JACK CAMPBELL
ZAGINIONA FLOTA. NARODZINY FLOTY tom 3
„Czy kiedykolwiek ludzkość żyła w pokoju?”
„Awangarda” i „Przewaga” prowadziły ku „Zwycięstwu”, i jakże szkoda, że kolejna seria lekkiego i przyjemnego science fiction już za mną. Propozycje czytelnicze na luźny wieczór, kiedy chcemy oderwać się od rzeczywistego świata, przemknąć wyobraźnią miliony kilometrów w krótkim czasie, dać ponieść się fantazji mega dalekich kosmicznych podróży. Ziemia staje się dla ludzkości jedynie pradawnym wspomnieniem, znikoma jest jej rola w podejmowaniu decyzji o losach różnych światów, prestiż macierzystej planety drastycznie maleje. Teraz liczą się nowe kolonie założone przez człowieka, w dalekich galaktykach, niemal na obrzeżach wszechświata. Niestety, ludzkość ma to do siebie, że bez względu na szczytne idee wolności i sprawiedliwości, silne pragnienia zaczynania wszystkiego od nowa, i tak pakuje się w wojenne walki i katastrofalne konflikty. Mroczna natura wcześniej czy później dochodzi do głosu. Trzeba prowadzić walkę z zewnętrznym wrogiem, jednak potężne zawirowania mają miejsce i wewnątrz społeczności. Z piedestału nie schodzą nieufność, polityczne podchody, pogoń za zyskiem, ekonomiczne manipulacje, chęć zapanowania nad szlakami handlowymi. Bezwzględni najeźdźcy ze Scathy, Apulu i Turana nie odpuszczają, gdzie tylko mogą wprowadzają poddańcze porządki, dominują nad lokalną społecznością, opanowują planety i przestrzenie między nimi.
W trzecim tomie przyglądamy się, jak na wątłych filarach chwieje się dyplomacja zagrożonych systemów kosmicznych. Kosatka, Glenlyon, Catalan, Benten, Eire i Adowa próbują przeciwstawić się narzucanej dominacji i stworzyć sojusz wzajemnej pomocy. Jack Campbell sporo miejsca poświęca moim ulubionym bohaterom, wystawia na ciężką próbę zbrojną, wysyła w szalenie niebezpieczną misję, w której zwycięstwo graniczy z cudem, a nawet jeśli pojawiają się minimalne szanse powodzenia, to okupione zostają wielkimi stratami w ludziach, zniszczeniami resztek kosmicznej floty i nieprzygotowanych zbrojnie siedlisk ludzkich. Carmen Ochoa robi co tylko może, aby przeważyć szalę na korzyść nowego sojuszu. Lochan Nakamura wspina się na wyżyny reprezentowania interesów wielu systemów. Leigh Camagan z dużymi przeszkodami podróżuje na Ziemię z tajnym posłannictwem. Freja Morgan stawia czoło potężnym siłom. Mele Darcy dźwiga ciężar bezpośredniej konfrontacji z siłami wroga. Zaś Rob Geary staje przed najgorszym wyzwaniem w całym swoim życiu. W „Zwycięstwie” czuję się komfortowo, przyjaźnie i familiarnie. Odpowiada mi szczypta fordowskiego humoru. Z sympatią podchodzę do nowych bohaterów, śledzę losy załóg i rządów. Doceniam determinację w zachowaniu znaczących wartości człowieczeństwa i zbudowania podwalin pod coś wyjątkowego. W moim odczuciu, najlepsza powieść z tej serii i jej poprzedniczki "Zaginiona Flota" ("Nieulękły", "Nieustraszony", "Odważny", "Waleczny", "Bezlitosny", "Zwycięski"). Sporo moralnych i etycznych rozważań, strategicznych posunięć, dorywczych taktyk i sprawdzania idei. Finalna odsłona w pełni satysfakcjonuje, zaś epilog przywołuje uśmiech i refleksję o nieuchronnym upływie czasu, zacieraniu się pamięci, lecz przetrwaniu legend, a przynajmniej ich fragmentów.
4.5/6 – warto przeczytać
science fiction, 420 stron, premiera 03.06.2022 (2019), tłumaczenie Dominika Schimscheiner
Tekst powstał w ramach współpracy z DużeKa.pl
niedziela, 22 stycznia 2023
ZWYCIĘSTWO
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To dobrze, że zapoznanie się z finalną odsłoną historii okazało się dla Ciebie satysfakcjonujące.
OdpowiedzUsuńTo nie jest gatunek książki, po który sięgam. Znam jednak kogoś, kogo może zainteresować, także polecę.
OdpowiedzUsuńkompletnie nie dla mnie nie mój gatunek nie moja tematyka, ale na pewno znajdzie się sporo zwolenników
OdpowiedzUsuńdyedblonde
Ta seria wzbudza moją ciekawość od dłuższego czasu. Fajnie, że zakończenie jest satysfakcjonujące.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Nie znam tej serii, ale raczej nie poznam, bo jakoś mnie do niej nie ciągnie i nie do końca to jest mój klimat.
OdpowiedzUsuń