ISABEL ALLENDE
„Nie chcę, by ostrożność, która przychodzi z wiekiem, zniszczyła mój apetyt na życie.”
Bardzo chciałam zapoznać się z książką, gdyż każde spotkanie z twórczością Isabel Allende wyzwalało mnóstwo emocji i skłaniało do głębokich refleksji. Kiedy zorientowałam się, że „Kobiety mojej duszy” owiewa klimat autobiograficznym, tym bardziej czułam, że będzie to coś, co sprawi wiele radości, pozwoli przybliżyć się do ulubionej pisarki, zachęci do rozmyślań. Nie zawiodłam się, książka stosunkowo cienka, a jednak zawierała sporo cennych myśli, wartych rozważenia tez, relacji z życiowych doświadczeń. Dawała szeroki wgląd w istotę i znaczenie kobiecości, walkę o prawa teoretycznie słabszej płci, wolność wyboru i decydowania o samej sobie. Feminizm oplatał wypowiedzi Allende w postaci mini refleksji składających się na spory zbiór wspomnień i przemyśleń.
Chętnie podchwytywałam rady autorki, często kojarzyłam z własną osobą i doświadczeniem życiowym. Zastanawiałam się nad słusznością interpretacji tego, co zdarzyło się w jej życiu. W kilku ujęciach mocno z nią polemizowałam. Odwoływanie się do osobistej perspektywy życia, w odniesieniu do człowieczeństwa, macierzyństwa, kobiecości, ambicji, marzeń i pragnień, dawało ogrom satysfakcji. Szalenie cenna wartość twórczości, właśnie takich impulsów poszukuję w tego typu literaturze. Isabel Allende podsumowała, jak kultura, tradycja, religia, społeczeństwo i rodzina wpływają na traktowanie kobiet, jaka jest ich współczesna sytuacja w różnych krajach, co należy zrobić, aby intensyfikować proces pożądanych zmian eliminowania nierówności społecznych ze względu na płeć. Chętnie wsłuchiwałam się w echa retrospekcji o chilijskim dzieciństwie, nastoletniości, dziennikarskiej pracy, małżeństwach i rodzicielstwie. Było to też spojrzenie na proces starzenia się, mentalności młodych pokoleń, instytucji małżeńskiej, seksualności, bohaterach z jej powieści i bohaterkach z rzeczywistości. Nie zabrakło wzmianki o założonej przez nią fundacji z myślą o kobietach w potrzebie.
Mocno podpisuję się pod jej słowami: „Wybrałam proste życie, w którym jest może mniej dóbr materialnych, za to więcej wolnego czasu, mniej zmartwień, a więcej zabawy, mniej zobowiązań towarzyskich, a więcej prawdziwej przyjaźni, mniej harmidru, więcej ciszy.”, do cytatu dodałabym: więcej pasji w sercu i mniejszej tolerancji dla głupoty, o czym i Allende wspomina. Przyjemnie spędziłam czas przy książce, nie było odkrywczych myśli, ale sympatycznie zachęcała do przemyśleń o kobiecej duszy, skłaniała do podsumowania dotychczasowej ścieżki życiowej, czasem zupełnie na poważnie, kiedy indziej żartobliwie. Zerknij jak uległam "Japońskiemu kochankowi", znalazłam mnóstwo impulsów do głębokiej zadumy w "W samym środku zimy", całkowicie zatraciłam się w "Domu duchów", pokochałam całym sercem "Portret w sepii".
4.5/6 – warto przeczytać
literatura współczesna, 218 stron, premiera 23.11.2022 (2020), tłumaczenie Grzegorz Ostrowski
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Marginesy.
Już lata temu zachwyciłam się twórczością tej autorki. Mam jeszcze co nadrabiać.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się cytat, który zamieściłaś. Też chciałabym wybrać takie życie
OdpowiedzUsuńJeszcze nic tej autorki nie czytałam, ale dużo dobrego słyszałam o jej twórczości.
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam jak żyje (i żyło) się w Chile. To bardzo barwny i ciekawy kraj. Autorki nie znam, ale to nie problem by czytać jej autobiografię.
OdpowiedzUsuńZupełnie nie czuję książek z tego gatunku i ciężko mi przez nie przebrnąć, więc staram się ich unikać.
OdpowiedzUsuń