niedziela, 20 listopada 2022

GALATEA

MADELINE MILLER

„Przecież zostałam zrobiona z kamienia.”

Pierwsze spotkanie z twórczością Madeline Miller zaliczam do ciekawych i klimatycznych, jednak nie w pełni satysfakcjonujących. W „Galatei” autorka podsuwa kilka tropów, które warto podłapać i oddać się refleksjom, ale mam poczucie, że nic nowego z nich nie wynoszę. Popieram walkę kobiet o swoje prawa, jednak opowiadanie zbyt nasiąka feminizmem. Oczywiście, rozumiem, że Miller stara się pogrubić aspekty, na które zwraca uwagę czytelników, lecz słowne dosadności przeszkadzają. Nie trzeba wulgarnej bezpośredniości, aby oddziaływać na wyobraźnię odbiorcy, to przeszkadza. Nawet jeśli chodzi o silny pogrubiony zgrzyt, kontrast między dawną mitologiczną atmosferą, przyjmowaną utarty stan rzeczy, a współczesnym wyrazem artystycznym, zrywającym z otoczkami. 

Autorka dostosowuje myśli marmurowej kobiety, wyrzeźbionej przez męża i traktowanej przedmiotowo przez niego lub lekarskie otocznie, niczym seksualna niewolnica lub podmiot medycznych obserwacji, do obecnego spojrzenia na role kobiet w świecie, oczywistego braku zgody na uwłaczające wykorzystywanie. Jednakże to nie tylko spojrzenie na dramatyczną sytuację Galatei, każdą myślą i czynem pragnącej zerwać krępujące kajdany ludzkiej przemocy. W pewnym stopniu również smutno się robi, kiedy zagląda się w samotną duszę męża odwołującego się do wyimaginowanej bliskości z posągową kobietą. Od razu pojawiają się skojarzenia z japońskimi manekinami zastępującymi żony. Mężczyźni zakochują się w nich w desperackim poszukiwaniu bliskości i miłości. Fałszywe przeżycia, a tak wiele jednostek w nie wierzy. Galatea, bohaterka opowiadania, u której skalne ciało, serce i rozum, zastępuje pragnienie ucieczki od dręczenia i wola życia według własnych zasad. Walczy o godność, szacunek, wolność i poczucie własnej wartości. Krótka forma literacka pozostawia niedosyt, chciałabym większego rozbudowania, ale właśnie między innymi wypełnianie luk interpretacji czyni je zajmującym i atrakcyjnym. Mały format książeczki, akurat do spakowania do torebki, wyjęcia podczas podróży i wejścia w nową perspektywę opowieści z świata greckiej mitologii, historii o królu Cypru Pigmalionie i ukochanej kobiety z kości słoniowej. Pozostaje zadać pytanie, czy na tym polega miłość, jakże łatwo ubierana w piękne słowa i pamiętana przez pokolenia?

4/6 – warto przeczytać
literatura współczesna, 72 strony, premiera 09.11.2022, tłumaczenie Anna Esden-Tempska
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.

3 komentarze:

  1. To był taki szybki przerywnik między innymi lekturami. Wczoraj poznałam to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam w planach Kirke tej autorki, a potem pewnnie sięgnę i po ten, choć obawiam się tej dosadności. Czasami naprawdę bywa zbędna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ten tytuł u siebie, ale przyszedł pocztą i przyznam, że bardzo zaskoczył mnie swoim nietypowym rozmiarem.

    OdpowiedzUsuń