CHRISTINA SWEENEY-BAIRD
"Świat nie musi o tobie pamiętać, by twoje życie miało jakiś sens."
Żałuję, że książka nie ukazała się przed pandemią covidową, mam wrażenie, że intensywniej bym się w nią wczuła, mocniej zadziałałaby na wyobraźnię, w dużym stopniu zaskoczyła przebiegiem zdarzeń. Tak się jednak nie stało, zatem spora część pomysłów w fabule miała nieco odtwórczy charakter. Tym niemniej, doceniłam pomysł na intrygę o ekstremalnym zagrożeniu dla ludzkości. Rok dwa tysiące dwudziesty piąty przyniósł dla świata agresywną odmianę grypy, z wysokim wskaźnikiem śmiertelności, z błyskawicznym rozwojem choroby, dotykającą wyłącznie mężczyzn, a przenoszonej przez kobiety.
Christina Sweeney-Baird nie tyle skoncentrowała się na przebiegu zdarzeń, chociaż oczywiście nie zabrakło ciekawego ciągu incydentów, podlegających dynamicznym zmianom, co na relacjach z kobiecych punktów widzenia. Teoretycznie słabsza płeć stanęła przed ogromnymi dylematami moralnymi, ekstremalną konfrontacją przed wyrzutami sumienia, podjęciem trudnych wyzwań. Autorka dopuściła do głosu wiele postaci, każda wnosiła ciekawą perspektywę, jednak miałam wrażenie lekkiego nadmiaru. Gdyby było mniej bohaterek weszłabym głębiej w ich przeżycia, stałyby się bardziej przekonujące. Przykładowo sytuacja Morven prowadzącej hostel stwarzała wręcz wymarzone pole do popisu dla thrillera. Policjantka Clare zdołałaby intensywniej ponieść aspekt wyborów, kiedy jest się przypartym do muru niebezpieczeństwa. Elizabeth, specjalistka w identyfikacji wirusów i opracowywania szczepionek, mogła mocniej pociągnąć wątek miernego funkcjonowania instytucji państwowych w obliczu globalnej katastrofy. Natomiast wyraziście udało się odmalować Dawn pracującą w agencji wywiadowczej, czy Amandę lekarkę zaangażowaną w zmniejszenie eskalacji pandemii, albo Lisę wirusologa. Antropolog Catherine została interesująco przedstawiona, wewnętrzne rozterki niosły elementy prawdopodobieństwa. Nie potrafiłam uwierzyć w filipińską nianię Rosamie, wydawała się przeczyć samej sobie. Podziwiałam odwagę Iriny zaglądającej w mroczną odsłonę ludzkiej natury, determinację bibliotekarki Frances, aby ocalić męża uwięzionego na statku, przemianę fryzjerki Helen do stawienia czoła bycia samotną matką. Podobał mi się podział logiczny powieści, od wybuchu grypy w Szkocji, narastającej paniki i rozpaczy, poprzez przetrwanie i powrót do względnej normalności, z uwzględnieniem siły i adaptacji, kończąc na pamięci. Gładki styl narracji, przyporządkowywał mini klimaty, prezentował frapujące ujęcia. Raziły mnie sfeminizowane nazwy zawodów i tytułów, jak premiera i ministra, wydawały się sztucznymi słowami, na siłę stworzonymi, ale generalnie z tym mi nie po drodze.
4/6 - warto przeczytać
thriller dystopijny, 484 strony, premiera 23.02.2022 (2021)
tłumaczenie Dorota Konowrocka-Sawa
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.
Temat, który jest nam bliski i tak naprawdę wrażenia bohaterów mogą być naszymi własnymi. Dobrze wiemy, jak jest żyć w obliczu choroby zakaźnej. Mimo wszystko myślę, że przeczytanie tej książki byłoby ciekawym doświadczeniem. Również nie pasują mi słowa typu premiera, zdecydowanie lepiej brzmi pani premier, ale być może to też kwestia przyzwyczajenia. :)
OdpowiedzUsuńJuż sam tytuł brzmi bardzo obiecująco :D :D
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce, ale może kiedyś się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńteż w ogóle jej nigdzie nie widziałam, ale to jest właśnie fajne w blogach, że można poznać zupełnie nowe rzeczy :-)
UsuńNa razie nie mam jej w planach, ale kto wie co będzie w przyszłości.
OdpowiedzUsuńMyślę, że jest się w czym zaczytać w wolnym czasie.
OdpowiedzUsuńDawno nie miałam okazji zapoznać się książkami tego wydawnictwa, więc mam co nadrabiać.
OdpowiedzUsuńRzadko sięgam po ten gatunek książek, ale może w przyszłości się skuszę.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka pod względem kreacji bohaterów wywołała u Ciebie sprzeczne emocje.
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, czy jest to coś, co mogłabym z chęcią przeczytać. Mam mieszane uczucia.
OdpowiedzUsuńCzasami mężczyźni tak bardzo mnie rozczarowują, że wizja zaprezentowana w książce wydaje się całkiem kusząca - ale wtedy myślę o moim synku i jednak wolałabym, żeby nie wszyscy wyginęli ;)
OdpowiedzUsuńOooo, to może być bardzo dobra książka. Już mi się podoba. Czasami też bym chciała ich końca;)
OdpowiedzUsuńdystopii zawsze daję szansę ;-)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa czemu akurat tak autor wymyślił, że wirusa przenoszą kobiety, a mężczyźni umierają?
OdpowiedzUsuńNie szczególnie przepadam za tego typu książkami. Swego czasu zaglądałam regularnie na stronę wydawnictwa i w większości przypadków opis książki i jej okładka skutecznie mnie zniechęcały. Choć przyznają, zdarzają się u nich także ciekawe i godne uwagi pozycje. Ta jednak w moim mniemaniu do nich nie należy.
OdpowiedzUsuńThrillera dystopijnego jeszcze chyba nie czytałam, a ten zaciekawił mnie w jakimś stopniu.
OdpowiedzUsuńTematy tej książki idealna na pandemiczny czas, myślę, że podczas pierwszej fali covidu czytałoby się ją z dreszczykiem przerażenia na plecach
OdpowiedzUsuńThrillerów nie czytuję :) Nie lubię historii z dreszczykiem :)
OdpowiedzUsuńTeż bardzo nie lubię tej feminizacji pewnych nazw. Ogólnie w przypadku zmian językowych jestem raczej konserwatystką.
OdpowiedzUsuńOj to na pewno nie lektura dla mnie, nie lubię thrillerów. Wolę czytać fantastykę lub romans.
OdpowiedzUsuńbrzmi ciekawie. choć chyba ze strachu przed spełnieniem bałabym się czytać :D
OdpowiedzUsuń