    Pozdrawiam,
    Ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. horrory to nie mój klimat ale recenzja jak zawsze super :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wartościowa myśl na samym przodku, takli horrorek polecę swojej dobrej znajomej, bo ja do horrorów mam za miękkie serducho, wypadło by z piersi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mało, że nie trzyma w napięciu to jeszcze opasłe tomy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po horrory raczej nie sięgam, ale gdybym była miłośniczką takiej literatury wolałabym jednak dostać coś mocnego i pełnego napięcia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojej 4 tom, w ogóle nie znam tej powieści. Ale taka ocena to dla mnie już za mało, żeby po to sięgnąć

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten typ ksiażki nie przemawia do mnie, ale ostatnio dzięki Tobie odkryłam kilka perełek.

    OdpowiedzUsuń
  9. Muszę w końcu sięgnąć po jakąś książkę tego autora ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie pociaga mnie ten typ lektury, podziękuję

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie przepadam za horrorami, ale polecę koledze tą serię :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. I takie lektury się zdadzają. Czasami są po prostu potrzebne jako "przerywnik" dla bardziej wymagającej literatury :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak do tej pory miałam jedno spotkanie z Mastertonem, ale ta seria bardzo mnie kusi :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedyś bardzo lubiłam horrory, odprężały mnie i pomagały pozbyć się strachu przed codziennością. Ale zdecydowanie wolałam Kinga niż Mastertona. Teraz jakoś nie mogę czytać, brzydza mnie opisy morderstw, ciał i krwi. I kompletnie mnie rozklada,jak coś się złego dzieje dzieciom.

    OdpowiedzUsuń