"Jaki plan? Ocalić Księżyc, ocalić Ziemię."
Jest coś w katastroficznych klimatach na dużym ekranie, że przyjemnie z mężem w nie wchodzimy, zwłaszcza jak przyczyny zagrożenia płyną z kosmosu. Dlatego z ciekawością wybraliśmy się na "Moonfall", film wyreżyserowany przez Rolanda Emmericha ("Uniwersalny żołnierz", "Gwiezdne wrota", "Dzień Niepodległości", "Godzilla", "Pojutrze", "2012"). Tytuł natychmiast zdradzał, że tym razem w roli winnego obsadzony został Księżyc. Coś złego działo się z naturalnym satelitą Ziemi. Jak to zwykle bywało w tego typu produkcjach, początkowo nikt, z małym szaleńczym wyjątkiem, nie brał pod uwagę makabrycznego scenariusza zdarzeń.
Potem okazało się, że trzeba było postawić dosłownie wszystko na ratowanie naszej planety. Do akcji wkroczyli odmieńcy, ryzykanci, odrzuceni i zlekceważeni, gdyż standardowo, tylko w takich jednostkach drzemał wystarczający potencjał odwagi i determinacji. Przemierzali kosmiczną ścieżkę superbohaterów, nie z tytułu obdarzenia wyjątkowymi mocami, ale charakteryzowania się silnym poczuciem konieczności wypełnienia misji. Spodobało się nam wprowadzenie do zaplecza życiowych doświadczeń kluczowych postaci, sprawne i szybkie przedstawienie ich przeszłości, podkręcenie skrajnych emocji. Podczas odkrywania zagrożeń ze strony tego, co makabrycznie przytrafiało się Księżycowi, a w konsekwencji Ziemi, stawiali wszystko na jedną kartę.
Film nie patrzył na naukowe podstawy, wojskowe możliwości, psychologiczne uzasadnienia. Nie miało to być dzieło, które trzymało się sztywnych i ograniczających w fantazjowaniu ram. Niemal na każdym kroku wyłapywaliśmy niekonsekwencje, absurdalności, spłycenia, uproszczenia, łatwe następstwa, powielone wzorce. Jednak właśnie w takiej lekkiej i niezobowiązującej konwencji film miał dostarczyć luźną rozrywkę. Coś na kształt pastiszu stylu rozpaczliwej walki o świat, zabawy z dużym przymrużeniem oka, dwugodzinnego resetu od zwykłej codzienności. Postawiono na szeroki wachlarz efektów specjalnych, ekscytujących ujęć i spektakularnej demolki. Stworzono bogatą mieszankę nawiązań do różnych, mniej lub bardziej znanych lub udanych, filmów SF. Można było powiedzieć, ale to już było. Inna sprawa, podano w szalenie uproszczonej formie. Współczesne komercyjne filmy coraz bardziej umniejszają inteligencję i wyobraźnię widza.
Wszystko wsparte dobrze dobraną ścieżką dźwiękową, niezbyt wymagającą, ale wystarczającą. Jeśli chodzi o grę aktorską, to najbardziej przekonująco wypadł John Bradley jako KC Houseman, miłośnik teorii spiskowych. Przyciągał komiczną kreacją, humorystycznym ubarwianiem scen i puentowaniem sytuacji. Oscarowa Halle Berry nie imponowała, generalnie postać Jocindy Fowler, pracownicy NASA wysokiego szczebla, nie wykraczała poza schemat tego typu portretów. Zaś Patrick Wilson nadał Brianowi Harperowi, byłemu astronaucie, charakterystycznego pazura. Fabułą film nie wykraczał poza ratunkową kosmiczną misję i widowiskowe zdarzenia na Ziemi. Natomiast pozytywnie zaskoczył odpowiedziami, co stało się z Księżycem, dlaczego wszedł na kurs kolizyjny z Ziemią, co skrywało jego wnętrze, jakie pojawiły się konsekwencje dla ludzkości.
3.5/6 - w wolnym czasie z nastawieniem na niezobowiązującą, ale efektowną rozrywkę
tytuł oryginalny "Moonfall", katastroficzny, science fiction, premiera 04.02.2022 (Polska)
produkcja Chiny, Kanada, USA, 124 minuty, reżyser: Roland Emmerich
scenariusz: Roland Emmerich, Spenser Cohen, Harald Kloser
obsada: Halle Berry, Patrick Wilson, John Bradley
Film obejrzałam dzięki współpracy z Secretum.pl
Chyba kojarzę ten tytuł filmu, ale nie mam go w planach.
OdpowiedzUsuńBardzo rzadko oglądam filmy, ale ten widzę, że nie jest wart mojej uwagi.
OdpowiedzUsuńChoć poruszana tematyka wydaje się interesująca, widzę, że szkoda tracić czas na tę ekranizację.
OdpowiedzUsuńNie znam tego filmu, ale jak widać, wiele nie straciłam.
OdpowiedzUsuńJak miałam czas i Netflixa to oglądałam dość sporo filmów i seriali. Teraz muszę się jedynie na nowości w kinie.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi czasu na średnie filmy, więc nie mam co nadrabiać.
OdpowiedzUsuńBardzo chciałam ten film obejrzeć, ale niestety moja najmłodsza pociecha ma dopiero 5 miesięcy, co mocno utrudnia mi rozstawanie się z nią :) Także kino dopiero przede mną.
OdpowiedzUsuńJa z kolei nie mam go w planach. Może uda Ci się go obejrzeć.
UsuńZaciekawił mnie ten film, nie za bardzo mam jak teraz wybrać się do kina. Poczekam aż będzie na DVD.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego typu filmy, o tym słyszałam, ale jeszcze go nie oglądałam. Chętnie to zmienię.
OdpowiedzUsuńjakoś zupełnie mnie nie przekonuje, sięgam po takie filmy, ale ten nie wydaje się bardzo interesujący
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tego typu filmy i chętnie oglądam je wspólnie z tatą i siostrą, którzy również są ich fanami. Ta ekranizacja bardzo mnie zaintrygowała.Zapisuję do obejrzenia.
OdpowiedzUsuńTo nie dla mnie książka. Ale może w wolnej chwili moja mama by się skusiła i ją przeczytała?
OdpowiedzUsuńBardzo rzadko oglądam filmy, ponieważ mam mature i głównie się do niej uczę. Ale może w wolnej chwili obejrzę go.
OdpowiedzUsuńJak ja dawno już nie wyskoczyłam na żaden film z meżem! aaah
OdpowiedzUsuń