INSPEKTOR REBUS tom 1
IAN RANKIN
"Prawda jest zawsze dziwniejsza od fikcji, nikt nigdy nie jest całkowicie niewinny."
Niewyszukany i nieskomplikowany format kryminału, sprawdzi się w wypełnianiu czasu podczas podróży lub wolnej chwili na ławeczce w parku. Nie wymaga głębszego skupienia, prosty schemat prowadzenia dwóch wątków, jeden powiązany z tajemniczą przeszłością, drugi z morderczą teraźniejszością. W zasadzie ascetyczny w zakresie sugestywnych opisów, a jednak ma kilka sympatycznych elementów, które przyciągają do śledzenia akcji. Główny bohater ciekawie przedstawiony, naznaczony mrocznymi cieniami, lecz bez wielowarstwowej otoczki. Pomimo schematycznego ujęcia, jak poranienia przez życiowe doświadczenia, koszmarnych wspomnień, nerwowego załamania, trudności w życiu osobistym, niedoceniania w pracy, i tak chętnie się z nim przebywa. Były komandos, członek elitarnej jednostki do zadań specjalnych. Trzeba przyznać, że postawą i nawykami odstaje wiekowo, czterdziestolatek a zachowuje się jakby miał dziesięć lat mniej. Także sfera detektywistycznego kojarzenia i interpretacji kuleje. Wiele skrywanych przez niego sekretów, podobnie jak kierunek scenariusza zdarzeń, łatwo przewidzieć, jednakże dajemy wciągnąć się w akcję. Tytuł nie trzyma mocno w niepewności, delikatnie oferuje napięcie, ale wszystko zgrabnie się łączy i przeplata. Pierwsza powieść kryminalna Iana Rankina, wyraźnie dostrzegalne mankamenty, jednak już i w niej czuć pazur kreślenia opowieści, jeszcze niezbyt ostry i słabo działający na wyobraźnię, lecz z potencjałem absorbowania i angażowania.
W pierwszej odsłonie serii Rebus otrzymuje anonimowe listy z osobliwymi
dodatkami i enigmatycznymi informacjami. Zostaje przydzielony do
śledztwa w sprawie porwań i zabójstw dziewczynek. Zaś Edynburg ukazuje
mroczne zaułki, do których nikt nie zaprasza turystów. Przyjemnie na chwilę zajrzeć do świata sprzed globalnej komputeryzacji i telefonii, ręcznego przeszukiwania papierowych baz danych, braku kamer na ulicach miast. Kiedy tak wiele można było skryć przed bliskimi, ukryć się w tłumie, zgubić własny ślad. Kiedy dojście do prawdy wymagało wielkich nakładów czasu, jak na dzisiejsze standardy spowolnionego chwytania poszlak i kojarzenia faktów. Natychmiast przypominają się kryminały z czasów mojej młodości, kiedy entuzjastycznie wchodziłam w ten gatunek, i do dziś pozostałam mu wierna. „Supełki i krzyżyki” otwierają serię o detektywie sierżancie Johnie Rebusie, z zainteresowaniem i nadzieją na podtrzymanie klimatu wejdę w kolejne tomy. Jeden z dalszych miałam okazję poznać, "Nawet zdziczały psy" zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie.
3/6 – w wolnym czasie
kryminał, 302 strony, premiera 27.04.2022 (1987), tłumaczenie Lech Z. Żołędziowski
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
Nie czytałam jeszcze tego tomu, ale kolejny był całkiem w porządku.
OdpowiedzUsuńWielka szkoda, że ta lektura nie okazała się za świetna.
OdpowiedzUsuńNa razie nie mam jej w planach, ale dobrze wiedzieć na przyszłość.
OdpowiedzUsuńMiejmy więc nadzieję, że kolejne tomy okażą się ciekawsze.
OdpowiedzUsuńDopiero niedawno zaczęłam czytać książki tego autora, wcześniej jakoś się nie złożyło.
OdpowiedzUsuńJak tak na przy okazji to nie bede zbyt ambitnie szukac tej ksiazki :)
OdpowiedzUsuńNie mówię nie, ale na razie nie jestem nią specjalnie zainteresowana.
OdpowiedzUsuńJakoś nie wpadła mi jeszcze w ręce żadna książka tego autora. Oby następny Twój kryminał był lepszy. :)
OdpowiedzUsuńJa dalej mam przerwę od kryminałów. Na razie nie jestem tym zainteresowana.
OdpowiedzUsuńZ tym autorem nie miałam jeszcze przyjemności, może dlatego że rzadko sięgam po kryminały
OdpowiedzUsuńTytuł był dla mnie bardzo enigmatyczny, ale skoro nie jest to lektura wyższych lotów, to chyba zrezygnuję. Jest sporo lepszych ksiażek na mojej liście do przeczytania.
OdpowiedzUsuńciekawy ten cytat i temat tej winy.... jakoś nie do końca sie z tym zdaniem zgadzam.
OdpowiedzUsuń