sobota, 15 listopada 2025

MÓJ DZIADEK – GENIALNY DETEKTYW

MASATERU KONISHI

„Wszystko, co dzieje się na świecie, to opowieści. Piękne, bo zmyślone. I rzeczywistość, i kryminały, i science fiction… Teatr też.”

Znakomicie bawiłam się przy tej przygodzie czytelniczej. Miała w sobie wszystko to, czego oczekiwałam po tego typu literaturze. Jednocześnie zaskoczyła wieloma elementami, kilkoma wprawiła w zachwyt, a stylem narracji oczarowała. Masateru Konishi dotykał czułych strun ludzkiej duszy, wyzwalał wiele emocji, wskazywał na odczuwanie jako wartość nadrzędną życia. Zadziwiające, jak bardzo wrażliwie opowiadał o trudnej i wyniszczające chorobie utraty pamięci, zarówno dla osoby nią dotkniętą, jak i dla bliskiego. Pośród długiego cienia rzucanego przez Alzheimera pokazał, że nawet najmniejsza część chwili, godziny, dnia, warta jest docenienia i szczególnej uwagi. Poprzez przedefiniowania szarych komórek na szkarłatne w otoczce pasji odtwarzania opowieści kryminalnych, ukazywał, że właściwe podejście do zagadnień demencji wbrew pozorom daje wolność kreatywnego tworzenia i satysfakcji z artystycznego podejścia do mrocznych zagadek. Starszy pan, uwikłany w dewastujący proces zaniku funkcji, cierpiący na realistyczne złudzenia, niespodziewane halucynacje, zaburzenia świadomości, jednak nie tracił zdolności poznawczych, nagromadzonej wiedzy, a jego intelekt wydawał się nietknięty. Jak to możliwe, że omamy wynikały z logicznego rozumowania dowiecie się, kiedy zajrzycie do książki. Historia niesamowicie was wciągnie, w szczególny sposób umili wieczór, natchnie do ponownego czytania wielu książek, klasyki i nie tylko, zdominowanych przez detektywistyczną zagadkę.

„Mój dziadek – genialny detektyw” oferował nie jedną, ale kilka skomplikowanych zagadek do rozszyfrowania. Autor przypominał czytelnikowi kryminalne motywy, nawiązywał do najczęściej pojawiających się, natychmiast oddziałujących na wyobraźnię i zmuszających do znalezienia własnej odpowiedzi na zagmatwany scenariusz zdarzeń. Nie tyle logiczny test umysłu, szukanie wyjaśnień zbrodni, co odnajdywanie fundamentalnych błędów i tworzenie alternatywnej opowieści prowadzącej ku prawdzie. Wszystko w wyjątkowo ładnym stylu i z więcej niż odrobiną dobrego humoru. Zagadka zamkniętego pokoju, znikająca ofiara, czysta dedukcja, bohater widmo, nagłe zwroty interpretacji, różne możliwe scenariusze, rozwiązanie pozostawione odbiorcy, bezpieczny kryminał o kluczowej postaci. Miłośnicy kryminału natychmiast odnajdą się w tym, przywołają z pamięci tytuły będące reprezentantami wymienionych podkategorii. Masateru Konishi stworzył coś, co przyciągnie koneserów detektywistycznych zagadek, ale także zaciekawi osoby stroniące dotąd od takiej rozrywki. Przywoływał sławne dzieła twórców kryminału, fenomenalnie wplatał ich klimat w fabułę, a przy tym niczego nie narzucał, nie oczekiwał ich znajomości, tylko delikatnie inspirował do poznania lub ponownego spotkania z nimi. Nie zwlekajcie, sięgnijcie po powieść, dostarczy wielu kryminalnych emocji, wzbogaci oryginalną perspektywą spojrzenia na wyjątkową więź między dziadkiem i wnuczką, wprowadzi w świat japońskiej kultury, oczaruje subtelną romantyczną nutą melodyczną, a w finale zbliży do kluczowych postaci mocną sensacją. Generalnie, miałam wrażenie, że obserwuję sen głównej bohaterki, sposób poradzenia sobie ze stopniową utratą jaźni i szczególnej obecności bliskiej osoby, dajcie znać, czy podchwyciliście szczególny rys metafizyczności, czy mu się poddaliście, jak na niego zareagowaliście, jestem bardzo ciekawa.

5.5/6 - koniecznie przeczytaj
kryminał, 256 stron, premiera 24.09.2025 (2023), tłumaczenie Dariusz Latoś
Tekst powstał w ramach współpracy z Secretum.pl

piątek, 14 listopada 2025

SMAK

ZAPISKI O KULTURZE I ZMYSŁACH

JEHANNE DUBROW

"Wszyscy nosimy w sobie smaki czasoprzestrzeni, które zapisały się głęboko w naszej pamięci.”Sam Anderson

Zwlekałam z sięgnięciem po książkę, czekałam aż pojawi się odpowiedni nastrój, aby udać się z autorką w podróż szlakiem najbardziej intymnego zmysłu. I bynajmniej nie chodziło tylko o rozpatrywanie smaku w kategoriach czystej rejestracji odczuć powiązanych z jedzeniem, bo wówczas nie musiałabym się mentalnie przygotowywać, ale o coś więcej niż kulinarne doznania, a zatem radość z uczestnictwa w wymiarze przywoływanej literatury, poezji, sztuki, malarstwa, muzyki, opery, filmu, bajki, filozofii i religii. Jehanne Dubrow zaproponowała spotkanie ukazujące, że smaki odbierane przez ludzki umysł mają początek w ciele, z pomocą umysłu interpretującego doświadczenia i nadającego im sens. Poznając różne smaki coraz więcej dowiadujemy się o nas samych i otaczającym świecie, kolekcjonujemy i przywołujemy doświadczenia z własnego życia, tworzymy kierującą nami mapę sentymentów. Smak jako archeolog, esencja nas samych, odsłaniający pogrzebaną w naszym ciele przeszłość, co więcej, historię świata.

Autorka przekonywała, że bez rozwijania zmysłu smaku nie byłoby rozwoju i postępu cywilizacji. Zgłębianie tajemnic smaku wymaga spojrzenia na niego z naukowej perspektywy, biologii, chemii i fizyki, a nawet ekologii, psychologii i ewolucji. Smak słodki, sygnalizujący kalorie i energię, smak kwaśny informujący o niedojrzałości lub korzyści dla pracy jelit, smak słony zgłaszający obecność soli i minerałów, smak gorzki alarmujący przed trucizną, i wreszcie, smak umami, „pyszny”, ogłaszający aminokwasy i białka, obfitość glutaminianu sodu, wzmacniaczy smaku. Co ciekawe, smak obejmuje też węch, dotyk i słuch. Dubrow prowadziła ścieżką szeroko rozumianej kultury, utworów literackich, wyłapywała z nich to, co nawiązywało lub kojarzyło się ze smakiem, z dzieł muzycznych, obrazów, światopoglądowych i wypływających z wiary odniesień. Przytaczała historie ludzi i własne doświadczenia. Zastanawiające, jakże często używamy słowa „smak” w znaczeniu wykraczającym poza nasze preferencje kulinarne, stosując metafory smakowe. Zachęcam do spotkania z książką, sympatycznie spędziłam czas, interesująco spoglądałam na utwory literatury i sztuki z innej perspektywy niż zazwyczaj, przywoływałam zdarzenia i klimaty z życia powiązane z pełnymi doznań smakami. Styl narracji przyjemny i przyjazny, sugestywny i zmysłowy, ciepły i refleksyjny.

4.5/6 – warto przeczytać
esej, kulinaria, zmysły, 160 stron, premiera 17.05.2025 (2022)
tłumaczenie Aleksander Gomola
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Uniwersytetu Jagiellońskiego.

czwartek, 13 listopada 2025

ODŁĄCZ SIĘ

ZWOLNIJ ODŁÓŻ TELEFON WRÓĆ DO SIEBIE

HANNAH BRENCHER

"...niekończąca się opowieść – kulminacja ponad tysiąca odłączonych godzin… historia uczenia się, jak znaleźć równowagę między życiem w świecie cyfrowym a obecnością w realnym...”

Postrzegam jako szczęście, że dzieciństwo i młodość upłynęły mi bez mediów społecznościowych, komputerów i komórek. Przywykłam do życia bez urządzeń umożliwiających natychmiastowy bezpośredni kontakt, błyskawiczne dzielenie się tym, co akurat przeżywam, czy nieograniczony dostęp do informacji. Później nastąpiła ogromna rewolucja, nastała era nowej technologii i urządzeń, które mocno wkroczyły w codzienność i każdą minutę doby. Co prawda, stworzyły wiele cennych rzeczy w życiu osobistym i zawodowym, ale również znacząco zachwiały równowagę w obu sferach, spowodowały niekorzystne zmiany kulturowe, społeczne i psychiczne. Na plan dalszy odeszło tworzenie i samodzielne myślenie, na pierwszy wysunęła się konsumpcja i powierzchowność znajomości, przyjaźni, a nawet miłości. 

Życie nabrało dynamicznego tempa w pogoni za czymś szczególnym, lekceważąc okazje do cieszenia się zwykłymi rzeczami. Zatracenie w świecie cyfrowym spowodowało zerwanie więzi z esencją wewnętrznego życia, nieobecność w tu i teraz, w zamian napawanie się fałszywymi obrazami potwierdzenia własnej wartości i życia, wyidealizowaną relacją z przeżyć innych i umniejszeniem własnego samopoczucia. Ponosimy wielkie koszty natychmiastowej łączności ze światem i wpadamy w pułapkę wyznacznika sukcesu „bycia zajętym”. Oczywiście, korzystam z telefonu i internetu, ale potrafię zachować dystans, nie zatracić się w możliwościach, jakie dają, odłączyć się bez poczucia straty. Nie wszyscy mają świadomość, jak wiele czasu z życia, tego prawdziwego a nie sztucznie kreowanego, zabierają nowoczesne kanały komunikacji. 

Wiele osób, jak nie większość młodego pokolenia, przeżywa nomofobię, lęk przed brakiem kontaktu z telefonem komórkowym. I to szczególnie do nich Hannah Brencher kieruje książkę. Mocno zachęca do celowego i planowanego wylogowania się z cyfrowego świata. Jednak nie na zasadzie całkowitego zerwania, lecz częściowego, dla poprawienia dyscypliny korzystania z telefonu i komputera, rozwinięcia pozostałych aspektów życia, pielęgnowania nowego stylu życia, radości z procesu i postępów w tym obszarze. Wezwanie i wyzwanie do wyłączenia ekranów, niezadowalanie się życiem toczącym się tuż obok, ucieczki od miałkiego informacyjnego szumu, wewnętrznego dyskomfortu, postawienia na odzyskiwanie kontroli nad własnym życiem, kształtowanie umiejętności koncentracji, odnajdywanie celu, przybliżanie się do realizacji marzeń i wkraczania w pasje, poszukiwanie tajemnic, nadziei i wiary. Wybierając taką drogę redukujemy stres, złość, wyczerpanie, apatię, zazdrość i emocjonalną pustkę. 

Autorka pokazuje na cudzych i własnych doświadczeniach, przebieg procesu stopniowej separacji, czego nauczyła się dzięki zmianie podejścia do social mediów, jakie nowe możliwości odkryła, jak mocno osadziła się w realnym świecie. Podsuwa pomysły na tworzenie mapy terytorialnej życia, podejmowania decyzji w ramach napotykanych rozwidleń, nawiązywania kontaktu z samym sobą, bycia dokładnie tam, gdzie trzeba, obecności a nie dokumentowania, kreowania nawyków i tradycji. Później przechodzi do bardzo osobistych, wręcz intymnych, przeżyć i spostrzeżeń, krążących wokół tematyki odkładania komórki, niesprawdzania poczty, nieotwierania przeglądarek. Podsuwa rady, wskazówki i podpowiedzi. Nie zgrywam się z aspektem głębokiej wiary w Boga przenikającej każdy aspekt życia, jaki reprezentuje Brencher, przeszkadza mi w uniwersalnym odbiorze przekazów i identyfikowania się z przesłaniami. Język narracji przyjazny, spokojnie prowadzi po meandrach odnajdywania się w cyfrowym świecie, opisie różnorodnych doświadczeń i przeżyć, powrotu do pełnej energii i witalności.

3.5/6 – w wolnym czasie
poradnik, social media, stron 298, premiera 30.07.2025 (2024)
tłumaczenie Anna Nowosielska
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Bellona.

środa, 12 listopada 2025

WIECZNY POKÓJ

JOE HALDEMAN

WIECZNA WOJNA tom 2

"Może po wojnie znów się ucywilizujemy, tak jak to zawsze bywało w przeszłości.”

Początkowo, kiedy przebijałam się przez tekst, wydawało mi się, że spotkanie z drugim tomem okaże się dobrą, ale nie nadzwyczajną przygodą w klimacie science fiction. Nie uwzględniłam, że powieść będzie ewoluować, w miarę upływu stron coraz mocniej odwoływać się do istoty człowieczeństwa, poddawać zatrważający w wydźwięku materiał do przemyśleń. Pierwsze rozdziały ukazujące obraz wojny w niedalekiej przyszłości, połowy dwudziestego pierwszego wieku, ogarniętej konfliktami na wszystkich kontynentach, wykorzystującej zdalnie sterowane maszyny, nie ujawniały, że nastąpi znaczący zwrot w wadze przekazywanych treści. Od klasycznego science fiction do sensacji. Pomiędzy wojną a pokojem, dychotomicznym brzmieniem i kontrastowym uzależnieniem. 

Czy faktycznie natura człowieka jest tak łatwa do rozszyfrowania, jeśli u podstaw w obserwacji gatunku ludzkiego leży pewność skłonności do samozagłady? Jakby destrukcja, toksyczność i okrucieństwo wpisane były w kod genetyczny, zaś pragnienie władzy i posiadania stały się wyzwalaczami tego, co w nas najgorsze. Joe Haldeman zdawał się pokazywać potęgę wojny, niezdolność człowieka do utrzymania pokoju, preferowanie zniszczenia i traumy przed wolnością i samostanowieniem. I sytuację jednostki, zmuszonej przez zbiorowość do podporządkowania się woli nie tyle większości, co pragnieniom przywódców. Czy jakikolwiek ruch społeczny jest wstanie przeciwstawić się deptaniu człowieczeństwa, moralnych zasad i etycznych zachowań?

Autor wkładał w fabułę nie tylko zagadnienia warte bliższego przyjrzenia się od strony odwiecznej skłonności człowieka do wikłania się w wojenne konflikty, ale również skutki ekspansji technologii, i co frapujące, zapytania, co tak naprawdę dzięki niej zyskujemy, a co bezpowrotnie tracimy, w którą stronę przeważa się szala. Wydawać by się mogło, że wykreowana rzeczywistość daleka była od prawdziwej, lecz kiedy przyglądałam się jej bliżej, dostrzegałam, że wyobraźnia pisarza sięgnęła celniej niż na pierwszy pospieszny rzut oka. To, co działo się, w wielu aspektach jest niemal na wyciągnięcie ręki we współczesnym świecie. Jeszcze kilka kroków do życia w jednym ciele kilku osób, współdzielących emocje i kasowania na życzenie fragmentów pamięci. Krok od wszczepionych złącz i ciężko uzbrojonej maszyny podejmującej samodzielne decyzje taktyczne na polu walki. Wdrożone śmiałe wykorzystywanie możliwości zdalnej eliminacji przeciwników. 

Alianci, Ngumi i Enterzy, trzy liczące się siły na ziemskiej scenie „Wiecznego pokoju”, każda z innym przesłaniem i pomysłem na przyszłość ludzkości. Momentami powieść nieco przegadana, niepotrzebnie rozciągnięta, ale jednocześnie wiele oferująca czytelnikowi. Julian Class, dowódca plutonu i operator zdalnej maszyny bojowej, kluczowa postać, ciekawie sportretowana. Autor uwzględnił szeroki wymiar psychologicznych aspektów wynikających z uczestnictwa w wojnie, ratowania ludzkości z brutalnej opresji, ocalenia świata, wręcz wszechświata, przed rozpadem. Atrakcyjnie spojrzenie na wytyczne rządu, zapewniające każdemu dowolne dobra materialne, troszczące się o zaspokojenie podstawowych potrzeb, ale zmuszające ludność do zarabiania na dobra luksusowe. "Wieczny pokój" nie był kontynuacją powieści "Wieczna wojna", przybliżoną na Bookendorfinie, lecz stanowił swoiste rozwinięcie. Zerknij również na wrażenia po spotkaniu z trzecim tomem "Wieczna wolność".

Inne dotychczas przedstawione na Bookendorfinie tytuły z serii Wehikuł czasu: "Księżycowy pył", "Wszystko jest iluzją", "Filmowy wehikuł czasu", "Poranek dnia zagłady", "Najazd z przeszłości", "Powtórka", "...i ujrzeli człowieka", "Kukułcze jaja z Midwich", "Czarna chmura", "Odyseja kosmiczna 3001. Finał", „Odyseja kosmiczna 2001”, „Odyseja kosmicznej 2010”, "Odyseja kosmiczna 2061", "Spotkanie z Ramą", "Rama II", "Koniec dzieciństwa", "Bill, bohater galaktyki", "Biada Babilonowi", "Olśnienie", "Równi bogom", "Klany księżyca Alfy", "Radio Wolne Albemuth", "Czas jest najprostszą rzeczą", "Umierając żyjemy", "Ziemia trwa", "Opowiadania najlepsze", "Osa", "Kwestia sumienia", "Ostatni brzeg", "Człowiek do przeróbki", "My", "Gdzie dawniej śpiewał ptak", "Gwiazdy moim przeznaczeniem", "Drzwi do lata", "Wieczna wojna", "Cieplarnia", "Przestrzeni! Przestrzeni!", "Non stop", "Aleja potępienia", "Kwiaty dla Algernoma", "Hiob. Komedia sprawiedliwości", "Rój Hellstroma", "Wieczna wolność", "Więcej niż człowiek", "Gwiazdy jak pył", "Prądy przestrzeni", "Kamyk na niebie", "Koniec wieczności".

5/6 - koniecznie przeczytaj
science fiction, 398 stron, premiera 21.10.2025 (1997) ?
tłumaczenie Zbigniew A. Królicki
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis.

wtorek, 11 listopada 2025

CHAGALL

JACKIE WULLSCHLÄGER

„Z łatwością przyswoił sobie wszystkie estetyczne prądy swoich czasów, aby rozwinąć radykalny, oryginalny styl – wykreowane przez niego uniwersum...”

Stosunkowo mało znam się na malarstwie, ale nawet ja miałam okres w życiu, kiedy oglądanie i przeżywanie obrazów Chagalla bardzo mnie interesowało. Było to antidotum na szarą rzeczywistość ustroju komunistycznego, który panował w latach mojej młodości. Gdybym wówczas miała dostęp do tak wyśmienicie napisanej biografii, jeszcze więcej budziłoby się we mnie emocji, odczuć, wzruszeń i rozmyślań towarzyszących odkrywaniu wymykającej się szablonom sztuki.

Jackie Wullschläger w pięknym stylu podchodzi do sylwetki i twórczości wszechstronnego artysty, wybitnego malarza i grafika, pioniera sztuki nowoczesnej. W niezwykły sposób łączy to, co przytrafiało się i zdarzało w życiu Mojszy Zacharowicza Szagałowowa (1887-1985), rosyjsko-żydowskiego pochodzenia, z francuskim obywatelstwem. Jakże oryginalnie od strony artystycznej pojmował rzeczywistość, wspomnienia, sny, to, elementy ówczesnych czasach, naznaczonych dramatycznymi wydarzeniami, kulturowymi zmianami i indywidualnym cierpieniem. 

Z jednego wynikało drugie, a drugie narzucało emocje i symbolikę. Imponujące bogactwo przeżyć o różnych odcieniach. Spełnione i niespełnione marzenia, mniej lub bardziej gorące namiętności, odwiedzane miejsca na mapie świata, wielokulturowość. Wszystko znajdywało odzwierciedlenie w dziełach, obrazach, rzeźbach, ceramice i witrażach. Mistrzowsko oddane barwy, zachwycające połączenia, osobliwe kształty, zniekształcone perspektywy, elementy folkloru, składały się na metaforyczny i fantastyczny model prezentacji tego, co grało w sercu i duszy artysty. Jego sztuka przemawia do każdego, wyzwalająca frapujące odczucia, często zaskakujące emocje. 

Doceniłam, że autorka zdecydowała się na interpretację dzieł mistrza barw, intuicyjnie przemawiających, gdyż warto znać szczegóły powstania i źródła przesłań. Narracja bardzo sugestywna, plastyczna, obrazowa, reprezentująca żywy i emocjonalny styl, dająca szeroki obraz i detaliczny podgląd. Rzetelność publikacji ujawniała się nie tylko w starannym przygotowaniu i opracowaniu materiałów pomocnych do jej stworzenia, ale również w opisie sylwetki Chagalla, artystycznej duszy, trudnej do okiełznania, często narcystycznej, egoistycznej i upartej, maksymalnie zafiksowanej na tworzeniu, a jednocześnie tak uwielbianej i spełnionej. 

Wullschläger udanie uchwyciła niezwykłą aurę życia, od biedy w dzieciństwie, poprzez tułaczkę po świecie, rolę kobiet i sposób ich traktowania, do wypełnienia malarskiej misji i dyscypliny. „Chagall” to tytuł zdecydowanie wart wciągnięcia na listę czytelniczą, zwłaszcza do spotkania o powolnym delektującym charakterze. Wiele czytelniczej przyjemności w otoczce wyjątkowych dzieł i bogatego życia artysty, malarskiego przeżywania, wiedzy i inspiracji. Książkę wzbogacały zdjęcia, rysunki, szkice, akwarele, portrety, reprodukcje. Nie zabrakło przydatnego indeksu, uzupełniających przypisów i pomocnej bibliografii. Sześćset stron wciągającego zaczytania, wiele godzin niezwykłej podróży, do minionej epoki, z uniwersalnym przesłaniem twórczości.

5.5/6 – koniecznie przeczytaj
bibliografia, 608 stron, premiera 24.09.2025, tłumaczenie Magdalena Koziej
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Marginesy.

sobota, 8 listopada 2025

WSZYSCY GRZESZNICY KRWAWIĄ

S.A. COSBY

"Istnieje rodzaj chaosu, który zdaje się mieć swój własny porządek. Kiedy chaotyczna sytuacja staje się rutyną, z tej powtarzalności wyłania się pewien wzór.”

Amerykańskie Południe, hrabstwo Charon, zbudowane z krwi i ciemności, cuchnących fundamentów sprzedajności duszy i ciała. Ziemia przesiąknięta łzami, mroczne cienie i zwyrodnienia, przemoc, zamęt i zgnilizna. Siedlisko wielu strasznych grzechów, mieszkańcy przyjmujący wilcze maski. Wszechobecna bigoteria, wciąż namacalnie odczuwany rasizm, a nade wszystko wyrastający z historii stygmat niewolnictwa. W takiej scenerii społecznej funkcjonuje czarnoskóry szeryf Titus Crown. Przekonuje się, że przeszłość Południa nie zmienia się, wraca i dopada w straszny sposób. Mierzy się z kulminacją wielowymiarowej natury ludzkiej, mroczną głębią uprzedzeń i nienawiści. 

Kiedy młody chłopak zabija w szkole powszechnie szanowanego nauczyciela geografii, opiekuna klubu dyskusyjnego i założyciela kółka teatralnego, ginie od kul zastępcy szeryfa. Złudzenie spokoju, rutyny i normalności mieszkańców hrabstwa zostaje bezpośrednio obrócone w pył. Żywe emocje dochodzą do głosu i powstaje grunt pod bardzo niestabilną sytuację. Drobna iskra może wzniecić pożar na niewyobrażalną skalę. Na światło dzienne wyłaniają się cienie i szczegóły morderstw dokonane na ciemnoskórych dzieciach. Śledztwo szybko rozwija się, ale dynamicznie następujące po sobie incydenty utrudniają odkrycie prawdy. Wszystko zdaje się wymykać spod kontroli. Bo tak naprawdę, czy jesteśmy w stanie całkowicie poznać drugą osobę? Czyż nawet ci, których kochamy, nie ukrywają przed światem części siebie? A kiedy prawda jest niewygodna nie wybieramy sceptycyzm?

S.A. Cosby proponuje czytelnikowi porządnie skonstruowany kryminał, pełen wielu zwrotów akcji i równoległych wątków. Pierwszorzędnie skrawa detektywistyczne kierunki, łączy intrygującym szwem, bez luźnych nitek wystających ze scenariusza zdarzeń. Zgrabnie trzyma się barw wytyczonych przez kryminalną opowieść, jednocześnie nadaje ciekawy fason i atrakcyjny klimat. Mała plotkarska społeczność, szeryf walczący z duchami przeszłości, religijny fanatyzm i biznesowe układy. Powiecie, że to już było, co w tym nowego i inspirującego do poznawania? Odpowiadam, niepowtarzalne i unikalne dla pióra autora połączenie mrocznego echa przeszłości, przekazywanego z pokolenia na pokolenie, z nierozliczonymi krzywdami, zbrodniami na wielką skalę, szaleństwem wyrażanym brutalnością i bezwzględnością. 

W komplecie przekonująco sportretowana kluczowa postać, niepokojąco zatracająca się w obrazach przeszłości, a jednocześnie twardo i odpowiedzialnie pełniąca funkcję szeryfa. Crown jako były agent FBI niejedno już w życiu widział i przeszedł, doskonale wie jak sobie radzić z mrocznymi charakterami, ale teraz staje przed wyzwaniem, któremu może nie sprostać. Czy udaje się mu znaleźć równowagę między techniką, intuicją i prawdą? A może liczy na to, że zorganizowany morderca stanie się niestabilny i w końcu popełni błąd? Zerknij na wrażenia po spotkaniu z inną książką tego autora, zaprezentowaną na Bookendorfinie, „Kolczaste łzy”.

5/6 - koniecznie przeczytaj
kryminał, 406 stron, premiera 26.03.2025 (2023), tłumaczenie Jan Kraśko
Książka wypożyczona z biblioteki.

wtorek, 4 listopada 2025

KRWAWA POMARAŃCZA

HARRIET TYCE

„Robisz to nie pierwszy raz… Szczegółowo dopracowałeś… Śmierć ma jedynie zajrzeć ci w oczy.”

Atrakcyjna powieść, trzyma w zaciekawieniu, dostarcza intrygującej rozrywki, jednak sporo jeszcze brakuje do mocnych mrocznych propozycji czytelniczych. Debiutancka książka Harriet Tyce wykazuje znamiona niedopracowania od strony psychologicznej, portretów i postaw postaci. Dużo przewidywalności, choćby w aspekcie rozwiązania i okoliczności sprawy morderstwa, czy kontekstu udziału jednej ze znaczących postaci w wypełnionym mrokiem scenariuszu zdarzeń. Jednak widać potencjał drzemiący w pisarstwie autorki. 

Czterdziestoczteroletnia mecenas otrzymuje pod nadzór pierwszą sprawę morderstwa. Jej doradcą prowadzącym jest Patrick, z którym Alison ma romans. Zachowanie kobiety wykracza poza wszelkie znamiona normalności. Jest co najmniej niezrozumiałe. Irytuje bezwolnością i autodestrukcją. Infantylne, momentami przejaskrawione, podchodzenie do sprawy sercowego zauroczenia nie przekonuje. Stawia pod znakiem zapytania kompetencje prawne, zdolność do właściwego interpretowania informacji i analizowania faktów. Specyfika prawniczego zawodu, powiązana z nim presja pracy, nie tłumaczą chęci odreagowania w toksyczny sposób. Ucieczka w alkoholizm kłóci się ze świadomym merytorycznym przygotowaniem do rozprawy. Rozumiem ideę stwarzanie kontrastu przez autorkę, lecz jest on zbyt silny, aby był prawdopodobny. 

Podoba mi się dwuwątkowe prowadzenie fabuły, z ujęcia osobistego i zawodowego głównej bohaterki, oraz znaczącego łącznika między nimi. To zdecydowanie wypada na plus. Korzystnie odbieram otoczkę związaną z mężem Alison, szkoda tylko, że zbyt jawnie podsuwane są tropy do interpretacji. Pomysł wyśmienity, ale brakuje finezji w psychologicznym ujęciu i zaskakujących obrotach spraw. „Krwawą pomarańczę” czyta się szybko, potrafi wciągnąć, niekiedy mocniej zaangażować, w kilku momentach podsuwa czytelnikowi niespodzianki. Zakończenie udanie łączy wątki i odkrywa podwójne dno sekretów. Propozycja na wieczór z książką, która pomimo niewprawnej prezentacji zaciekawia, chociaż nie trzyma w napięciu, jak na thriller przystało.

3.5/6 – w w wolnym czasie
thriller psychologiczny, 284 strony, premiera 27.02.2019, tłumaczenie Jan Kraśko
Książka wypożyczona z biblioteki.

sobota, 1 listopada 2025

KSIĘŻYC NAD SOHO

BEN AARONOVITCH

RZEKI LONDYNU (PETER GRANT) tom 2

„Życie jest niewiarygodnie chaotyczne i przez cały czas dochodzi do różnych zbiegów okoliczności.”

Podobnie jak pierwszy tom „Rzeki Londynu", druga odsłona serii o Peterze Grancie „Księżyc nad Soho” zapewniła sympatyczny relaks bazujący na połączeniu gatunków literackich, fantasy i kryminału. Zespawała je muzyka jazzowa i charakterystyczna atmosfera pubów londyńskich. Ben Aaronovitch przekonał przesympatyczną plastyczną narracją, wypełnioną nie tylko odpowiednio skalibrowanym humorem, zabawnymi opisami, komicznymi sytuacjami, cudacznymi skojarzeniami, opisami miasta pełnymi szczegółów, ale również celnym satyrycznym spojrzeniem na społeczne, kulturalne, modowe, gospodarcze, polityczne, czy architektoniczne, realia tętniącego życiem Londynu. Aglomeracja imponowała energią rzeczywistości widzianą przez zwykłych ludzi, a także mniej lub bardziej silną magią, białą łączącą się z poczuciem sprawiedliwości i czarną o zbrodniczym charakterze. Prawdziwy świat przenikały nadprzyrodzone istoty z dobrymi lub złymi intencjami, i dwójka bogów Tamizy (Ojciec Tamizy i Matka Tamizy) z obdarzonymi mocami dopływami dziećmi.

Posterunkowy Peter Grant, ostatni uczeń czarownika w Anglii, włączył się w wyjaśnianie podejrzanych i zagadkowych śmierci artystów scenicznych. Każdego roku przez ostatnie pięć lat kilku muzyków jazzowych straciło życie w ciągu doby od zagrania koncertu. Grant praktykował wytwarzanie form w umyśle, uczył się tworzyć lux, czyli światło, i scindere, umieszczać je w konkretnym miejscu, oraz impello, utrzymywać je w jednym miejscu. Poszukiwał vestigii, znaków pozostawianych przez magię na przedmiotach, w miejscach śmierci artystów. Przechodził przez lacuna, hot spot zalegającej magii. A nade wszystko starał się uchwycić i rozpracować signare, podpis zostawiony przypadkiem przez zabójcę. W trakcie śledztwa stykał się z tactus disvitae, antyżyciem. Podobało mi się, że kluczowa postać dopiero nabywała umiejętności i biegłości w sztuce magii. Niezwykle daleko było jej do profesjonalizmu mistrza, co oprócz atrakcyjnych łacińskich akcentów, czyniło powieść bardziej intrygującą. Generalnie, fantasy sprawiała wrażenie wyważonej i mniej narzucającej się niż w pierwszym tomie. Wątek romantyczny odwrotnie, pozostawał z magią w bliskiej zażyłości, co akurat kolejny raz uroczo udowadniało łakome dziecięce podejście posterunkowego do osobliwych okoliczności i postaci.

Ścieżka kryminalna, ściśle przeplatająca się z magią i jazzem, w pierwszej połowie książki niesamowicie wciągała, z czasem wytracała na efektowności. Nie brakowało różnorodnych incydentów, jednak powielały się. Zawiodła nieprzewidywalność w typowaniu tożsamości zabójcy, od pewnego momentu łatwo było wytypować mroczny charakter. Pod koniec historii scenariusz zdarzeń przybierał barwy sensacji. Autor ciekawie podszedł do pomysłu na finalną odsłonę. Więcej dowiedziałam się o nadinspektorze detektywie Thomasie Nighttingalu, reprezentancie tajnego wydziału policji zajmującego się parapsychologicznymi incydentami. Otrzymał porcję wyrazistych rys charakteru i uchylił rąbka tajemnicy zawodowych doświadczeń. I wciąż pozostał osobowością owianą sekretami. By w pełni cieszyć się widokiem „Księżyca nad Soho” znajomość pierwszej części serii nie była wymagana, jednak zdecydowanie pomagała w zrozumieniu tła, motywów zachowania bohaterów i barw rozgrywanej akcji. Niektóre elementy powieści wciąż sprawiały wrażenie jakby urwanych, oderwanych od głównego nurtu, nie do końca wyjaśnionych, lecz i tak Aaronovitch ukazał twórczość od lepszej strony niż w poprzednim ujęciu. Natomiast ucierpiała nieco niepewność i napięcie podczas śledzenia fabuły. Pomimo kilku zastrzeżeń wobec drugiego tomu, wysoko go oceniam, wejście w jego świat zaprezentowany w dowcipny sposób oderwało mnie od zwykłej codzienności, sympatycznie przemierzałam kolejne strony, zeszłam ze schematycznej drogi podobnych przygód czytelniczych.

5/6 - koniecznie przeczytaj
fantasy kryminalne, 380 stron, premiera 15.04.2025 (2011), tłumaczenie Agnieszka Kalus
Tekst powstał w ramach współpracy z DużeKa.pl

piątek, 31 października 2025

WSZYSTKO DOBRZE, MAMO

AGNIESZKA KOWALSKA

"Nie musisz zapełniać pustki. Możesz z niej coś stworzyć… Gdy to zrobisz, twoje dziecko poczuje, że może do ciebie wrócić już nie jako ktoś, kto musi cię ratować z samotności, tylko jako dorosły człowiek, który może z tobą być tak po prostu.”

Zainteresowałam się książką poszukując odpowiedzi na pytania nurtujące rodziców stojących przed wyzwaniem zmierzenia się z nową dla nich rzeczywistością, czyli wejściem w dorosłość i wyprowadzeniem się z rodzinnego domu dzieci. Co prawda, moje pociechy jeszcze na razie jedną nogą pozostają w znajomym domowym ognisku, ale niebawem zaczną całkowicie po swojemu urządzać życie. Zaczynam dostrzegać zmiany, którym podlega moja relacja z dziećmi, okoliczności, które wymuszają transformację w podejściu i postawach w odnoszeniu się do młodego pokolenia. Na szczęście, podchodzę do tego na spokojnie, godzę się z nieuniknionym, uświadamiam sobie konieczność stopniowej transformacji nastawienia, stawiam przed sobą nowe wyzwania jako rodzic partner. Zagospodarowuję powstające puste obszary własną wolnością, odnajduję więcej czasu na pasje i realizację marzeń. Jestem dumna z moich dzieci, z domu, jakim im z mężem stworzyliśmy, z sukcesu wypracowania dwustronnej uwagi, jaką poświęcamy im, a co dla nas szczególnie istotne, jaką dzieci obdarowują nas.

W tym wszystkim mam świadomość, że w trakcie całej pracy włożonej w taki rezultat, wspartej miłością, chęcią, cierpliwością i wytrwałością, pojawiły się różnorodne większe lub mniejsze błędy i potknięcia, ale również zdrowe i słuszne reakcje. Kiedy dzieci wkraczają w pełną dorosłość, potrzebują inny typ uwagi rodziecielskiej. Właśnie to, co podkreśla w książce autorka, gotowość do bycia w relacji, nawet niedoskonałej, wspólny język umożliwiający szczery dialog, a nie jak wcześniej wychowanie. Warto spojrzeć na siebie, w głąb siebie, zrozumieć jaką rolę powinno się pełnić i czym się kierować, by zminimalizować mogące szybko pojawić się straty emocjonalne. Kolejny argument wysuwany przez Agnieszkę Kowalską to szczerość i prawdziwość, dążenie do bycia jak najlepszym, ale nie w idealnej odsłonie. Dawno przekonałam się, że otwartość przed samym sobą i przed dziećmi, nawet na własne skazy i wady, czyni mnie jako człowieka bardziej wiarygodnym i prawdziwym. Uciekam od laurki, ale pracuję nad sobą. „Wszystko dobrze, mamo” utwierdza w przekonaniu, że podążam właściwą ścieżką, nie jestem sama w zaistniałej sytuacji, otwiera się wiele możliwości obecności i wsparcia dla dorosłych dzieci, ale też dla siebie samej.

Książka porusza wiele ciekawych zagadnień. Cenię ją za to, że ukazuje dwie perspektywy. Nie skupia się tylko na rodzicu dorosłego dziecka, lecz naświetla także obraz dziecka wkraczającego w dorosłość. Zaczyna od manifestów dla obu stron nadających kierunek aktywności, zwyczajom i osobistym rytuałom w potrzebie wzajemnego zrozumienia, nawiązywania bliskiej i budowania mapy emocji. Mówi o nienaruszaniu granic, priorytecie słuchania a nie oceniania, akceptacji odmienności, słowach, które nie ranią i ciszy, która nie oddala. Autorka podkreśla, że dorastanie to proces realizowany we własnym tempie, zachęca do nazywania emocji, udostępnia mały przewodnik po uczuciach i reakcji na nie. Poświęca obszar książki na omówienie poczucia winy z powodu złej relacji z rodzicem i ucieczki w używki, której źródła wynikają ze strachu przed szeroko rozumianym odrzuceniem. Doceniam, że rozdziały są przygotowane ze starannością, logicznym ciągiem, przejrzystą narracją, a przede wszystkim opierają się na wiedzy zdobytej przez doświadczenia autorki, jako córki i jako matki. Właśnie dlatego książka wydaje mi się szczególnie warta uwagi. Nieteoretyzowana, nienaukowa, ale podsumowująca mierzenie się rodzica z syndromem pustego gniazda, kontynuowaniem budowania relacji z dorosłym dzieckiem, obserwowaniem z troską i uwagą wydania dorosłości własnego młodego pokolenia.

Agnieszka Kowalska podsuwa pod rozwagę wiele cennych uwag, praktycznych wskazówek i pomocnych informacji. Dzieli się celnymi spostrzeżeniami. Inspiruje do zastanowienia się nad własnym postępowaniem, dostrzeganiem fałszywych tropów, dokonywaniem korekty postaw i wypowiedzi. Wzbogaca publikację cytatami, refleksyjnymi pytaniami, testami i ćwiczeniami. Zachęca do pisania listów, nawet jeśli tylko do siebie, a jak wiadomo, pisząc porządkuje się myśli, wpada na dobre pomysły, aktualizuje hierarchię ważności i priorytetów. Zapoznając się z książką, wsłuchując się w przekazy, dawałam sobie czas na rozmyślania, a w uporządkowaniu myśli pomagało kolorowanie fragmentów rysunków ze stron. Robiłam to intuicyjnie, z potrzeby chwili, zaś na końcu książki okazało się, że autorka na to liczyła. Z czasem odkryłam, że powtarzające się wzory, w zależności od skali i wagi poruszanego problemu, wypełniałam różnymi kolorami, odzwierciedlając barwy chwilowego nastroju wywołanego wagą poruszanych dla mnie zagadnień. A to również mi coś mówiło o sobie i o tym, co dzieje się w moim życiu. Zachęcam do sięgnięcia po ten tytuł, odbycia „wspólnej podróży, pełnej prawdy, miłości i trudnych pytań. Niech pogłębia refleksje i otwiera serce rodzica i młodego dorosłego.” Jak widzicie, dla mnie była to w dużej mierze osobista podróż czytelnicza, otrzymałam to, czego się spodziewałam, utwierdziłam w różnych aspektach, podchwyciłam nowe wcześniej nierozważane głębiej.

5/6 - koniecznie przeczytaj
poradnik, 254 strony, premiera 21.06.2025
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Planeta Konopi

czwartek, 30 października 2025

O CHOPINIE SŁÓW KILKA

(praca zbiorowa) 

"Najdziwniejszy z ludzi jest geniusz – ten tak daleko w przyszłość wybiega, że ginie z oczu ludziom z nim żyjącym, a nie wiadomo, które pokolenie pojąć go zdoła." Fryderyk Chopin

Cieniutka książeczka, akurat na spokojniejszą chwilę, aby przypomnieć sobie główne informacje o Fryderyku Chopinie (1810-1849), klimatycznie podejść do jego twórczości, osobowości i kluczowych zdarzeń z życia. Nie jest to biografia, w bardzo ogólnym zarysie przybliża fenomen i talent kompozytora. Za skondensowanym krótkim wstępie pojawia się kilkanaście aforyzmów autorstwa Fryderyka, ciekawie się je poznaje. Zainteresowanie rośnie przy wypowiedziach Chopina o różnych wydarzeniach z życia. Słowami kompozytora zaglądamy w myśli o muzyce, przyrodzie, życiu, miłości, twórczości, koncertach, chorobie, upływającym czasie, nauczycielach, malarzach, pisarzach i muzykach. Jakże mocno wyraża się tęsknota rodziną i ojczyzną.

Serce jego narodu biło w jego piersi… Jest Polakiem, nikim innym tylko Polakiem, a z tego zniszczonego, zmordowanego kraju polskiego wyłania się nieśmiertelna dusza jego, jego muzyka.” Bellaigue, krytyk francuski

Trudna emigracja, wyjazd z Warszawy, pobyt w Niemczech, Anglii i Francji, napaść na Polskę, ruch powstańczy rodaków, składają się na świadectwa przekroju życia Fryderyka Chopina, myśli do bliskich, przyjaciół i znajomych, sukcesy, zwątpienia i refleksje. Potwierdzenie geniuszu muzyka, wrażliwości, oryginalności, bystrości, dowcipie, znajdujemy w wypowiedziach wielkich ludzi, także ze współczesnego ujęcia. Na czoło przebija się myśl o grze Chopina jako wcieleniu poezji na fortepianie. „O Chopinie słów kilka” przenosi czytelnika w świat zwyczajnego człowieka i genialnego kompozytora, miłości i muzyki, tęsknoty i choroby. Dobra propozycja dopełnienia przeżywania w ramach Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego imienia Fryderyka Chopina.

3.5/6 – w wolnym czasie
praca zbiorowa, biografia, 64 strony, premiera 10.09.2025
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MG.