wtorek, 9 grudnia 2025

KARMINOWY SZAL

JOANNA M. CHMIELEWSKA

"Kiedy Magda rzuciła tę zwariowaną propozycję, one ją podchwyciły. Bawiły się planowaniem i wyobrażaniem sobie, co mogłoby się zdarzyć.”

Książka zapewnia przyjemne czytanie, sympatyczne spędzanie czasu, wciąganie treścią i przesłaniami. Co prawda, trzy kluczowe bohaterki są młodsze ode mnie o ponad dwadzieścia lat, jednak nawiązuję z kobietami nić zrozumienia i sympatii. Targające nimi życiowe wątpliwości i obawy dawno już za mną, lecz wciąż potrafię przypomnieć sobie ich barwę i znaczenie. Pierwsze poważniejsze stanięcie na rozdrożu życia, w wieku niemal czterdziestu lat, potrafi wprowadzić wiele znaków zapytania, wybić z rutyny codzienności, zasiać ziarna niepewności. Nie ma znaczenia, czy dotyczy małżeństwa, rodzicielstwa, niedopasowania, utraconej miłości lub braku życiowego partnera. Jednakowo wyczerpuje emocjonalnie. Wówczas człowiek oddaje się refleksjom, zastanawia się, co by było, gdyby dokonał innych wyborów, czy uzyskałby coś więcej niż ma teraz. Często pokazuje nowe możliwości, dochodzi do bolesnych rozpadów i rozstań, kiedy indziej, wręcz odwrotnie, naprawia i cementuje to, co pozornie utracone. Fantastycznie, kiedy w procesie dowiadywania się czegoś więcej o sobie, własnych pragnieniach i marzeniach, można z kimś o tym szczerze porozmawiać, zdać się na obserwację niejako z zewnątrz, dotrzeć na przyjacielskiej stopie do źródeł wątpliwości i zahamowań.

Marta, Maria i Magda, po wielu latach milczenia, chętnie odświeżają bliskie relacje z dzieciństwa spędzonego w ośrodku leczniczo-rehabilitacyjnym. W ramach cyklicznych spotkań w kawiarni pogłębiają więź istniejącą między nimi, stają się powierniczkami, ale i też współdzielą tajemnicę z przeszłości. Joanna M. Chmielewska pozostawia młodym kobietom dużo swobody w rozmowach, stopniowo wprowadza w arkana ich osobistego życia, podkręca pragnienie odkrycia, jakim sekretem dzielą się przyjaciółki. Ciekawie portretuje kluczowe postaci, w wielu aspektach bardzo różne, z kontrastowymi osobowościami, z odmiennymi scenariuszami życia, ale ze wspólną nicią porozumienia i wzajemnej empatii pozwalającej na szczerą spontaniczność i prawdziwą troskę. Każda atrakcyjnie ubarwia powieść, pragnie symbolicznego karminowego szalu, odnaleźć siebie. Wspólnie nadają sympatyczny ton fabule. Narracja lekko niesie, czasem robi się za słodko, albo do głosu dochodzi małe osadzenie w prawdopodobieństwie zdarzeń i relacjach, jednakże przy pozytywnym nastawieniu do historii kobiet w niczym to nie przeszkadza. Książka w sam raz na jesienne i zimowe spotkanie, kiedy chętniej poszukuję ciepłych kolorów melodii życia na łamach stron i atrakcyjnie wybrzmiewających refleksyjnych nut. Inne poznane książki autorki przybliżone na Bookendorfinie: "Mąż zastępczy", "Poduszka w różowe słonie" i "Pod Wędrownym Aniołem".

4.5/6 – warto przeczytać
literatura obyczajowa, 224 strony, premiera 04.06.2025
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MG.

poniedziałek, 8 grudnia 2025

DOMEK DLA LALEK

PIETER VOS tom 1

DAVID HEWSON

"Czasami człowiek podejmuje decyzje. Czasami życie podejmuje je za niego.”

Bardzo lubię powieści kryminalne i sensacyjne, znakomicie relaksuję się przy nich po naukowej literaturze. Dużo ich czytam, naprawdę dużo, i wciąż nie mogę nadziwić się, że co jakiś czas trafiam na wyjątkową lekturę w tych gatunkach literackich, o której nie mam pojęcia, chociaż staram się uważnie śledzić nowości wydawnicze. I tak właśnie jest z „Domkiem dla lalek”. Książka przypadkowo wypożyczona z biblioteki, wydana przeszło dziesięć lat temu, znakomicie wpisuje się w moje gusta czytelnicze, lecz nie wiem dlaczego minęłyśmy się. Najważniejsze, że w końcu na nią trafiłam, gdyż niesamowicie wciągnęłam się. Odczułam potrzebę poszukania innych tytułów z twórczości Davida Hewsona.

„Domek dla lalek” wydał się intrygującą przygodą czytelniczą. Nie tylko ze względu na barwną i złożoną fabułę, ciekawą i nieschematyczną postać kluczową, frapująco rozwijane wątki i zagadki kryminalne, elementy starej i dobrej sensacji, ale też indywidualny klimat Amsterdamu. Miałam wrażenie poznawania ciekawej esencji egzystencji miasta, a nie tylko turystycznej perspektywy. Przemieszczałam się po ulicach, zaglądałam w mroczne strefy, przyglądałam się życiu zwykłych mieszkańców, w otoczeniu kanałów, kamienic, muzeów, kawiarni, czerwonych latarni, tulipanów i rowerów. W takim otoczeniu pojawił się słynny eks policjant, czterdziestoletni Pieter Vos, złamany niewyjaśnieniem sprawy zaginięcia córki. Kiedy w podobnych okolicznościach inscenizacyjnych zniknęła nastoletnia córka zastępcy burmistrza, komisarz policji nakłonił dawnego podwładnego do zajęcia się sprawą. W śledztwie, u boku Vosa, pierwsze szlify zawodu w wielkim mieście zbierała dwudziestoczteroletnia Laura Bakker. Bohaterka drugiego planu podkręcała powieść. 

Przyglądałam się czterem dniom splątanym brudnymi politycznymi sekretami, biznesowymi pułapkami podziemnego świata i policją postawioną w trudnej sytuacji. Hewson znakomicie rozlewał zło w mieście, podtrzymywał niedopowiedzenia w scenariuszu zdarzeń, rozmywał zbliżenia do prawdy, skracał czas na rozliczenia między postaciami. Nie potrafiłam wczuć się w relację Pietera z dawną życiową partnerką, matką zaginionej szesnastolatki Anneliese. Również rola w intrydze zdetronizowanego bandziora Theo Jansena wydawała się mało prawdopodobna, chociaż w zgodzie z duchem bossa kierującego się własnym kodeksem etycznym. Zaskoczyło mnie odkrycie tożsamości czarnego charakteru. Popieram stwierdzenie, które pojawiło się w książce, zdrowi psychicznie ludzie trzymają się od polityki z daleka.

5/6 - koniecznie przeczytaj
kryminał, 446 stron, premiera 18.02.2015 (2014), tłumaczenie Ewa Penksyk-Kluczkowska
Książka wypożyczona z biblioteki.

niedziela, 7 grudnia 2025

DUCHY I BOGINIE

KOBIETY W KOREAŃSKICH WIERZENIACH

JEON HEYJIN

"Mimo ewentualnych zmian i niedomówień w swojej obecnej formie obrazują one (podania o żeńskich zjawach) szczegółowo to, czego bały się w przeszłości mieszkanki koreańskich ziem. A są to kwestie być może znane z doświadczenia również współczesnym kobietom.”

Pierwsze spotkanie z mitologią koreańską, zatem każdą legendę, historię, opowieść, podanie i zeznanie śledzę z zainteresowaniem. Dla mnie coś zupełnie nowego i atrakcyjnego w odbiorze. Ponadto, liczę, że pomoże mi w lepszym zrozumieniu koreańskiej literatury, którą cenię ze względu na prosty, nieprzekombinowany, ale sugestywny styl pisania, wyjątkową wrażliwość w postrzeganiu świata i ludzi, ale także obecność czegoś z pogranicza rzeczywistości i metafizyczności. Jeon Heyjin wychodzi do czytelnika z ciekawym pomysłem na przedstawienie nadprzyrodzonych bytów, demonów, duchów przodków, bogini, zjaw i innych przeobrażonych. Wszyscy oni wpływają na ludzkie losy. Proponuje rozważania o sytuacji kobiet jako źródle i tle do opowieści o duchach. Mieszanka zabójstw, samobójstw, sprowadzania chorób, wyrażania żalu, urazy i żądzy zemsty, ma wynikać ze społecznej nierówności w traktowaniu kobiet i mężczyzn, głęboko zakorzenionego patriarchatu, niesprawiedliwości w rodzinnym życiu, pozbawiania praw i zasług, fałszywych oskarżeń i dotkliwych krzywd. 

Autorce zręcznie udaje się połączyć przeszłość, sięgającą prastarych ustnych przekazów, poprzez spisane od piętnastego wieku historie, aż do współczesnych rzeczywistych zbrodni i opowieści z dreszczykiem, z aktualną sytuacją kobiet, w wielu miejscach na świecie, wciąż istniejącym okrutnym traktowaniem, przemocą, dyskryminacją i lekceważeniem. Podoba mi się, że Heyjin stawia nie tylko na rzucające długie cienie teksty, ale również na odnajdywanie opiekuńczych istot, humorystycznych akcentów i żartobliwych uwag. Dostrzegam różnice między poszczególnymi gatunkami literackimi zwracającymi się w stronę koreańskiej mitologii. Dowiaduję się, czym jest „pokrewieństwo łona”. Zerkam w okno szamańskiej kultury. Rozszyfrowuję chilgeojiak. W „Dialogach mistrza Zhu” pojawia się wzmianka, jakoby bóstwa należały do niebios, a duchy – do świata ludzi. Te pierwsze są dzięki silnej energii wszechobecne, energia tych drugich zaś po śmierci słabnie i się rozprasza. 

Zerknij na wrażenia po zapoznaniu się z innymi książkami z serii bo.wiem (w odsłonie Mundus) przybliżonymi na Bookendorfinie: "Miasto Meksyk", "25 milionów iskier", "Córki samurajów", "O czasie", „Notre Dame”, "Sprzedam dinozaura", "Lizbona: Królowa Mórz", "Na zawsze w lodzie", "Biblioteka w oblężonym mieście", "Kolekcjoner porzuconych dusz", "Farmaceuta z Auschwitz", "Ziemia dyktatorów", "Śmierć w lesie deszczowym", "Koń doskonały", "Za milion lat od dzisiaj. O śladach, jakie zostawimy".

4.5/6 - warto przeczytać
mitologia, 302 strony, premiera 16.05.2025 (2021)
tłumaczenie Dominika Chybowska-Jang
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Uniwersytetu Jagiellońskiego.

sobota, 6 grudnia 2025

W KSIĘŻYCOWYM LESIE

MICHIKO AOYAMA

"A czyż już samo to, że człowiek ma marzenia, nie dodaje mu przypadkiem blasku?”

Fantastycznie, że tytuł został wybrany na spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki, szalenie przyjemny utwór z przesłaniami. Przytula się do serca czytelnika, rozlewa w nim ciepło, wzbudza pokłady głębokiej wrażliwości, wprowadza wielobarwne emocje. „W księżycowym lesie” ujmuje wyjątkową delikatnością i sugestywnością, emanuje blaskiem ludzkiego życia, różnorodnością scenariuszy losów, zmianami wynikającymi z upływu czasu, cyklami narodzin w przyrodzie i naszych umysłach. Wydarzenia, na których Michiko Aoyama snuje miniaturowe opowieści, złączone naturalnymi splotami okoliczności, wzajemną obecnością i oddziaływaniem postaci, nie należą do łatwych, wcześniej czy później spotykają nas, niekiedy wielokrotnie. Pojawia się syndrom wypalenia na płaszczyźnie osobistej lub zawodowej, czasem z obu stron, i wówczas człowiek stoi na rozdrożu, wątpi w podjęte decyzje, czuje się osaczony, nie jest wzbudzić w sobie pewności co do kierunku, w jakim chciałby podążać.

Czterdziestoletnia Reika rezygnuje z pracy pielęgniarki w szpitalu i zastanawia się, co dalej począć ze swoim obszytym nicią nudy wzorem pozornego spełniania się. Wciąż mieszka z rodzicami i nie zanosi się, aby założyła własne ognisko domowe. Trzydziestoletni Honda przenosi się z prowincji do stolicy, aby spełnić marzenie o byciu komikiem. Pomimo braku sukcesu podejmuje wiele prób, nie brakuje mu determinacji, ale czy wystarcza talentu. Na razie pracuje w firmie kurierskiej. Pięćdziesięcioletniego właściciela warsztatu pojazdów dwukołowych zaskakuje decyzja córki o zamążpójściu, wyprowadzce z domu i urodzeniu dziecka. Nie potrafi poradzić sobie z zastrzeżeniami wobec zięcia. Zazdrości żonie bliskiego kontaktu z przyszłą matką. Zaledwie osiemnastoletnia Nachi za wszelką cenę dąży do usamodzielnienia, zarabiania własnych pieniądze i rządzenia swoim życiem. Licealistka w tajemnicy przed szkołą i matką, dorabia w firmie cateringowej. Dwudziestopięcioletnia Matsuko zaledwie trzy lata wcześniej wyszła za mąż a już małżeństwo rozczarowuje ją. Jako artystyczna dusza, pod pozorem potrzeby spokoju w procesie tworzenia, wynajmuje malutkie mieszkanie służące jako gabinet.

Zadziwiające, jak zgrabnie udaje się autorce zaplatać wspólne nici ludzkich losów. Nie dyryguje nimi, ale swobodnie nakłania do przenikania się i wywierania wzajemnego wpływu. Pozornie nieistotne słowa, dotyk i gest stają się impulsem do wyczekiwanych zmian, wyzwalaczem energii koniecznej do ich przeprowadzenia, źródłem pozytywnego nastawienia i wiary w siebie, pomocną dłonią niczym opatrznościowa opieka. I to właśnie człowiek człowiekowi staje się podporą, zamierzenie lub niezamierzenie, na większą lub mniejszą skalę, poważnie lub z humorem. Stopniowo zanikają dysproporcje postrzegania siebie i kogoś innego, na to miejsce wkraczają zrozumienie i szacunek. Patrzenie na innych przez pryzmat własnych wad i zalet, osobowości i temperamentu, ambicji lub rezygnacji, sukcesów lub klęsk, znacząco ogranicza punkt widzenia i odniesienia, wypacza formę relacji, skazuje na wewnętrzną samotność, wbija w stereotypy, wzbudza skłonność do uginania się pod presją społeczną. Ale i perspektywa spojrzenia na siebie oczami innych potrafi przygnieść, jakże ciężko pozbyć się tego toksycznego ciężaru, znaleźć w sobie siły na decyzje zmierzania pod wiatr, sprawdzić własne możliwości, odnaleźć prawdziwego siebie, wzmocnić walutę własnej wartości. Żyjemy w różnych indywidualnych światach, jednak nieustannie przekraczamy ich granice, a to że zbaczamy z kierunku i idziemy inną niż zwykle ścieżką, sprawia, że mamy okazję zyskać szerszą perspektywę i być bliższym prawdy o sobie.

Michiko Aoyama uświadamia, że liczy się nie tylko światło wydobywające się z nas samych, bliskich nam osób, znajomych i nieznajomych, ale również ujrzenie siebie w świetle innych, niczym odbijanie przez Księżyc słonecznego światła, prowadzącego ku szczęściu, miłości i spełnieniu. Krzywdzące potrafią być osądy za szybko wyrażane wobec drugiego człowieka, kiedy niedostatecznie uważnie przyglądamy się rzucanemu przez niego blaskowi. Nie doceniamy promieni aktywności innych wzbogacających nasz świat. Próbujemy zasłonić własne świecenie, gdyż wydaje się nam, że jest niewystarczająco silne, aby oświetlić drogę innym. I jak to w azjatyckiej literaturze, przyjazna narracja, niby prosta a na wskroś przenika duszę czytelnika, pojawiają się odniesienia do przyrody, obecny jest kot pełniący symboliczną rolę, spotykamy postaci sportretowane z głęboką wnikliwością. W "Księżycowym lesie" relacje międzyludzkie wpasowują się w zachowanie Księżyca, tworzą oryginalny klimat zależności i egzystencji.

5/6 - koniecznie przeczytaj
literatura współczesna, 222 strony, premiera 15.01.2025 (2022)
tłumaczenie Barbara Słomka
Książka wypożyczona z biblioteki w ramach Dyskusyjnego Klubu Książki.

piątek, 5 grudnia 2025

KUBUŚ I JEGO PAN

MILAN KUNDERA

"Pod pewnymi względami mój pan może i jest głupi. Ale ja w jego głupocie znalazłem uroczą mądrość, której na próżno szukałbym w pańskiej inteligencji.”

Kiedy zachwycałam się „Kubusiem Fatalistą i jego panem” Denisa Diderota, nie przypuszczałam, że przyjdzie mi do niej powrócić w formie wariacji napisanej przez innego autora. Milan Kundera dla własnej przyjemności i ucieczce od dramatu na arenie historycznej oddał się procesowi tworzenia sztuki inspirowanej opowieścią o gadatliwym i wypełnionym werwą Kubusiem oraz jego znudzonym i ponurym panu. Powstały trzy akty, rodzaj hołdu dla Diderota. 

Pozytywnie odebrałam niewielki objętościowo utwór, dobrze się przy nim bawiłam, humor nie tak znakomity jak u Diderota, ale z pewnym urokiem, jednak przygody czytelniczej nie zaliczyłam porywającej. Doceniłam, że autor znakomicie bawił się podczas pisania, dał jakby odświeżoną dwoma stuleciami, ale własną wersję, zachował wiele punktów zaczepienia z oryginałem, lecz postawił na własne rozwinięcie, klimat i tempo akcji. Tylko pozornie mogłam powiedzieć, że to już było, bo nie miało to znaczenia, kiedy uwzględniłam źródła i okoliczności powstania utworu. Nie nastawiałam się na szukanie podobieństw i różnic, kroczyłam ścieżką pokonywaną przez dwóch różnych pisarzy, powieść i teatr, fantazję i inteligencję, fikcję i życie. Entuzjastycznie podeszłam do wprowadzenia napisanego przez Kunderę, wiele wyjaśniało i dopełniało. Wytyczne do sztuki budowały wizualny i ruchowy trzon, pomyślałam, że chętnie poszłabym na spektakl.

Wszystko, co nas spotyka na ziemi dobrego i złego, zapisane jest na górze. Nie jestem fanką deterministycznego spojrzenia na świat, ...człek nigdy nie wie, dokąd idzie…, przypisywania boskiej woli lub losowi tego, co dzieje się w życiu człowieka, jednakże wywołuję wynikające z tej perspektywy natychmiastowe pragnienie zaprzeczenia, przekory i przewrotności. Wyjawię panu wielki sekret. Odwieczny podstęp ludzkości. Naprzód znaczy byle gdzie. Z trudem, ale godzę się z nieuchronnością przemijania, nieustannego cyklu egzystencji, ciągłości w powtarzaniu historii w wymiarze ludzkości i scenariuszy jednostek, niekoniecznie współpracuję z determinantami ludzkiej natury i wypadam z fali sarkazmu nad rzeczywistością. Dzieje ludzkie pisane są na nowo tak często, że ludzie nie wiedzą już, kim są. Nie zgadzam się, że poza wyobraźnią i inteligencją niewiele mamy do dyspozycji, nawet jeśli zmieniają się czasy i postrzegania, od nas samych zależy to, co włożymy w codzienność składającą się na całość życia i społecznych relacji, w tym miłości, przyjaźni, oddania i szacunku, i do kompletu, nienawiści, zdrady, drwiny i oszustwa. Nie wyciągamy lekcji historii, nie uczymy się na przeszłości, ale ...czy ten, kto napisał w górze to wszystko, również sam się strasznie nie powtarzał, i czy nie wziął nas zatem za durniów...

3.5/6 – w wolnym czasie
literatura współczesna, sztuka teatr, 126 stron, premiera 10.04.2025 (1971, 1981)
tłumaczenie Marek Bieńczyk
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu W.A.B.

środa, 3 grudnia 2025

LEKCJE CHEMII

BONNIE GARMUS

"Często najlepszy sposób, żeby poradzić sobie z czymś złym, to odwrócić to coś o sto osiemdziesiąt stopni, wykorzystać jako siłę, nie zgodzić się, żeby to coś złego cię definiowało.”

Po ostatnich niezbyt podchodzących mi książkach, omawianych w ramach Dyskusyjnego Klubu Książki, wreszcie propozycja, która sprawiła wiele frajdy i radości, nie zapomniała poruszać ważnych zagadnień i skłonić do luźnych refleksji. „Lekcje chemii” ujęły nietuzinkowością, pozornie lekkim podejściem do fabuły, znakomitym wbiciem się w klimat komedii z wkładem dramatyzmu. Wywołały bardzo dobre wrażenie, co więcej, długo gościć będą w pamięci. 

Bonnie Garmus znakomicie poradziła sobie z powiązaniem ścisłego umysłu z romantyczną odsłoną duszy głównej bohaterki. Zaproponowała czytelnikowi wyjątkową podróż w świat chemii zaklęty we wzorach życia. Akcja toczyła się w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku, w południowej Kalifornii, w naukowym środowisku i w zaciszu domowych gospodarstw. Błyszczała również w telewizyjnym paśmie programu rozrywkowo-kulinarnego, przynajmniej takie były założenia wobec niego, ale jak dokładnie, sami musicie chwycić za książkę i przekonać się. Nie zawiodłam się, dynamicznie przewracałam strony, dostosowałam rytm do rytmu powieści.

Kluczową postacią była Elizabeth Zott, marząca o naukowej pracy, chemiczka koncentrująca się na badaniach i alienująca się społecznie. Jako wyjątkowo zdolna osoba wywoływała zazdrość wśród mniej bystrych i inteligentnych. Połowa dwudziestego wieku nie sprzyjała kobietom w realizacji pragnień, spełniania marzeń, a już z pewnością nie karierze na uczelni lub w instytucie. Męska dominacja wykluczała równouprawnienie i utrwalała dyskryminację płciową. Standardami męskich naukowców były paskudne kumoterstwo i kolesiostwo. Jednakże i kobiety potrafiły zachowywać się wrednie i złośliwie wobec innych kobiet, czując, że są dla nich zagrożeniem. 

Czy nieprzyjazne, krzywdzące i nietolerancyjne ze względu na płeć postawy nie są wciąż obecne w naszym społeczeństwie? Czy udało się je przez kilka dziesięcioleci wyeliminować, a może jedynie nadkruszyć i zmniejszyć intensywność? Czy nie mamy wrażenia, że mniejsze zarobki dla żeńskiej części społeczeństwa, podważanie kompetencji z tytułu urody, narzucanie roli opiekunki domowego ogniska, stygmatyzowanie samotnych niezamężnych matek, odbieranie własnej tożsamości żony poprzez zależność od męża, psychiczne i fizyczne molestowanie w pracy, niestety nadal są obecne, tylko zeszły z oficjalnej sceny i ukryły się zza kulisami poprawności?

Autorka podkręcała fabułę wyważonymi zdarzeniami i zgrabną konstrukcją portretów bohaterów, pierwszoplanowych i drugoplanowych. Każdy otrzymał konkretną funkcję i ciekawą interpretację. Ojciec samotnie wychowujący córkę, pomocna sąsiadka, plotkarska sekretarka, ginekolog zakochamy w wioślarstwie, ksiądz z cieniem padającym na moralność, listowy przyjaciel, wierny pies, i oczywiście, druga połówka uczuciowa Elizabeth, uznany naukowiec introwertyk. Kulturowe uproszczenia, sztuczne granice, krzywdzące stereotypy, seksistowskie uproszczenia, efektownie zderzały się z brawurą, determinacją i wiedzą. Sukcesy i porażki następowały po obu stronach barykady, każda odnotowała uszczerbek na pewności siebie, ambicji i godności, ale tylko jedna trwała w moralnym autorytecie, szacunku do siebie samej i prawdziwym poczuciu wartości. 

„Lekcje chemii” okazał się udanym debiutem, dostarczył rozrywki na wysokim poziomie, dobry humor wpleciony w treść, materiał do refleksji. Jak wiele może znaczyć zmiana i jak wbrew pozorom łatwo nadać impuls do jej rozpoczęcia, skoncentrować się na procesie a nie wymogu natychmiastowego zaistnienia? Tylko zmiana realizowana w dłuższym czasie będzie cechować się trwałością. Narracja przyjemna i zachęcająca, dbająca o równowagę emocjonalną i dawkę szczegółów. Książkę odebrałam w kategoriach utworu z cechami bajki dla dorosłych, to nie zarzut, ale uznanie dla Bonnie Garmus za pomysł na formę przedstawienia mnóstwa cennych przekazów, inspirujących spostrzeżeń i uświadamiających wskazówek. Czy zawsze musimy przystosować się do otoczenia, a może to właśnie ono powinno uwzględnić potrzebę zmian? Czy tak naprawdę można pogodzić macierzyństwo z karierą zawodową? Na ile silna jest nasza wola i determinacja, aby samemu projektować własne życie, teraźniejszość i przyszłość?

(zdjęcie: Biblioteka przy Zielonej)

5/6 - koniecznie przeczytaj
literatura współczesna, 458 stron, premiera 07.09.2022 (2022)
tłumaczenie Marek Cieślik
Książka wypożyczona z biblioteki w ramach Dyskusyjnego Klubu Książki.

wtorek, 2 grudnia 2025

NIE PRZYZNAM SIĘ NIE JA ZABIŁAM

BEATA PASIK I ZBRODNIA W BUTIKU ULTIMO

GRZEGORZ GŁUSZAK

„Choć nie ma stuprocentowych danych, to niektóre badania wskazują, że w polskich więzieniach nie swoje wyroki odsiaduje od jednego do trzech procent osadzonych… od ośmiuset do dwóch tysięcy czterystu osób.”

Mieszane odczucia wobec książki, jak również wobec sprawy kryminalnej. Grzegorz Głuszak dołożył wszelkich starań, aby przedstawić zbrodnię, śledztwo, rozprawy i wyroki. Dał wgląd w różnorodne dokumenty, aby czytelnik szczegółowo zapoznał się i dokonał własnych interpretacji. Prowadził linię przewodnią narracji, ale też, co bardzo cenne, oddał głos kobiecie oskarżonej o morderstwo sprzed ćwierć wieku. 

Z zainteresowaniem wsłuchiwałam się w materiał i próbowałam wyrobić własną opinię. Przywoływałam z pamięci klimat towarzyszący nagłośnieniu w mediach wydarzeń z grudnia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego siódmego roku, w warszawskim butiku Ultimo. Gorący temat długo nie schodził z nagłówków, ale nie było czemu dziwić się, centrum miasta, zbrodnia i młoda kobieta w charakterze oprawcy, oraz szaleństwo opanowujące opinię publiczną. 

Autor skrupulatnie podszedł do docierania do informacji, przekopywał archiwa, starał się jak najbardziej poznać Beatę Pasik, posiłkował się nie tylko pisemnymi świadectwami, ale również rozmowami ze specjalistami z wybranych dziedzin. Widać było, że sprawa wywołała i u niego silne przeżycia, pragnienie doprowadzenia do uzyskania wolności przez kobietę, oczyszczenia z zarzutów i wskazanie tożsamości mordercy. Nie przekonywał sposób prowadzenia narracji, irytowało zbyt dużo powtórzeń. Na plus fabularyzacja rekonstrukcji scen i przeżyć więźniarki. 

Przeszkadzało mocne emocjonalne zaangażowanie autora w opisywaniu sprawy. Wolałam większą bezstronność, gdyż sama potrafiłam analizować informacje, poddawać interpretacji i wyciągać wnioski. Uważałam, że serdeczność i życzliwość wobec Pasik nie powinna znaleźć się na łamach książki, miałam wrażenie, że to pójścia o krok za daleko od obiektywności. Jednak rozumiem, czym kierował się Grzegorz Głuszak jako człowiek podlegający sprzeciwowi wobec niesprawiedliwości, jako autor przywołujący silne emocje wciągające odbiorcę historii, chociaż niekoniecznie jako dziennikarz bezpośrednio sugerujący niewinność Beaty Pasik. 

Pomimo kilku zarzutów, warto było sięgnąć po „Nie przyznam się nie ja zabiłam”. Książka traktowała o zbrodni w butiku Ultimo, jednocześnie obrazowała funkcjonowanie polskiego wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania. Spotykamy się z brakiem kompetencji i umiejętności, uniezależnieniem od polityki i biznesu, ale nie możemy generalizować, ponieważ wielu przedstawicieli tych środowisk imponuje wiedzą, etyką, intuicją i etosem zawodowym. 

4/6 – warto przeczytać
reportaż, 529 stron, premiera 23.09.2025
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

poniedziałek, 1 grudnia 2025

WROCŁAWSKA MADONNA

JOLANTA MARIA KALETA

"Żebyś ty widział, w jakich warunkach te wspaniałe dzieła sztuki wożono tam i z powrotem, jak je składowano i przerzucano z jednego kąta w drugi, aby tylko nie wpadły w ręce tych słowiańskich barbarzyńców.”

Przyjemnie spędziłam czas z „Testamentem Templariuszy”, powieścią kryminalną, która podbiła moje serce malowniczością, plastycznością języka, bogactwem słownictwa, dbałością o szczegóły i ogromną wrażliwością historyczną. Podobała mi się niezwykle intrygująca fabuła w „Riese. Tam gdzie śmierć ma sowie oczy”, doceniłam mnóstwo zaskakujących wydarzeń i przekonująco przedstawione sylwetki bohaterów. „Wrocławska Madonna” również emanował wdziękiem, jednak nie błyszczała tak jasno, jak poprzedniczki. Książka oferowała przewidywalną, chociaż zgrabnie ułożoną, mieszankę kryminalnych nut, sensacyjnych incydentów, tajemnic wojennych, miłosnego wątku i przygody ze sztuką, a wszystko osadzała w realistycznie odmalowanym tle historycznym. 

Wrocław w tysiąc dziewięćset czterdziestym piątym roku niemal przestał istnieć, gdzieniegdzie tliło się jeszcze życie, odchodzili niemieccy mieszkańcy i przybywali polscy. Bombardowanie i ostrzał, gwałty i morderstwa, bieda i pożary, a w tym chaosie, gęstym dymie i pyle zniszczonych budowli, chwiejne losy „Madonny po Palmami” Łukasza Cranacha Starszego. Ćwierć wieku później, obraz powinien wisieć w prywatnej kaplicy arcybiskupa wrocławskiego, lecz trafiła tam niezbyt udana kopia. Co się stało z oryginałem, jakie przemierzył szlaki, w czyim był posiadaniu, jak go odzyskać? Odpowiedzi na te pytania miał znaleźć czterdziestoletni Marek Wolski, historyk sztuki i przyjaciel duchownego. Sprawa delikatnej materii, nie tylko ze względu na dzieło sztuki, ale także na konflikt między komunistycznym państwem a Kościołem. Wolski uzyskał nową tożsamość w ściśle tajnej operacji, miała mu pomóc w podróży za mocno wytartymi śladami obrazu. Presja czasu rosła, niebezpieczeństwo intensyfikowało się, w środek akcji wkroczyły piękne kobiety. Czy obraz podzielił tragiczne losy wielu innych polskich dzieł? A może sprzyjał mu splot zagmatwanych okoliczności? Jak bardzo fikcja i fakty mieszały się w powieści?

3.5/6 – w wolnym czasie
sensacja, 268 stron, premiera 13.08.2025
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MG.

ROMANS MUMII

MIŁOŚĆ Z CZASÓW TUTENCHAMONA

TEOFIL GAUTIER

„Jedni szukają złota, drudzy prawdy, dwóch najcenniejszych rzeczy na świecie.”

Fascynacja starożytnym Egiptem, cudami jego ziemi, odkryciami badawczymi i naukowymi z połowy dziewiętnastego wieku, w tym odszyfrowaniem pisma hieroglifowego, eksploracją zjawiskowych dzieł sztuki, podziwem dla projektów architektonicznych, wyjątkowym bogactwem wnętrz grobowców, zrozumieniem idei religii i pochówków, przełożyły się nie tylko na prace naukowe, ale również weszły do powszechnej szeroko rozumianej kultury. Teofil Gautier, zapewne pod silnym urokiem egipskich cudów, w nurcie romantyzmu, stworzył nowelę łączącą elementy romansu z przepiękną oprawą egipską sprzed trzech i pół tysiąca lat. Miałam wrażenie, że wątek gorącego uczucia był jedynie wabikiem dla czytelniczek spragnionych delikatnej sensacji sercowych. Książka powstała w tysiąc osiemset pięćdziesiątym roku i skłaniała się ku ówczesnym oczekiwaniom odbiorców. 

Zasadniczym rdzeniem był starożytny Egipt, autor w niezwykle sugestywny, barwny i plastyczny sposób przybliżał jego odsłonę z różnorodnych stron. Czułam, że weszłam w tamten świat, żyłam w nim, doświadczałam owianej nicią tajemnicy historii, postrzegałam przeszłość oczami faraona Tutenchamona, jego dworu i zwykłych ludzi. Ogrom szczegółów i detali połączonych w zgrabnej i przekonującej narracji, a brałam pod uwagę, że „Roman mumii” powstał sto sześćdziesiąt siedem lat temu, było również wkroczeniem w inną epokę postrzegania świata i prezentowania literatury. To również książka w książce, pierwszy człon to współczesność, oczywiście, z perspektywy francuskiego pisarza, w której grecki spekulant Argyropulos za finansową gratyfikację odstąpił wejście do odkrytego przez siebie grobowca lordowi Evandale i doktorowi Rumphiusowi. 

Wielką ekscytację u Anglika i Niemca wzbudziła świadomość, że penetrowali coś, co wcześniej nie zostało dotknięte przez profanatorów. Patrząc na sposób obchodzenia się z korytarzami, zawartością grobowca, sarkofagiem i mumią, zakłócania snu i spokoju planowanego po wieki, uwzględniając dzisiejsze podejście do dbałości i eksploracji sztuki, nazwałam ich szkodnikami i dewastatorami. Drugi człon powieści, zajmujący znaczną objętość, to przejście w świat fantastyki, wyobraźni Teofila Gautiera na temat stylu egipskiej epoki klasycznej, odwrócenie klepsydry wieczności, wyimaginowane wskrzeszenie Tahoser, córki wielkiego kapłana Petamunofa, opowieść o jej miłości i miłości do niej. Czyż nie jest prawdą, że Egipt może tworzyć jedynie rzeczy wieczne? Niedawno czytałam "Mity i legendy starożytnego Egiptu" Rogera Lancelyna Greena, sądzę, że książka mogłaby być ciekawym rozszerzeniem "Romansu mumii".

3.5/6 – w wolnym czasie, portal do starożytnego Egiptu
fantastyka, romans, klasyka, 176 stron, premiera 19.03.2025 (1858)
tłumaczenie Bronisława Neufeldówna
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MG.

niedziela, 30 listopada 2025

CIĘŻAR NATURY

JAK ZMIANY KLIMATU WPŁYWAJĄ NA UMYSŁ, MÓZG I CIAŁO

CLAYTON PAGE ALDERN

"Nosisz Matkę Ziemię w sobie. Ona nie jest na zewnątrz ciebie.”
Thich Nhat Hanh


Wreszcie trafiam na książkę, która nie koncentruje się na opisywaniu zmian klimatycznych, ale przybliża ślady, jakie środowisko zostawia na ludzkim samopoczuciu i zachowaniach, dowodzi bezpośrednich ingerencji. Degradując planetę, dyrygując nią, sprawiając nad nią kontrolę, nieodwracalnie przeobrażamy świat, w tym gatunek ludzki. Na co dzień widzimy i odczuwamy gwałtowne zmiany środowiska, wyraźne skutki zmian klimatu, lecz nie dostrzegamy subtelnego nacisku na nas sił przyrody, nie zastanawiamy się, jak wpływają na organizmy, a wiele w tej sferze dzieje się, i to nieodwracalnie. Zmiana klimatu nie tylko już nadeszła – ona jest w nas samych. Nasze mózgi tworzą wewnętrzną reprezentację świata, przewidują funkcjonowanie i stopniowo dostosowują się do nowego. Ciała podlegają drobnym transformacjom. Umysły radzą sobie z psychologicznymi wyzwaniami. Żałoba klimatyczna, lęk ekologiczny, lęk klimatyczny, melancholia środowiskowa, zespół stresu przedurazowego, jakkolwiek zdefiniować, to psychologia klimatu ma czym zajmować się. 

Clayton Page Aldern uzmysławia, że ciężar natury jest kotwicą i łączy nas z Ziemią. Oferuje naukowe spojrzenie na wpływ zmian klimatu na ludzi. Przeobrażenia procesów klimatotwórczych wracają pośrednio i bezpośrednio do gatunku ludzkiego, podlega on przeobrażeniu od środka. Autor pokazuje powiązania między światem zewnętrznym a wewnętrznym, jak zbaczamy z kursu ludzkiego życia. Utrata krajobrazu ściąga nas w kierunku depresji. Wiele dzieje się z pamięcią, poznaniem i zachowaniem, w tym agresją i podejmowaniem decyzji w czasie rzeczywistym. Toksyny środowiskowe wpływają na zdrowie neurologiczne, infekcje, traumy, ekstremalne urazy psychiczne. Czy uświadamiamy sobie przenikanie zmian klimatu do narządów zmysłu, sposobów komunikowania bólu, kształtowania języka, w tym percepcji i szkodzenia sobie nawzajem? Jak silna jest zdolność globalnego klimatu do pogłębiania ubóstwa, napięć społecznych, nieudolnego przywództwa i słabości instytucji politycznych? Dotąd nie miało znaczenia, jak czuje się Ziemia, jedynie my mieliśmy uczucia, ale już dosięgła nas presja czasu na przedefiniowanie pojęcia zmian klimatu i wdrożenie prawdziwych środków zaradczych.

Publikacja napisana w klarownym i przyjaznym stylu narracji. Naukowe pojęcia nie sprawiają trudności w przyswajaniu. Materiał wzbogacają cytaty, fragmenty książek, historie, uwagi, skojarzenia, przykłady z życia i przyrody. Nie brakuje szczegółowych przypisów i przydatnego indeksu. „Ciężar natury” wymaga skupienia od strony troski o środowisko i gatunek ludzki, odsłania zaskakujące fakty na temat planety i klimatu, potwierdza proces dokonujących się zmian i transformacji. Skłania do refleksji, nie tylko o ekologicznym podłożu, ale również przyszłości Ziemi i jej mieszkańców. Zerknij na inne książki z pasjonującej serii bo.wiem, z kategorii #nauka, prezentowane na Bookendorfinie ("Dzikie pomysły natury", "Siła precyzji", "Niezwykłe zmysły", "Atlas sztucznej inteligencji", "Motyle", "Szczepienia", "Superwulkany", "Wielka księga Marsa", "Teorie spiskowe", "Ryby mają głos", "Najlepiej spożyć przed", "Prawdziwe fałszerstwa", "Supernawigatorzy", "Ukryty geniusz", "Szarlatani", "Homo hapticus", "Pierwsze znaki", "Magia bioinżynierii", "Niedostosowani", "Geniusz ptaków", "GPS mózgu").

5/6 - koniecznie przeczytaj
literatura popularnonaukowa, klimatologia, biologia, 318 stron, premiera 12.11.2025 (2024)
tłumaczenie Magdalena Rabsztyn-Anioł
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Uniwersytetu Jagiellońskiego.